sobota, 18 października 2014

Spotkanie z 'Duchem Kraftu' - Wizyta w Piwni Warmińskich Chłopów Bosych w Praslitach

Na początku tygodnia, na zaproszenie Mariusza i Bożeny Sekulskich, odwiedziłem Ekozagrodę Piwni Warmińskich Chłopów Bosych, znajdującą się we wsi Praslity kilka kilometrów od Dobrego Miasta. Celem mojej wizyty było wspólne warzenie piwa. Chciałem na własne oczy zobaczyć, jak Mariusz warzy swoje piwa. To, czego doświadczyłem przeszło moje wszelkie wyobrażenia. Zacznijmy jednak od początku.

Czemu Ekozagroda nosi nazwę Piwni Warmińskich Chłopów Bosych. Otóż gospodarze, a w szczególności Mariusz przez okrągły rok chodzi boso, nawet zimą. Ja, jako gość, postanowiłem także dostosować się do gospodarza i także przez cały pobyt chodziłem boso. Nawet nie wiecie, jakie to wspaniałe uczucie.

Praslity do mała, ale bardzo malownicza wioska. Mimo jesieni w pełni ukazała przede mną swoje piękno. Ekozagroda Piwni Warmińskich Chłopów Bosych także urzeka swojski pięknem. Interesujący dom, stajnia, stodoła, a wszystko to otoczone przez szwadron dyń. 




Pierwszym, który mnie przywitał na miejscu, był Kajtek, jeden z dwóch psów gospodarzy, który z radości wizyty nowego gościa, prawie wskoczył mi do auta.  


Wróćmy jednak do najważniejszego, czyli do warzenia piwa. Od razu wyjaśnię, dlaczego w tytule wpisu pojawił się mityczny 'Duch Kraftu'. Otóż Mariusz, który jest piwowarem domowym, jest także rzemieślnikiem w pełni tego słowa znaczeniu. Uprawia zboża, z których później wyrabia słód.

Mariusz na tle ziaren zbóż jęczmienia, owsa i pszenicy

 Piec, w którym suszony i prażony jest słód

Śrutownik

Wokół budynku, w którym znajduje się warzelnia, możemy podziwiać pnącza chmielu. Tak, tak, Mariusz uprawia chmiel, a dokładniej dwie polskie odmiany - Marynkę i Lubelski.





Do tego, Mariusz także propaguje drożdże. Mając wszystkie potrzebne surowce, kilka chwil po moim przyjeździe, zabraliśmy się do warzenia piwa. Na początek zacieranie. Mariusz stosuje zacieranie dekokcyjne. Większą część słodu zaciera w dwustulitrowej drewnianej bali. Natomiast reszta zaciera się w garze na piecu.




W trakcie zacierania, w całym pomieszczeniu unosi się cała masa pary. Człowiek od razu wie, że coś się dzieje, że dzieje się coś bardzo ważnego i ekscytującego. W trakcie zacierania, Mariusz poczęstował mnie swoimi piwami, które przyniósł z piwnicy. Oprócz piw, pojawił się także pewien mały, sympatyczny, futrzasty nicpoń, który od razu do mnie przylgnął, a w którym ja się zakochałem.




Mariusz, warto to od razu nadmienić, robi piwa, jak sam to ujmuje, bezstylowe. Wśród trzech, które dane mi było skosztować, najbardziej smakowała wariacja grodziskiego i jedno z jałowcem. My tu gadu gadu o przyjemnościach, a zacier gotowy i przyszedł czas na filtrację i wysładzanie. Filtracja odbywa się za pomocą własnoręcznie wykonanego sita, który umieszcza się w wannie, pod którą brzeczka zlewa się do wiadra. Zacier przelewany jest do sita także za pomocą wiader.






Kolejny etap warzenia, to oczywiście gotowanie brzeczki z chmielem. Na goryczkę daliśmy miejscowej Marynki, a na aromat Lubelski. Oczywiście wszystko w postaci suchych szyszek. Musze przyznać, że na goryczkę naprawdę dosypaliśmy sporo chmielu i sam uważam, że efekt końcowy w piwie będzie niesamowity. Do tego Marynka dała wspaniały aromat. Do gotowania brzeczki, Mariusz po raz pierwszy użył, nowego stulitrowego miedzianego gara. Naczynie sprawdziło się w stu procentach.





Gotowanie odbywało się w dwóch turach. Naczynie ma sto litrów pojemności, tak, tak - 1 hekto. W trakcie tego procesu, w pomieszczeniu unosił się niesamowity, bardzo przyjemny chmielowy aromat. Po gotowaniu brzeczka przelewana jest przez sitko do gara, gdzie za pomocą spiralnej miedzianej chłodnicy jest wystudzana i od razu wlewana do naczynia fermentacyjnego. Naczynie ma pojemność około 220 litrów, w którym to po przelaniu, brzeczka zaszczepiana jest drożdżami.



Tym razem Mariusz użył drożdży dolnej fermentacji, a piwo według autora ma być czymś pomiędzy pilsem a marcowym. Ekstrakt początkowy to 13,5%. Teraz pozostało nam czekać na efekt końcowy, na który także zostałem zaproszony. Uwarzono w sumie ponad 170 litrów piwa. Jak widać piwowarstwo domowe w troszkę większej skali. Podczas przyszłej wizyty, zapowiedziano także, że odbędzie się warzenie ciemnego górniaka z dodatkiem głogu i tataraku, oczywiście z własnej uprawy.

Po tej fotorelacji łatwiej jest teraz zrozumieć tego 'Ducha Kraftu' w tytule. Widać niezbicie, że Mariusz to prawdziwy rzemieślnik, którego dusza ogarnięta jest 'kraftem' w dość mocny i niesamowity sposób. Własne surowce, własna aparatura i własne receptury, to wszystko powoduje, że mamy do czynienia z prawdziwym rzemiosłem, z prawdziwą pasją i sposobem na spędzenie życia także. Ja sam, podczas wizyty w Praslitach, określiłem Mariusza 'swojskim, wiejskim, człowiekiem renesansu', z czym mój przemiły gospodarz się zgodził. W trakcie wizyty, nagrałem także krótki film, który dostępny jest poniżej. 
 

Na koniec tego wpisu, chciałbym serdecznie podziękować całej rodzince Państwa Sekulskich za zaproszenie mojej skromnej blogerskiej osoby, za wspaniale spędzony czas, za pyszne ekologiczne jadło, za smakowite piwo, za możliwość chodzenia na bosaka, za zabawy ze zwierzakami i za wszystko po prostu. Czas niesamowicie miło i pouczająco spędzony. Szczerze mówiąc, nie lubię się wpraszać, ale niecierpliwie czekam już na złożenie kolejnej wizyty w Piwni warmińskich Chłopów Bosych. Dziękuje i do zobaczenia.

4 komentarze:

  1. Tomku,bardzo dziękuję w imieniu i swoim własnym za relację ...jesteś rewelacyjnie renesansowym relacjatorem..

    OdpowiedzUsuń
  2. Błądzisz synu, kraft bez amerykańskiego chmielu, bez rześkości cytrusa nie jest kraftem.

    OdpowiedzUsuń