niedziela, 30 marca 2014

Premiera Pilsa Iunga w Browarze Piwna

W ostatni piątek marca miała miejsce premiera pierwszego z pilsów z serii 'limited edition'. Na krany został podłączony pierwszy z uwarzonych, czyli Pils Iunga.
 
 (źródło: Browar Piwna)
 
Sam pomysł użycia polskich chmieli wziął się podczas mojej rozmowy z Pawłem Piłatem z PolskiChmiel.pl. Nam obojgu mocno na sercu leży los polskiego chmielarstwa i stwierdziłem, że jakoś się w popularyzację polskich chmieli zaangażuję i podczas naszego spotkania padł pomysł, by zaproponować uwarzenie piwa z polskimi odmianami chmielu w Browarze Piwna właśnie.
 
Kilka dni potem odwiedziłem Browar Piwna i zagadnąłem w rozmowie Wojtka, co by pomyślał o uwarzeniu pilsów z użyciem polskich chmieli. W odpowiedzi usłyszałem: 'Jeśli Tomek (właściciel) się zgodzi, to uwarzymy!'. Po kilku chwilach zadałem to samo pytanie Tomkowi, a odpowiedź brzmiała tak: 'Jeśli Wojtek się zgodzi to warzcie!'. Coś w stylu historii z projektu Boeing 747, gdy ówczesny prezes Boeinga przychodzi do ówczesnego prezesa PAN AM i mówi: 'Jeśli kupicie, to zbudujemy!'. Na to prezes PAN AM mu odpowiedział: 'Jeśli zbudujecie, to kupimy!'.

Tak został uwarzony pierwszy Pils, z którego to wydarzenia relację możecie zobaczyć tu. Dwa dni temu mieliśmy okazję skosztować tego, co wspólnie zostało uwarzone. Na początku spotkania, troszkę z Wojtkiem poopowiadaliśmy o całym pomyślę na projekt Trzej Pilsowie, no a chwile potem zaczęła się degustacja.
 

 
 



 
 
Jak wrażenia z degustacji? Jest nieźle, choć na pewno trzeba by było nad tym piwem jeszcze popracować, szczególnie na aromatem, z którego nie do końca jesteśmy zadowoleni. W smaku dobre. Podbudowa słodowa bardzo przyjemnie jest skontrowana przyjemną, dość silną goryczką. Ja sam i nie tylko ja, tego wieczoru wypiłem 3 kufle tego pilsa i jeszcze postaram się w najbliższych dniach znowu go skosztować. Oprócz wersji z nalewaka jest też dostępna limitowana wersja butelkowa z limitowaną etykietą.
 
 
 
Tego samego dnia miało też miejsce inne ciekawe wydarzenie. Otóż wszyscy przybyli do Browaru Piwna, mieli okazję skosztować drugiego piwa uwarzonego podczas Konkursu Piwowarów Domowych, czyli Milda, którego uwarzył Darek Cieśla. Zresztą sam piwowar stanął za barem i serwował swoje piwo.
 



 
Mild Darka całkiem ciekawym i przyjemnym w odbiorze piwem. Większości osób, które miały okazję go spróbować, zasmakował. Brawo Darek.
 
Ogólnie rzecz ujmując, był to bardzo, bardzo interesujący i przyjemny dzień.
 
 
A już wkrótce kolejna premiera. Tym razem będziemy chcieli zaprosić was na kolejnego 'polskiego' pilsa, tym razem będzie to Pils Sybilla. Szczegóły wkrótce.

piątek, 28 marca 2014

Kącik Piwnego Melomana - IZRAEL - 1991

W dzisiejszym dniu, w Browarze Piwna w Gdańsku pierwszego piwa, którego byłem pomysłodawcą. Chodzi o pilsa chmielonego jedną odmianą polskiego chmielu Iunga. Dlatego też, dzisiaj także pomyślałem sobie, że dobrze by było w Kąciku Piwnego Melomana przedstawić jakąś polską płytę i tak mnie naszło na grupę Izrael i ich genialny, niestety anglojęzyczny, album '1991'. Myślę, że do Pilsa Iunga będzie jak znalazł. 


