piątek, 20 września 2013

Kącik Piwnego Melomana - RUSH - Hold Your Fire

Jak te kolejne piątki nachodzą szybko po sobie. Ledwo pisałem o Incubus, a już czas na kolejny ciekawy album. Dziś chciałbym wam przedstawić kapelę bardzo docenianą na ich rodzimym rynku, jakkolwiek poza granicami swojego kraju traktowaną troszkę po macoszemu. Chodzi proszę państwa o grupę Rush z Kanady. Dziś na tapecie ich album 'Hold Your Fire', który jest moim ich ulubionym w ich dyskografii.

Album został nagrany i wydany w Kanadzie przez Anthem Records w 1987 roku. Jak widzimy, płyta na rynku jest już od ponad ćwierćwiecza. Ja w swoich zbiorach mam remastera z serii The Rush Remasters z 1997 roku, wydanego przez Mercury Records o numerze katalogowym 534 636-2. 


Skład Rush na 'Hold Your Fire' to: Geddy Lee (wokal, bas i instrumenty klawiszowe), Alex Lifeson (gitary) oraz Neil Pert (perkusja). Dodatkowo na albumie udzielili się: Aimee Mann (wokal) oraz Andy Richards (instrumenty klawiszowe).
  

Jak wspomniałem wyżej, dla mnie jest to album numer 1 w dyskografii grupy, choć wiem, że większość wiernych fanów Rush, nie za bardzo lubi ten album, gdyż uważają go za bardzo hiciarski, za bardzo komercyjny. Fakt faktem, pełno na nim hitów, ale to w nim mi się bardzo podoba właśnie. Już sam początek albumy, czyli kawałki 'Force Ten' oraz 'Time Stand Still' zabierają nas w cudowną rock'ową podróż. Szybką, pełną zawirowań, uniesień i po prostu genialnego kunsztu muzycznego. Zresztą, trójka wspomnianych wyżej dżentelmenów, to dla mnie klasa kosmiczna, drugiej takiej trójki genialnych, cudownie zgranych muzyków trudno szukać. Jedynym przykładem, który przychodzi mi na myśl to grupa Primus i panowie Les Claypool, Larry LaLonde i Tm Alexander. Trzeci numer 'Open Secrets' to przykład typowego kanadyjskiego grania. Nie znając kapeli, nie znając utworu, można od razu stwierdzić, że jest z kraju klonowego liścia, to się po prostu słyszy. Podobnie jest w wypadku numeru sześć na albumie, czyli 'Lock And Key'. Trudno określić wspomnianą kanadyjskość, ale uwierzcie mi, coś w tym jest. To brzmienie, aranżacja, pomysły muzyczne, itp. Czwarta piosenka, czyli 'Second Nature', to piękna podróż poprzez mistyczne rubieże Kanady oraz muzyki w najlepszym gatunku. Piekny numer, po którym zaraz wchodzi mój najulubieńszy z płyty 'Prime Mover'. Chłopaki osiągnęli tu muzyczne apogeum. Genialny bas mistera Lee oraz to co wyprawia Lifeson ... no po prostu bajka. Gdyby Lifeson grał w jednej z grup heavy metalo'wych, to jestem pewny, że osiągnęli by sukces porównywalny do tego co uczynili chłopaki z Iron Maiden. Kolejnym wielkim hitem na płycie jest 'The Mission'. Muzyczny majstersztyk! Tu także, trójka ontariowskich dżentelmenów pokazuje, co naprawdę potrafią i jak wielu muzykom, którzy uważają się za gwiazdy jaśniejsze niż Syriusz, wiele brakuje do umiejętności tych skromnych facetów. Ósmym numerem na płycie jest 'Turn The Page', który jako jedyny na krążku, nie za bardzo do mnie przemówił. Za to dwie ostatnie kompozycje, ponownie powodują radość w mym sercu. To kawałki 'Tai Shan' oraz wieńczący album 'High Water'. Genialne kompozycje po prostu.
 
