niedziela, 31 stycznia 2016

Debiut piwowarski za mną, czyli trzecia eliminacyjna bitwa piwna z cyklu Warmińskie PiwoWARy

Pierwsze autorskie warzenie domowe za mną. Tak można spokojnie powiedzieć po ostatnim, czwartkowym spotkaniu z cyklu Warmińskie PiwoWARy. Wtedy to spotkało się trzech piwnych wojowników w składzie: Bogdan Sadowski, znany wszem i wobec jako Bocian (Browar Bociana), Wojtek Chodakowski oraz ja. Bitwa odbyła się w olsztyńskim browarze restauracyjnym Zamkowy Młyn.


Orężem naszym były, szeroko rozumiane, piwa zimowe. Ja sam, na tę okazję uwarzyłem Christmas Ale o sympatycznej nazwie Szyszka Miki. Dodam tylko, że było to moje pierwsze autorskie piwo. Poniżej etykieta, jaką sam zaprojektowałem do tego piwa. Wiem, wiem, kiepsko to wygląda, ale ja ani nie mam wyobraźni grafika, ani tym bardziej talentu takiej persony.


By, podczas bitwy, wszystko było sprawiedliwe i by znajomi nie głosowali na piwo znajomych piwowarów, 'bijący' się piwowarzy przynieśli ze sobą piwa bez etykiet. Co więcej nie polewali swoich. Wojtek nalewał moje piwo, Bogdan Wojtka, a ja piwo uwarzone przez Bogdana. Ja, jak już wcześniej wspomniałem, zaproponowałem ciemne Christmas Ale, Bogdan jasne Christmas Ale, a Wojtek, piwo zimowe, słodkie i bardzo, ale to bardzo przyprawione różnego rodzaju dodatkami. Co ciekawe uwarzył go z ... brewkita. 



A co najciekawsze, jego piwo wygrało, a tym samym Wojtek przeszedł do półfinału Warmińskich PiwoWARów. Ja zająłem miejsce na podium, a mianowicie trzecie. No cóż, niestety poprzez infekcję, która wdarła się podczas cichej, moje piwo lekko się skwasiło i można rzec, że moje Christmas Ale, zmieniło się w Funky Christmas Ale, co nie za bardzo przypadło odbiorcom do gustu, czemu akurat się zbytnio nie dziwie. No cóż, pierwsze koty za płoty i mam nadzieję, że kolejne warki będą już mniej wadliwe i co najważniejsze, bardzo smakowite.

W trakcie podliczania wyników, chłopaki z Warmińsko-Mazurskiego PSPD poprosili mnie, bym wygłosił krótki wykład o piwie rzemieślniczym w Stanach Zjednoczonych. Mowa była o dostępności piw w sklepach, i lokalach gastronomicznych, o cenach, pojemnościach i o różnorodności. Wspomniałem także o dość dużej liczebności browarów rzemieślniczych, piwnych pubów oraz browarach restauracyjnych. Słuchacze zapytali mnie także, czy nasze piwowarstwo rzemieślnicze jest już na poziomie tego amerykańskiego, czy jesteśmy cały czas daleko w tyle? Oczywiście nie mamy się czego wstydzić, a wręcz powinniśmy być dumni, o czym świadczą ostatnie nagrody Rate Beer dla naszych kraftowców.

W trakcie bitwy, miało też miejsce inne ciekawe wydarzenie, otóż odbyła się premiera Czeskiego Pila, który jest kolejnym dostępnym w browarze piwem.






Podsumowując spotkanie. Cóż, nie udało mi się do końca piwo, przegrałem bitwę, ale i tak doświadczenie fantastyczne, bitwa przyjemna, atmosfera super, a i piwo, które lało się wokół dobre, czyli wyszło na plus. Na koniec tego wpisu, chciałbym bardzo mocno podziękować Adeli Ichnatowicz-Kopik oraz Michałowi Kopik ze sklepu Piwodziej, za pomoc w doborze surowców oraz szybką ich wysyłkę oraz Arturowi Kamińskiemu za użyczenie domowej warzelni oraz wszelkie dobre rady podczas całego procesu warzenia piwa, fermentacji oraz rozlewu. Dzięki Wam wielkie.

piątek, 29 stycznia 2016

Z wizytą w browarze Bootleggers w Fullerton

Po wizycie w Noble Ale Works, udało mi się, podczas pobytu w Kalifornii, zajechać do jeszcze jednego browaru. Tym razem padło na browar Bootleggers mieszczący się nieopodal Anaheim, a mianowicie w Fullerton. 