Album '1991' został nagrany w Londynie w 1990 roku, a wydany rok później przez DNA. Ja mam reedycje tego wydawnictwa z 1996 roku wydane przez Gold Rock o numerze bocznym GR 004. Gold Rock, to nie istniejąca już wytwórnia założona przez Roberta Brylewskiego. 


Skład Izraela na '1991': Robert Brylewski (wokal, gitara, syntezator; znany także z Kryzys, Brygada Kryzys, Armia, 52UM), Dariusz Malejonek (wokal, gitara; występujący także w Armii, Moskwie, Houk, Maleo Reggae Rockers, czy Arka Noego), Sławomir Wróblewski (bas), Włodzimierz Kiniorski (saksofon; występował także z Trebuniami Tutkami, Brygadą Kryzys, czy Tie Break) oraz Piotr Żyżelewicz (perkusja; nieżyjący już niestety; znany także z Armii, Brygady Kryzys, Moskwy, czy Voo Voo). Jak widać, skład bardzo zacny.

Album, jak już wspomniałem powyżej, jest w pełni anglojęzyczny. Nagrany poza granicami naszego kraju, w Wielkiej Brytanii, co na początku lat 90-ych nie było czymś bardzo popularnym, a wręcz graniczyło z cudem. Słychać to dość, wyraźnie kiedy słuchamy płyty. Album jest dość szczególnym dla mnie, bo jest pierwszym w dyskografii Izraela, który poznałem. Jest to naprawdę super dawka genialnego, polskiego reggae. Chłopaki naprawdę pokazali niezły muzyczny kunszt. Takie numery jak 'Live to love', 'Leave me alone', 'See I & I' (mój najulubieńszy), 'Progress', czy 'I know that', to po prostu klasa sama w sobie. Można słuchać do upadłego i tańczyć w rytm tej muzyki. Naprawdę, ciało same rusza w tan. Nie jest to płyta, której słucham zbyt często, ale w ciepłe wiosenne lub letnie dni, można rzec, że jest jak znalazł. 

Zaprzyjaźnione osoby, które miałyby ochotę posłuchać, jak genialnie chłopaki wymiatają, serdecznie zapraszam na browarnikowego 'chomika'. Folder z plikami chroniony jest hasłem. Jeśli chcielibyście go uzyskać, proszę o bezpośredni kontakt:

Za tydzień natomiast ... ano zobaczymy, co za tydzień będzie!

czwartek, 27 marca 2014

Browar Zamkowy Młyn - relacja z budowy - część XII

W ostatnich dniach ponownie odwiedziłem teren budowy Browaru Zamkowy Młyn w Olsztynie. Z zewnątrz budynek coraz mocniej odkrywa przed nami swoje wdzięki. Już tylko jedna strona budynku jest zasłonięta siatką. Poza tym można już robić sobie dość mocne wyobrażenie tego, co za kilka miesięcy otworzy przed nami swoje podwoja.







Można powiedzieć, że większość oszkleń jest już na miejscu. Zostały tylko dwie luki, jedną z nich jest pomieszczenie leżakowni, ale tam szkło pojawi się dopiero po przywiezieniu aparatury. Kolejną wizytę w browarze planuję już niebawem i mam nadzieje, że na zewnątrz będzie już zielono, a wewnątrz pojawi się sporo nowych wykończeń.

środa, 26 marca 2014

KKK, czyli Kuchnia Króla Kraftu - Galaretka a'la Komes Porter Bałtycki

Panie i Panowie! Ladies and Gentlemen! Mesdames et Messieurs! Meine Damen und Herren! Stało się! Dziś swój żywot zaczyna, nowy na blogu cykl (mam nadzieje, że cotygodniowy), w którym będę prezentował przepisy na potrawy z ... no oczywiście z piwa lub z dodatkiem piwa. Nie będzie tu mowy o łączeniu piwa i dań, ale o łączeniu piwa w daniach. wierzę, że nowy cykl przypadnie wam do gustu.