Brzmieniowo jest bardzo, ale to bardzo dobrze. Wszystko cudownie ułożone, zmiksowane. Do tego, jak pisałem wcześniej, genialny muzyczny kunszt muzyków powoduje, że płyty słucha się z wielką, przeogromną wręcz, przyjemnością. Ja zawsze jestem pod wielkim wrażeniem słuchając tej płyty, Rush w ogóle.

A kto nie wierzy, niech wejdzie na mojego 'chomika' i sam posłucha. Zapraszam znajomych do odsłuchu. Album chroniony hasłem. Chcesz wejść, skontaktuj się ze mną:

W przyszłym tygodniu ponownie metal, z najwyższej brytyjskiej półki. Oj będzie się działo. Zapraszam!

13 komentarzy:

  1. Z dużym zainteresowaniem przeczytałem Twoją recenzję, bo Rush to dla mnie numer 1 na naszej galaktyce. Zresztą na browar.biz mam znaczek profilowy związany z Rush. To ciekawe, że ta płyta jest Twoją ulubioną. Ja z okresu elektronicznego wolę raczej Grace Under Pressure. Zresztą, oprócz ostatnich dwóch to ja kocham ich wszystkie płyty. Rush to genialnie zgrane trio, wirtuozi swoich instrumentów a Neil Peart jest najlepszym perkusistą na świecie. Szkoda, że nie podoba Ci się Turn The Page bo to świetny numer! Znasz wersję z wydanej dwa lata później A Show Of Hands? Jest dużo lepsza!
    Pozdrawiam Cię kuflem piw z Kormorana i czekam teraz na Voivod. Coś jest w tej Kanadzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Voivod już tu był drogi kolego. Zapraszam serdecznie: http://browarnik.blogspot.com/2013/07/kacik-piwnego-melomana-voivod-angel-rat.html

      Pozdrawiam Tomek :)

      Usuń
  2. Kurcze Voivod już był, ale dałem plamę! No to może płyty The Outer Limits lub Phobos zrecenzujesz bo są zupełnie różne od siebie, ale genialne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani jednej, ani drugiej w kolekcji nie mam :( mam tylko Dinension ..., Angel Rat i Nothing Face.

      Usuń
  3. Browarniku, no patrz. Hold Your Fire jest również i moją ulubioną płytą Rush. Faktycznie dość sporo osób nie przepada za tym krążkiem. Myślę, że to wynika z psychologii tłumu. Pojawiło się kiedyś kilka recenzji, że Hold Your Fire jest słaba i część fanów nie potrafiącą słuchać i myśleć samodzielnie też tak zaczęła twierdzić. Wystarczy, że na jakimś forum "guru" napisze, że płyta jest słaba, a całe rzesze zaraz twierdzą, że tak właśnie jest. Następnie okazuje się, że "guru" ma 15 lat, na imię Zosia, a Rush poznał, bo mu ciocia pod choinkę płytę przyniosła albo ściągnął z "neta" w czasie przerwy. Browarniku, prowadź więc bandę dzidziusiów muzycznych przez meandry sztuki. Wiem, że dużo osób czyta Twoje recenzje, ale jak widzisz niewielu potrafić "rzucić" komentarzem. A szkoda, bo w ten sposób zwycięża lenistwo oraz obrazkowa rzeczywistość. Zapewne nie jestem aż takim fanem Rush jak Ty czy Darek, ale bardzo ich lubię i doceniam. Poziom gry na instrumentach członków tego zespołu jest po prostu niebotyczny i nieosiągalny dla większości muzyków. No i potrafią grać nie wspomagając się wszechobecną dzisiaj elektroniczną patatajnią. Jak znam życie za tydzień uraczysz nas recenzją dokonań zespołu z miasta szeryfa z Robin Hooda. Po prostu "zapodasz" nam Sabbat. No i tak na marginesie. Panowie, nie zapominajcie o innym genialnym trio z Kanady, czyli Nomeansno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O No Means No nie zapominamy i kiedys też się pewnie tu pojawi. Masz rację, Hold Yor Fire jest yraktowane po macoszemu, ale dla mnie jest genialnym albumem. A za tydzien? ... Tak, będzie Sabbat :)

