środa, 27 stycznia 2016

Jak to jest z piwem rzemieślniczym w USA?

W ostatni wtorek (26.01), wróciłem z krótkiego wypadu do Kalifornii. Był to mój czwarty wypad za ocean, ale pierwszy od prawie osiemnastu lat. Gdy ostatni raz byłem w Stanach Zjednoczonych, nie w głowie w ogóle mi było piwowarstwo rzemieślnicze. No ale skąd mogło być, kiedy to pojęcia o nim w ogóle nie miałem. Zatem tera, podczas mojego krótkiego pobytu na zachodnim wybrzeżu, postanowiłem troszkę liznąć tego, co oferuje nam bogaty amerykański rynek. 

Będąc w Kalifornii, rezydowałem w Anaheim, czyli pewnym kawałkiem tortu, który Amerykanie nazywają 'LA area'. Zacznę od sklepów z piwami. Otóż, w Anaheim, jak i całej Kalifornii i prawdopodobnie w całych Stanach Zjednoczonych, piwo rzemieślnicze można kupić w każdym sklepie. Stoją na półkach i lodówkach tuż obok znanych wszystkim piw od amerykańskich i zagranicznych gigantów. Każdy mały sklep oferuje szeroką gamę piw rzemieślniczych. Można je kupić w większości przypadków w butelkach 12 oz (około 355 ml) oraz 22 oz (około 650 ml). Jest też dużo piwa w puszkach o pojemnościach 12 oz oraz jednej amerykańskiej pinty (16 oz, czyli około 473 ml). W sklepach królują głównie: Stone Brewing, Anchor Valley, Alpines Brewing, Ballast Point, Goose Island Breing, Samuel Adams Brewing, Firestone Walker Brewing, Bootleggers, Left Coast Brewing, Ninkasi Brewing (skojarzenie z Polska na pewno jest) i wiele, wiele innych. Ceny od około 2 USD za butelkę lub puszkę 12 oz do około kilkudziesięciu USD za butelkę 22 oz. Najdroższe jakie widziałem, kosztowało 42 USD i było to jakiś hiper, super, ekstra leżakowany imperialny stout, leżakowany w beczkach po whiskey z dodatkiem różnorakich owoców. Niedogodnością dla przybyszy z zagranicy, którzy chcieliby zabrać większą ilość piwa do domu, jest fakt, że butelki o pojemności 12 oz, pakowane są głównie w sześcio-, dziesięcio- lub dwunastopaki i nie można ich kupować oddzielnie. Podobnie rzecz ma się z puszkami. Czyli do zabrania do kraju tylko wielkie butle, no ale ile się ich zmieści w bagażu. Mi udało się zabrać tylko 5. Jest też pełno sklepów, które są typowo nastawione na piwowarstwo rzemieślnicze, jakkolwiek w mojej najbliższej okolicy takiego nie znalazłem. W każdym z takich sklepów znajdziemy piwa z około kilkuset amerykańskich browarów. Brak czasu sprawił, że tym razem nie udało mi się do żadnego dotrzeć. Może jednak to i dobrze, bo bym tylko się wkurzył ostro, że niczego nie mogę kupić w większych ilościach!

A jak sprawa wygląda z knajpami? No tu, tak samo, jak w przypadku sklepów, w każdej dostaniemy piwo rzemieślnicze, zarówno z beczki, jak i z butelek. Asortyment podobny do tego, co można znaleźć w sklepach. Wśród rzemiosła na kranach i w butelkach, królują oczywiście wszelkiej maści pale ale, z naciskiem na IPA. Obsługa ogarnięta w temacie i gdy się zapyta, co ofercie i co czym jest, to zazwyczaj odpowiada konkretnie i to niezależnie od tego, czy jesteśmy w pubie, czy w steak housie, czy restauracji oferującej owoce morza. Wielkim minusem tego typu miejsc, jakkolwiek nie tylko dotyczy to restauracji, ale i stoisk piwnych w różnych centrach, a nawet w browarach, jest fakt, ze piwo jest podawane cholernie zimne. Butelki z piwem rzemieślniczym cały czas 'rezydują' w wielkich lodówach wypełnionych kostkami lodu. Nie ma znaczenia, czy to lekki pilzner, czy potężny RIS. Inną zaskakującą sprawą jest to, że prawie wszystkie piwa, nalewane są bez piany! Ceny kraftów zaczynają się od około 6 USD za amerykańską pintę. 



