czwartek, 31 października 2013

Olimp - Prometeusz

Przedstawiam piwo Olimp Prometeusz



Zawartość ekstraktu: 14,1%.

Zawartość alkoholu: 5,5% obj.

Kolor: ciemnozłoty, mętny.

Zapach: intensywny, przyjemnie owocowo-ziołowo-trawiasty, wyczuwalne nuty cytrusowe i delikatny karmel.

Smak: słodowo-chmielowo-owocowy, wyraźna ziołowość, nuty cytrusowe dość wyraźne, w tle i na finiszu bardzo wyrazista i mocna, dość długo zalegająca goryczka.

Piana: kremowa, wysoka, średnio gęsta, średnio pęcherzykowa, średni czas opadania, zostawia przyjemne osady na ściankach.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 6 miesięcy

Opakowanie: butelka 0,5l, zwrotna.

Producent: Browar Krajan dla Browaru Olimp

 
Podsumowanie: 

Od premiery Prometeusza minęło już ponad dwa miesiące, a ja do tej pory nie zdecydowałem się na ocenę tego piwa na blogu. Powód był prosty, piwo było po prostu wadliwe i stwierdziłem, że poczekam, aż druga warka Prometeusza ujrzy światło dzienne. Niestety trudno ją zakupić i w Trójmieście i w Olsztynie, więc postanowiłem się po nią wybrać do miejsca narodzin tego piwa, czyli do Torunia. Tam spotkałem się z chłopakami założycielami Browaru Olimp i tak oto butelki nowego Prometeusza znalazły się w moim posiadaniu. Po długiej i męczącej drodze powrotnej z Torunia do Olsztyna (droga wąska, pełno tirów i maruderów), postanowiłem się zrelaksować buteleczką Prometeusza właśnie. Po otwarciu butelki od razy czuć w pomieszczeniu przyjemny aromat. Po przelaniu do szkła widać przyjemną ciemnozłota barwę piwa i dość bujną czapę piany. Prometeusz jest wyraźnie mętny. W zapachu bardzo intensywny, wyraźne nuty ziołowe, owocowe i trawiaste. Naprawdę przyjemny aromat. W smaku wyraźna słodowość miesza się z ziołowością, owocowością i trawiastością i to dostarcza naprawdę przyjemnych doznań. Akompaniuje temu wszystkiemu delikatna nuta karmelowa. I byłoby wszystko naprawdę przyjemne i smakowite, jakkolwiek burzy ten element, moim zdaniem, goryczka w tym piwie, która od początku atakuje ciosem Bolo Yeunga. Dla mnie troszkę za mocna i zbyt długo zalegająca. Polskie chmiele dostarczają przyjemnych doznań, ale chyba ciut przesadzono tu z chmieleniem na goryczkę. No, ale może ja po prostu się czepiam ... też tak może być. Nie znaczy to oczywiście, że piwo mi nie smakuje. Smakuje i to bardzo i naprawdę potencjał w polskich chmielach jest bardzo duży. Piwo wlane jest w znaną z dawniejszych czasów butelkę euro. Mamy na niej etykietę główną i kontrę. Dość ładnie się to prezentuje. Etykieta główna taka komiksowa troszkę. Kontra zawiera wszelkie najważniejsze informacje, a nawet informacje o użytej wodzie. Podsumowując. Całkiem udane i ciekawe piwo. Jeśli chłopaki lepiej zbalansuję goryczkę w tym piwie, to naprawdę będzie super.

Moja ocena: 
Kolor: - 8
Piana: - 8
Zapach: - 8
Smak: - 7
Etykieta: - 7

Ocena końcowa: 7,64

wtorek, 29 października 2013

Browar Zamkowy Młyn - relacja z budowy - część VII

Ponownie odwiedziłem powstający w Olsztynie browar restauracyjny i 'cyknąłem' kilka fotografii. Po wstępnych oględzinach budowy, widać, że elewacja nabiera już wdzięków i już większość budynku jest pokryta cegłą. Przerzedza się także siatka na rusztowaniach, dzięki czemu lepiej widać to, co dzieje się na zewnątrz oraz w środku.
 



Można w końcu zauważyć kształt okien oraz inne znacznie większe miejsca, gdzie będzie zamontowane szkło. 



Mam nadzieję, że podczas następnej wizyty na budowie jeszcze więcej uda mi się zobaczyć i udokumentować, nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz. Podczas spaceru wykonałem jeszcze jedno zdjęcie okolicy budowy, dokładniej zdjęcie Zamku Kapituły Warmińskiej w Olsztynie.
 
 
Do zobaczenia zatem ponownie, w ósmej relacji z placu budowy.

niedziela, 27 października 2013

Browar Kopyra & Browar Widawa - Lemur

Przedstawiam piwo Browar Kopyra & Browar Widawa - Lemur.



Zawartość ekstraktu: 11,6% wag.

Zawartość alkoholu: 4,5% obj.

Kolor: jasno pomarańczowy, mętny.

Zapach: dość intensywny, żywiczno-owocowy, głównie nuty mango i ananasa, w tle delikatne nuty gumy balonowej i wanilii.
 
Smak: mocna podbudowa słodowa oraz wyraźne nuty chmielowo-owocowe, głównie mango i ananas, w tle delikatne niuanse karmelowe oraz waniliowe, na finiszu oraz w tle delikatna goryczka.

Piana: biała, dość wysoka, dość gęsta, drobno pęcherzykowa, średnio szybko opada.

Pasteryzacja: nie.

Termin przydatności do spożycia: ok 4 tygodni.

Opakowanie: butelka 0,33l, bezzwrotna.

Producent: Browar Widawa w kolaboracji z Browarem Kopyra 
 

Podsumowanie:

Kolejna kolaborancka nowość, która zagościła u mnie w domowym zaciszu, to Lemur, czyli oak aged pale ale. Piwo ma bardzo ładną barwę i jest dość mocno mętne, co wraz z całkiem przyjemna pianką powoduję, że wizualnie piwo nam się bardzo podoba. Zapach piwa jest dość intensywny. Wyraźna zywiczność miesza się tu z owocowością owoców tropikalnych. W tle mamy delikatne niuanse przypominające nam zapach gumy balonowej oraz wanilii. W smaku słodowość bardzo wyraźna, w którą to wmieszane są owoce mango i papai. Mozna wyczuc także bardzo delikatną karmelowość i wanilię. Wszystko to powoduję, że Lemur przypomina mi troszkę w smaku (jest to pierwsze skojarzenie, które mój mózg mi podpowiedział, co nie znaczy, że Lemur tak właśnie smakuje) napój, który w czasach PRL'u był bardzo popularny i z wielkim zacięciem go piłem, czyli serwowit. Goryczka w Lemurze na dość delikatnym poziomie. Piwo wysycone jest delikatnie. Pije się szybko i całkiem miło. Buteleczka Lemura ozdobiona, moim zdaniem, dość pstrokata etykietą, która mocno po oczach daje swoim pomarańczowym tłem. Nie mówię, że jest brzydka, ale wszystko to dość mocno bije mi po oczach i troszkę je męczy. Ogólnie rzecz ujmując, wypiłem to piwo dość szybko, ale żeby mnie jakoś specjalnie mocno zachwyciło, to nie powiedziałbym.  

Moja ocena: 
Kolor: - 9
Piana: - 8
Zapach: - 6
Smak: - 6
Etykieta: - 6

Ocena końcowa: 6,81/10
 
Cena: 7,80 PLN [SMAK - Gdańsk-Przymorze]

piątek, 25 października 2013

Kącik Piwnego Melomana - ELECTRIC LIGHT ORCHESTRA - Time

Kolejny piątek nastał, więc czas najwyższy napisać kilka słów o kolejnej ciekawej płycie. Jest takie jedno bardzo muzyczne miasto w Wielkiej Brytanii, skąd pochodzą takie genialne kapele jak Napalm Death, Benediction, G.B.H., czy choćby Black Sabbath. Miasto to nazywa się Birmingham. Z tego umuzykalnionego miasta pochodzi także jedna z najciekawszych rock'owych grup lat 70-ych i 80-ych. Mowa oczywiście o grupie Electric Light Orchestra. ten właśnie wpis będzie właśnie dotyczył tego zespołu i ich genialnego albumu 'Time'. Wpis dedykuję mojemu super kumplowi Andrzejowi, miłośnikowi ELO, muzyki z winyli, kotów oraz dobrego piwa, szczególnie tego wolnościowego.


Album 'Time' został nagrany i wydany przez Jet Records w 1981 roku. Ja w swoich bogatych zbiorach, mam amerykańskie wydanie Jet Records z 1990 roku o numerze ZK 37371.


Skład ELO na 'Time' to: Jeff Lynne (gitara, instrumenty klawiszowe i wokal), Richard Tandy (instrumenty klawiszowe i gitara), Bev Bevan (perkusja) oraz Kelly Groucutt (bas).  

Album 'Time' rozpoczyna krótki kosmiczno-elektroniczny utwór 'Prologue', który tak jak słynne intra na płytach z gatunku death metal wprowadza nas w odpowiedni nastrój i przygotowuje psychicznie do kolejnych numerów. Prolog szybko i bardzo płynnie przechodzi w piosenkę 'Twilight', która jest jednym z największych hitów na tej płycie i w całej dyskografii ELO w ogóle. Wśród moich znajomych, nie ma osoby, która by tego kawałka nie znała. Zaraz po 'dwójce' mój odtwarzacz CD szybko przełącza się na numer trzeci, czyli 'Yours Truly, 2095'. Przyjemny, szybki, nawet nie co skoczny utwór, zaśpiewany w większości przez vocoder, co zawsze bardzo lubiłem, a jako mały dzieciak, gdy ojciec mi to puszczał ze swojego winyla, zastanawiałem się, jak to możliwe, że tak człowiek może śpiewać. Po ostatnich dwóch szybkich piosenkach, przychodzi lekkie uspokojenie. Kosmiczna ballada 'Ticket to the Moon' dość mocno sprowadza nas na kanapę, delikatnie gładzi po skroniach i po prostu przyjemnie relaksuje. Długo nie jest jednak nam dane spokojnie wypoczywać na leżąco, gdyż piąty numer szybko nas wybudza z letargu. To jedna z moich ulubionych kompozycji na płycie o tytule 'The Way Life's Meant to be'. Bardzo przyjemna jest tu szczególnie partia gitar akustycznych. 'Szóstka' - 'Another Heart Breakes' to cudowna syntezatorowa podróż przez bezkres świata jaki znamy i ten, który odczuwamy, ale którego nie możemy dotknąć, zobrazować. Co dalej? Ano dalej mamy kolejny wielki hit i to jakże muzycznie przyjemny, czyli ' Rain is Falling'. Mimo, że zamykając oczy i słuchając tej kompozycji widzimy w myślach padający deszcz, to utwór moim zdaniem jest bardzo słoneczny i ciepły. Utwór numer osiem, to jeden z dwóch, których nie lubię i nie moge sie do nich przekonać ... niestety. Na szczęście chwilę potem z kolumn zaczynają nas dobiegać dźwięki mojego ulubionego utworu na płycie 'The Light Go Down'. Cudowna, nieco nawet wodewilowa melodia z fantastycznie odśpiewanym tekstem. Mistrzostwo świata dla mnie! Nie zdążyliśmy się otrząsnąć po wysłuchaniu 'dziewiątki, a już słyszymy dziesiąty kawałek,. To 'Here is the News', który starszym fanom tej brytyjskiej grupy może przywołać z głębokich obszarów pamięci jeden ze sportowych programów telewizyjnych, który zaczynał się początkowymi dźwiękami tegoż numeru. Potem wchodzi też dobrze znany '21st Century Man', który uwielbiam i czasami słuchając go mam wrażenie, że śpiewa go Paul McCartney, a nie Jeff Lynne. Przedostatni numer na albumie, a ostatni przed epilogiem, to piosenka której ... nienawidzę. Chodzi oczywiście o 'Hold on Tight'. Niestety, ale nie lubię takich rock n'roll'owych skocznych, mocno komercyjnych utworów w twórczości tej grupy. To samo tyczy się piosenki 'Rosck 'n' Roll is King' z ich następnej płyty 'Secret Messages'. Album kończy przyjemnie wspomniany wyżej 'Epilogue'.

Muzycznie, kompozycyjnie i aranżacyjnie, moim zdaniem oczywiście, album wyprzedzał epokę. Mimo, że dużo tu ciekawego rosk'owego grania, to odczuwamy mocno 'kosmiczność' tego wydawnictwa. Wspaniałe, pełne przestrzeni brzmienie, cudowna selekcja instrumentów, vocoder i wiele innych rzeczy, które powodują, że ten album nie przechodzi obojętnie koło naszych uszu.

Za tydzień prawdopodobnie będzie coś z polskiej klasyki, ale jeszcze o tym pomyślę. Zapraszam!

czwartek, 24 października 2013

Browar Kopyra & Browar Widawa - Armadillo

Przedstawiam piwo Browar Kopyra & Browar Widawa - Armadillo.



Zawartość ekstraktu: 11,6% wag.

Zawartość alkoholu: 4,5% obj.

Kolor: złoty, mętny.

Zapach: intensywny, mocno owocowy, głownie nuty grejpfrutowe, delikatne mango i papai.

Smak: mocna podbudowa słodowa oraz wyraźne nuty chmielowo-owocowe , głównie grejpfrut i delikatne mango, na finiszu wyraźna, dość długa, cierpka, lekko tępa goryczka.

Piana: biała, dość wysoka, niezbyt gęsta, szybko opada do centymetrowego kożuszka.

Pasteryzacja: nie.

Termin przydatności do spożycia: ok 4 tygodni.

Opakowanie: butelka 0,33l, bezzwrotna.

Producent: Browar Widawa w kolaboracji z Browarem Kopyra  


Podsumowanie:

Ostatnio w sklepach pojawiły się dwie nowości kolaboranckie piwowarów Kopyra i Frączyk. Tymi piwami są Armadillo oraz Lemur. W tym wpisie będzie kilka słów o tym pierwszym. Armadillo lub jak to woli po polsku Pancernik, to piwo w stylu American pale ale chmielone jedną odmianą chmielu. Nie trudno zgadnąć jaką - oczywiście chodzi o Amarillo. Piwo ma bardzo ładna barwę i jest przyjemnie dla oka mętne. Piana piwa także dość przyjemna, szczególnie ten centymetrowy kożuszek pozostający do końca degustacji. Zapach piwa bardzo intensywny. Szczerze otwierając je w pokoju i idąc do kuchni po szklankę, w kuchni cały czas czułem aromaty wydobywające się z butelki. Pachnie wyrazistymi nutami chmielu Amarillo. Wyraźna owocowość, głównie mocne nuty grejpfruta. Wyczuć można także niuanse mango i papai. W smaku przyjemna słodowość miesza się z owocowością chmielową. Czuć dość mocno nuty grejpfrutowe i troszkę mango. Wszystko wieńczy dość długa, zalegająca  goryczka, która w moim odczuciu jest ciut męcząca. Tak samo, jak w przypadku skórki od ząbków grejpfruta, jest dość cierpka i lekko tępa. Przyznam szczerze, niezbyt mocno, ale jednak mnie to męczy. Wysycone jest bardzo delikatnie, co sprawia e pijalność piwa rośnie. Buteleczka Armadillo, jak zwykle o pojemności 0,33 litra ozdobiona jest czarno-białą z lekkimi niuansami etykietą z tytułowym pancernikiem. Moim zdaniem troszkę ascetyczna. Ogólnie rzecz biorąc piwo dobre, mocno owocowe, co mi bardzo pasuje, jakkolwiek doznania goryczkowe troszkę, moim zdaniem, zaburzają przyjemność picia.  

Moja ocena: 
Kolor: - 9
Piana: - 7
Zapach: - 9
Smak: - 7
Etykieta: - 8

Ocena końcowa: 8,00/10

Cena: 7,80 PLN [SMAK - Gdańsk-Przymorze]

środa, 23 października 2013

Piwna Polemika Tomka Browarnika - Polska piwna (r)ewolucja

Ostatni wtorek, to był ten dzień, w którym odbyło się kolejne spotkanie polemikowe w gdańskiej Degustatorni.


Na warsztat wzięty został temat dotyczący polskiej piwnej rewolucji, bądź jak kto woli piwnej ewolucji, lub jak ja sam to odbieram - piwnej rewolucyjnej ewolucji.
 

Mowa była troszkę o sytuacji polskiego piwowarstwa przed rokiem 1989, o tym co się działo w ciągu następnych kilkunastu lat. Wspomniana została postać Marka Jakubiaka, którego ja sam uważam, że pioniera polskiej piwnej piwnej ewolucji. Porozmawialiśmy o koncernach piwnych w Polsce, o browarach tak zwanych regionalnych, o browarnictwie rzemieślniczym, kontraktowym i restauracyjnym. Omawiając tak ciekawy temat polemikowy, nie sposób było nie wspomnieć o browarze Pinta, która zapoczątkowała drugi etap ewolucji polskiego rynku piwnego. Oczywiście nie obyło się bez kilku zdań o amerykańskich odmianach chmielu, o rosnącej popularności piw górnej fermentacji, o konkursach piwowarskich i o tym, jaki mają one wpływ na rynek piwny w Polsce. 



Temat dość mocno zaciekawił zebrane osoby. Wywołał się prawdziwa polemika, która w późniejszym momencie przerodziła się w dość zaciekłą i dyskusję pełną kontrargumentów, co mi się nawet podobało, bo te spotkania mają właśnie za zadanie wywołać dyskusję, zaciekawiać i zachęcać do przyjścia na kolejną. 
 
 

 
Mimo, że na większości spotkań polemikowych można spotkać te same twarze słuchaczy, to co jakiś czas pojawiają się nowe osoby. Tym razem, specjalnie na moją polemikę, przyjechał z warszawy kolega Łukasz, a przy okazji pobytu w Gdańsku polemikę odwiedził także Michał Grossmann, czyli obecny główny piwowar Minibrowaru Majer z Gliwic. Część osób, głównie gdańszczan kojarzy go także, jako byłego głównego piwowara Brovarnii. Michał do Gdańska przywiózł swoje nowo uwarzone w Gliwicach piwo (Extra Special Bitter)  i zebrani słuchacze mieli okazję spróbowania tego smakowitego piwa. 
 
 
Naprawdę, ostatnia polemika była bardzo fajnym, ciekawym spotkaniem. Wierzę mocno, że kolejna polemika, już za dwa tygodnie, będzie równie ciekawa, o co się postaram, a na którą zapraszam już dzisiaj. 

poniedziałek, 21 października 2013

Grybów - Pilsweizer - Trzcinowe słodowe

Przedstawiam piwo Pilsweizer Trzcinowe słodowe.



Zawartość ekstraktu: brak danych.

Zawartość alkoholu: 4,5% obj.

Kolor: złoto-brązowy, lekko mętny.

Zapach: słodki, wyraźnie słodowy.

Smak: słodki, słodowo-metaliczny.

Piana: biała, niska, słabo gęsta, bardzo szybko opada.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 9 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, bezzwrotna.

Producent: Browar Grybów


Podsumowanie:

Mam nadzieje, że już lekko ochłonęliście po wczorajszym wpisie i 'piwie', które tam zaprezentowałem, bo dziś mam kolejną grybowską nowość. Drugi z 'ciekawych' specyfików nosi nazwę Pilzweizer Trzcinowe słodowe. Co za tą enigmatyczną nazwą się kryje. Piwo ma barwę złoto-brązową. genialnie odwzorowuje kolor, który widoczny jest na etykiecie. Jest lekko mętne. Piana piwa z początku nawet ładna, bardzo szybko redukuje się do zera. W zapachu dominują aromaty słodyczy i słodu. W smaku także słodkie, wyraźnie słodowe z wyrazistymi nutami metalicznymi. Naprawdę nic szczególnego. Wysycone na niskim poziomie. Etykiety, to tak, jak w przypadku wczoraj opisywanego piwa, najmocniejszy arsenał Trzcinowego słodowego. Mi się podobają, choć oczywiście bez ekstrawagancji. Ogólnie rzecz biorąc, jest to piwo, które wypiłem i już o nim zapomniałem i mam nadzieje, że sobie nigdy o nim już nie przypomnę.

Moja ocena: 
Kolor: - 5
Piana: - 4
Zapach: - 5
Smak: - 4
Etykieta: - 8

Ocena całościowa: 4,61/10

Cena: 5,30 PLN [PEŁNA BUTELKA - Gdańsk-Chełm] 

niedziela, 20 października 2013

Grybów - Pilsweizer - Aloes & Curacao z miodem

Przedstawiam piwo Pilsweizer Aloes & Curacao z miodem.



Zawartość ekstraktu: brak danych.

Zawartość alkoholu: 4,5% obj.

Kolor: zielony, lekko opalizujący.

Zapach: słodko-kwaśny, wyraźne nuty pomarańczy curacao, wyczuwalne nuty sztucznego miodu.

Smak: słodkawy, nuty metaliczne, sztucznego miodu i pomarańczy curacao.

Piana: biało-zielona, dość wysoka, średnio gęsta, drobno pęcherzykowa, dość szybko opada.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 9 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, bezzwrotna.

Producent: Browar Grybów


Podsumowanie:

Miałem dziś (nie)przyjemność spróbowania jednej z ostatnich nowości Browaru Grybów. Chodzi o piwo Pilsweizer Aloes & Curacao z miodem. Już sama nazwa mocno działa na wyobraźnię. No, ale co mamy w środku. W butelce z białego szkła mamy zieloną ciecz, która wyglądem przypomina płyn do mycia naczyń Ludwik. zabarwione błękitem brylantowym FCF, który to w wielu krajach jest zabroniony do stosowania w produktach żywnościowych. Lekko opalizuje. Piana, tak naprawdę to najmocniejszy akcent tego piwa. W miarę wysoka, drobno pęcherzykowa. Kolor zielonkawo-biały. Dość szybko opada. W zapachu słodko-kwaśne. Wyraźne nuty pomarańczy curacao i nuty sztucznego miodu ... niestety. W samu na pierwszym planie nuty metaliczne, które po chwili przechodzą w pomarańczę curacao i sztuczny miód. 'Piwo' wysycone jest na niskim poziomie. Jest wodniste i bardzo, ale to bardzo płaskie. Największym plusem tego piwa są ... etykiety. Mimo swojego minimalizmu podobają mi się. Dużo danych, brakuje tylko informacji o ekstrakcie. Konkludując, 'piwo' - hmmm - ciężko to nazwać piwem. Dla mnie to jedna wielka wpadka, większa niż 3M czyli miętowa wpadka (było kiedyś coś takiego). Naprawdę nie rozumiem zamysłu włodarzy i piwowara browaru w Grybowie. O co tu chodzi? Może ktoś z was wie? Ja takiej wiedzy nie mam. Omijać będę szerokim łukiem. Brrr, cały czas mam dreszcze po wypiciu tego ... wynalazku.

Moja ocena: 
Kolor: - 1
Piana: - 6
Zapach: - 5
Smak: - 3
Etykieta: - 8

Ocena całościowa: 3,97/10


Cena: 5,30 PLN [PEŁNA BUTELKA - Gdańsk-Chełm] 

piątek, 18 października 2013

Kącik Piwnego Melomana - IMMORTAL - Sons of Northern Darkness

Ponownie nastał piątek i parafrazując słowa z reklamy pewnych mlecznych cukierków, więc cóż mógłbym dać swoim czytelnikom i melomanom, jak nie kolejną genialną płytę. Tym razem coś dla fanów mocnych brzmień, zimna, pogaństwa, nordyckich mitów, czyli jak to wraz z kumplami nazywam - 'grimnessu'. Jak mówimy 'grimness', to od razu mamy na myśli Norwegię, a jak już wiemy, że to właśnie Norwegia, to pierwsze co przychodzi do głowy, to Immortal. Zatem przedstawiam dziś genialny album grupy Immortal, który nosi tytuł 'Sons of Northern Darkness'. Dla mnie wręcz kultowa płyta z nurtu black metal. Jedna z klasycznych pozycji w mojej kolekcji i apogeum muzycznych dokonań Immortal moim zdaniem.


Album nagrany został w 2001 roku, a wydany nakładem Nuclear Blast Records w 2002 roku. Ja w swoich zbiorach mam wydanie deluxe, zawierające nie tylko album na CD, ale także płytę DVD z koncertem i galerią zdjęć. Wydanie to jest z 2005 roku. Także pojawiło się na półkach sklepowych dzięki Nuclear Blast Records. Numer boczny to NB 1549-2.


Skład Immortal na 'Sons of Northern Darkness' to: Olve Eikemo vel Abbath Doom Occulta (gitara i wokal; znany także z opisywanego tu I), Stian Smørholm vel Iscariah (bas) oraz Reidar Horghagen vel Horgh (perkusja; znany także z Hypocrisy). Warto także pamiętać, że czwartym członkiem zespołu, nie grającym z powodu choroby ręki, jest Harald Nævdal, czyli znany bardziej jako Demonaz Doom Occulta, który jest autorem wszystkich tekstów na płycie.  

Na wstępie chciałbym nadmienić, że wybrałem dziś 'Sons of Northern Darkness', bo po pierwsze mam to na CD, a po drugie dlatego, że jakoś bardziej mi przypadły do gustu te nowsze dokonania Immortal, na których na gitarze wiosłuje Abbath, pomimo dużego uznania do gry Demonaza oczywiście. Już sam początek albumu zwiastuje nam srogie, mroczne, pełne chłodu klimaty. Kawałek 'One by One' otwiera tę przerażającą płytę (miałem kiedyś grę na Atari o takim samym tytule; była to koszykówka). Horda pozbawionych wszelakich uczuć północnych wojowników nawiedza potulne, grzeczne rubieże świata. Potężny wódz Abbath szyderczym śmiechem wita przerażoną gawiedź zwiastując zniszczenie. Kontynuację najazdów ciemnych, posępnych wojowników mamy także w tytułowym numerze, czyli 'Sons of Northern Darkness', w którym to riffy Abbatha pojawiające się w jego drugiej części po prostu mnie niszczą. Dla mnie najlepsza nuta w całej twórczości Norwegów. Trzeci na liście jest 'Tyrants', co już powinno wszystko tłumaczyć. Utwór przechodzi przez uszły słuchacza z mocą i prędkością walca drogowego. Ciśnie mocno. W myślach widzimy norweskie fiordy. Na szczytach gór dumnych, straszliwie uzbrojonych władców północy, ciemności i zła. Spoglądają w dół na ludzi, którzy jeszcze nie są świadomi, co tak naprawdę nadchodzi. Czwarty numer, 'Demonium', to kolejna jazda. Jakby rój demonów który opanowuje świat, nie zostawiając w świadomości ludzi wątpliwości, co się właśnie dzieje. Naprawdę, słuchając tego kawałka jesteśmy pewni, że wokal Abbatha, to głos demona. Ciężko nam jest się po tym numerze, bo już dobija się do nas 'Within the Dark Mind'. Dla mnie, jeśli mogę oczywiście tak to określić, to taka najbardziej łagodna kompozycja na albumie. Kolejny utwór, 'In My Kingdom Cold' zieje mistycyzmem mocno. Ciekawe riffy, przejścia i klimat. Taki właśnie mocno 'grimnessowy'. Piękna, jeśli mogę tak to ująć, kompozycja. A jeśli szósty kawałek was nie dość mocno zmroził, to słuchając siódmego skostniejecie. To nadciąga 'Antarctica'. Początek i końcówka numeru wprost genialne, magiczne wręcz. Wieńczy album 'Beyond the North Waves'. Otwiera go woda płynącego potoku oraz gitara, jak ja to nazywam, taka 'demonazowa'. Zaraz potem mamy ciężką, mosiężną robotę. Troszkę mi to przypomina kawałki znane właśnie z albumu 'Beyond Two Worlds' I. W tle możemy usłyszeć głosy upadłych syren, umierających demonów, cierpiących w konwulsjach królów podbitych ziem. Pewien okres w dziejach zimnej północy i ich władców się kończy.

Płyty bardzo sympatycznie się słucha, mimo całej jej srogości. Ja wręcz odpoczywam przy niej jednocześnie się zamyślając.

Jeśli i wy, moi kumple i przyjaciele, macie ochotę na troszkę 'przyjemnego grimnessu' to zapraszam na mojego 'chomika'. Folder z 'grimnessem' jest chroniony hasłem, które udostępnię po wcześniejszym skontaktowaniu się ze mną:

W przyszłym tygodniu natomiast, znacznie milsze, ckliwsze dźwięki, ale też genialne. Zapraszam!

wtorek, 15 października 2013

Bojan - Black IPA

Przedstawiam piwo Bojan Black IPA.



Zawartość ekstraktu: 14,0%.

Zawartość alkoholu: 6,0% obj.

Kolor: bursztynowo-miedziany, opalizujący.

Zapach: niezbyt intensywny, karmelowo-owocowy, lekkie nutki kwiatowe, trawiaste i ziołowe.

Smak: słodowy, karmelowo-owocowy, w tle i na finiszu dość wyraźna, długa goryczka.

Piana: niska, kremowa, niezbyt gęsta, dość szybko znika.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 3 miesiące.

Opakowanie: butelka 0,5l, zwrotna.

Producent: Browar Bojanowo
 
 
Podsumowanie:

Od kilku dni, na naszym rodzimym rynku piwnym, dostępne są ponownie piwa z Browaru Bojanowo. Tym razem za sprawą Marka Jakubiaka, który wskrzesił ten wielkopolski browar i zaczął tam warzyć piwo. Pierwszymi piwami, które opuściły bojanowski browar to lager Bojan Wielkopolskie oraz Bojan Black IPA. Te piwo szczególnie budziło emocje wśród wytrawnych piwoszy i też, po swojej premierze spotkało się z olbrzymią krytyką. Tą krytyką został obdarowany sam Marek Jakubiak. Czy słusznie? Zobaczmy!. Piwo Black IPA, to jak informuje etykieta główna piwo w stylu India Pale Ale. Piwo ma ładną busztynowo-miedzianą barwę, przypominającą angielską IPA. Gdzie zatem podział się 'Black' z etykiety? Hmm, trudno mi powiedzieć. Niestety, nie znam wszystkich zamysłów właściciela Browarów Regionalnych Jakubiak. No, ale na etykietach nie ma też ani słowa o stylu Black India Pale Ale, ani Cascadian Dark Ale, więc moim zdaniem barwa jest w porządku. Poza tym patrząc na słody jakie zostały użyte do uwarzenia piwa, piwo nie miało prawa być czarne. Piana także raczy nas swoją 'ipoangielskością'. W zapachu dominują aromaty karmelowe i owocowe z bardzo lekkimi niuansami ziołowymi, kwiatowymi i trawiastymi. Niestety, aromaty nie są zbyt intensywne. W smaku karmelowo-owocowy uzupełniony przez przyjemną, dość długą goryczką. Wysycone nisko. Butelkę Bojana Black IPA ozdabiają dość przyjemnie wyglądające etykiety, z tą nieszczęsną etykietą główną, a właściwie nazwą na niej. Graficznie podoba mi się bardzo. Kontra zawiera wszelkie najważniejsze informacje, a nawet więcej, gdyż mamy tu takie 'ogłoszeniowo-reklamowe' odwołanie się do polskiej husarii. Wszyscy doskonale wiedzą, że polska rycerskość, husaria, to jeden z koników Marka Jakubiaka, więc niezbyt mocno mnie dziwi promowanie tego na etykiecie. Podsumowując, moim zdaniem, z Black IPA wyszła bardzo dobra klasyczna angielska IPA (niestety nie mam wiedzy na temat użytych chmieli). Oczywiście, jest kilka rzeczy do poprawienia, ale ja kibicuję mocno temu piwu, bo mi naprawdę podeszło.
 
