Drugim browarem, który miałem przyjemność odwiedzić, podczas mojej ostatniej wizyty w Czechach, okazał się malutki Minipivovar Berko.
Minibrowar Berko, to położony zaledwie trzy kilometry od granicy mały browarek, którego właścicielem i piwowarem zarazem, jest przesympatyczny pan, mówiący doskonale po polsku, Jan Jaško. Browar, który jest pobocznym biznesem właściciela (główne zajęcie to naprawa aut ciężarowych), został otwarty w 2015 roku. Zlokalizowany jest tuż przy głównej ulicy wioski, przy trasie prowadzącej do Trutnova. CIężko go nie zauważyć jadąc w głąb Czech. Dokładny adres browaru to Bernartice 96. Oficjalnie, czynny jest tylko w piątki i soboty, w godzinach od 18:00 do 23:00, choć lokalsi mawiają, że otwierany jest w dniach i godzinach różnych.
Przekraczając próg browaru, od razu, tuż przy samych dzrwiach, wita nas trzynaczyniowa, lśniąca warzelnia z nierdzewki oraz dość duże pomieszczenie gospody, zaopatrznej w bar z nalewakami, stoły dla klientów, a także stół bilardowy i perkusję. Prawdopodobnie, odbywają się tam biesiady, ja na taką, niestety, nie trafiłem.
Jak wspomniałem wyżej, sercem browaru jest trzynaczyniowa warzelnia.
Tuż za ścianą, w pomieszczeniu za warzelnią, mamy izbę ze zbiornikami fermentacyjno-leżakowymi. Jest ich jedenaście i każdy z nich ma objętość 16 hektolitrów.
W browarze, właściciel warzy głównie klasykę. W dniu wizyty, na kranach dostępne były trzy piwa: lager bursztynowy (jedenastka), pils (dwunastka) oraz półciemne (szesnastka). Ja skusiłem się na dwa pierwsze. Amberka zamówiłem sobie dużego, a pilsa małego. Oba piwa wyśmienite, a pils to po prostu petarda, aż żałowałem, że zamówiłęm tylko małe. A ta ziołowa goryczka? Ehh, po prostu cymes. Cudowny przykład czeskiego klasyka.
Do tego, ceny piw w browarze są fenomenalne! Pół litra piwa to 25-30 koron (5-6 złotych), a za trzysta mililitrów zapłacimy 15-20 koron (3-4 złote). Przyznacie, że ceny genialne i co ciekawe - mityczny pils za 3 złote z kranu istnieje, ale nie w Polsce, ale tuż za naszą południową granicą, w Bernarticach i to nie żaden koncerniak, ale prawdziwie rzemieślniczy kozak.
Atmosfera w samym browarze genialna. Jest gwarno, lokalsi piją piwo, rozmawiają, śmieją się, grają w bilarda i ogólnie wspaniale biesiadują. Właściciel i jego żona bardzo sympatycznni. Widać, że ludzie z pasją. Ogólnie rzecz ujmując, wśród kilkudziesięciu browarów, które odwiedziłem w Czechach, ten na pewno w klasyfikacji jakości i satysfakcji, jest w pierwszej piątce. Polecam wszystkim kochającym klasykę. Przekraczając granicę w Lubawce, po prostu musicie wstąpić, a tym przekraczającym granicę w Kudowie-Zdrój lub okolicach Harrachova, zalecam odbić trochę, by właśnie udać się do Bernartic. Jedyne o czym musicie pamiętać, to fakt, by wstrzelić się w godziny otwarcia browaru. Warto wcześniej zadzwonić do pana Jana, by upewnić się, że nie pocałujemy klamki, a będziemy mieć szansę na degustację piwa. Na zdravi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz