wtorek, 29 sierpnia 2017

Z wizytą w browarze Steinfels w Zurychu

W ostatnim tygodniu, miałem, kolejną już w życiu, okazję odwiedzić Szwajcarię. Tym razem padło na Zurych. Pobyt nie był długi, bo tylko jednodniowy, jakkolwiek i tak krótkim czasie udało mi się wstąpić do jednego z tamtejszych browarów. Padło na Steinfels. 


Założony w 2017 roku browar, mieści około kilometra od ścisłego centrum miasta, przy Heinrichstrasse 267. Czas, w którym miałem przyjemność odwiedzić browar, to była godzina około czternastej i niestety, w lokalu panowały pustki. Dość powiedzieć, że byłem sam. Wewnątrz lokalu i w ogródku na zewnątrz, ni było żywego ducha, poza kelnerem, który mnie obsługiwał. Do tego, kuchnia była nieczynna, bo od czternastej do którejś tam mają przerwę, a byłem bardzo, ale to niesamowicie głodny. 

Browar wewnątrz, hmm, niezbyt przypomina miejsce, o którym pomyślelibyśmy, że leje się w nim piwo. Poza warzelnią i tankami, widocznymi za szybami, niestety, niewiele elementów wskazuje, że jesteśmy w browarze. Wystrój bardziej przypomina bar, kawiarnię,  dyskotekę lub klub nocny. Sercem browaru jest dwunaczyniowa warzelnia o wybiciu, jak mniemam 20 hl (ale potwierdzić tego nie mogę) oraz kilka zbiorników leżakowych (ja zauważyłem cztery) o toż samej pojemności.






No, ale ja tu o wnętrzu piszę, a nic o piwie. Na kranach w browarze Steinfels zawsze jest 5 piw, z czego w stałej ofercie są Lager, Pils, Wiezen i IPA. Towarzyszył im także Saison. No i właśnie, jaki poziom prezentowały powyższe piwa? Ano już mówię, a właściwie piszę.

Na pierwszy ogień poszedł Lager. Piwo o aromacie słodowo-kwaskowym i takim też smaku. Pozbawione jakiejkolwiek goryczki. Delikatne, średnio orzeźwiające. Nic szczególnego, ale także nic tragicznego.


Jako drugi wjechał Pils, który okazał się bardzo przyzwoitym przedstawicielem gatunku (w stylu niemieckim), o przyjemnym słodowo-chmielowo-kwiatowo-ziołowym aromacie. Piwo bardzo pijalne, ze średnio zaznaczoną goryczką na finiszu. Bardzo orzeźwiające.


Jako trzeci, na degustacyjnym stole pojawił się Weizen, który ... ani wyglądem, ani aromatem, ani smakiem nie przypominał weizena w jakiejkolwiek odsłonie. Aromat maślano-popiołowo-ziołowy. Mocno ciężkie w odbiorze, Jedyny plus tego piwa, to piękne koronkowanie na ściankach szklanki.


Kolejnym piwem była IPA, które całkiem skutecznie ukryło złe wrażenie, jakie po sobie pozostawił Weizen. Aromat, może jakoś nie grzeszył intensywnością, ale nuty zarówno słodu, jak i chmielu byłu wyczuwalne od pierwszego węchu. Chmiele zaznaczone aromatami sosnowymi, cytrusowymi i ziołowymi. Goryczka niezbyt silna, ale wyraźna i niezalegająca.


Jako ostatnie, skosztowałem piwo Saison, które ... no właśnie, które wypiłem w ciągu dwóch sekund i o nim zapomniałem. Zero aromatu, zero smaku, zero czegokolwiek. Słabizna i wielka pomyłka piwowara.


Wysztkie piwa degustowałem w szklankach o pojemności 0,25 ml. Cena każdego z nich wahały się od 4 do 5 CHF, czyli nie mało. Inne dostępne pojemności to 0,5 litra i 1 litr. Jako, że zamówiłem cały wachlarz browaru, kelner policzył mi tylko za cztery, co okazało się miłym akcentem wśród tej piwnej mizerności.

