Pierwszy piątek nowego roku już minął, a ja ... zapomniałem o KPM. Trzeba zatem nadrobić zaległości. Dziś prawdziwa perełka, istna klasyka death metal'u, ciężkie granie w najlepszym wydaniu ... Ladies and Gentlemen ... The extraordinary sensation! ... Oto przed wami Morbid Angel i ich debiutancki album 'Altars of Madness'.
Niektórzy mogą powiedzieć, że to nie jest debiut, bo wcześniej był 'Abomination of Desolation', jakkolwiek założyciel grupy Trey Azagthoth i cała reszta grupy stwierdzili, że będą traktować wydawnictwo jako demo i nie będą wliczać tego dokonania do albumów. Fakt, wydane zostało to w końcu jako album, ale tylko dlatego by zapobiec 'butlegowaniu' materiału.
'Altars of Madness' został nagrany w 1988 roku i wydany nakładem Earache Records w 1989 roku. W moich zbiorach jest CD z 1989 roku z Earache Records o numerze bocznym MOSH 11CD. To wydawnictwo posiada jeden dodatkowy numer i trzy re-mix'y.
Skład Morbid Angel na 'Ołtarzach Obłedu' to: David Vincent (bas i wokal; znany także z Terrorizer i Soulfly), George Michel Emmanuel III vel Trey Azagthoth (gitara), Richard Brunelle (gitara) oraz Pete Sandoval (perkusja; także występujący niegdyś w Terrorizer).
Pamiętam koniec lat 80-ych i początek 90-ych, kiedy to tak naprawde zacząłem wgłebiać się w cięższe klimaty metalu. Poznałem wtedy Assassin, Sodom, Destruction, Pungent Stench, Napalm Death, Terrorizer i całą masę innych genialnych kapel. Wśród nich był też Morbid Angel. Jakkolwiek ani ich debiut, ani druga płyta na samym początku nie przypadły mi do gustu, dlatego też następnych wydawnictw grupy już nawet nie słuchałem. Dorosłem jednak do Morbid Angel w końcu i jakoś pod koniec XX wieku zacząłem odczuwać radość ze słuchania dokonań grupy. W sumie najbardziej lubię 'dwójkę', ale do wpisu wybrałem 'jedynkę', dlatego że jakiś taki pewien, nieokreślony bliżej, sentyment do niej czuję. Płyta jest kultowa, sroga, diaboliczna, wręcz szatańska. Genialne riffy i solówki tandemu Azagthoth-Brunelle, bulgoczące partie basu Vincent'a, no i fenomenalna perkusja Sandoval'a niszczą nie tylko uszy, ale i umysł i wszystko z czego składa się osoba ludzka. Kawałki takie jak 'Visions from the Dark Side', 'Maze of Torment', czy dodatkowy 'Lord of All Fevers & Plague' ze słynnym 'ijaaa saaka! ijaaa kiingu! ija azabuła!' (specjalnie napisałem fonetycznie), to kanony death metal'u, które zna każdy fan grupy i tego gatunku muzy, a które powinny być wykładane w większości szkół muzycznych na całym świecie. Zresztą pozostałe także. Kawałki wbijają się w mózg, wokał przywodzi na myśl gorzkie słowa diabła wypowiadane wprost do uszu słuchacza, którego ogarnia istny ... 'madness'. Dla mnie pozycja obowiązkowa w dyskografii każdego fana metalu.
Brzmienie takie, jakiego oczekujemy od tego typu muzy. Album nagrany został w słynnym Morrisound Studio na Florydzie. Naprawdę słucha się genialnie!
Brzmienie takie, jakiego oczekujemy od tego typu muzy. Album nagrany został w słynnym Morrisound Studio na Florydzie. Naprawdę słucha się genialnie!
Ciekawostką jeśli chodzi o Morbid Angel jest fakt, że tytuły płyt są nazywane, że tak to nazwę, 'alfabetycznie'. Tytuł każdej kolejnej płyty zaczyna się na kolejną literę alfabetu. Tak więc mamy: 'Altars of Madness', 'Blessed are the Sick', 'Covenant', 'Domination' i tak aż do 'Illud Divinum Insanus'.
Zresztą, co tu gadać. Sami, moi drodzy znajomi, sobie posłuchajcie, jak chłopaki wymiatają i miażdżą uszy ... po odsłuchu mamy prawdziwy syndrom ... 'earache'. Folder z plikami chroniony jest hasłem, które udostępniam po wcześniejszym skontaktowaniu się ze mną:
Browarniku, wydanie na zdjęciu jest z 2002r., a nie 1989. Widać po dysku. W latach osiemdziesiątych kolorowych nadruków na dyskach raczej nie było. Dziękuję jeszcze raz za namiar na sklep z browarami. Byłem tam po raz kolejny :).
OdpowiedzUsuńHmm, muszę te wydanie sprawdzić zatem. Może to wznowienie tamtego wydanie ze zmieniona grafą. Co do sklepu, to nie ma co dziękować - na zdrowie i smacznego :-D Ja tam jestem co drugi dzień ;)
UsuńNo dobra, pomogę Ci rozwiać wątpliwości. Na zdjęciu, które umieściłeś masz na dysku umieszczoną ikonkę QuickTime. Wydanie nie może być więc z 1989, bo nawet pierwszej wersji tego programu jeszcze wtedy nie było na świecie. Druga sprawa. Weź dysk, odwróć go i zerknij na numer matrix oraz przede wszystkim numer IFPI. Gwarantuję Ci, że znajdziesz tam numer IFPI, a te numery pojawiły się na płytach w 1994r.
UsuńTak zrobię i poprawię :) Ach ten Matrix, cały czas Cię prześladuję ;)
UsuńTroszeczkę. Pozdrowienia Tomku i do usłyszenia niebawem.
OdpowiedzUsuńTa płyta to zrąb death metalu. Kto w 88 r. potrafił wyobrazić sobie coś takiego?! Chyba tylko nasz Bariel & Co., ale nikt teraz tego nie przyzna... Vader był przed Necrolust i jeszcze daleka była droga...
OdpowiedzUsuń