Ostatnie
dwa dni mojego życia, to był bardzo intensywny okres. Działo się
naprawdę wiele, a moje ciało cały czas domaga się odpoczynku.
Mózg co chwila wysyła komendy 'zamknijcie się!' do powiek, jakkolwiek
te, mimo swojego ogromnego ciężaru, nie mogą przykryć oczu. No, ale co
takiego konkretnie się wydarzyło? Otóż, na zaproszenie Michała Saksa z
AleBrowaru, wybrałem się z nim oraz Pawłem Piłatem, przez niektórych
nazywanym 'cesarzem polskiego chmielu', na premierę kooperacyjnego piwa
browarów Nøgne Ø i AleBrowar, czyli Chmiel Iunga IPA.
Cała
nasza trójka spotkała się na lotnisku w Gdańsku, gdzieś na około
godzinę przed odlotem do Sandefjord na lotnisko Torp. Krótka rozmowa,
lekki dreszcz przed wypadem na premierę, pamiątkowa fotka i wsiedliśmy
na pokład 'landrynkowego' Airbusa A-320. Kilka chwil potem start i już
nie było odwrotu, wiedzieliśmy, że jedziemy podbić Norwegię i pokazać,
że polskie chmiele i polski 'kraft' jest potężny, jak nordycki Thor. Ja,
jako miłośnik lotnictwa cywilnego, usiadłem przy oknie i 'cykałem'
sobie fotki otaczającej przestrzeni. Oto dwie, które zrobiłem tuż przed
wylądowaniem na skandynawskiej ziemi.
Norwegia
przywitała nas chłodem i deszczem, można spokojnie powiedzieć, że
otoczyła nas aura 'grimnessu'. Nie zastanawiając się długo,
wypożyczyliśmy auto i wyruszyliśmy w ponad stutrzydziestokilometrową
podróż do Oslo. Po póltoragodzinnej jeździe dotarliśmy do celu.
Rozlokowaliśmy się w hotelu i ruszyliśmy na miasto. Pierwszym celem
naszej wędrówki okazał się pewien mikrobrowar leżący dosłownie kilka
kroków od naszego hotelu. Mowa tu o Schouskjelleren.
Do
budynku wkroczyliśmy kilka minut po godzinie szesnastej, czyli tuż, tuż
po otwarciu. Na miejscu przywitał nas Jonas, który tam pracuje za
barem. Kilka chwil po wejściu przedstawiliśmy się i powiedzieliśmy, jaki
konkretnie jest cel naszego pobytu w Oslo. Gospodarz wiedział, że w
danym dniu jest premiera Chmiel Iunga IPA, jakkolwiek, nie mógł się z
nami na to spotkanie wybrać, gdyż musiał siedzieć u siebie i pracować.
To, co od razu zaskakuje po wejściu do mikrobrowaru, to bogata lista piw
i szesnaście nalewaków.
Wizyta w Schouskjelleren była jednakże tylko preludium do najważniejszego, ale o tym już w następnym wpisie.
Jak
widać po tablicy, w mikrobrowarze Schouskjelleren, dzieje się naprawdę
nieźle. Za każdym razem, kiedy wstępuje się w progi lokalu, to zawsze w
ofercie mamy 10 piw uwarzonych na miejscu. Są to, jak można zauważyć,
'nowofalowe' piwa. Sześć pozostałych kranów, zajmują zawsze inne
norweskie i zagraniczne 'krafty'. My, będąc na miejscu skosztowaliśmy po
trzy różne piwa. Ja zamówiłem sobie Joca (Pale Ale), Walter White
(White IPA) oraz James Brown (Brown Ale). Muszę stwierdzić, że biała IPA
i brązowe ale były naprawdę zacne, piło się je z nieukrywaną
przyjemnością. Michałowi i Pawłowi, degustowane piwa także bardzo
przypadły do gustu. Jeśli dobrze pamiętam, to także zachwycali się
piwami Joca oraz Hoppy Shadow (Black IPA). Tym ostatnim najbardziej
zachwycał się Paweł. Aha, jeszcze jedno ... ceny iście norweskie,
jakkolwiek Jonas postarał się, byśmy bardzo miło wspominali wizytę w
Schouskjelleren.
Udødelige Ursula (Saison), Joca (Pale Ale) i First To Die Loses (IPA)
Co
do samego browaru, to został on otwarty (w obecnej formie) w 2010 roku.
Początki browaru sięga natomiast roku 1800. Przez kolejnych dwieście
lat, browar wielokrotnie zmieniał właściciela i był przenoszony z
miejsca na miejsce. Wielokrotnie była zamykany i otwierany na nowo. Na
miejscu obecnie jest zainstalowana nowoczesna aparatura. Warzelnia ma
wybicie 5 hektolitrów, tanki leżakowe także. Tanki znajdują się w dwóch
budynkach, jeden w miejscu, w którym jest lokal, a drugi znajduje się
około 20 metrów od tego pierwszego.
Czas
w browarze mijał bardzo szybko. świetne piwo, sympatyczne rozmowy,
norweska gościnność i sporo naprawdę genialnej, sympatycznej atmosfery.
Miejsce warte odwiedzenia będąc w Oslo, na pewno! Ja, a pewnie także
Michał i Paweł, szczerze to miejsce polecamy.
Wizyta w Schouskjelleren była jednakże tylko preludium do najważniejszego, ale o tym już w następnym wpisie.
"Ostatnie dwa dni mojego życia, to był bardzo intensywny okres"... Piszesz już z tamtej strony? ;)
OdpowiedzUsuńTak, tak, można rzec, że obecnie mam świadomość bycia w czyśćcu i czekam teraz na decyzję w którą stronę mam się udać ;)
UsuńHaha, dobre! :D
Usuń"Ostatnie dwa dni mojego życia, to był bardzo intensywny okres" - no nie, bloger z takim stażem to jednak powinien wiedzieć, że między podmiotem a orzeczeniem nie stawiamy przecinka ;)
OdpowiedzUsuń