Podsumowując, będąc w Zurychu, warto oczywiście wpaść, odwiedzić browar, by się przekonać na własnym przełyku, że polskie piwowarstwo, nie tylko rzemieślnicze, ale te typowo restauracyjne (tu tez mówimy o rzemiośle owszem), stoi na znacznie wyższym poziomie, niż proponuje to Steinfels. Tyle ode mnie i do zobaczenia na piwnym szlaku.

niedziela, 27 sierpnia 2017

Browariada w Ostródzie

W przedostatni tydzień wakacji, w podolsztyńskim mazurskim mieście Ostróda, odbyły się targi piwa. Wszystko to pod hasłem Browariada. Wraz z kilkoma przyjaciółmi, wyruszyliśmy więc pierwszego dnia, w sobotę, by poznać atmosferę tegoż wydarzenia. 

Wybraliśmy się tam koło 13:00, by na miejscu być około pół godziny dłużej. Zaraz po zakupie biletów, których koszt wyniósł 15 złotych (jednodniowy), weszliśmy na teren hali, gdzie odbywały się piwne targi. W środku, powitało nas około dwadzieścia stoisk, które okupowane były przez takie browary jak: Nepomucen, Jan Olbracht Rzemieślniczy, Harpagan, Golem, Hopkins, Mazurski, Kadyk, Kazimierz, Waszczukowe, Gentleman, Langier Beer, Piwoteka, Eureka, Faktoria, Staropolski, Koreb, Rebelia, Markowy, Słodowy Dwór, czy Browarka. Wśród tych wszystkich, znaleźć można było także stoisko cydrowni Smykan. 

W drugiej części hali, rozstawili się pasjonaci gadżetów i bibelotów piwnych, gdzie trwała giełda birofilska, którą zdobiły sztalugi z etykietami piwnymi.


W momencie wejścia na teren targów, można było zauważyć, że nie wszyscy wystawcy byli jeszcze gotowi. Na zewnątrz, dodatkowo swoje piwa oferował Browar Kormoran. Tam także zlokalizowane były jadłochody (food track'i) i inne stanowiska kulinarne oraz scena dla artystów.

No, ale co głównym tematem, dla którego pojawiliśmy się w Ostródzie? No właśnie - piwo. Tego oczywiście nie brakło i było ich wiele naprawdę zacnych. Na stoisku Nepomucena, było moje ulubione Forest IPA, ale tylko w butelkach niestety, więc z moim kumplem Jackiem, który specjalnie przybył napić się piwa ze mną do Ostródy i to z USA, kupiliśmy po prostu cały karton tego smakołyku. No ale, które piwa rządziły na kranach? Najbardziej oczarowało mnie Piwo Festiwalowe, czyli Milkshake Pineapple New England Pale Ale. Piwo miażdży - naprawdę! Browar Kazimierz także zarządził swoimi smakołykami Pszynką i Żytkiem. Superanckie kwasy także zaoferowali Harpagani. Naprawdę, pierwszy raz degustowałem ich piwa i bardzo przypadły mi do gustu. Wspaniale było także na stoisku Cydru Smykan. Znowu genialne przyjęcie - mniam!





Oprócz tego, udało mi się skosztować jeszcze piw z browarów Kadyk, Mazurski, Kormoran i Golem. Niestety na więcej zabrakło czasu. Znajomi postanowili przenieść imprezę do Olsztyna i trzeba było się zabierać. Trochę szkoda, bo miałem wielką chęć napić się choćby po jednym piwie z każdego stoiska. No nic, może w przyszłym roku.

Oczywiście wydarzenie było okazją do spotkania znanych i lubianych ludzi, porozmawiania z nimi, a także do zrobienia kilku pamiątkowych zdjęć. Naprawdę, wśród fajnych piwnych ludzi, czas szybko i miło płynie.





Niestety, z powodu braku czasu i dość miłej atmosfery, niezbyt skupiłem się na robieniu zdjęć i dlatego, wybaczcie, dziś ich w fotorelacji jest trochę mało.