Samo miejsce nie zachwycało już tak bardzo, jak Noble Ale Works. Od początku w oczy rzucały się bardzo spartańskie warunki i wnętrza. Jakkolwiek, nie to był cel mojego przyjazdu, a to, co lało się tam z kranów. A działo się tam wiele.


W przybrowarnianym pubie dostrzegłem kilkadziesiąt kranów rozlokowanych na dwóch ścianach. W trakcie mojej wizyty dostępnych było około trzydziestu różnych piw. Prawda, że zacna różnorodność.


Tak, jak w przypadku Noble Ale Works, w Bootleggers także można było zamawiać sample, ale tutaj w setach po 4. Ciekawostką pzyrodniczą jest fakt, że piwa w pubie wlewane są do różnej wielkości słoików. 



Na pierwszy strzał wybrałem: Shadow Puppet (Session Stout 3,4% alk.), Knuckle Sandwich (Double IPA 10,0% alk.), Rustic Rye IPA (żytnia IPA 6,8% alk.) oraz Pumpkin Olde Ale. Taki set kosztuje 8 USD. Z zestawu klasę światową reprezentowały Double IPA oraz Session Stout, który wręcz zauroczył mnie. 


Tak, jak w przypadku poprzedniej browarnej wizyty, tym razem, wraz z moim kompanem, przysiedliśmy się ponownie do tubylców. Padło na małżeństwo, które lubowało się w muzyce punk i hard core. Lepiej nie mogłem trafić. Na drugi set, oni właśnie wybrali dla nas piwo. Drugi set zawierał takie smakołyki, jak: Tropical Thunder Hoppy (Wheat Ale 4,0% alk.), Palomino Pale Ale (Pale Ale 5,5% alk.), Plum Riot Dubbel (belgijski dubbel 7,8% alk.) oraz Golden Chaos (belgijski golden 8,5% alk.). Z tego zestawu, zmiażdżyło Palomino PAle Ale oraz Golden Chaos. Obydwa naprawdę do powtórzenia, co zresztą uczyniliśmy.


Tak, jak to miało miejsce wcześniej, na wizytę wziąłem kolejne piwo z zaprzyjaźnionego AleBrowaru. Ekipa hardkorowców była tak zaskoczona, że w Polsce warzy się piwa rzemieślnicze oraz fakt, że mamy własny chmiel, a właściwie chmiele. 


Po przekazaniu butelczyny, znowu nastąpiło to, co w Noble Ale Works, czyli i ja z moim kompanem zostaliśmy obdarowani, dwiema butlami piw, w tym jednym, które browar właśnie przestał warzyć, a mianowicie Lemongrass Summer IPA. Zamówiłem do tego jeszcze dwa smakołyki, których wybaczcie nazw nie pamiętam, gdyż było już tak wesoło, że nie zanotowałem, ale za to wlane zostały w zacne słoiki. 


W browarze można zaopatrzyć się w gadżety, między innymi koszulki oraz szkiełka firmowe. Na ścianach wisi sporo plakatów piw, które były nagradzane w wielu prestiżowych amerykańskich konkursach. Jeden z pewnością spodobałby się Michałowi Saksowi.







Poza tym, w pubie mamy do czynienia z automatami do gier oraz z maszyną grającą (jukebox). Chciałem wrzucić kilka kawałków (za 5 USD 6 numerów), jakkolwiek przede mną pewna panienka, zarzuciła 12 numerów w stylu 'umpa, umpa' i całe towarzycho musiało tego słuchać. Co interesujące, do browaru można przyjść z ulubionym zwierzakiem.

