III Warmiński Festiwal Dziedzictwa Browarniczego, biskupiecki etap, to nie tylko imprezy na placu apelowym dawnej jednostki wojskowej, ale także możliwość zwiedzenia browaru biskupieckiego, a właściwie tego, co z niego pozostało. Będąc w sobotę w Biskupcu, skorzystałem z tej okazji i wybrałem się na wędrówkę po browarze.
Patrząc z daleka, nic za bardzo nie wskazuje na to, że mamy do czynienia z ruiną, jakkolwiek w miarę zbliżania się do obiektu, to co dostrzegamy wprowadza nas w stan głębokiego przygnębienia.
To, co widzimy na zewnątrz jest tylko preludium do tego, co oczom naszym ukazują wnętrza obiektu. Gospodarzem wędrówki po browarze był Pan Mirosław Karol, który przez 16 lat pracował w biskupieckim browarze. Jego ojciec także pracował w tym browarze. Mimo stanu, jaki obecnie obiekt prezentuje, widać było dość mocno, że naszemu przewodnikowi jest bardzo bliski, jakby jego drugi, a może nawet pierwszy dom.
Zwiedzanie zaczynamy od zabytkowej kotłowni, na której widok serce się kraje. Zabytkowe machinarium jest niestety w dość opłakanym stanie.
Chwilę potem wycieczka wyrusza do pomieszczenia słodowni. Tu także poziom zniszczeń i dewastacji jest olbrzymi, ale na szczęście sporo z dawnego uroku się zachowało.
Silosy na jęczmień
Zamaczalniki
Drewniane silosy na słód
We wnętrzu budowli można zobaczyć także pozostałości siatkowej suszarni słodu.
Dalej wycieczka kieruje się do pomieszczenia, w którym znajdują się pozostałości śrutownika.
Z pomieszczenia, w którym znajduje się to, co zostało ze śrutownika, można wyjść na dach i popodziwiać panoramę Biskupca oraz majestatyczny komin browaru.
Następny etap wędrówki to pomieszczenie warzelni, gdzie możemy zobaczyć kadź zacierną, kadź filtracyjną oraz kadź warzelną. Wydajność browaru, w czasie jego najbardziej wzmożonej produkcji, wynosiła około 70 tysięcy hl
Kadź zacierna i filtracyjna
Kocioł zacierny
Wnętrze kotła zaciernego
Kocioł warzelny
Na koniec wędrówki idziemy do pomieszczenia poniżej, gdzie można zobaczyć zbiorniki, jak one wyglądają od spodu. Były one wytworzone specjalną techniką nitowana, bez użycia technik spawalniczych.
Kocioł zacierny widziany z poziomu niżej
Kadź filtracyjna
Tego dnia, więcej nie udało się zobaczyć (między innymi pomieszczenia arcyciekawej leżakowni), ale i tak po tak krótkiej wędrówce serce się kraja. Na każdym kroku widzimy poziom zniszczeń. Wszędobylska odpadająca farba ze ścian, sufitów i maszyn. Zniszczone czasem i rabunkiem pozostałości maszyn. Kurz, pył, pajęczyny. Pośród tego wszystkiego majaczy zapach słodu i brzeczki piwnej, naprawdę. Po 16 latach od zamknięcia, naprawdę cały czas to można poczuć. Szczerze mówiąc, aż dziw bierze, że działania wojenne nie spowodowały takiej dewastacji obiektu, jak jego zamknięcie, opuszczenie i liczne grabieże. A trzeba wiedzieć, że budynek i część pozostałego wyposażenia są wpisane do rejestru zabytków.
Zwiedzali ze mną ten obiekt byli pracownicy browaru, po komentarzach których i łzach cisnących się do wypłynięcia z oczu, widać było, że są bardzo przejęci tym, co obecnie się dzieje z browarem. Dla niektórych był to pierwszy i zarazem ostatni zakład pracy. W nim spędzali swoje życie, poznawali znajomych, przyjaciół, obecne żony. To w tym browarze później pracowały ich dzieci.
O dawnych czasach świetności browaru świadczą jeszcze wszędobylskie tabliczki informacyjne.
W całym Biskupcu mówi się o bardzo poważnym inwestorze, który od dłuższego czasu jest mocno zainteresowany zakupem browaru. Ostatnio podobno nastąpił przełom w tej sprawie i ... kto wie, trzeba mocno trzymać kciuki za to, by biskupiecki browar zmartwychwstał. Patrząc na ogrom dewastacji, mając na względzie fakt, że nad wszystkim 'czuwa' konserwator zabytków wiem, że nie będzie to łatwe zadanie, ale na pewno nie niemożliwe. Oby biskupieckie tradycje warzenia piwa zostały wskrzeszone!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz