sobota, 27 stycznia 2024

IV Warmińskie Bitwy Piwne w Browarze Warmia - eleminacje część 2 - Porter angielski

Ostatni czwartek stycznia, to czas w któym ponownie spotkali sie piwowarzy domowi Warmii i Mazur, by stoczyć piwny bój w drugich eliminacjach czwartego sezonu Warmińskich Bitew Piwnych. Jak ostatnio, miejscem bitwy, były przyjazne progi Browaru Warmia.
 
Podczas drugiego spotkania eliminacyjnego, piwowarzy walczyli o zwycięstwo za pomocą oręża którym były ich piwa w stylu posrter angielski. Tymi piwowarami byli: Maciej Żyhałko, czyli obecny prezes Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Terenowego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, Maciej Skiwiot z Browaru Domowego Skiwiot Maciej z Lipowej Góry Wschodniej koło Szczytna, Piotr Osiński (Browar Domowy Kilsztok), którego piwowarzy domowi pewnie dobrze znają, jako że jest ostatnim laureatem Pucharu PSPD oraz piwowarski tandem przyjaciół Mateusz Orłowski i Dawid Magun z miejscowości Blanki koło Lidzbarka Warmińskiego.
 
Piotr Osiński, Maciej Skiwiot, Mateusz Orłowski, Dawid Magun i Maciej Żyhałko
 
Tym razem, bitwę piwną, poprowadziłem ja, czyli Browarnik Tomek. Przez ten fakt, zapomniałem wziąć ze sobą aparatu i wszystkie zdjęcia do tego wpisu, powstały za pomocą telefonów. 
 
 
Tak, jak ostatnio, każdy z piwowarów przygotował po skrzynce piwa (20 półlitrowych butelek), które to piwa polewali konkurenci, tak by przybyli goście, nie wiedzieli, które piwo uwarzył dany piwowar, tak by nie faworyzować swojego ulubieńca, znajomego, chłopaka i tym podobne. 
 
W tym miesiącu, w odróżnieniu do pierwszej bitwy eliminacyjnej, poziom piw był bardzo wyrównany. Wszystkie piwa prezentowały wysoką klasę piwowarów i co najważniejsze pozbawione były większych wad. Dzięki temu, ciężko było wybrać dwa najlepsze, czyli piwa tych piwowarów, którzy przejdą do następnego etapu bitew. 
 
Sam próbując wszystkich czterech piw, dla mnie najlepszymi były numer 2 (piwo Maćka Żyhałko) oraz numer 3 (piwo Piotrka Osińskiego) i na te zagłosowałem. Próbowali, testowali i głosowali też goście bitew, których tym razem było naprawdę bardzo wielu. Tak, to był rekord frenkwencji podczas Warmińskich Bitew Piwnych. To bardzo dobra wiadomość na przyszłość, znaczy, że te piwowarskie spotkania, cieszą się coraz większą popularnością. Zabrakło nawet kart do głosowania i musieliśmy posiłkować się czystymi kartkami. 
 
Po czasie, w któym piwowarzy serwowali piwa, nastąpiło liczenie głosów i wyniki ukształtowały się następująco: IV miejsce - Maciej Skiwiot i jego piwo numer 4 - 30 głosów; III miejsce - Mateusz Orłowski i Dawid Magun i ich piwo numer 1 - 34 głosy; II miejsce - Maciej Żyhałko i jego piwo numer 2 - 48 głosów; I miejsce - Piotr Osiński i jego piwo numer 3 - 61 głosów. Panowie Maciej Żyhałko i Piotr Osiński przechodzą do kolejnej rundy bitew. Serdeczne Gratulacje.
 
Poniżej trochę zdjęć z tego spotkania.
 











