piątek, 18 października 2013

Kącik Piwnego Melomana - IMMORTAL - Sons of Northern Darkness

Ponownie nastał piątek i parafrazując słowa z reklamy pewnych mlecznych cukierków, więc cóż mógłbym dać swoim czytelnikom i melomanom, jak nie kolejną genialną płytę. Tym razem coś dla fanów mocnych brzmień, zimna, pogaństwa, nordyckich mitów, czyli jak to wraz z kumplami nazywam - 'grimnessu'. Jak mówimy 'grimness', to od razu mamy na myśli Norwegię, a jak już wiemy, że to właśnie Norwegia, to pierwsze co przychodzi do głowy, to Immortal. Zatem przedstawiam dziś genialny album grupy Immortal, który nosi tytuł 'Sons of Northern Darkness'. Dla mnie wręcz kultowa płyta z nurtu black metal. Jedna z klasycznych pozycji w mojej kolekcji i apogeum muzycznych dokonań Immortal moim zdaniem.


Album nagrany został w 2001 roku, a wydany nakładem Nuclear Blast Records w 2002 roku. Ja w swoich zbiorach mam wydanie deluxe, zawierające nie tylko album na CD, ale także płytę DVD z koncertem i galerią zdjęć. Wydanie to jest z 2005 roku. Także pojawiło się na półkach sklepowych dzięki Nuclear Blast Records. Numer boczny to NB 1549-2.


Skład Immortal na 'Sons of Northern Darkness' to: Olve Eikemo vel Abbath Doom Occulta (gitara i wokal; znany także z opisywanego tu I), Stian Smørholm vel Iscariah (bas) oraz Reidar Horghagen vel Horgh (perkusja; znany także z Hypocrisy). Warto także pamiętać, że czwartym członkiem zespołu, nie grającym z powodu choroby ręki, jest Harald Nævdal, czyli znany bardziej jako Demonaz Doom Occulta, który jest autorem wszystkich tekstów na płycie.  

Na wstępie chciałbym nadmienić, że wybrałem dziś 'Sons of Northern Darkness', bo po pierwsze mam to na CD, a po drugie dlatego, że jakoś bardziej mi przypadły do gustu te nowsze dokonania Immortal, na których na gitarze wiosłuje Abbath, pomimo dużego uznania do gry Demonaza oczywiście. Już sam początek albumu zwiastuje nam srogie, mroczne, pełne chłodu klimaty. Kawałek 'One by One' otwiera tę przerażającą płytę (miałem kiedyś grę na Atari o takim samym tytule; była to koszykówka). Horda pozbawionych wszelakich uczuć północnych wojowników nawiedza potulne, grzeczne rubieże świata. Potężny wódz Abbath szyderczym śmiechem wita przerażoną gawiedź zwiastując zniszczenie. Kontynuację najazdów ciemnych, posępnych wojowników mamy także w tytułowym numerze, czyli 'Sons of Northern Darkness', w którym to riffy Abbatha pojawiające się w jego drugiej części po prostu mnie niszczą. Dla mnie najlepsza nuta w całej twórczości Norwegów. Trzeci na liście jest 'Tyrants', co już powinno wszystko tłumaczyć. Utwór przechodzi przez uszły słuchacza z mocą i prędkością walca drogowego. Ciśnie mocno. W myślach widzimy norweskie fiordy. Na szczytach gór dumnych, straszliwie uzbrojonych władców północy, ciemności i zła. Spoglądają w dół na ludzi, którzy jeszcze nie są świadomi, co tak naprawdę nadchodzi. Czwarty numer, 'Demonium', to kolejna jazda. Jakby rój demonów który opanowuje świat, nie zostawiając w świadomości ludzi wątpliwości, co się właśnie dzieje. Naprawdę, słuchając tego kawałka jesteśmy pewni, że wokal Abbatha, to głos demona. Ciężko nam jest się po tym numerze, bo już dobija się do nas 'Within the Dark Mind'. Dla mnie, jeśli mogę oczywiście tak to określić, to taka najbardziej łagodna kompozycja na albumie. Kolejny utwór, 'In My Kingdom Cold' zieje mistycyzmem mocno. Ciekawe riffy, przejścia i klimat. Taki właśnie mocno 'grimnessowy'. Piękna, jeśli mogę tak to ująć, kompozycja. A jeśli szósty kawałek was nie dość mocno zmroził, to słuchając siódmego skostniejecie. To nadciąga 'Antarctica'. Początek i końcówka numeru wprost genialne, magiczne wręcz. Wieńczy album 'Beyond the North Waves'. Otwiera go woda płynącego potoku oraz gitara, jak ja to nazywam, taka 'demonazowa'. Zaraz potem mamy ciężką, mosiężną robotę. Troszkę mi to przypomina kawałki znane właśnie z albumu 'Beyond Two Worlds' I. W tle możemy usłyszeć głosy upadłych syren, umierających demonów, cierpiących w konwulsjach królów podbitych ziem. Pewien okres w dziejach zimnej północy i ich władców się kończy.

Płyty bardzo sympatycznie się słucha, mimo całej jej srogości. Ja wręcz odpoczywam przy niej jednocześnie się zamyślając.

Jeśli i wy, moi kumple i przyjaciele, macie ochotę na troszkę 'przyjemnego grimnessu' to zapraszam na mojego 'chomika'. Folder z 'grimnessem' jest chroniony hasłem, które udostępnię po wcześniejszym skontaktowaniu się ze mną:

W przyszłym tygodniu natomiast, znacznie milsze, ckliwsze dźwięki, ale też genialne. Zapraszam!

4 komentarze:

  1. Dla mnie Immortal to kultowa grupa i piszę to jako miłośnik Rush.
    Zespół który wymienił szatana na Blashyrkha i którego słuchanie zimą jest wręcz obowiązkiem. Dla mnie The Sun No Longer Rises z płyty Pure Holocaust to Top 5 black metalu. Sons of Northern Darkness też bardzo lubię jak wszystko od Immortal ( może z wyjątkiem Battles in the North bo tam jest dużo sieczki i mało pomysłów).
    Pozdrawiam nową warką AIPA z Kormorana. Wreszcie jest. A jak Twoje odczucia co do nowej warki? Są pewne różnice.
    Darek z Ełku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpis o Sons of Northern Darkness przypadł do gustu. Battles in the North ja akurat bardzo lubię, ale nowsze dokonania Immortal jednak bardziej :)
      Co do nowej warki AIPA, to bardzo mi smakuje, mocno owocowa i rześka, choć uważam, że goryczka tu zbyt chyba mocną rolę odgrywa, ale i tak to jest bardzo zacna AIPA.

      Usuń
  2. One on One ten kosz, Tomaszu ;-) Ale One by One z Wacken na YT - czapa i klęczki... A teraz let's do the crabwalk...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One on one, stra gra na Commodore 64 :) Grało się grało. Crabwalk hehehe ... jedna z najbardziej rozpoznawalnych cech Abbatha :)

      Usuń