niedziela, 19 czerwca 2016

Guinness w Dublinie rządzi

Ponad tydzień temu wróciłem z krótkiego, służbowego wypadu do irlandzkiej stolicy, czyli z Dublina. Od razu zaznaczę, że w natłoku zajęć, nie udało mi się zwiedzić słynnego Guinness Storehouse, odwiedziłem tylko jeden mały browar rzemieślniczy, ale o tym w następnym wpisie, jakkolwiek udało mi się osobiście przekonać, że w Dublinie Guinness rządzi. 

To, że Guinness dostępny w każdym pubie, w hotelowym barze, czy sklepie, nie trzeba nikomu tłumaczyć. W każdym lokalu jest przynajmniej jeden, ale często dwa krany zarezerwowane tylko dla słynnego stoutu Guinnessa, nie mówiąc o kranach przeznaczonych na inne piwa marki. Co ciekawe, pierwszego dnia w Dublinie, gdy odwiedziłem słynny pub Mulligan's, nie dałem się namówić na słynny stout Guinnessa, gdyż pijąc go w Polsce, nie do końca mi on odpowiadał. To był błąd, drugiego dnia, gdy mi przyniesiono do obiadu Guinnessa, to po prostu, po wypiciu łyka, szczęki szukałem pod stołem ze trzy minuty. To piwo jest fantastyczne, cudowna, delikatna, piana, smak wspaniały. Piwo, mimo, że delikatne, to smakowite jak cholera. Od tego obiadu, zdarzyło mi się wypić ich kilkanaście na pewno. Będziecie w Dublinie - koniecznie Guinness z kija, gdziekolwiek i z kimkolwiek - koniecznie!

Ale te wpis, nie do końca jest o samym piwie. Chodzi o to, że odwiedzając jeden ze sklepów oferujących dublińskie i irlandzkie pamiątki, po prostu oniemiałem. Jedno z pięter sklepu sieci Carroll's było przeznaczone tylko na suweniry sygnowane przez markę ... Guinness właśnie. To, co zobaczyły tam moje oczy, to po prostu wymiata i powiem szczerze, sklepy w Polsce oferujące nasze narodowe pamiątki, przy tym jednym pietrze tego sklepu to po prostu jak Brok IPA przy Rowing Jacku. Nie ma w ogóle startu.

W sklepie tym wszystkie produkty są sygnowane marką Guinness, czyli ubrania, czyli koszulki, bielizna, kurtki, czapki, kaszkiety, szaliki, spodnie, stroje kąpielowe, paski do spodni, itp.




Do tego, oczywiście, nie może zabraknąć odpowiednich akcesoriów do degustacji piwa, czyli szkła, otwieraczy (w tym dostępnych także w formie breloków, czy magnesów), podstawek i innych.






Oprócz tychże, jakże oczywistych rzeczy, także sprzęt sportowy, czyli między innymi piłki do rugby, piłki nożnej, golfa, plecaki, torby lekkoatletyczne, bidony dla cyklistów i wiele innych.




Do tego wszystkiego znajdziemy w sklepie jeszcze, na przykład, cała masę słodyczy sygnowanych marką Guinness, między innymi czekolady.


O takich rzeczach, jak magnesy, nie muszę nawet wspominać.


Dostępne sklepie są także materiały biurowe, akcesoria dla palaczy, deszczochrony, parasole, osłony dla telefonów i innych urządzeń mobilnych, podkładki pod myszy komputerowe, filmy DVD i płyty CD, sztućce, zastawa stołowa, plakaty, a nawet ... bombki choinkowe.



Oferta sklepu mnie zamurowała. Gdyby nie to, że miałem ze sobą tylko mały podręczny bagaż, to pewnie bym sporo rzeczy zakupił z tego sklepu, a tak tylko magnesy, otwieracze i jakieś tam słodkości. Niedługo pewnie wrócę jednak do Dublina, to nadrobię zaległości.

