sobota, 2 listopada 2013

Olsztyńskie Dziady anno domini 2013

Ostatnie starosłowiańskie Dziady, czyli Noc zaduszkową z dnia 31 października na 1 listopada, obchodziłem w bardzo sympatycznym towarzystwie i przy smakowitych trunkach. Tego wieczora właśnie odwiedziłem mojego serdecznego olsztyńskiego kumpla blogera, piwowara, winiarza, miodosytnika, cydrotwórcy (wybaczcie, ale nie wiem, jak nazywa się osoba robiąca cydr) Jurka Mackiewicza, którego część z was na pewno kojarzy z bloga Sok z Jednorożca. Skorzystałem z zaproszenia i odwiedziłem Jurka właśnie w Dziady. 
 
Wieczór bardzo, ale to bardzo zacny. Po krótkim przywitaniu, przeszliśmy od razu do konkretów, czyli do kuchni Jurka, czyli jego pracowni, gdzie powitany zostałem dwiema szklaneczkami delikatnych odmian miodu pitnego. Wybaczcie, ale nie pamiętam ich nazw. Pamiętam tylko tyle, że jeden z nich był rosyjski bodajże. 
 
 
Po szybkiej degustacji, zeszliśmy na dół do piwnicy, które okazało się być prawdziwym królestwem dobrych rzeczy. Półki uginały się od domowych win, cydrów, gruszeczników, piw i miodów pitnych. Widok iście fantastyczny, który powoduje, że w smakoszach włącza się szybko odruch bezwarunkowy Pawłowa i ślinianki zaczynają produkowaę ślinę w przyspieszonym tempie.
 
 




Wybraliśmy sobie kilka miodów, piw, cydrów i gruszeczników i wróciliśmy do mieszkania na degustację.

 
 
 
Pisząc o degustacji, muszę nadmienić, że z miodami pitnymi miałem styczność dwa razy, a było to dobrych kilkanaście lat temu, gdy mój kumpel ze studiów przywoził do akademika miody nidzickie. Za cydrami też nigdy szczególnie nie przepadałem. Jakkolwiek to, co dane było nam degustować, było przedniej jakości i przednie w smaku. Miody pitne wyrabiane przez Jurka są i delikatne i bardzo treściwe, słodkie i bardziej wytrawne, w zależności od receptury oczywiście. Mi najbardziej zasmakował American WitHoney chmielony amerykańskim chmielem Citra. Istne 'miszczostwo świata'. Pyszne były też miód z rokitnikiem i lipą. Polał się też miód z tarniną i głogiem.
 

Udało się także skosztować pysznego cydru i gruszecznika. Jurek woli takie bardziej wytrawne odmiany, co owocowało tym, że można na finiszu było wyczuć bardzo przyjemną, delikatną goryczkę. 
 
Całość degustacji okraszona była wspaniałymi, bardzo smacznymi przekąskami, którymi były domowy ser twarogowy z bazylią, suszona kiełbasa i karkówka. Poza tym był też World of Tanks, dobra stara polska muza i sporo ciekawych rozmów o światku piwnym i innych męskich sprawach.
 
Na zakończenie tego wpisu, chciałbym jeszcze raz serdecznie podziękować Jurkowi za zaproszenie i za genialne Dziady. Mam cicha nadzieję, że przyszłoroczne Dziady będą wyglądały podobnie, jakkolwiek może uda się je zorganizować w większym gronie przyjaciół. Do zobaczyska ponownie.

1 komentarz:

  1. Zapodaj nicka z WOT - można będzie na Ciebie zapolować. Jak będziesz widział javiki -to wiedz że to Twój czytelnik:)
    javiki

    OdpowiedzUsuń