piątek, 28 grudnia 2012

Kącik Piwnego Melomana - AGNOSTIC FRONT - My Life My Way

Ostatnio wam obiecałem, że rok 2012 zakończymy z przytupem. Tak, jak powiedziałem, tak też czynię. Dziś więc coś bardzo skocznego, hard core'owego z USA. Jedna z moich ulubionych kapel gatunku. Proszę państwa, przed wami - Agnostic Front. Bardzo długo zastanawiałem się, która płytę opisać w KPM. Przez myśl przechodziły debiut, czyli 'Victim in Pan', trójka 'Liberty and Justice for ...', kontcertówka z 1989 roku, czyli 'Live at CBGB' oraz ostatnie dzieło chłopaków z Nowego Jorku, czyli 'My Life My Way'. Wybór padł na tę ostatnia pozycję. Dlaczego? Ano dlatego, że ten ostatni album, jest tak cudownie świeży muzycznie, tak bardzo energetyczny i tak przypominający mi tę grupę z lat 80-ych.

Album 'My Life My Way' został nagrany w 2011 roku i wydany przez Nuclear Blast. 


Skład na płycie to: Roger Miret (wokal), Vinnie Stigma (gitara), Joseph James (gitara), Mike Gallo (bas) oraz Pokey Mo (perkusja). Jak widzimy, główny człon grupy, czyli Roger i Vinnie, cały czas obecni w zespole.


Album otwiera genialny, ostry 'City Streets', który rozgrzewa nas do kilkudziesięciominutowej hard core'owej bitwy. Po ponad dwóch minutach zaczyna raczyć nas 'More Than a Memory', a zaraz potem, moim zdaniem najlepszy numer na płycie, 'Us Against the World'. Czwarty numer z kolei, czyli tytułowy 'My Life My Way', to miks melodyjnych i szybkich gitar oraz lekko pompatycznego śpiewu Rogera. Kolejne, niezwykle szybkie numer 'That's Life', 'Self Pride', oraz 'Until the Day I Die' przywodzą nam na myśl stary dobry Agnostic Front z czasów 'Cause For Alarm'. Reszta kawałków, to także stary dobry Agnostic Front. Na albumie mamy także jeden numer po hiszpańsku. Jest to 'A Mi Manera'. Ogólnie rzecz biorąc, ostatni album 'agnostików', to jeden wielki, fantastyczny czad. Ja sam po pierwszym przesłuchaniu, włączyłem sobie krążek ponownie i szalałem w swoim mieszkaniu, jakbym miał lat naście, a nie prawie czterdziechę na karku. 

Album wydany przez Nuclear Blast, jak na taki gatunek muzyki, jest dość dobrze nagrany. Chyba nawet lekko za dobrze. Mamy tu dobre brzmienie instrumentów, super dynamikę, fajnie uwypuklony wokal, jakkolwiek brakuje tu troszkę tej garażowości, którą tak bardzo uwielbiam. No, ale czasy się zmieniają, to i nagrywanie tego typu płyt, także ulega zmianie. To już nie te czasy, gdy z moim dobrym kumplem Grześkiem, słuchaliśmy hard core'owych płyt z winyli na niezniszczalnym sprzęcie Texaco u naszego super kumpla Borysa. To se ne vrati, jakkolwiek płyta i tak ma klimat i słuchanie jej to czysta przyjemność.

Nie jest to może album na potańcówkę sylwestrową, jakkolwiek fajnie zakończyć rok wyzwoleniem tkwiącej w nas energii za pomocą 'My Life My Way'.

Szaleńcze dźwięki tej super płyty, można posłuchać na browarnikowym 'chomiku':
A za tydzień, już w nowym roku, kilka słów o genialnej płycie, na której prym wiodą jeden z najlepszych polskich kompozytorów oraz piękna, temperamentna wokalistka Serdecznie zapraszam!

10 komentarzy:

  1. Świetna płyta. Czuć w niej rzeczywiście duch starego Agnostic, który darzę wielkim sentymentem. Wolę jak w ich muzyce jest mniej naleciałości z innych gatunków niż hc, więc My Life My Way mi się podoba. Oczywiście moją ulubioną płytą studyjną AF jest Victim In Pain, a koncertówkę Live at CBGB z 1989 r. (nie tę późniejszą) uważam za jeden z najlepszych krążków koncertowych w ogóle. Co tu będę się rozpisywał - wychowałem się słuchając tych płyt. Minęło ćwierć wieku od czasu, gdy poznałem AF. Pamiętam piękne dni jak winyl jedynki Agnostic Front trzeszczał u Borysa i Maćka aż miło. No i mam tak samo jak TY ;) - ulubiony utwór z opisywanej płyty, Us Against The World. Na koniec zacytuję klasyka:
    ''It's been a few years now - we're going strong
    We've been through a lot of good and bad
    Some gave up - they had no heart
    For you and me - this world won't tear us apart''

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się Grzenio! Life at CBGB to także jedna z moich ulubionych koncertówek, która przywodzi mi na mysl czasu koncwrtów w WuDeKu :)!!!

      Usuń
  2. siódma linijka: " tak bardo energetyczny"; i gorzej: "Po ponad dwuch minutach zaczyna raczyć".
    Po korekcie post do usunięcia, ale tymczasem AF i piwo:
    "He's not very handsome to look at. And he eats just like a hog. And he's always drinkin' my beer up. Heyyyyyy Pauly the beer drinkin' dog".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, dałem ciała ortograficznego, mea culpa :( Pozdrawiam!!!

      Usuń
  3. Piękna, temperamentna wokalistka wymieniona na końcu powyższej recenzji i bohaterka kolejnej, to zapewne Maryla Rodowicz :)?

    OdpowiedzUsuń
  4. Co sie stalo z 'Cause for alarm' ???

    OdpowiedzUsuń
  5. Subiektywnie rzecz biorac 'Cause..' jest zdecydowanie najlepszym dokonaniem AF

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sam wolę 'Victim in Pain' oraz 'Liberty and Justice for ...'. Choć, oczywiście, 'Cause for Alarm' jest rónież genialny. Zresztą pierwsze 3 płyty Agnostika to klasyka hc!!!

      Usuń