      Usuń
  4. Jako fanatyk Rush muszę na ten post G. odpowiedzieć.
    Hold Your Fire jest płytą genialną, tylko że Rush zawsze nagrywał płyty genialne i tu trudno ocenić, która jest najlepsza. To jest kwestia gustu. Co do psychologii tłumu to wiadomo, że wszyscy uważają Moving Pictures za najlepszą ich płytę. Nawet ci mało zorientowani. Ja tak nie uważam. Wiem, że okres od Signals do Hold Your Fire jest często krytykowany, ale trudno, takie gusta.
    Ja będę jeszcze bardziej oryginalny bo wolę np. Roll The Bones, czy Test For Echo od Counterparts, a to już chyba jest bluźnierstwo dla wielu. I po latach przekonałem się do Presto, a pamiętam jesień 1989 i jaki ból mi ta płyta zadała. Jednak czas pozwolił mi odkryć piękno Presto.
    A tak w ogóle to najbardziej lubię płytę 2112. I tu byłbym mało oryginalny, ale nie chodzi mi o tytułową suitę, ale o 5 cudownych piosenek na stronie B winyla. I tu znów jestem pod prąd.
    Ale gusta są różne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Darek, muszę Ci przyznać, że Presto tez bardzo lubię :)

      Usuń
    2. Tak przy okazji. Wiem, że byłeś z wizytą w Kormoranie.
      Czy wiesz, kiedy oni uwarzą kolejną warkę AIPA.
      To jest moje piwo roku, przebiło nawet Imperium Atakuje na które głosowałem rok temu.
      Tak bardzo tęsknię za tym genialnym piwem. Zamówiłem sobie w moim imperialnym sklepie w Ełku 60 butelek i w miesiąc wypiłem je wszystkie. Niestety już go nigdzie nie ma. Masz jakieś przecieki, kiedy będzie druga warka Podróże Kormorana AIPA?

      Usuń
    3. Wiem, że wkrótce ma być ponownie na rynku, warka numer 2, ale kiedy dokładnie to nie wiem. U mnie w Olsztynie w jednym sklepie, cały czas można dostać warkę numer 1. A 60 butelek w miesiąc to niezły wynik :)

      Usuń
  5. Właśnie słucham teraz tej płyty i jestem mile zaskoczony.Płyta jest świetna ,spójna ,równa i dynamiczna a panowie dają popis swoim genialnym umiejętnością.Przyznam się szczerze (ze wstydem) że jest to jeden z czterech albumów którym się opierałem ,sm nie wiem dlaczego może- jak kolega wcześniej napisał- psychologia tłumów zadziałała. A może po prostu jestem sceptyczny do okresu po "Signals" .uważam Signals za jedną z najciekawszych pozycji w dyskografii.Przede mną jeszcze do odkrycia "Grace Under Pressure" ,"Power windows" i "Presto" Pozdrawiam.Rafał z Kalisza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dopiero odkrywam Rush ale szczerze mówiąc trafiłem tutaj z tego powodu, że odpaliłem Hold Your Fire i zaczęło mi coś nie grać. Wcześniej słuchałem albumow głównie sprzed Grace Under Pressure i z wyjątkiem snakes and arrows i feedback, dlatego bardzo sobie ceniłem ten zespół. Natomiast ta płyta to dla mnie wielki spadek zespołu. I nie jest to kwestia sugerowania się innymi dlatego że przed przesłuchaniem tej płyty nie czytałem nic o niej. Spodziewałem się kolejnej zajebistej płyty a tutaj się zawiodłem. Oczywiście każdy ma swoje gusta, ale trochę się zdziwiłem jak tyle osób pisze że to jest jeden z ulubionych albumów tego genialnego zespołu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, każdy ma swoje gusta. Ja najbardziej lubię okres Rush, ten z lat 80-ych i takie albumy, jak "Hold Your Fire", "Presto", czy "Signals" to moje ulubione. Pozdrawiam!

      Usuń