Zapraszam na kolejny odcinek subiektywnych dywagacji na temat piwnych etykiet. Dziś zajmę się szalenie oryginalnymi i bardzo kontrowersyjnymi etykietami, które możemy zobaczyć na butelkach piw AleBrowaru.
Od początku swojej działalności AleBrowar wypuścił 7 piw na rynek: Rowing Jack, Black Hope, Lady Blanche, Amber Boy, Sweet Cow, Naked Mummy oraz Saint No More. Każde z tych piw, a właściwie każda butelka do której wlane jest dane piwo, okraszona jest bardzo oryginalną etykietą. Widząc butelki piw AleBrowaru na półce sklepowej, od razu możemy zauważyć, że różnią się one kolorystycznie. Druga sprawa to taka, że widnieje na niej, czarno-biała rysunkowa postać, inna dla każdego piwa. Kolejną rewolucyjną na polskim rynku rzeczą, jest fakt, że wszystkie piwa mają angielskie nazwy, co bardzo dużej liczbie odbiorców tychże piw, się za bardzo nie podoba.
Zajmijmy się na początku etykietami głównymi. Tak jak pisałem wyżej, różnią się one kolorami tła. Rowing jack ma tło zielone, Lady Blanche białe, Amber Boy czerwone, Sweet Cow różowe, Naked Mummy pomarańczowe, Saint No More niebieskie z padającym śniegiem, a Black Hope szary. W przypadku tego ostatniego piwa, zdecydowałbym się jednak na tło czarne. Do reszty teł nie ma się co przyczepić, pasują doskonale. W lewym górnym rogu, zawsze podana jest nazwa piwa. Zawsze ona jest co najmniej dwuczłonowa i pierwsza część nazwy ma kolor czarny czcionki, reszta nazwy jest biała. Po lewej stronie mamy słynne i bardzo kontrowersyjne i szokujące postaci. Jakie to postaci? Mamy tu kobietę z brodą (lady Blanche), groźnego pirata ze szramą na twarzy i wiosłem zamiast dłoni (Rowing Jack), amerykańskiego poszukiwacza skarbów, dzierżącego czarne złoto w dłoni (Black Hope), superbohatera, który obdarzony jest mocą bursztynu (Amber Boy), wytatuowanego mikołaja chuligana (Saint No More), szyderczą mumię (Naked Mummy - ta etykieta dodatkowo jest fluorescencyjna; świeci w ciemności po wcześniejszym naświetleniu) oraz piegowatego, wąsatego mężczyznę ubranego w strój krowy, którego złożone dłonie (racice) tworzą kształt penisa podczas ejakulacji (kłosy zbóż imitują wytrysk nasienia). Ta ostatnia postać jest najbardziej kontrowersyjna (Lady Blanche także). Część smakoszy piwa, a także duża część osób od reklamy i grafików komputerowych ma zdanie, że grafika postaci i kolorystyka etykiet odnosi się do społeczności LGBT (lesbijki, geje, osób biseksualne oraz osób transgenderyczne). Ja sam, szczerze mówiąc, podchodzę do tego z przymrużeniem oka. Dla mnie chłopaki 'alebrowarowcy' i osoby z firmy odpowiedzialnej za brand marki AleBrowar, mają po prostu jaja i nie boją się łamać, troszkę skostniałych, konwenansów. Ja jestem na 'tak'. Dodatkowo, takie komiksowe, intrygujące i szokujące zarazem etykietowanie powoduje, że piw AleBrowaru nie trzeba szukać na półkach sklepowych. To one, z prędkością światła, same wyszukują konsumentów. także. Bardzo ciekawą rzeczą na etykietach głównych są szklanki z wartością IBU (International Bittering Units - międzynarodowe jednostki goryczy. Na spodzie etykiet mamy także informacje o stylu piwa.