A jak frekwencja na targach? No w czasie naszej wizyty, na samym początku ludzi było bardzo mało. Potem zaczęło ich ściągać dużo więcej. Niektórych ściągnęło piwo, a niektórych koncerty gwiazd muzyki, która do mnie i mych znajomych, jakoś nie trafiła. Jak było wieczorem i w niedzielę? Nie wiem. Sama atmosfera targów trochę przaśna, trochę taka jarmarczna. Mi tam, to oczywiście nie przeszkadzało, ale widać było, że nie dla wszystkich gości, piwo tego dnia, było najważniejszym czynnikiem odwiedzin Browariady. O szkło festiwalowe organizatorzy nie zadbali, niestety. Do zakupionego biletu, dostawało się natomiast talony na darmowe puszeczki znanego napoju energetycznego oraz kupony do głosowania na najlepszy browar targów. Z tego, co mi wiadomo, ten laur przypadł Olbrachtom z Piotrkowa. 

Jak oceniam imprezę ostródzką? Hmm, pośród trzech, które odbyły się ostatnio na Warmii i Mazurach, przyznałbym jej trzecie miejsce, no ale zawsze na pudle, jakkolwiek jeśli w przyszłym roku pojawi się ona w piwnym kalendarzu, to ja także wybiorę się ponownie.

środa, 16 sierpnia 2017

Z wizytą w Browarze Spółdzielczym w Pucku

Podczas ostatniego weekendu, wybrałem się do długo nie odwiedzanego przeze mnie Pucka, a jak Puck, to pierwsze, co na przychodzi na myśl prawdziwemu miłośnikowi dobrego piwa, to oczywiście Browar Spółdzielczy.


Do browaru pojechałem na zaproszenie kierownictwa browaru, czyli Agnieszki Dejny i Janusza Golisowicza. Browar Spółdzielczy, jak zapewne wielu z Was wie, to pierwszy browar spółdzielczy (jak sama nazwa wskazuje), który powstał na bazie Spółdzielni Socjalnej Dalba, której pracownikami są osoby niepełnosprawne i takie też, oprócz kierownictwa, spotkamy pracujące właśnie w browarze przy ulicy Helskiej. Tak, tak, jadąc w kierunku Półwyspu Helskiego, browar mijamy po prawej stronie. Ciężko nie zauważyć jego kolorowej fasady.


Sercem browaru jest warzelnia dwunaczyniowa o wybiciu 5 hektolitrów. Poza tym, w browar jest wyposażony w trzy zbiorniki fermentacyjne i osiem leżakowych. Każdy z nich o pojemności 10 hektolitrów.








Rozlew piwa, jak i etykietowanie, odbywają się ręcznie. Większość prac wykonywanych jest przez osoby niepełnosprawne, o czym wspomniałem wyżej.


Mimo swoich niewielkich rozmiarów, browar prężnie warzy, a piwa ich można spotkać w sklepach specjalistycznych w całej Polsce. Dał się poznać także, jako genialny kooperant i tak narodziły się wspólne inicjatywy między innymi z browarami Gzub, Doctor Brew, Hopkins, czy z pubem Jabeerwocky. Planowane są kolejne. Browar zasłynął także z genialnych piw wymrażanych, które charakteryzują się nie tylko bardzo dobra jakością i smakiem, ale także wyjątkowymi, tkanymi, materiałowymi etykietami. W tej serii ukazały się Lodołamacz (DIPA), Królowa Lodu (RIS), Lodziarz (Wheat Wine) oraz Gerda (RIS z dodatkiem lasek wanilii). Browar, jakiś czas temu, zabeczkował kolejne ciekawe piwa, o których pewnie wkrótce usłyszycie. Co ciekawe, to samo piwo powędrowało do czterech beczek, po czterech różnych winach.


Przy browarze, stoi zaparkowany, także znany Wam z różnych festiwali i targów spółdzielczy piwobus, który według mnie, jest jednym z ciekawszych, a na pewno najbardziej oryginalnych 'stoisk' piwnych w kraju. Co ciekawe, w browarze można, bez problemu, zaopatrzyć się w piwo, a także koszulki. Przyjeżdżasz kiedy chcesz i jeśli dane piwo jest, prosisz i wychodzisz z kartonem pełnym szczęścia.