Życzyłbym sobie, by polskie browary postarały się o tego typu oprawę marketingową, zarówno te wielkie koncernowe, jak i te najmniejsze rzemieślnicze. Oczywiście ktoś powie ... komercja i nic poza tym. Możliwe, jakkolwiek ta komercja dość mocno ukazuje tożsamość Irlandczyków do ich najsłynniejszej, nie tylko piwnej, marki. Na zdrowie!

piątek, 17 czerwca 2016

Z wizytą w Kefalonian & Ithaka Microbrewery w Karavomilos na Kefalonii

Minęło już ponad trzy tygodnie od mojego powrotu z pięknej, kolorowej, pełnej cudownych, czystych lazurowych plaż Kefalonii, więc nadszedł najwyższy czas by nadrobić greckie zaległości i napisać kilka słów o jedynym kefalońskim browarze, który udało mi się zwiedzić podczas mojego pobytu na wyspie. Szczęście moje było tym większe, że ten jedyny browar, zlokalizowany w wiosce Karavomilos, to browar, a właściwie mikrobrowar rzemieślniczy, czyli Kefalonian & Ithaka Microbrewery.


Dotarcie do browaru nie było sprawą łatwą. Mimo, iż Karavomilos nie jest dużą miejscowością, to znalezienie przez nietubylca browaru graniczyło z cudem, zwłaszcza że budynek browaru w ogóle nie był w jakikolwiek sposób oznaczony. Jakkolwiek większość moich znajomych zawsze mi mówi: 'Tomek, ty to masz szczęście!'. Tak samo było i w tym wypadku. Wjeżdżając do Karavomilos wstąpiliśmy do knajpy zlokalizowanej tuż nad pięknymi brzegami mieniącego się w słońcu morza i gdzie po prostu obsłudze zadałem pytanie, w jaki sposób dostać się do tego browaru. Okazało się, że to znajomy i ekipa zaczęła wydzwaniać do właściciela, by się ze mną spotkał. Niestety telefon nie odpowiadał. Na nasze szczęście, chwilę potem przyszedł do knajpy kuzyn właściciela i powiedział, że po niego pojedzie, by się mógł z nami spotkać i pokazać nam browar. Tak też się stało i za jego sprawą udało nam się dotrzeć pod bramy browaru.


Jak można zauważyć i jak pisałem wyżej, browar nie jest w ogóle oznaczony, ale co ciekawe, po dotarciu na miejsce, zauważyliśmy, że przejeżdżaliśmy koło niego co najmniej kilka razy. Dopiero, gdy stanęliśmy przy budynku oczom naszym ukazał się widok machinerii schowanej za szybami. Na powyższej fotografii można dostrzec jeszcze jedną rzecz. Otóż wjazd do garażu jest szczelnie zagrodzony, a to z tego względu, że raz właścicielom browaru zalało piwnicę, w której mieści się magazyn i narzędzia do nalewania i pakowania piwa. Jako, że dzień naszej wizyty to była sobota, więc na właściciela, sympatycznego młodego Greka, rodowitego Kefalończyka, Nikosa, musieliśmy poczekać kilka minut. Przyjechał uśmiechnięty, nieco zaskoczony, że są ludzie, którzy chcą obejrzeć i poznać od podszewki jego mały browarek.

Kefalonian & Ithaka Microbrewery został otwarty całkiem niedawno, bo w grudniu 2015 roku. Powstał z pobudek takich, jak w przypadku naszył młodych rzemieślniczych browarników. Nikos po prostu chciał warzyć takie piwo, które będzie mu naprawdę smakować, a że w przeszłości wizytował różne kraje, gdzie poznał dość szeroko piwowarski świat, więc patrząc na grecką degrengoladę w tym temacie, postanowił ... otworzę browar! Wyposażony jest w warzelnie o wybiciu 8hl. Obok warzelni mamy dwa zbiorniki fermentacyjno-leżakowe, każdy o pojemności 12hl, co powoduje, że by zapełnić oba, warzy się od razu trzy warki pod rząd. Proces warzenia trwa okrągły dzień.