W pierwszym odcinku Kuchni Króla Kraftu chciałbym pokazać jak szybko można zrobić smakowitą galaretkę z piwa. Do jej przygotowania użyłem, naszego zeszłorocznego Króla Porterów bałtyckich, czyli Komesa Porter Bałtycki. Uważałem, że galaretka dzięki temu nabierze dostojności, a i doznania smakowe będą pełniejsze.

Co na potrzeba do przygotowania takiej galaretki? Oto składniki:
- 1 butelka Komes Porter Bałtycki,
- 1 saszetka żelatyny (20 gramów),
- 1 saszetka cukru wanilinowego,
- około 20 gramów startej gorzkiej czekolady,
- śmietana 30% (na fotografii jej nie umieściłem, gdyż nie chciałem robić lokowania produktu). 


Porter wlewamy do garnka i podgrzewamy na niskim ogniu do temperatury około 70-80 stopni Celsjusza. Nie doprowadzamy do wrzenia. Po zagotowaniu porteru dodajemy żelatynę i mieszamy do całkowitego jej rozpuszczenia. 


Gdy żelatyna już się całkowicie rozpuści, wlewamy 'żelatynowy porter' do szkiełek. Mi wystarczyło na trzy porcje. Potem wstawiamy do lodówki, by galaretka stężała.


W zależności od temperatury panującej w lodówce, zostawiamy galaretke na 2-3 godziny. Po tym czasie możemy ją wyjąć i cieszyć się jej wspaniałym widokiem. Nawet piana porteru przyjemnie stężała. 


W sumie, można by było już galaretkę jeść, ale przecież to ma być królewski deser, więc zrobimy do niego jeszcze bitą śmietanę. Do tego celu użyjemy śmietany kremówki 30%. Wlewamy ją do plastikowego pojemnika, dodajemy cukier wanilinowy. Miksujemy robotem, aż piana nabierze odpowiednich kształtów.


Patrząc na fotkę bitej śmietany można zauważyć nawet Ducha Kraftu!

Piane układamy ładnie na galaretce i posypujemy starkowaną gorzką czekoladą. Tarkowanie czekolady to najgorsza robota. Czekolada roznosi się dosłownie wszędzie. Lepiej kupić wiórki czekoladowe. Ja po tarkowaniu miałem masę sprzątania! Ale efekt? Zobaczcie sami!


I jak wam się podoba? Smakuje wyśmienicie. W smaku galaretki mamy wszystkie te smaki, które możemy wyczuć pijąc Komesa Porter Bałtycki. Są suszone owoce, jest gorzka czekolada, jest nawet przyjemna goryczka. Można rzec, że galaretka jest bardzo ... pełna. W połączeniu z bitą śmietaną i wiórkami czekoladowymi, ... ach ... dla mnie bomba! Wszystkim, którzy odważą się spróbować zrobić takie cudo samemu, życzę smacznego!

W następnym odcinku kolejny ciekawy przepis, ale to na razie tajemnica!

wtorek, 25 marca 2014

Kormoran - Podróże Kormorana - Coffee Stout

Przedstawiam piwo Kormoran Podróże Kormorana Coffee Stout.



Zawartość ekstraktu: 14,5%.

Zawartość alkoholu: 4,8% obj.

Kolor: bardzo ciemnobrunatny, nieprzejrzysty.

Zapach: wyrazisty, palony, mocno kawowy, w tle delikatne nuty gorzkiej czekolady.

Smak: palony, wyraźnie kawowy, delikatnie gorzko-czekoladowy, na finiszu delikatna kawowa goryczka.

Piana: beżowo-brązowa, wysoka, dość gęsta, drobno pęcherzykowa, wolno opada, zostawia przyjemne osady.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 3 miesiące.

Opakowanie: butelka 0,5l, bezzwrotna.