Wyżej wspomniałem o stoiskach z piwem. Tak, takowe znajdują się między innymi w hotelach, centrach targowych i wystawowych. Piwo rzemieślnicze w takowych można dostać w butelkach 12 oz (oczywiście cholernie zimne) oraz często i gęsto, prosto z beczki. Te ciut 'cieplejsze', ale i tak często trudno długo wytrzymać trzymając piwo w plastikowym kubeczku. Tak, w takich miejscach piwo nalewają do plastików, a butelkowego często w ogóle nie przelewają, a wtedy, w słonecznej Kalifornii, ratują tylko ... puchowe rękawice.


Teraz weźmy na ruszt browary. Hmm, tu jest bardzo, bardzo fajnie. W samym Anaheim i najbliższej okolicy można natknąć się na kilkanaście miejsc, gdzie warzy się piwo, wspomnijmy chociażby o Noble Ale Works, Boootleggers, Bottle Logic, Phantom Ale Work, BackStreet Brewery, Anaheim Brewery oraz restauracyjne JT Schmids, czy BJ's Pizza. Mi się udało gościc w dwóch, ale o tym, podczas następnych wpisów. Każdy z browarów i to jest wspaniałe jest otwary dla miłośników dobrego piwa. W każdym jest przybrowarniany pub, do którego można zajść i spędzając miło czas delektować się wspaniałymi piwami. Gama oferowanych przez browary piw, to począwszy od niemieckich, angielskich i belgijskich klasyków, poprzez amerykańskie style, kończąc na piwach sezonowych, leżakowanych w beczkach, z różnymi dodatkami i naprawdę ostro pokręconych, że tak to ujmę. Naprawdę jest w czym wybierać. Piwa lane są w próbkach po około 150 ml (około 1,5-2 USD za sampla), 1/2 pinty, 1 pinty oraz w wielkie dzbany. Oprócz genialnego piwa, w takich miejscach zawsze można liczyć na super atmosferę. Niestety, w ich przypadku z podawaniem piwa w odpowiednich temperaturach, także różnie bywa. Każdy browar ma też coś ala mini sklep z pamiątkami. Można kupić koszulki, szkło, piwa w butelkach, otwieracze i inne gadżety.

Krafty można także kupić w różnych jadłodajniach i kawiarenkach na międzynarodowym lotnisku w Los Angeles (LAX). Ważna jedna rzecz, z przyczyn formalnych, nikt i nigdzie tu nie sprzeda więcej niż jednego piwa na osobę na raz!

Kolejna bardzo ważna rzecz, gdy się jedzie do USA i chcę się kupić i napić piwa. Zawsze należy brać ze sobą dowód tożsamości, czyli paszport, prawo jazdy lub dowód osobisty. Nie może być to dowód, na którym data urodzin napisana jest odręcznie długopisem lub innym mazakiem. Obsługa sklepowa, restauracyjna, czy pubowa, prawie zawsze pyta o 'ajdi' i nie ma to znaczenia, czy masz lat 21, czy 50 - jak nie masz ID, zapomnij o tym, że ktoś sprzeda ci piwo. Przekonali się o tym boleśnie towarzysze mojej podróży, a wielokrotnie im o tym powtarzałem. Co więcej, tak, jak na lotnisku, nikt w restauracji w takim wypadku, nie sprzeda dwóch piw, bo powiedzą, że drugie pewnie dla kompana, a on przecież nie ma ID. Pamiętajcie proszę o tym. I nie ma co dyskutować, że masz tyle i tyle lat, że masz mnóstwo zmarszczek na czole, czy siwą brodę - nie masz ID, nie pijesz, no chyba, że bezalkoholowe napoje. Koniec, kropka!

3 komentarze:

  1. a te ichnie slynne bombery? co sie polewa poltora czy tam dwa i pol litra do wlasnej wielkiej butli? nie bylo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były, widziałem w jednym miejscu. Nazywali to Growler!

      Usuń
  2. fajna rzecz imprezowo patrzac :)

    OdpowiedzUsuń