 
Tak, po krótce, to właśnie wyglądało i teraz trzeba czekać nam na spotkanie lutowe, kolejnych piwowarów i kolejny piwny styl. Na koniec, wielkie dzięki wszystkim przybyłym, piwowarom i gościom bitew. Frenkwencja naprawdę była super! Ja serdecznie zapraszam na trzecie eliminacje - szczegóły wkrótce. Wasze zdrowie!

sobota, 20 stycznia 2024

Porterowa piwniczka Browarnika Tomka na Święto Porteru Bałtyckiego

Trzecie sobota stycznia, w tym roku wypada to dokłanie 20 stycznia, czyli dzisiaj, to jak od kilku ładnych paru lat, dzień piwnego skarbu Polski, czyli Święto Porteru Bałtyckiego, które za granicami naszego kraju, znane jest jako Baltic Porter Day. Dzień ten narodził się z inicjatywy jednego z naszych piwnych kolegów, wielkiego miłośnika stylu porter bałtycki, twórcę bloga (już nieaktywnego niestety) portery.pl, piwowara domowego i zawodowego, a obecnie też współtwórcę kanału piwnego KociokwikTV. Mowa oczywiście o Marcinie Chmielarzu.
 
Jako, że to święto, to dzień święty należy święcić i ja dziś wieczorem, pewnie wypiję kilka pucharków porteru i zapewne będą to przysmaki z lokalnych browarów, choć nie tylko. Rozumiecie, lokalny patriotyzm. Trzeba wspierać browary sprzedające wokół komina.
 
Nawiązując do Święta Porteru Bałtyckiego, przejrzałem ostatnio swoją porterową piwniczkę i przyznam się szczerze, bardzo mnie ten widok ucieszył. Portery zbieram od jakiegoś czasu. Oczywiście nie jest to na zasadzie, że kupuję wszystko, choć może powinienem zacząć, ale wtedy chyba poszedłbym z torbami dosyć szybko. Niemniej jednak staram się raz na jakiś czas coś kupić. W międzyczasie też, niestety, wypiłem pojedyńcze sztuki piw, których już na rynku nie ma i niestety (znowu), pewnie w tej kolekcji już się nie pojawią. No cóż, nie można mieć wszystkiego.
 
Najstarsze piwo w kolekcji to butelka pierwszej warki piwa Grand Imperial Porter z Browaru Amber. Piwo swoją premierę miało w 2008 roku. Tak więc okaz ma już 16 lat. Okaz który posiadam, to specjalne wydanie tego porteru, w okolicznościowym opakowaniu z czekoladkami. Taka kooperacja browarno-cukiernicza, lub jakbyśmy to teraz nazwali kolaboracja i to na kilka lat przed tym, zanim to stało się modne. Wersja mocno limitowana. Sam zostałem tym okazem obdarowany przez Marka Skrętnego z Browaru Amber, za co serdecznie dziękuję. Prezentuje się to tak:
 
 
Poza tym, jest kilka piw z początku piwnej rewolucji, czyli z 2011 roku, 2012 i trochę młodszych, a trochę też zupełnie nowych. Piwa pochodzą z browarów rzemieślniczych, regionalnych, restauracyjnych i koncernowych. Kolekcja piwniczkowa stale się rozrasta i być może dojdzie do takich rozmiarów, że trzeba będzie stworzyć coś na kształt muzeum porteru bałtyckiego z prawdziwego zdarzenia. Pomysł mocno tli się w głowie. Poniżej zdjęcia porterów z kolekcji, a Wam wszystkim życzę w dwniu Święta Porteru Bałtyckiego samych smakowitych porterów i dużo zdrowia i na zdrowie! A teraz? Teraz zapraszam na 'wernisaż' prac :)
 
 



 






















I to by by ło na tyle ... na razie. Do zobaczenia za rok! 

czwartek, 4 stycznia 2024

Z wizytą w Restauracji Żubrowisko w Białymstoku

Będąc w Białymstoku, z tyłu głowy trzeba mieć zawsze myśl, że to przecież miasto Żubra i Browaru Dojlidy. Tak faktycznie jest, Żubr rządzi w Białymstoku i co ciekawe, ma swój własny lokal, jednakże z drugiej strony zrozumiałe. Dokładniej jest to firmowy lokal Kompanii Piwowarskiej sygnowany nazwą Żubrowisko. Mowa o Restauracji Żubrowisko.
 