 


W browarze, jak do tej pory warzy się tylko jedno piwo, a jest nim bardzo rześki i smakowity Premium Lager o zawartości alkoholu na poziomie 5%. Naprawdę dobre piwo. Tak powinien smakować prawdziwy porządny jasny lager. 
 

Warzy się go przy użyciu słodu pochodzącego z greckiej słodowni oraz chmielu Magnum.


W przyszłości i to niedalekiej planowane jest wypuszczenie na lokalny rynek drugiego piwa, którym ma być porter angielski. Stanie się to prawdopodobnie w okolicach grudnia tego roku. Na pytanie o piwa nowofalowe, typu mocno chmielone nowofalowymi chmielami, IPA, PA, stouty, czy American wheat, otrzymałem odpowiedź, że pewnie kiedyś w ofercie browaru się pojawią, bo sam Nikos chce takie piwa warzyć, ale niestety w obecnej chwili lokalne społeczeństwo, a także większość turystów takich piw mogą nie zrozumieć, gdyż dla nich piwo właśnie kojarzy się głównie z najpopularniejszym lagerem i bardzo mocne doznania aromatyczne i goryczkowe byłyby dla nich zbyt wielkim szokiem.

Podczas wizyty, zostałem poczęstowany jednodniowym lagerem prosto z tanku. Dzień wcześniej Nikos wraz ze swoim wspólnikiem warzyli właśnie nowe warki.


Po degustacji przeszliśmy do piwnicy, gdzie dane było mi zobaczyć maszyny do mycia, nalewania oraz etykietowania butelek. W browarze etykietyje się butelki ręcznie - no cóż ... znaczy się kraft. W czasie gdy odbywa się rozlew, Nikos wraz ze wspólnikiem zatrudniają do pomocy znajomych, którzy pomagają im w tym procederze oraz późniejszym pakowaniu piw do kartonów. 




Cała sprzedaż jest przeznaczona na lokalny rynek kefaloński. Piwo z browaru można kupić w wielu sklepach, a także kilku restauracjach na terenie całej wyspy. Włodarze browaru chcieli by w przyszłości także beczkować swoje piwa, niestety jednakże, dotarcie do wielu lokali gastronomicznych z takim produktem jest niezwykle trudne, gdyż właściciele tychże mają podpisane umowy z wielkimi koncernami i są zobowiązani do sprzedaży tylko tych piw, które sa zawarte w umowie. Typowych piwnych pubów na wyspie, które mogłyby jakoś to zmienić, nie zauważyłem. Niemniej jednak, w kilku lokalach gastronomicznych, zwłaszcza w pobliskiej miejscowości Sami, bez problemu można butelkowego Premium Lagera kupić. Co ciekawe, większość mieszkańców Sami i Karavomilos chwali sobie bardzo to piwo i są dumni, że to w ich pobliżu jest zlokalizowany browar, który warzy to piwo i z którego mogą być dumni. 

Po godzinnej wycieczce po browaru, przepełnionej interesującymi rozmowami okraszonymi dobrym humorem, przyszedł czas na pożegnanie się z niezmiernie sympatycznym Nikosem. Po wizycie w browarze, miałem jeszcze okazję kilkukrotnie wypić piwo rodem z Karavomilos i za każdym razem było wyśmienite. Dziś, gdy w Polsce piękna pogoda za oknem, trochę mi tęskno do tego piwa. Jeśli kiedykolwiek będziecie na Kefalonii, musicie po prostu tam zajrzeć i spróbować tego piwa. Być może ktoś z Was będzie miał okazję spróbować też innego piwa z portfolio, czego szczerze życzę. 