Ogólnie rzecz ujmując, miejsce warte odwiedzenia, choć mniej luksusowe, mniej przyjemne jeśli chodzi o atmosferę, z mniej przyjemną obsługą. Jest tylko jeden barman i często tworzy się długa kolejka do baru. Nie ma dostępu także do warzelni i będąc w pubie, nie widać jej w ogóle. Plusem są super piwa oraz fakt, że jest to najdłużej czynny browar w niedzielę. Wszystkie inne zamykają się wtedy o 18.00 lub 20.00. Ten otwarty jest aż do 22.00. Tak, czy inaczej, wypad udany i polecam wszystkim smakoszom dobrego piwa.

czwartek, 28 stycznia 2016

Z wizytą w browarze Noble Ale Works w Anaheim

Podczas pobytu w Anaheim, nie mogłem sobie odmówić wizyty w jednym z tamtejszych browarów. Na pierwszy ogień poszedł Noble Ale Works mieszczący się w Anaheim właśnie, około trzech kilometrów od hotelu w którym mieszkałem

Na samym początku nadmienię, że lepiej nie mogłem trafić. Już wysiadając z taksówki, można było stwierdzić, że jest to miejsce, w którym chce być. Gwar istot wizytujących miejsce słyszalny już z daleka. Drzwi do browaru witały mnie z otwartymi skrzydłami.


Jak można zauważyć na fotografii, jeszcze przed wejściem zapowiadało się bardzo ciekawie. Noble Ale Works to browar, który oprócz tego, że warzy się w nim genialne piwo, ma wydzielone miejsce na pub. Coś, czego w Polsce jeszcze nie doświadczyłem, a co polskie browary rzemieślnicze i nie tylko (te stacjonarne) powinny sobie wziąć do serca, Wchodząc do browaru dopadł mnie zapach gotującej się brzeczki. Jak się później dowiedziałem, warzone było jedno z ich IPA. Po wejściu od razu rzuca nam się w oczy instalacja browarniana, przy której siedzą miłośnicy dobrego piwa i delektują się piwnymi specjałami. Niestety, podczas warzenia nie można zwiedzać miejsca w którym warzenie jest przeprowadzane.




Po obejrzeniu instalacji z dalszej perspektywy, przeniosłem się do baru, gdzie oczom mym ukazała się bardzo, ale to bardzo imponująca tablica, z jeszcze bardziej imponującym piwospisem.




W menu dostępnych kilkanaście (19) arcyciekawych pozycji. Jak widać, podzielone są one na cztery grupy: lekkie, chmielowe, ciemne jedyne w swoim rodzaju. Do wyboru pojemności: sample 4 oz (około 120 ml), 12 oz  (około 355 ml) oraz 16 oz (amerykańska pinta, około 473 ml). Przy tak dużym wyborze, kiedy ma się ochotę spróbować wszystkiego, najlepszym wyborem jest zaopatrzenie się w zestaw sampli, które lane są w sympatryczne kieliszki (bardziej kojarzące się z brandy) o pojemności 4 oz (około 120 ml). By zamówić taki zestaw, dostaję się kartkę ze spisem piw i po prostu zaznacza te, które mają się w danym zestawie znaleźć. Ja na pierwszy rzut wziąłem: Lucky Archipelago (Super-Hoppy Wheat Bear 6,0% alk.; chmielone Amarillo, Citra i Simcoe), Do you smell what the Waka's cooking? (Triple IPA 10,3% alk.), Man's Milk (Milk Stout 6,1% alk.), Yoga Pantz (A Pumpkin Spiced Latte Naughty Sauce 5,4% alk.) oraz Cherries Twobilee (Sour Red Ale z dodatkiem wiśni 7,0% alk.). Przyznacie, że zestaw prezentuje się zacnie. Tu od razu chce zaznaczyć, że Noble Ale Works, to jedyne miejsce z piwem w Anaheim i okolicy, w którym piwa nalewane są z pianą. Wszystkie piwa z zestawu były zacne, jakkolwiek mną szczególnie wstrząsnął Man's Milk. Tak przepysznego Milk Stoutu to ja w życiu jeszcze nie kosztowałem. poezja na języku. Nie odmówiłem sobie potem zamówić go w większej dawce.



Przed degustacją tych specjałów dosiadłem się do jednego dżentelmena, który widząc, że nie ma wolnych miejsc wokół zaprosił mnie do swojego stolika, znaczy się beczki. Towarzystwo okazało się przednie. pogadaliśmy o piwie, browarach o piwowarstwie w Polsce i wielu innych rzeczach. Jako, że zabrałem ze sobą z kraju czterech muszkieterów z AleBrowaru (dwa z nich wziąłem do Noble Ale Works), postanowiłem zacnego gościa obdarować jednym z nich.