Producent: Browar Kormoran


Podsumowanie:

Dziś odwiedziłem jeden ze swoich ulubionych sklepów w Olsztynie i na wejściu sympatyczna sklepowa koleżanka Marta rzuciła takie słowa w moim kierunku:' Cześć Tomek! Właśnie przyjechały nowe Podróże Kormorana! Jeszcze 'ciepłe'!'. Nie zastanawiając się dłużej, czmychnąłem w kąt, gdzie stoi lodówka z piwami Kormorana i oczom moim ukazała się czwarta podróż kormoranowa, czyli Coffee Stout. Tym razem Kormoran wybrał się do Irlandii, co od razu widać po zdobiącej butelkę etykiecie, ale o tym za chwilę. No zatem czym nas raczy olsztyńsko-irlandzki Coffee Stout? Piwo w szkle prezentuje się wspaniale. Barwa piękna. Piwo jest totalnie nieprzejrzyste. Piana także podoba się bardzo i zostaje z degustatorem do końca. W zapachu wyraziste nuty palone i kawowe. Te kawowe nuty takie bardzo naturalne, bardzo przyjemne. W tle można wyczuć delikatne i przyjemne nutki gorzkiej czekolady. W smaku bardzo aksamitne i łagodne. Wyrazistość kawy na pierwszym planie. Bardzo smakowita i subtelna. Wszystko wieńczy przyjemna, bardzo delikatna i leciutko zalegająca kawowa goryczka. Piwo jest nad wyraz pełne. Wysycenie na niskim poziomie. Etykieta piwa w stylu podróżowo-kormoranowym. Dużo akcentów zielonych, które mają się kojarzyć z Irlandią. Mamy tu nawet ilustrację Clifden Castle, o którym wspomina Kormoran w swoim dzienniku na kontrze. Bardzo to ładnie wygląda, naprawdę, ale u Kormorana to już norma. Reasumując, czwarta kormoranowa podróż bardzo udana, ciekawa i naprawdę smakowita. Szkoda tylko, mówię to w imieniu tych, którzy celebrują Dzień Świętego Patryka, że piwo nie pojawiło się na rynku w weekend poprzedzający ten dzień.

Moja ocena:
Kolor: - 10
Piana: - 9
Zapach: - 9
Smak: - 8
Etykieta: - 10

Ocena całościowa: 8,87/10

Cena: 7,60 PLN [TOMSON - Olsztyn-Piłsudskiego 54]

poniedziałek, 24 marca 2014

Witnica - Lubuski Chmiel

Przedstawiam piwo Witnica - Lubuski Chmiel.



Zawartość ekstraktu: brak danych.

Zawartość alkoholu: 5,2% obj.

Kolor: złoty, opalizujący.

Zapach: słodowo-chmielowy, wyraźnie owocowy, nuty owoców tropikalnych oraz nuty żywiczne i trawiaste.

Smak: słodowo-chmielowy, wyraźne nuty owocowe i żywiczne oraz delikatne trawiaste, na finiszu dość przyjemna, lekko zalegająca goryczka.

Piana: biała, niezbyt wysoka, niezbyt gęsta, dość szybko opada do półcentymetrowego kożuszka.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 4 miesiące.

Opakowanie: butelka 0,5l, zwrotna.

Producent: Browar Witnica

 
Podsumowanie:

Na początku muszę zaznaczyć, że gdy jakiś miesiąc temu dowiedziałem się, że Browar Witnica wypuszcza dwa nowe piwa: Lubuski Chmiel i IPA, to byłem bardzo, ale to bardzo zaskoczony, ale oczywiście w tym dobrym znaczeniu. Dni szybko mijały i dziś miałem okazję zakupić i skosztować pierwszego z nich. Piwo Lubuski Chmiel, jak podpowiada nam etykieta główna, było czterokrotnie chmielone chmielem z plantacji lubuskiej. Niestety nie wiadomo jakim chmielem. Piwo ma złotą barwę i opalizuje. Pewnie jest niefiltrowane Piana piwa, to niestety najsłabszy punkt. Niezbyt długo cieszy konsumującego. W zapachu dość intensywne. Nasze nozdrza atakują przyjemne nuty słodowe i mocne chmielowe. Słynny witnicki diacetyl, jeśli jest obecny, to jest mocno przykryty przez aromaty chmielowe. Mi zapach tego piwa podoba się. W smaku także nuty słodowe i wyraźna owocowo-żywiczna chmielowość. Piwo wieńczy całkiem przyjemna, choć delikatnie zalegająca goryczka. Piwo wysycone jest dość delikatnie. Etykieta zdobiąca butelkę taka w stylu typowo witnickim. Szału nie ma. Jest zielono, chmielowo rzekłbym. Słowem końca, jestem bardzo miło zaskoczony tym piwem. Mogę uznać to piwo za bardzo udane i obecnie (nie wiem, jak obecnie smakuje porter z Witnicy) jest to dla mnie najlepsze piwo z Browaru Witnica. Wielki plus.