Na koniec chciałbym jeszcze raz serdecznie podziękować Nikosowi za to, że mimo wolnej soboty i siesty, przyjechał i oprowadził nas po browarze i za wszystkie rozmowy, dobre piwo i po prostu za genialnie spędzony czas. Podziękowania także dla obsługi tawerny Karavomilos oraz kuzyna Nikosa, za pomoc w dotarciu do browaru oraz jego właściciela. Efcharisto!

poniedziałek, 13 czerwca 2016

25 lat minęło jak degustacja jednego Rycerza, czyli huczne obchody rocznicowe Browaru Gościszewo

Już jakiś czas temu - wybaczcie, jakkolwiek dopiero teraz mam czas, by o tym pisać - w piwnym świecie miało miejsce wiekopomne wydarzenie. Swoje dwudziestopięciolecie lub jak kto woli, ćwierćwiecze, obchodził Browar Gościszewo. Założony przez braci Stanisława i Andrzeja Czarneckich w 1991 roku, był pierwszym browarem, który powstał po tak zwanych zmianach ustrojowych, a jak to dumnie podkreślają obecnie, pierwszym browarem rzemieślniczym na ziemiach polskich uruchomionym po 1989 roku.

Z tejże, rocznicowej okazji, by w odpowiedni sposób uczcić kawał piękniej browarniczej historii oraz ciężej, wytężonej browarniczej i piwowarskiej pracy, włodarze Browaru Gościszewo wraz z rodzinami zaprosili osoby związane z regionalnymi władzami oraz instytucjami, zaprzyjaźnionych hurtowników i właścicieli sklepów, przyjaciół oraz pracowników na huczne obchody dwudziestopięciolecia gościszewskiego browaru. Wszystko miało miejsce w piątek 27 maja 2016 roku. Impreza była podzielona na dwa etapy, czyli na zwiedzanie browaru oraz uroczystą zabawę przy akompaniamencie dobrej muzyki, wspaniałego jadła oraz oczywiście znamienitych piw z gościszewskiego browaru.

Ja, mimo faktu, iż browar zwiedziłem jakieś 3 lata temu, postanowiłem ponownie skorzystać z okazji, by zobaczyć jakie zmiany w browarze nastąpiły od czasu mojej ostatniej wizyty.    


No więc, co takiego się pozmieniało w browarze? Pojawiły się dwa nowe, duże zbiorniki na słód, nowy śrutownik, nowe elementy warzelni oraz nowa leżakownia zaopatrzona w zbiorniki o pojemności 140 hl (4 warzenia na jeden zbiornik). W planach kolejne udogodnienia, ale na razie cicho sza o tym, przyjdzie czas, to właściciele pewnie sami się pochwalą.








Dane mi było także, dzięki uprzejmości włodarzy, skosztować przedpremierowo dwóch nowych piw z portfolio browaru, czyli Sołtysa oraz Kolońskiego. Przyznam szczerze, że to drugie zrobiło na mnie szczególne wrażenie.

Po wizycie w browarze, przyszedł czas na udanie się do właściwego miejsca obchodów rocznicy browaru, czyli do dworku u Leszczyńskich, znajdującego się w odległości około kilometra od zabudowań browaru. Miejsce bardzo urokliwe, położone nad rozlewiskiem, które przypominają szuwary, pełne rozśpiewanego ptactwa oraz innych zwierząt. Na sam dworek składa się kilka budynków mieszkalnych wraz z administracją, stajnia, miejsca na zorganizowanie uczy na powietrzu, glilowiska i inne ciekawe udogodnienia.


Punktualnie o godzinie 17:00, rozpoczęły się właściwe obchody. Gości witały zdjęcia dokumentujące historie browaru w Gościszewie oraz suto zastawione stoły i przekąski, a także krany pełne dobrego gościszewskiego piwa.