Jegomość o imieniu Todd był bardzo zaskoczony, a zarazem szczęśliwy. Bardzo chciał skosztować polskiego kraftu, jakkolwiek musiał z tym zaczekać do powrotu do domu, gdyż w lokalu nie można było spożywać alkoholu nie pochodzącego z tego miejsca. Drugiego muszkietera, po degustacji deseczki, przekazałem ekipie browaru. Byli zdziwieni, ale i bardzo zaskoczeni. po pierwsze tym, że wiozłem to aż z Polski, że im je przekazałem i że w Polsce warzy się coś takiego, jak Whisky Extra Stout.


W podzięce za dar, otrzymałem w prezencie od ekipy kolejną deskę sampli. Tym razem wybór padł na: Six Formula Impala (Malt Liquor 6,4% alk.), Chrome Top (Americam Cream Ale 5,3% alk.), Nose Candy (Session IPA 4,4% alk.), Naughty Sauce (Golden Milk Stout with Coffee on Nitro 5,4% alk.) oraz Money On The Wood (Tart Red Ale with Coffee and Oak 6,2% alk.). 


No i cóż mam Wam napisać. Wszystkie były superanckie, szczególnie Six Formula Impala oraz Money On The Wood. 

Ekipa, która stała przy barze, widząc mnie, słysząc, że jestem z Polski, zagadywała mnie co chwila. Co chwila byłem częstowany czymś innym. Szczególnie jedno piwo mi zapadło w pamięci, a było to Too Darn Hot (IPA infused with a medley of chiles 6,8% alk.). Powiem tak, nie dałem rady wypić sampla. Tak pikantnego piwa to ja w życiu nie próbowałem. Przy nim Chilli Porter z Ambera to jakby w ogóle nie był przyprawowy. Ale z tego, co mi powiedziano, piwo ma swoich stałych koneserów.

Oprócz tego spróbowałem jeszcze Big Whig IPA oraz Another Beer, które także okazały się fantastyczne. Podczas wieczoru rozmawiałem i bawiłem się wyśmienicie. ludzie mili i skorzy do rozmów o Polsce, piwie, dziewczynach i wielu innych rzeczach. 


Zresztą wszyscy oni, po degustacji wypisali mi na kartce inne zacne piwne miejsca w okolicy, które powinienem odwiedzić. Będą w Noble Ale Works kupiłem jeszcze firmową koszulkę. Chciałem jeszcze szkiełko firmowe, ale bałem się, że nie dowiozę go w całości do kraju. Oprócz tego, można było wybierać w innych gadżetach firmowych. Konkludując w dwóch słowach - świetne miejsce, świetni ludzie i genialne piwa, z których najlepsze (moim zdaniem) to Man's Milk. Wszystkim, którzy będą kiedyś w tej okolicy, polecam to miejsce bez zająknięcia. Pozycja obowiązkowa!

środa, 27 stycznia 2016

Jak to jest z piwem rzemieślniczym w USA?

W ostatni wtorek (26.01), wróciłem z krótkiego wypadu do Kalifornii. Był to mój czwarty wypad za ocean, ale pierwszy od prawie osiemnastu lat. Gdy ostatni raz byłem w Stanach Zjednoczonych, nie w głowie w ogóle mi było piwowarstwo rzemieślnicze. No ale skąd mogło być, kiedy to pojęcia o nim w ogóle nie miałem. Zatem tera, podczas mojego krótkiego pobytu na zachodnim wybrzeżu, postanowiłem troszkę liznąć tego, co oferuje nam bogaty amerykański rynek. 