Moja ocena:
Kolor: - 8
Piana: - 6
Zapach: - 7
Smak: - 8
Etykieta: - 7

Ocena całościowa: 7,32/10

Cena: 6,00 PLN [ĆWIARTKA - Olsztyn-Wojska Polskiego]

niedziela, 23 marca 2014

Fortuna - Mirabelka

Przedstawiam piwo Fortuna Mirabelka.



Zawartość ekstraktu: brak danych.

Zawartość alkoholu: 5,1% obj.

Kolor: bursztynowy, opalizujący.

Zapach: owocowy, wyraźne nuty mirabelek, w tle delikatne nuty słodowe oraz utlenione.

Smak: dość kwaśne, owocowy, wyraźnie mirabelkowy, w tle delikatne nuty słodowe oraz utlenione.

Piana: biała, dość wysoka, niezbyt gęsta, szybko się rozrzedza i opada do zera.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 6 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, zwrotna.

Producent: Browar Fortuna


Podsumowanie:

2 lipca 1988 roku Lockheed L-1011 TriStar należący do British Airways wystartował z lotniska Heathrow w kierunku Kanady. Na pokładzie tego samolotu byłem między innymi i ja. Po kilku godzinach lotu maszyna płynnie usiadła na lotnisku Mirabel pod Montrealem. Czemu o tym piszę? Ano dlatego, że Browar Fortuna, swoją serię piw Fortuna, ostatnimi czasy wzbogacił o nowy smak - Mirabelkę. Gdy zobaczyłem zapowiedzi tego piwa w internecie, to od razu mi się przypomniał dzień sprzed prawie 26 lat. Z czystej ciekawości, postanowiłem sprawdzić, jak moja ulubiona mirabelka smakuje w połączeniu z piwem. Piwo ma ładną barwę i przyjemnie opalizuje. Piana z początku ładna i dość bujna, bardzo szybko się redukuje i znika do zera. Zapach dość wyrazisty. Po otwarciu butelki nasze nozdrza atakowane są wyraźną owocowością. Niestety dla zapachu, w tle majaczą nutki utlenione w postaci aromatu mokrego kartonu. W smaku także owocowe, dość kwaśne. Tu także wyczuć możemy niechciany kartonik. Wysycone jest dość wysoko. Butelkę zdobi typowa 'fortunowa' etykieta. Tym razem w kolorze żółtym, który ma przywodzić nam na myśl tytułową mirabelkę. Jest taka letnia rzekłbym. Na półce łatwo wychwycić Mirabelkę wśród tłumu innych piw. Piwo, mimo kartonika, dość szybko znikło mi ze szklanki. Nie jest to hit jakiś, ale jest pijalne i dość orzeźwiające. Krawatka mówi, że to edycja limitowana, więc, jak ktoś ma chęć spróbować 'Polish lambic' z Miłosławia, jak to określił jeden z użytkowników Browar.biz, to zapraszam do sklepu, gdyż za jakiś czas może się okazać, że po Mirabelce zostanie nam tylko wspomnienie, tak jak po lotnisku Mirabel, które od dawna już nie przyjmuje pasażerów. Można rzec, że Mirabel to było też takie 'Limited Edition'.