Gospodarze witali każdego z gości osobno, wręczając im w podarunku okolicznościową pełną prezentów, tych do wypicia i nie tylko. Były przemówienia obecnych właścicieli, czyli Stanisława i Chrystiana Czarneckich. Pan Stanisław jako nestor i budowniczy browaru pierwszy zabrał głos. Mówił o historii browaru, przeszkodach które towarzyszyły budowie oraz o tych związanych ze sprzedażą piwa. Przy tym nie zabrakło mowy oczywiście o pierwszym współwłaścicielu Andrzeju Czarneckim, czyli bracie pana Stanisława i ojcu Chrystiana, z którym to razem właśnie stawiali pierwsze browarne podwaliny i z którym to przeżywali pierwsze sukcesy i porażki, który w dużej mierze nadał kształt temu, co obecnie możemy w Gościszewie podziwiać, a który to niestety nie doczekał tego wspaniałego wydarzenia, w którym wszyscy w ostatni piątek maja uczestniczyliśmy. Była opowieść o pierwszym gościszewskim piwie, czyli Rycerzu. Mowa była o wszelkich zmianach, które w czasie tego ćwierćwiecza ogarnęły browar, o współpracy z AleBrowarem, która okazała się bardzo owocna dla obu podmiotów. Mowa była także o zmianach wizerunkowych, tradycjach regionalnych, a także nieuchronnej zmianie warty. Były także podziękowania dla lojalnej i pracowitej załogi browaru. Chrystian, w bardzo podobnym tonie mówił o produkcji, dystrybucji (dziękował przedstawicielom hurtowni i sklepów za wkład w rozwój browaru), nowościach, które ostatnio miały miejsce w browarze, a także o tych większych i mniejszych sukcesach. Obaj panowie także bardzo mocno podziękowali kobietom browaru, czyli żonom i przyszłym żonom, matkom, ciotkom i córkom, bez których sukces browaru byłby niemożliwy, a na pewno przyszedłby z większym trudem. To ich cierpliwość i wsparcie dodawało otuchy i siły po niepowodzeniach piwnych i tych związanych ze sprawami około piwnymi. Było wzruszenie, były łzy i gromkie oklaski oczywiście. 






Po oficjalnym powitaniu i podziękowaniach dla pań, przyszedł czas na głos gości (ten bardziej i mniej oficjalny) i składanie gratulacji i życzeń kolejnych co najmniej dwudziestu pięciu lat oraz wręczanie kwiatów i prezentów.




 
Po tym wszystkim przyszedł czas na luźniejszą formę obchodów, czyli na wspólna zabawę, hulanki, swawole, degustację smakołyków oraz dobrego piwa, na czelę z Porterem Wędzonym uwarzonym na dwudziestoczterolecie, które penie dobrze pamiętacie. Pierwsze piwa nalewał, jak wytrawny mistrz barmański, sam gospodarz czyli pan Stanisław. Był czas na zapoznanie się z innymi uczestnikami uroczystości, rozmowy o piwie i nie tylko, tańce i po prostu spędzanie cudownego piwnego święta wśród piwnej rodziny, w genialnej rodzinnej atmosferze.








 
W międzyczasie na sale wjechał urodzinowy tort oraz dzik, które to specjały kroił i którymi częstował sam gospodarz.



Około północy, przyszedł czas na wystrzały armatnie odliczające obecny wiek browaru, a także na dość pokaźny pokaz fajerwerków, które dudniły w uszach i niejednokrotnie zapierały dech w piersiach. Niestety zdjęcia tego nie są w stanie oddać.



 
Jak widać świętowania w bardzo przyjaznej, wręcz rodzinnej atmosferze było co niemiara. Radość widoczna była zarówno na twarzach gospodarzy, jak i gości. Wszystko trwało do białego rana, a na twarzach i w ruchach wszystkich nie widać było ni krzty zmęczenia. Były podziękowania za za zaproszenie, za uznanie za wkład w rozwój browaru, za przyjaźń i po prostu za wspaniałe chwile, które zarówno gospodarze, jak i ich goście wspólnie przeżywają od 25 lat. Były także zdjęcia pamiątkowe.



Ja, ze swojej strony, chciałbym także podziękować za zaproszenie mnie (nas), za okazane zaufanie i przyjaźń, a także za piękne chwile te sprzed dwudziestopięciolecia, podczas obchodów, a także - mam nadzieję - za te, które dopiero przed nami. No i oczywiście za dobre piwo, w szczególności za moje ulubione trzy, czyli Darz Bóra, Drwala i Surfera. Chciałbym też ponownie życzyć właścicielom, ich rodzinom, a także pracownikom i ich rodzinom, kolejnego ćwierćwiecza pełnego sukcesów w branży, a także w życiu osobistym. Dziękuję bardzo jeszcze raz i do ponownego zobaczenia i świętowania.