Będąc w Kalifornii, rezydowałem w Anaheim, czyli pewnym kawałkiem tortu, który Amerykanie nazywają 'LA area'. Zacznę od sklepów z piwami. Otóż, w Anaheim, jak i całej Kalifornii i prawdopodobnie w całych Stanach Zjednoczonych, piwo rzemieślnicze można kupić w każdym sklepie. Stoją na półkach i lodówkach tuż obok znanych wszystkim piw od amerykańskich i zagranicznych gigantów. Każdy mały sklep oferuje szeroką gamę piw rzemieślniczych. Można je kupić w większości przypadków w butelkach 12 oz (około 355 ml) oraz 22 oz (około 650 ml). Jest też dużo piwa w puszkach o pojemnościach 12 oz oraz jednej amerykańskiej pinty (16 oz, czyli około 473 ml). W sklepach królują głównie: Stone Brewing, Anchor Valley, Alpines Brewing, Ballast Point, Goose Island Breing, Samuel Adams Brewing, Firestone Walker Brewing, Bootleggers, Left Coast Brewing, Ninkasi Brewing (skojarzenie z Polska na pewno jest) i wiele, wiele innych. Ceny od około 2 USD za butelkę lub puszkę 12 oz do około kilkudziesięciu USD za butelkę 22 oz. Najdroższe jakie widziałem, kosztowało 42 USD i było to jakiś hiper, super, ekstra leżakowany imperialny stout, leżakowany w beczkach po whiskey z dodatkiem różnorakich owoców. Niedogodnością dla przybyszy z zagranicy, którzy chcieliby zabrać większą ilość piwa do domu, jest fakt, że butelki o pojemności 12 oz, pakowane są głównie w sześcio-, dziesięcio- lub dwunastopaki i nie można ich kupować oddzielnie. Podobnie rzecz ma się z puszkami. Czyli do zabrania do kraju tylko wielkie butle, no ale ile się ich zmieści w bagażu. Mi udało się zabrać tylko 5. Jest też pełno sklepów, które są typowo nastawione na piwowarstwo rzemieślnicze, jakkolwiek w mojej najbliższej okolicy takiego nie znalazłem. W każdym z takich sklepów znajdziemy piwa z około kilkuset amerykańskich browarów. Brak czasu sprawił, że tym razem nie udało mi się do żadnego dotrzeć. Może jednak to i dobrze, bo bym tylko się wkurzył ostro, że niczego nie mogę kupić w większych ilościach!

A jak sprawa wygląda z knajpami? No tu, tak samo, jak w przypadku sklepów, w każdej dostaniemy piwo rzemieślnicze, zarówno z beczki, jak i z butelek. Asortyment podobny do tego, co można znaleźć w sklepach. Wśród rzemiosła na kranach i w butelkach, królują oczywiście wszelkiej maści pale ale, z naciskiem na IPA. Obsługa ogarnięta w temacie i gdy się zapyta, co ofercie i co czym jest, to zazwyczaj odpowiada konkretnie i to niezależnie od tego, czy jesteśmy w pubie, czy w steak housie, czy restauracji oferującej owoce morza. Wielkim minusem tego typu miejsc, jakkolwiek nie tylko dotyczy to restauracji, ale i stoisk piwnych w różnych centrach, a nawet w browarach, jest fakt, ze piwo jest podawane cholernie zimne. Butelki z piwem rzemieślniczym cały czas 'rezydują' w wielkich lodówach wypełnionych kostkami lodu. Nie ma znaczenia, czy to lekki pilzner, czy potężny RIS. Inną zaskakującą sprawą jest to, że prawie wszystkie piwa, nalewane są bez piany! Ceny kraftów zaczynają się od około 6 USD za amerykańską pintę. 



Wyżej wspomniałem o stoiskach z piwem. Tak, takowe znajdują się między innymi w hotelach, centrach targowych i wystawowych. Piwo rzemieślnicze w takowych można dostać w butelkach 12 oz (oczywiście cholernie zimne) oraz często i gęsto, prosto z beczki. Te ciut 'cieplejsze', ale i tak często trudno długo wytrzymać trzymając piwo w plastikowym kubeczku. Tak, w takich miejscach piwo nalewają do plastików, a butelkowego często w ogóle nie przelewają, a wtedy, w słonecznej Kalifornii, ratują tylko ... puchowe rękawice.