 
Restauracja Żubrowisko zlokalizowana jest w samym centrum Białegostoku, tuż obok kraftowego konkurenta, czyli Browaru Stary Rynek. Dokładny adres to Rynek Kościuszki 10, czyli od Browaru Stary Rynek. Możemy powiedzieć, dzieli je tylko jeden numerek. Żubrowisko czynne jest codziennie w godzinach: niedziela-poniedziałek 11:00-21:00, wtorek-czwartek 11:00-22:00 i piątek-sobota 11:00-00:00.
 
Z zewnątrz lokal nie prezentuje się mocno zachęcająco, szczególnie za dnia, ale wieczorem nabiera już barw.
 
 
Wewnątrz natomiast, to zupełnie inna historia. Od samego wejścia, odbiór lokalu jest bardzo pozytywny. Lokal jest, że tak to ujmę, bardzo 'ciepły'. Cudowne połączenia barw, czyli jasne drewno i ciemna zieleń. Bardzo naturalne wnętrze, takie leśne, takie puszczańskie, czyli naturalne środowisko Żubra. Do tego te cudowne żyrandole, zresztą sami zobaczcie.
 



Centralnie umieszczony bar, naprzeciw głównego wejścia, oferuje na pięciu kranach takie piwa, jak Żubr oczywiście, Książęce Złote Pszeniczne, Kozel Cerny i Pilsner Urquell. W menu jednakże mamy więcej pozycji, bo sam Żubr występuje w czterech wersjach: Żubr Rześki (klasyczny Żubr), Żubr i Kozel (rżnięty Żubr z ciemnym Kozelem), Żubr w Pszenicy (rżnięty Żubr z Książęcym Złotym Pszenicznym) oraz Żubr w Pianie (coś na kształt Pilsnera Urquella w wersji mliko). Będąc w lokalu, zaciekawieni, zamówiliśmy oba rżnięte. Na te piwa, niestety, trzeba dość długo czekać. Pani przekazała, że około pięciu minut, a czekaliśmy chyba z dziesięć. No cóż, w końcu to Król Puszczy i to my, poddani mamy czekać dostojnie i nie protestować.
 
Czekając na Żubra z 'Kozłem', miałem nadzieję, że będzie to coś na kształt piw rezanych, które są podawane w lokalach w Pradze, czyli piwo takie dwuwarstwowe, gdzie część jasna jest wyraźnie oddzielona od tej ciemnej. Niestety, w Białymstoku w tę magię nie umieją. Piwo było, po prostu, zmieszane.
 


 
Oba piwa, a właściwie mieszanki piwne, hmm, no sami pewnie to przeczuwacie, do wypicia, ale bez fajerwerków. Na bezrybiu i rak ryba, ale w Białymstoku przecież jest rybie i lepiej jest wpaść do sąsiadów, szczególnie, że ceny jak na koncern, dość wysokie. Oba rezane kosztowały po 15 złotych za 400 mililitrów, czyli srogo, moim zdaniem. 
 
Restauracja Żubrowisko, jak sama nazwa wskazuje, to miejsce gdzie można się posilić. Dania podawane klientom, przyznam szczerze, wyglądały bardzo zacnie, a i porcje były dość potężne. Niestety, będąc wcześniej w Browarze Stary Rynek i tam kosztując tamtejszej kuchni, brzuszek był już pełny, więc nie było dane skosztować dań miejscowych kucharzy. Nie mogę jej więc ocenić, ale jak mniemam, jest dość wysokich lotów. Tak samo zresztą, jak i ceny tychże specjałów.
 
Podsumowując, Restauracja Żubrowisko, to lokal bardzo przyjemny i przyjazny i na obiad, czy kolację pewnie warto wstąpić. Na piwo? Hmm, no Białystok oferuje znacznie więcej, niż koncernowe klasyki, szczególnie, że i cenowo piwa Kompanii Piwowarskiej nie odbiegają mocno od cen kraftu. Dla turysty, jak ja, na pewno fajna atrakcja, ale dla miłośnika dobrego piwa (też jak ja), już raczej mniej, ale będąc w Białymstoku, moim zdaniem trzeba wpaść, choćby po to, by zaliczyć Żubra w mieście Żubra. Wasze zdrowie!