czwartek, 11 grudnia 2014

Rozmowy okołopiwne - Jak to jest być piwnym pasjonatem, piwnym blogerem?

Od jakiegoś czasu zacząłem się zastanawiać, co zmieniło w moim życiu piwo? Jak wpływa na moje codzienne życie i czym dla mnie jest? Tu i teraz odpowiem bardzo krótko - jest czymś bardzo ważnym. Jakkolwiek zatrzymajmy się w temacie na dłużej i bardziej szczegółowo omówmy go.


Jeszcze parę lat temu piwo było dla mnie tylko i wyłącznie wypełniaczem czasu spędzonego na imprezach, weselach, czasami dodatkiem podczas wizyty w jakiejś jadłodajni, a latem najlepiej gasiło pragnienie. Nie zastanawiałem się nad tym, czym naprawdę jest ten alkoholowy trunek, jak powstaje i jak naprawdę poczuć jego smak. Wszystko zmieniło się za sprawa tego bloga, naprawdę. 


Po pierwsze, piwo przestało być tylko zwykłym trunkiem alkoholowym dającym orzeźwienie, czy powodującym odmienne stany świadomości. Stało się napojem szlachetnym, którym się delektuję, którego pragnę poznać ... dogłębnie, który jest dla mnie partnerem, z którym przemierzam życie. Piwo zaczęło być moją pasją, czym o czym myślę właściwie codziennie, którego codziennie łaknę, lub pragnę, jak kto woli. Piwo dość często mi się śni, średnio raz na miesiąc. Śnię o tym, jak robię piwne zakupy, jak piję piwo w knajpie lub na imprezie plenerowej, jak zwiedzam polskie i zagraniczne browary.


Piwo spowodowało, że najczęściej odwiedzanymi przeze mnie sklepami są sklepy z piwem, z dobrym piwem. Jeszcze cztery lata temu, większość pieniędzy wydawałem na płyty i podróże, teraz na ... piwo i inne sprawy z nim związane, czyli wyprawy na premiery piwne, imprezy piwne, festiwale, targi itp. Zwiedziłem w tym czasie sporo browarów, byłem na wielu festiwalach piwnych, brałem udział w wielu inicjatywach piwnych, które czasami sam organizowałem. Zacząłem kolekcjonować piwa, którym mam już kilkaset, które mam nadzieję, w niedalekiej przyszłości będą podstawowymi rekwizytami mojego wymarzonego, małego muzeum piwnego. 

Poza tym, jak zawsze mówiłem, mówię i będę mówić, piwo to głównie ludzie. Ludzie, którzy je tworzą i Ci którzy nim żyją, tak jak ja. Prawdę mówiąc, przez ostatnie ponad trzy lata, poznałem tylu fantastycznych ludzi. Wielu z nich to obecnie moi dobrzy kumple, niektórzy nawet przyjaciele. Mam sporo kontaktów z właścicielami browarów, z osobami prowadzącymi sklepy i lokale piwne. Znam wielu blogerów i osób zajmujących się historią piwa i jego sensoryką oraz tych, których tak jak mnie, piwo po prostu fascynuje. Naprawdę, możliwość spotkania tych ludzi w trakcie imprez piwnych sprawia, że czasami mam klapki na oczach i nie myślę o niczym innym, tylko właśnie o tym, by spotkać się, zamienić kilka słów, napić się wspólnie piwa. Pamiętajcie, ludzie w piwie są najważniejsi.

Żeby jednak nie było tak miło i kolorowo, to mam wrażenie, że piwo także stało się moim nałogiem. Tak, tak, nałogiem. Piję piwo codziennie, no prawie codziennie, co jednak nie robi zbyt wielkiej różnicy. Oczywiście piwo lubię, uwielbiam, wręcz kocham i tym mogę to tłumaczyć, jakkolwiek jest też tak, że często gęsto nie potrafię mu się oprzeć, zwłaszcza w momencie, gdy w domu otwieram lodówkę i widzę feerię uśmiechających się do mnie butelek pełnych dobrego. Do tego, prawie codzienne premiery, które także robią swoje. Tak naprawdę, jedynym lekiem na niepicie piwa jest bliższe zaprzyjaźnienie się z autem. Czy czuję się alkoholikiem, czy nałogowcem? Na pewno nie, ale wiem, że coś jest na rzeczy. Nawet pisząc ten tekst raczę się smakowitym lagerem. Musze naprawdę sporo uważać, bo pokus jest wiele, a życie i zdrowie tylko jedno, no i bliscy wokół. 

Co jednak najważniejsze i od czego powinienem zacząć to fakt, że zacząłem pisać bloga piwnego, który jest dla mnie swojego rodzaju wirtualnym pamiętnikiem i miejscem, w którym mogę się wypowiedzieć i w pewnym stopniu dotrzeć także do innych. Nie chce nawet zliczyć ile setek tysięcy razy uderzyłem palcami w klawiaturę pisząc kilkaset wpisów, które możecie znaleźć na blogu, ale wiem, że było warto. Co więcej, wiem, że nadal jest warto i postaram się to kontynuować jak najdłużej, czyli tyle na ile starczy mi sił i pasji.

Kończę już ten refleksyjny wpis pozdrawiając was wszystkich! :-)

4 komentarze:

  1. Fajny wpis! No i senk ju za "zarażenie" piwnym bakcyklem, przynajmniej przestałam pić Magnusa Czeko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nat et oll :) Cieszę się, że się 'zaraziłaś' piwnym bakcylem i rewolucją i cieszę się, że zasmakowały Ci inne piwa i że jesteś po prostu :)

      Usuń
  2. Ciekawy tekst... Bardzo szczery, ale i bardzo odważny w swej wymowie, pozytywny a jednocześnie dość smutny.... Prosty w przekazie a pobudzający do myślenia, pozwalający z nadzieją patrzeć w przyszłość:) Wielka pasja a ludzkie słabości.... czy to zawsze idzie w parze???
    Atmosfera i duch świąteczny się udzieliły? Jeszcze chwila do podsumowań...:)
    Szczerze życzę tego Piwnego Muzeum - jeśli się czegoś mocno pragnie to wiesz, że się dzieje!

    PS
    Wydaje mi się, że zaniedbujesz trochę bloga - KPM i KKK. Zwróć też uwagę na pisownię i stylistykę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, dzięki za fajne słowa, miło! Co do KKK i KPM, to na pewno powrócą w tym tygodniu :) Proszę cierpliwie czekać. A co do stylistyki i pisowni, hmm, coś postaram się z tym uczynić. Pozdrawiam!

      Usuń