Teraz weźmy na ruszt browary. Hmm, tu jest bardzo, bardzo fajnie. W samym Anaheim i najbliższej okolicy można natknąć się na kilkanaście miejsc, gdzie warzy się piwo, wspomnijmy chociażby o Noble Ale Works, Boootleggers, Bottle Logic, Phantom Ale Work, BackStreet Brewery, Anaheim Brewery oraz restauracyjne JT Schmids, czy BJ's Pizza. Mi się udało gościc w dwóch, ale o tym, podczas następnych wpisów. Każdy z browarów i to jest wspaniałe jest otwary dla miłośników dobrego piwa. W każdym jest przybrowarniany pub, do którego można zajść i spędzając miło czas delektować się wspaniałymi piwami. Gama oferowanych przez browary piw, to począwszy od niemieckich, angielskich i belgijskich klasyków, poprzez amerykańskie style, kończąc na piwach sezonowych, leżakowanych w beczkach, z różnymi dodatkami i naprawdę ostro pokręconych, że tak to ujmę. Naprawdę jest w czym wybierać. Piwa lane są w próbkach po około 150 ml (około 1,5-2 USD za sampla), 1/2 pinty, 1 pinty oraz w wielkie dzbany. Oprócz genialnego piwa, w takich miejscach zawsze można liczyć na super atmosferę. Niestety, w ich przypadku z podawaniem piwa w odpowiednich temperaturach, także różnie bywa. Każdy browar ma też coś ala mini sklep z pamiątkami. Można kupić koszulki, szkło, piwa w butelkach, otwieracze i inne gadżety.

Krafty można także kupić w różnych jadłodajniach i kawiarenkach na międzynarodowym lotnisku w Los Angeles (LAX). Ważna jedna rzecz, z przyczyn formalnych, nikt i nigdzie tu nie sprzeda więcej niż jednego piwa na osobę na raz!

Kolejna bardzo ważna rzecz, gdy się jedzie do USA i chcę się kupić i napić piwa. Zawsze należy brać ze sobą dowód tożsamości, czyli paszport, prawo jazdy lub dowód osobisty. Nie może być to dowód, na którym data urodzin napisana jest odręcznie długopisem lub innym mazakiem. Obsługa sklepowa, restauracyjna, czy pubowa, prawie zawsze pyta o 'ajdi' i nie ma to znaczenia, czy masz lat 21, czy 50 - jak nie masz ID, zapomnij o tym, że ktoś sprzeda ci piwo. Przekonali się o tym boleśnie towarzysze mojej podróży, a wielokrotnie im o tym powtarzałem. Co więcej, tak, jak na lotnisku, nikt w restauracji w takim wypadku, nie sprzeda dwóch piw, bo powiedzą, że drugie pewnie dla kompana, a on przecież nie ma ID. Pamiętajcie proszę o tym. I nie ma co dyskutować, że masz tyle i tyle lat, że masz mnóstwo zmarszczek na czole, czy siwą brodę - nie masz ID, nie pijesz, no chyba, że bezalkoholowe napoje. Koniec, kropka!

sobota, 9 stycznia 2016

Rok 2015 - piwne podsumowanie piwożłopowania Browarnika Tomka

Początek każdego roku, to czas podsumowań tego, co wydarzyło się w roku poprzednim. Tak samo jest i w moim przypadku. Z tymże, na podsumowanie roku 2015 w polskim piwowarstwie nie mam za bardzo jeszcze czasu, gdyż szykuje się dość długi elaborat. Tak, tak, tyle aż się działo. W tym wpisie zatem, moje osobiste piwne podsumowanie roku, czyli co i ile wypiłem. 

W sumie, po piwo sięgałem 755 razy, co daje w sumie 312,43 litrów tego wspaniałego alkoholowego napoju. co daje circa 0,86 litra dziennie. Cieszę się bo, dziennie spożycie, zmniejszyło mi się o około 0,3 litra dziennie. Dla mnie to osobisty sukces. Na te 755 razy przypada 390 różnych piw, z czego 258 to piwa premierowe, a reszta, czyli 132 pozycje, to piwa, które z nami są na rynku już od jakiegoś czasu. Można zatem rzec, że w zeszłym roku spróbowałem około 25% wszystkich nowych wypuszczonych na rynek piw. Szczegóły możecie zobaczyć w poniższych ilustracjach.













Poniżej natomiast, lista piw, po które sięgałem w zeszłym roku najczęściej.


Tak to właśnie w moim przypadku wygląda. Dodam tylko, że w tamtym roku, jak i w następnych (tak mniemam), większości piwnych premier nikt nie zdoła spróbować. Za dużo tego pojawia się na rynku i moim zdaniem, nie ma takiej wątroby, która by to ogarnęła. Poza tym, nie ma sensu wszystkiego próbować, bo po prostu, na polski rynek trafia bardzo dużo piw średnich, by nie napisać słabych. Ale o tym podczas następnego wpisu. Z serdecznymi pozdrowieniami!