Krawatki, w takich samych kolorach, jak tła etykiet głównych, zawierają logo AleBrowaru oraz element (w formie szlaczka) kojarzący się z danym piwem: korale (Lady Blanche), łańcuch (Rowing Jack), lina (Black Hope), coś na kształt wyładowania elektrycznego (Amber Boy), krowi ogon (Sweet Cow), bandaże i robaki (Naked Mummy) oraz rogi renifera (Saint No More).
Kontretykiety (także w kolorach etykiet głównych i krawatek) zawierają szczegółowy skład piwa, informację o przechowywaniu piwa, dane teleadresowe, pojemność, kod kreskowy, info o stylu piwa (top), datę przydatności do spożycia (wycinki na bokach kontry) oraz sympatyczne historyjki związane z każdym z piw.
Wszystko to razem wygląda naprawdę bardzo ładnie i profesjonalnie. Patrząc na etykiety AleBrowaru, a także Pinty, możemy zauważyć, że nie tylko polski rynek piwa ewoluuje i rewolucjonizuje się, ale także brandowanie polskich piw. Jedyne, co mi się w tym wszystkim nie podoba, to jakość użytego papieru etykietowego oraz fakt, że etykiety sa dość niechlujnie naklejane na butelki. Dość często są one przyklejone krzywo i niezbyt dokładnie, co powoduje, że biorąc piwo z półki sklepowej, widzimy, że etykiety po prostu odchodzą od butelki. Nad tym chłopaki z AleBrowaru muszą popracować.
Słowem konkluzji - etykiety mają swoich zwolenników i przeciwników, podobają się i zupełnie nie podobają się, szokują i wywołują uśmiech zadowolenia zarazem. Jednym kojarzą się z pewnym ruchem społecznym, innym zupełnie nie. Jednych denerwują angielskie nazwy, innych bawią, szczególnie dwuznaczność ich. Co chłopakom 'alebrowarowcom' trzeba przyznać, to fakt, że są bardzo oryginalni i nie boją się podejmować kontrowersyjnych decyzji. Ja sam czekam niecierpliwie na kolejne piwo AleBrowaru, a co za tym idzie na kolejną oryginalną komiksową etykietę. Tak trzymać!
Widzę, że zmieniłem Twój pogląd na temat tych racic :)
OdpowiedzUsuńNo, udało Ci się :-P
UsuńPiwowarowi domowemu który używa butelek z szerokim kołnierzem bardziej odpowiadają etykiety alebrowaru bo lepiej się odklejają, te z pinty to makabra, bardzo mocno się trzymają;)
OdpowiedzUsuńPo partii butelek, z których odklejałem etykiety stwierdziłem, że PINTY tylko do śmieci. Chwali im się, że porządnie kleją i dbają o jakość, ale pozbycie się takiej etykiety to faktycznie problem.
UsuńNo, ale nie z takim zamysłem, żeby je odklejać, te etykiety powstają :)
ktoś napisał chyba na forum browar.biz że wystarczy nalać gorącej wody do butelki i wtedy naklejki pinty się fajnie odklejają. Przetestowałem i działa :), na butelce zostaje klej co prawda, ale jak znam życie można go pewnie zmyć jeśli nie wodą to czymś tłustym.
UsuńPrzy okazji zapytam, czy te bezwrotne, cienkościenne butelki nadają się do domowego piwa? Mam w planach uwarzenie własnego i nie wiem czy warto je zbierać.
Nie ryzykuj - odrobinę wczesniej zakaslujesz i masz granat. Butelki PINTY do domowego piwa zupełnie się nie nadają.
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńJeszcze jedna piwna ciekawostka: http://www.portalmaturzysty.pl/aktualnosci/piwo-na-zajeciach---tak-studiuje-sie-w-lomzy,1326,1.html Szkoda, że nie podają informacji o procesie produkcji...
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie wpadłam na to, że te racice to coś innego niż racice :P
OdpowiedzUsuńJa po słowach mojego kumpla, też inaczej spojrzałem na tę etykietę :)
Usuń