Ogólnie rzecz ujmując, wizyta w Browarze Spółdzielczym, dostarcza miłych wrażeń. To nie tylko wizyta w kolejnym browarze, ale także obecność w miejscu, w którym nie dostrzegani przez nas ludzie, dostają szansę na lepsze życie. Poprzez pracę odbudowują swoje jestestwo, pokazują że także są częścią społeczeństwa i potrafią jak inni pracować. Uświadamiają nieuświadomionym, że są ważni, co ciekawe, że są ... właścicielami browaru, w którym rzetelnie zarabiają pieniądze. Widok człowieka, który przed chwilą mi etykietował piwa, któremu w podzięce uścisnąłem dłoń i wysłałem szczery uśmiech - bezcenny. Oby więcej takich miejsc w kraju. Wszystkich serdecznie zapraszam do złożenia wizyty w tym zacnym browarze, chociażby przy okazji wyprawy na półwysep, lub w kierunku Jastrzębiej Góry, czy Karwi.

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Święto Warmińskiego Piwowara w Dywitach

Okres wakacyjny służy olsztyńskiemu, warmińskiemu i warmińsko-mazurskiemu browarnictwu. W zeszłym tygodniu mieliśmy do czynienia z pierwszą edycją Olsztyńskich Targów Piw Rzemieślniczych, a pierwsza sobota sierpnia to wspaniały czas w podolsztyńskich Dywitach, prz okazji Święta Warmińskiego Piwowara. 

Imprezę, która miała się zacząć się punkt o czwartej po południu, poprzedził finał V Warmińskiego Konkursu Piw Domowych, w którym miałem przyjemność sędziować 'warmińską' kategorię, czyli rosanke. Oprócz rosankę, były jeszcze trzy kategorie: porter angielski, owocowe pszeniczne i Punk IPA - klon. W kategorii rosanke wygrał stary, dobry olsztyński piwowar domowy, czyli Paweł 'Czarny' Morawski. Dzięki temu, Paweł w przyszłym roku, będzie miał przyjemność uwarzenia swojego piwa w Browarze Kormoran. W kategorii porter angielski wygrał Łukasz Derdziak, w kategorii owocowe pszeniczne Jarosław Reczek, a w klonie Punk IPA Ireneusz Misiak. 


Jak można zauważyć, wśród sędziujących, były tak znane w piwnym światku postaci, jak Dawid Kulbicki, Marcin Kwil, czy Piotr Kleinschmidt.

Gdy emocje konkursowe minęły, powoli na placu przed słynną dywicką stodołą, zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, namioty browarowe. Tego dnia, na festyn, przybyły browary: olsztyńskie Kormoran i Warmia oraz kontraktowy Dziki Kocur, działdowski Kadyk, ełcki Mazurski Browar oraz z podlaskiej Osmoli Stara Szkoła, w których szeregach, piwowarami są rodowici warmiacy. 










Na kranach, klasyczne pozycje plus ciekawostki takie jak chociażby kormoranowe Porter Wiśniowy i Kormoran Ciemny z dodatkiem kosodrzewiny oraz smakołyki ze Starej Szkoły, czyli Pokrzywowe i Mniszkowe. Stara Szkoła miała zresztą także superanckiego Witbiera. W sumie na kranach 21 piw i sporo też butelkowych, co jak na tego typu imprezę uważam za znaczną ofertę.

Poza tymi tuzami piwowarstwa, nie mogło zabraknąć stoiska Piwni Warmińskich Chłopów Bosych oraz specjalnie wydzielony kąt dla Warmińskiego Browaru Parowego. Na stoisku bosych chłopów, specjalnie na tę okazję odszpuntowano pięćdziesięciolitrową beczkę piwa rosanke, którym Mariusz Sekulski (Chłop Bosy) w zeszłym roku wygrał konkurs piw domowych. Natomiast na stoisku browaru parowego, wszyscy odwiedzający mieli okazję zobaczyć jak w trochę większych, niż domowych, warunkach warzy się piwo.






