W dzisiejszym odciku
Kącika Piwnego Melomana miał być troszkę inny odcinek niż zawsze, jakkolwiek znowu będzie to typowa recenzja. Tym razem wielki klasyk, jedna z kultowych płyt metalowych, czyli fenomenalny album 'Ride The Lightning' grupy Metallica, którą w dalszych wersach będą nazywał, po prostu Metą. Jest to druga z kolei płyta Mety. Dla mnie najlepsza w ich dorobku, choc niektórzy mówią, że Meta skończyła się na 'Kill'em All'. Ale według niektórych internetowych komentatorów, na 'Kill'em All' skończył się też Slayer, Megadeth, czy choćby Napalm Death. Ja chcę powiedzieć, wszem i wobec, że Meta nie skończyła się po swoim debiucie.
Metę pierwszy raz usłyszałem pod koniec 1988 roku. Był to album '... And Justice For All'. Wtedy jago zagorzały fan Iron Maiden, nie mogłem znieść tamtej płyty. Była dla mnie tak potwornie ciężka, ostra i dysharmonijna, że potwornie bolały mnie uszy słuchając jej. Powiedziałem sobie wtedy: 'Nigdy więcej Mettalica nie zagości w moim odtwarzaczu cd'. Jak bardzo wtedy się myliłem. Dziś sama Meta i ich czwarty album, przy płytach takich tuzów jak Impetigo, Terrorizer, Carcass, Deicide, brzmi troszkę jak melodie łatwe lekkie i przyjemne.
'Ride The Lightning' został nagrany w 1983 roku i wydany na winylu w roku 1984 przez Megaforce Records. U mnie w kolekcji jest wydanie z 1989 roku 838 140 2 Vertigo Phonogram.
Skład Mety na tym albumie to:
James Hetfield (wokal i
gitara), Kirk Hammett (gitara; jeden z założycieli grupy Exodus), Cliff Burton (bas; R.I.P.) oraz
Lars Urlich (perkusja).
Album rozpoczyna kawałek 'Fight Fire with Fire', w którym strasznie podoba mi się akustyczny początek oraz fenomenalna gra Larsa stopami, co słychać wyraźnie w drugiej części utworu. Pamiętam jako młodzian, śpiewałem refren tej melodii nucąc takie słowa 'faj faja wif faja'. Drugi numer, tytułowy, to jeden z hitów tego wydawnictwa. Zresztą co ja mówię, na tej płycie każdy numer to hit, a nawet super hit. Zapamiętajcie to sobie moi drodzy. Cudowne partie gitar, przyjemnie bulgoczący bas i fenomenalny śpiew Jamesa na tym numerze to jest istny smaczek. Zaraz po nim mamy przegenialny 'For Whom the Bell Tolls' rozpoczynający się fenomenalnymi riffami Jamesa oraz Kirka. Moim zdaniem jest to jedno z najlepszych otwarć w całej karierze Mety. Sposób śpiewania Jamesa zachwyca, a przejścia Larsa są ... no, no ... mistrzowskie. Do tego te wymowne dzwony w tle. Czarty kawałek, to jak to w zwyczaju Mety bywa, balladujący numer, czyli 'Fade to Black'. Początek numeru po prostu oszołamia. Gra Kirka i Jamesa jest z jednej strony bardzo ckliwa, ale jakże przyjemna i wymowna w swoim wyrazie. Oczywiście czady tu też są, szczególnie w drugiej fazie numery, gdzie lawinowe riffy oraz solówki przyjemnie łechtają nasze uszy. Mam wrażenie, że numer ten był także podstawą do ich późniejszego 'One', który kompozycyjnie jest zbudowany bardzo, ale to bardzo podobnie. Piąty utwór z kolei, czyli 'Trapped Under Ice', to moim zdaniem najbardziej czadowa kompozycja na płycie. Jedna wielka thrashowa jazda, od początku do samego końca. Następny w kolejce 'Escape' bardzo mi się podoba, głównie za sprawą cudownej wokalizy refrenu. Bardzo fajnie James wtedy bawi się swoim głosem i tekstem. Przedostatnia piosenka, że tak to nazwę, to 'Creeping Death'. To kompozycja bardzo hitowa, która chyba z tego względu trafiła na singla. Żwawy, zwarty stylistycznie numer. Solówka, którą możemy tu usłyszeć, zachwyca niemiłosiernie. No i tak dobrnęliśmy do końca. Album wieńczy instrumentalny 'The Call of Ctulu', przypominający mi troszkę także ich późniejszy 'To Live is to Die'. Naprawdę dojrzały muzycznie numer, którego końcówka przypomina mi troszkę muzykę grupy Running Wild.
Jeśli chodzi o brzmienie, to uważam, że jest to najlepiej nagrany album w całej karierze Mety. Mam cztery płyty tej genialnej kalifornijskiej grupy i ta opisywana, pod tym względem, najbardziej mnie oczarowuje. Wszystko tu brzmi genialnie i wszystko jest fantastycznie słyszalne. Partie gitar, basu, perkusji i wokal. Jedna z najlepiej nagranych metalowych w całej historii metalu!
Jednym w kompozytorów muzyki na tej płycie, jest były członek Mety, a obecnie frontman Megadeth, czyli Dave Mustaine. Jeśli dobrze pamiętam, partie solówek w tytułowym utworze oraz ostatnim, to właśnie jego dzieło.
Wszystkich moich znajomych i przyjaciół, tych którzy chcą usłyszeć genialne numery z tej płyty, zapraszam na mojego 'chomika'. Rozkoszujcie się tym arcydziełem. Album chroniony jest hasłem, które można zdobyć kontaktując się prywatnie ze mną:
Za tydzień natomiast, jedna z najgenialniejszych polskich płyt. Dziś jej słuchałem po raz enty i jestem totalnie zaczarowany. Ale o tym ... podczas następnego spotkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz