piątek, 14 czerwca 2013

Kącik Piwnego Melomana - MAANAM - Derwisz i Anioł

Pod koniec ostatniego spotkania z Kącikiem Piwnego Melomana, obiecałem wam, że następne będzie dotyczyło grupy mocno związanej z moim rodzinnym miastem, czyli z Olsztynem. Tak właśnie dziś jest, dziś w KPM zespół Maanam. Do napisania kilku słów o Maanam natchnęła mnie, ze smutkiem to piszę, śmierć frontmana grupy, olsztyniaka, mojego sąsiada i kumpla Marka Jackowskiego. Chciałbym by ten wpis, był taką formą mojego hołdu dla Marka.
 
Pamiętam poznałem Marka, gdy jeszcze byłem bardzo małym brzdącem. Myśmy mieszkali na ulicy Poprzecznej 4 pod 'szóstką', a Marek wraz z rodzicami pod 'piątką'. Często on zachodził do naszego mieszkania pogadać, pośmiać się, czasami coś przekąsić, czasami tylko by powiedzieć 'cześć!', przynosił nowe płyty zespołu, bilety na koncerty, które grali w Olsztynie. Był moim pierwszym nauczycielem gry na gitarze. Niestety, ja sam wolałem piłkę i kumpli i do tej pory jestem bardzo słabym gitarzystą. Pamiętam też dobrze jego rodziców, szczególnie jego mamę, panią Gabrielę, która znała chyba z 6 języków. W latach osiemdziesiątych wysyłało się listy do zagranicznych firm, by te firmy przysyłały gadżety. Mama Marka tłumaczyła mi te listy na język angielski i francuski. Marek dla mnie zostanie w pamięci jako bardzo serdeczny, normalny człowiek, pozbawiony gwiazdorstwa. Zawsze gdy spotykał mnie z kumplami, przybił im 'pionę', pogadał, zaprosił na koncert. marku spoczywaj tam w pokoju na górze! Ten wpis jest dla Ciebie.

Dziś zatem przedstawiam wam album 'Derwisz i Anioł'. Dlaczego akurat ten pewnie zapytacie? Ano dlatego, że tylko ten mam na CD i tylko ten dałem radę zripować i wrzucic na 'chomika'. Najbardziej z całej dyskografii Maanam lubię 'Sie Ściemnia' oraz 'Mental Cut', ale te mam tylko na winylu. 'Mental Cut' to zresztą także prezent od Marka.
  
Album 'Derwisz i Anioł' został nagrany w 1991 roku gdzieżby indziej jak nie w Olsztynie, a wydany nakładem Kamiling Co. także w tym samym roku. Ja w swoich zbiorach mam CD wydane nakładem EMI Music Poland 50999 0 95796 2 0 z 2011 roku oraz kasetę MC 006 Kamiling Co. z 1991 roku. Kaseta to zresztą podarek od Marka dla mojej mamy. Na ostatniej fotografii możecie zobaczyć dedykacje Marka dla mojej mamy.
 

Skład Maanam na tym albumie to: Kora (wokal), Marek Jackowski (gitara), Ryszard Olesiński (gitara), Bogdan Kowalewski (bas) oraz Paweł Markowski (perkusja).
  

Na albumie znajduje się dziesięć melodyjnych utworów. Otwiera go partia gitary Marka właśnie i utwór 'Nie bój się nie bój się'. Prosty, energetyczny, łatwo wpadający w uszy rockandrollowy numer. Potem mamy nieco łagodniejszy 'Co znaczą te słowa', za którym wchodzi 'Karuzela marzeń', który dość mocno przypomina wcześniejsze nagrania grupy. Spokojnie mógłby znaleźć się na debiucie grupy i nikt by nie zauważył, że został nagrany dziesięć lat później. Następnie mamy 'Złote tango złoty deszcz', do którego ja chyba nie do końca dorosłem. Uwielbiam słowa tego numeru, ale trąbki i akordeon nie do końca mnie przekonują. Wiem, że to ma być tango i tak musi być, jakkolwiek nie jestem fanem tego kawałka. Za to następny numer, czyli 'Samotność mieszka w pustych oknach' to jeden z moich ulubionych, nie tylko na tej płycie, ale w ogóle. Muzycznie świetny, a i Kora cudownie tu śpiewa, no i te pogłosy. Refren rządzi, szczególnie te klawisze pod koniec. Żeby tego było mało, to zaraz po nim jest mój ulubiony numer na tym albumie. Jedyny po angielsku (warto zaznaczyć, że marek ukończył filologię angielską) na tej płycie. Genialny muzycznie i wokalnie i taki troszkę mistyczny. Potem mamy także bardzo pięknego 'Anioła'. Często jadąc autem na trasie Gdynia-Olsztyn, puszczam ten numer i podśpiewuję sobie. Ach, zrobiło się bardzo miło. jeszcze milej się robi po wysłuchaniu 'Derwisza'. Przyjemny muzycznie i fantastyczny wokalnie. Kora fenomenalnie tu wypuszcza z siebie słowa piosenki, szczególnie wyśpiewując zwrotki. Przedostatnia piosenka to 'W ciszy nawet kamień rośnie'. Utwór, do którego także nigdy nie potrafiłem się przekonać. Dla mnie za bardzo 'densingowy', taki zaczerpnięty z końca polskich lat pięćdziesiątych. Wieńczy album znany i lubiany 'Wyjątkowo zimny maj'. Przyjemny, majestatyczny, miłosny numer, który w tym roku przybrał zupełnie inny wymiar. 
 

Brzmienie płyty, którą posiadam, czyli remasteru z 2011 niezbyt mi się podoba. Moim zdaniem płyta została nagrana, ponownie zmiksowana za głośno. Często instrumenty za mocno nachodzą na siebie i troszkę to męczy uszy. Słuchając albumu nie trudno nam wychwycić charakterystyczne brzmienie gitary Marka. Jak pamiętam, zawsze grał na tej samej gitarze. Nie pamiętam niestety, co to był za model. Pamiętam za to, że wiele razy na niej brzdąkałem i byłem wtedy nieźle podekscytowany.
 

Wszystkich chętnych na podróż z 'Derwiszem i Aniołem' oraz Markiem i dźwiękami jego niezapomnianej gitary, zapraszam oczywiście na mojego 'chomika':

Hmm, a co w przyszłym tygodniu? No jeszcze zobaczymy, na pewno będzie genialnie muzycznie. Zapraszam!

4 komentarze:

  1. Judas Priest? Mercyful Fate? MayheM? Black Sabbath? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będę miał wenę, to może coś z tego zagości :D

      Usuń
  2. Oj, ale mała wtopa w recenzji. Przecież Karuzela marzeń jest na debiucie w dużo lepszej, bardziej dynamicznej i surowej wersji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, ale mała wtopa w recenzji. Przecież Karuzela marzeń jest na debiucie w dużo lepszej, bardziej dynamicznej i surowej wersji.

    OdpowiedzUsuń