Moja ocena: 
Kolor: - 8
Piana: - 5
Zapach: - 6
Smak: - 6
Etykieta: - 8

Ocena końcowa: 6,22/10 

Cena: 3,89 PLN [CARREFOUR - Olsztyn-Nagórki]

piątek, 21 marca 2014

Kącik Piwnego Melomana - SPERMBIRDS - Something to Prove / Nothing is Easy

Pierwszy dzień wiosny nastał. Piękna pogoda, słońce cudownie świeci i ogrzewa. Ten dzień, od ponad ćwierć wieku, kojarzy mi się z tak zwanym 'dniem wagarowicza'. Przypominają mi się spotkania na olsztyńskiej fosie i koncerty tam grane. Zazwyczaj były to koncerty kapel 'andergrandowych'. Jedną z nich tworzyli moi super kumple, a nazywała się Czarne Trójkąty. Występ ponad 20 lat temu był iście 'hardkorowy'. A skoro wspomniałem o hard core, to najlepsza muzyką na taki dzień, jest właśnie hc. Przedstawiam wam zatem genialny hc z Niemiec, czyli grupa Spermbirds i ich kompilacja dwóch pierwszych albumów 'Something to Prove' oraz 'Nothing is Easy'. 


Album 'Something to Prove' został nagrany w 1985 roku i wydany w roku 1986 przez We Bite Records. 'Nothing is Easy' to album z 1987 roku, który został wydany także przez We Bite Records. Ja w swoich zbiorach mam DigiPack z 2006 roku od Rookie Records o numerze bocznym RR028. Jest to kompilacja dwóch albumów + 6 bonusowych kawałków. 


Skład Spermbirds na 'Something to Prove' to: Lee Hobson Hollis (wokal), Frank Rahm (gitara), Roger Ingenthron (gitara), Markus Weilemann (bas) oraz Mathias 'Beppo' Goette (perkusja). Jeśli chodzi o album 'Nothing is Easy' to nastąpiła jedna zmiana. Dodatkowo na gitarze udzielał się Joe Strubbe.

Dwa albumy Spermbirds to genialna dawka super hard core. Jakkolwiek dla mnie 'dwójka' czyli 'Nothing is Easy' jest zdecydowanie lepsza i bardziej czadowa. Co nie znaczy wcale, że 'jedynka' jest słaba. Super gitarowe i basowe granie. Wspaniałe rytmy perkusji. Kawałki takie, jak tytułowy 'Something to Prove', 'My God Rides a Skateboard', 'You're Not a Punk', czy fenomenalny 'Try Again' robią naprawdę świetną robotę. 'Try Again' usłyszałem najpierw w wykonaniu grupy Tankard (bardzo piwna grupa, nazwa także), kiedy to słuchałem ich albumu 'The Morning After' i gdy usłyszałem po raz pierwszy Spermbirds u mojego kumpla Grześka, to powiedziałem: 'Oooo, toz to cover Tankard!'. Jak się okazało, jest zupełnie odwrotnie. 
 
'Dwójka', czyli 'Nothing is Easy' to już jest to, co hacemaniaki lubią najbardziej. Juz pierwsze dźwięki 'Die Sgt. Landry' ukazują nam potencjał albumu. Drugi numer 'Your Problem' to także kawał świetnego grania, szczególnie pierwsze 40 sekung, kiedy to możemy się raczyć fantastycznymi gitarami, super akompaniującym basem i rytmem perkusji. Kolejne numery 'Nothing is Easy', 'Cave', 'Another Dead Friendship' to sama 'hardkorowa'. Świetny jest też cover Angry Samoans, czyli 'Lights Out' (numer ten też świetnie zagrali chłopaki z The Accused) oraz lekki 'łesternowy' pastiż, czyli 'Texas Cowboy'. Ehh, genialne granie.
 
Wszystko to cudownie dodaje energii i animuszu. Słuchając tego, człowiek chce szaleć tak jakby był na koncercie, pod samą sceną. Totalny odlot.

Wszystkich znajomych, którzy mieliby ochotę posłuchać, jak genialnie graja i śpiewają na tych dwóch albumach, serdecznie zapraszam na browarnikowego 'chomika'. Foldery z plikami chronione są hasłem. Jeśli chcielibyście go uzyskać, proszę o bezpośredni kontakt:

Co za tydzień? Zobaczymy jeszcze, może coś z Polski, a może coś zupełnie z innej bajki. Zapraszam!