Wczoraj, jak nakazuje cotygodniowa tradycja, powinien się ukazać kolejny odcinek melomańskiego kącika. Niestety, wizytacja w Browarze Piwna, gdzie warzono milk stout'a oraz późniejsze zwiedzanie gdańskich knajp, dyskusje z kamratami oraz piwo, które tworzyło cudowną otoczkę podczas tych wszystkich zdarzeń, to wszystko nie pozwoliło mi na napisanie choćby jednego słowa. Morfeusz wygrał batalie ze mną. Co się jednak nie udało wczoraj, nabiera realnych kształtów dzisiaj. Dziś, tak jak obiecałem w zeszłym tygodniu, zapraszam na kolejne metalowe misterium. Dziś przedstawiam album 'From Beyond' super amerykańskiej grupy Massacre.
Album
'From Beyond' został nagrany w 1991 roku i wydany przez Earache. Ja mam wznowienie tej płyty z 2000 roku o numerze MOSH 27CD. Podobnie jak w przypadku pierwszego albumu Terrorizer, okładka 'From Beyond' przybierała różne kolory. Ja mam wersję granatową, a sam widziałem różową, czerwoną i jasnoniebieską. Dodatkowo na CD, które posiadam, dołączona jest EPka 'Inhuman Condition'.
Skład tego wydawnictwa to cztery zacne osoby: Kam Lee (wokal), Rick Rozz (gitara), Terry Butler (bas) oraz Bill Andrews
(perkusja). Baczny obserwator i wielki miłośnik metalu, szczególnie death metalu, zauważy coś bardzo ciekawego. Otóż, patrząc na te nazwiska, w naszych umysłach pojawia się jedno słowo ... Death! Tak proszę państwa, wszyscy Ci panowie maczali swoje death metalowe łapska w grupie Death! Mając taki skład, mniej więcej już wiemy, czego możemy oczekiwać od 'From Beyond' i samej Massacre.
Album, jak to w większości death metalowych płyt, otwiera intro, które później przechodzi już w cudowne metalowe, potężne gitarowe riffy oraz bulgoczący bas. Perkusista nie daje o sobie zapomnieć. Tak, to właśnie jest 'Dawn of Eternity'. Kawałek, może i rozkręca się dość powoli, ale w dalszej części mamy już tylko jazdę bez trzymanki, no i cudowny wokal Kam. Drugi numer, "Cryptic Remains', to także genialne, melodyjne (tak, tak, ciężkie melodyjne) riffy i super przejścia na perkusji. Trzeci kawałek, czyli 'Biohazard', nie wiem czemu, ale konstrukcyjnie bardzo mi przypomina numer 'Angel of Death' Slayer, szczególnie gdy słucham growl'ującego Kam. Poniekąd też właśnie dlatego, darze ten utwór wielkim uwielbieniem. Kolejnym utworem, który powoduje, że przed wyleceniem przez okno, powstrzymuje mnie tylko mocne trzymanie się parapetu, jest 'Defeat Remains'. Jeśli ktoś zastanawia się, co najbardziej tak naprawdę lubię w ciężkiej muzie, to tu uzyska odpowiedź. Rytmiczna szarża gitar, basu i perkusji, okraszona wszechmocnym wokalem. No coś fantastycznego. Jak to mówi Jacek Gmoch - 'Aj law dis gejms!' Wiele osób mówi, że 'From Beyond' bardzo przypomina im album Death 'Leprosy'. Coś w tym jest, bo ja słyszę to szczególnie w kolejnym utworze, czyli 'Succubus'. Tempo, sposób 'wiosłowania', przejścia, ach ... no trudno jest nie zauważyć skojarzeń. Znowusz ostatni utwór 'Corpse Grinder' to utwór samego Death z demówki 'Reign of Terror'. Te dwa numery, o których wspomniałem, rozdziela jakże cudowny 'Symbolic Immortality', którego słuchając mam czasami wrażenie, że na wokalu udziela się w nim Mark Barney Greenway z Napalm Death Do tego ta cudowna solów na basie.
Skojarzeń z Napalm Death nie unikniemy także podczas słuchania całego albumu w ogóle. A to za sprawą nie tylko genialnych muzyków i wokalisty, ale także za sprawą, wspominanego już kilka razy w KPM, Scott'a Burns'a, który był inżynierem dźwięku podczas tworzenia tej płyty. Brzmienie bardzo mocno przypomina te z 'Harmony Corruption', także fanom tamtego wydawnictwa 'From beyond' musi przypaść do gustu. Ja bym rzekł nawet, że dla mnie jest on równie kultowy, co wspomniana właśnie płyta Napalm Death. Kurcze, wszędzie ten ... Death. Coś w tym musi być!
Na samym początku napisałem, że na CD znajduje się także EPka, kilka słów więc o niej także. Wokalnie i brzmieniowo troszkę się różni od tego, co możemy usłyszel na albumie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest ostro, ciężko, powiedziałbym, że wręcz miażdżąco. Co dodaje tu jeszcze smaczku, to cover Venom 'Warhead' z gościnnym udziałem samego Cronos'a!
Co tu dużo mówić, zapraszam na 'chomika' do posłuchania tego fenomenalnego wydawnictwa. Aha ... ważne info dla niedowiarków - na albumie i EPce nie ma słabego numeru!!!
W przyszłym tygodniu natomiast, wrócę na chwilę do elektronicznych dźwięków
Ulver? Biosphere?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Adrian
Adrian, Ulvera nie mam, Biosphere tylko Insomnia. Będzie coś zupełnie innego :)
UsuńJedna z najlepszych płyt deathmetalowych. Na przedstawianym krążku jest wszystko, co trzeba mieć z dyskografii Massacre. Ich późniejsze dokonanie (Promise) jest raczej wyłącznie dla muzycznych masochistów. Najnowsze dokonania też raczej przypominają reaktywację zombie. From Beyond przebija je o milony lat świetlnych. 3/4 składu z From Beyond jest składem z Leprosy, czyli drugiej płyty Death. Wymienili się jedynie wokaliści. Kam Lee z Chuckiem Schuldinerem. W sumie w swojej kolekcji nie mam już zbyt wielu płyt z death metalem, ale From Beyond stoi na honorowym miejscu. Browarniku, tak trzymaj.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba. Jeszcze nie raz, mam nadzieję, zaskoczę Cię Grzegorzu niejedną recenzją super płyty :) Pozdrawiam!
UsuńNo to czuję, że teraz będzie Papa Dance. Go Papa, go, go, goooo ;). Chociaż nie. Stawiam na Lwy Ognia Open Fire, który to materiał właśnie ukazał się na CD i ukochany kawałek browarnika z lat młodzieńczych Twardy jak skała. Będę czekał.
OdpowiedzUsuńHehehehe, Open Fire, to jeszcze chwila dłuższa, zanim się tu ukaże, ale na pewno do wiosny coś się w tym temacie ukaże. Jest już kolejka metalowych tuzów do opisania :)
Usuń