Moja ocena: 
Kolor: - 9
Piana: - 7
Zapach: - 7
Smak: - 7
Etykieta: - 8

Ocena całościowa: 7,35/10

sobota, 12 października 2013

PiwoWAR Battle - Akt VII - półfinał - Andrzej Danilewicz vs Bartosz Nowak vs Łukasz Pawlak - Black IPA

Kolejny miesiąc nastał, kolejny czwartek, więc czas ponownie skrzyżować rękawice piwne, bo kolejna edycja PiwoWAR Battle nastała. 


Ponownie piwni wojownicy i goście spotkali się w gdańskim pubie Degustatornia, by rywalizować o miano najlepszego domowego piwowara.  Końcówka roku i teraz mieliśmy do czynienia już z pierwszym półfinałem, w którym wzięli udział zwycięzcy pierwszych trzech edycji, czyli Bartosz Nowak, Łukasz Pawlak i Andrzej Danilewicz. Ich orężem podczas półfinałowej rozgrywki były ich domowe piwa w stylu Black India Pale Ale.



Przed rozpoczęciem bitwy, nagrałem krótką rozmowę z chłopakami, której rezultat możecie zobaczyć poniżej.

 

Wracając jednak do piwa. Oto jakie 'czarne ipy' przygotowali nasi zacni, bojowo nastawieni wojownicy. Andrzej na bitwę przygotował Piwo o nazwie Dark Angel, Bartek Czorta, a Łukasz Egzorcystę. Prawda, że bardzo ciekawe i intrygujące nazwy?



Poniżej krótka charakterystyka obu piw:
Dark Angel - ekstrakt 16,0%, alkohol 6,9%; skład: słody (pale ale, wiedeński, karmelowy 600, czekoladowy 1200), chmiele (Topaz, Pacyfic Gem), drożdże (Wyeast Labs #1056 American Ale II), IBU 63.
Czort - ekstrakt 17,0%, alkohol - 6,0%; skład: słody (pale ale, pszeniczny, carahell, wiedeński, caramunich, carafa II special), chmiele (Apollo, Simcoe, Citra, Centennial, Palisade, Willamete, Amarillo, Chinook), drożdże (US-05), IBU 80.
Egzorcysta - ekstrakt 15,0%, alkohol - 5,9%; skład: słody (pale ale, monachijski, caramunich, carabelge, biscuit, carafa III specjal), chmiele (Simcoe, Chinook, Cascade, Pacifica, Palisade, Apollo, Amarillo, Mosaic), drożdże (Mangrove Jack's US West CoastM40).

Podczas tej edycji bitwy nastąpiła mała zmiana, gdyż wojownicy częstowali swoim piwem przy nowym, drugim barze, który mieści się zaraz naprzeciwko wejścia do knajpy. Tuż po osiemnastej, po rozpoczęciu bitwy, ustawiła się dość spora grupa chętnych do spróbowania czarnych specjałów. 












W samej knajpie działo się sporo. Wojownicy przy swoim barze mieli pełne ręce roboty. Podobnie działa się przy drugim, starym barze, gdzie ekipa degustatorniowa musiała opanować kolejną długą kolejkę do piwa. Na kranach działo się naprawdę nieźle. 

   
Pierwszy półfinał PiwoWAR Battle wygrał kolega Łukasz, który ledwo ledwo, bo o 3 głosy, pokonał drugiego na piwnej mecie Bartka. Andrzej tym razem musiał zadowolić się trzecim miejscem, ale jak mawia klasyk ... 'pudło' jest!

 



Mimo porażki dwóch wojowników, wszyscy trzej zostali sowicie obdarowani nagrodami od sponsorów (jednym z nich była moja skromna osoba). Po ceremonii wręczenia laurów, jak zawsze podczas bitew, nastąpiło losowanie fantów dla przybyłych na bitwę gości. Można było wygrać takie gadżety jak smycze, breloki, a także darmowe piwo

Kolejna bitwa, jak widać, przeszła już do historii. Jak co miesiąc była to genialna piwna impreza. Na następną, na drugi półfinał, zapraszam serdecznie w listopadzie. Znowu będzie cudownie, znowu będzie można spróbować specjałów piwnych piwowarów i po prostu genialnie spędzić czas.