O tym, jak warzyć piwo w domu, można było się też przekonać na stanowisku Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Terenowego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, gdzie w tym dniu warzono także piwo, a także objaśniano, jak właśnie warzyć piwo w domu, jak tworzyć receptury i odpowiadano na najważniejsze pytania.


Ale Święto Warmińskiego Piwowara, to nie tylko browary i piwo, ale także i inne smakowite wyroby regionalne, których zgromadzeni mogli spróbować na stoiskach ulokowanych wewnątrz stodoły. A delektować można się było między innymi: domowymi winami, cydrami i miodami pitnymi wprost od Jurka Mackiewicza z Soku z Jednorożca i od Marcina 'Tiburona'. Chłopaki zresztą nie tylko częstowali, ale także świetnie wykładali wiedzę o domowym wyrobie win, miodów i cydrów.



Swoje stanowisko miała także Anna 'Zielarka' Pacanowska z Blanek, na którym można było spróbować także domowych nalewek, wódek i innych alkoholi, zaopatrzyć się z materiałowe rękodzieło, a także skosztować zupy pokrzywowej.





W stodole można było także skosztować rzemieślniczych wędlin i serów, zaopatrzyć się w domowe przyprawy, czy miody chociażby.



Dobrych, swojskich potraw , można było także skosztować na stoisku Smaki Gabi, gdzie królowały karkówka i babka ziemniaczana. Tytułowa Gabi, w Olsztynie i na całej Warmii, znana jest głównie ze swoich wielkich, pysznych, pachnących, rzemieślniczych pączków. 

Jak można było zauważyć wyżej, festyn ten, to nie tylko jadło, piwo, wina i okowity, ale także część edukacyjna i artystyczna. Swoje wystąpienia i wykłady mieli organizatorzy, piwowarzy domowi, a także lokalne i nie tylko zespoły. Mnie zauroczył zespół Szarlotka, w którego skład wchodziły trzy nastoletnie dziewczęta, które wykonywały covery rock'owych polskich i zagranicznych szlagierów.




No i jak ja to mam w zwyczaju, piwo i tego typu spotkania, to głownie ludzi, a tych bardziej lub mniej znanych w Dywitach nie brakowało, co można zobaczyć na poniższych fotografiach.










Jak widać powyżej, działo się. Była to druga edycja Święta Warmińskiego Piwowara (pierwsza na której byłem), która poniekąd jest spadkobiercą Warmińskiego Festiwalu Dziedzictwa Browarniczego, a której to organizatorem był piewca warmińskich tradycji piwowarskich, czyli Jacek Niedźwiecki, który także tworzył WDFB. Wszystko to w porozumieniu z Gminą Dywity. Co ja sam sądzę o tej imprezie? Impreza bardzo swojska, przaśna, wręcz odpustowa, bez tego pewnego zadęcia rzemieślniczego, na której każdemu każde piwo i nie tylko bardzo smakowało (Pokrzywowe zniknęło najszybciej,a takie Imperium Prunum dostępne było do końca). Dość powiedzieć, że znaczna większość festynu, to mieszkańcy Dywit, dla których to jedno z najważniejszych wydarzeń w roku. Jak pisałem wyżej, nie najważniejsze tu były sztosy, premiery i inne tego typu sprawy, ale po prostu skosztowanie płynnych i stałych smakołyków w doborowym towarzystwie, przy akompaniamencie ciekawej muzyki. Tańce i hulanki pod sceną. Wszystko z wyrazistymi uśmiechem i radością na twarzach. Była to także okazja dla miejscowych, do szerszego poznania piwnego świata i tego, co warmińskie i mazurskie browarnictwo może zaoferować. Nazwy piw i styli, nic a nic większości nie mówiły, jakkolwiek ekipy na stoiskach, robiły wszystko, by tę wiedzę przybliżyć i by zaciekawić gości, by zaszczepić bakcyla ciekawego piwowarstwa. Naprawdę, moim zdaniem impreza bardzo udana. Wszystko pod hasłem: muzyka, piwo i dobre mięsiwo. Ja jestem z niej bardzo, ale to bardzo zadowolony i już czekam na kolejną, przyszłoroczną edycję. Kto wie, może nawet będzie więcej browarów z naszych ziem.