Nadeszła najwyższa pora na przedstawienie kolejnego piwnego miejsca w Bangkoku, które miałem okazje odwiedzić podczas mojej ostatniej wizyty w Azji. Po wizycie w przyjaznym pubie Craft, swoje nogi (dość nieduża odległość), skierowałem ku lokalowi Mash, który bardzo dobrze oceniany jest w różnych relacjach dostępnych w sieci. Niestety, po dojściu na miejsce, okazało się że lokal jest w remoncie i ekipa zaprosiła mnie na ponowną wizytę w kolejnym tygodniu. Niestety, z powodu przenosin do Wietnamu, to nie nastąpiło. Trzecim na liście, do którego miałem się wybrać po pobycie w Mash, był tajski pub Mikkelera. Szybka akcja z aplikacją Grab (taki azjatycki Uber) i już po chwili, wraz z moją sympatią, byliśmy w drodze do tegoż właśnie pubu.
Mimo iż na mapie odległości w Bangkoku nie wydają się zbyt wielkie, to w rzeczywistości jednak jest inaczej i tak spod Mash do Mikkellera jechaliśmy około dwadzieścia pięć minut. W połowie drogi, zacząłem się zastanawiać, czy kierowca na pewno wie dokąd jedzie i czy nawigacja Graba dobrze go prowadzi. Otaczający nas krajobraz drapaczy chmur, neonów, ruchliwych ulic, zmienił się w wąskie, ciemne, ciche kręte uliczki. Powoli powątpiewałem, czy wrócę tego samego dnia do hotelu, czy uda mi się złapać tu Graba (nie wszędzie chcą dojeżdżać), lub taksówkę. Na szczęście, po kilku minutach kręcenia się po bardzo anonimowych uliczkach, auto się zatrzymało i przez szybę ujrzałem podświetloną tabliczkę z charakterystycznym napisem Mikkeller Bangkok. A więc dotarliśmy!
Przekraczając wrota pubu, zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle ktokolwiek odwiedza to miejsce i dlaczego jest zlokalizowane akurat w tym miejscu, a nie bardziej widocznym dla mieszkańców i turystów. Po wejściu do środka, okazało się, że klienci jednak są. Pub zlokalizowany jest przy 26 Ekkamai 10 Alley, Lane 2 i jest czynny codziennie od godziny 17:00 do północy.
Wchodząc do środka, od razu da się zauważyć centralnie umieszczony bar oraz dużą ilość jasnego drewna, a także rysunki postaci typowe dla marki Mikkeller.
Podchodzimy do baru i wiemy, że będzie dobrze. Na kranach piwa stajni Mikkeller oraz z innych zaprzyjaźnionych browarów, chociażby Northern Monk, Omnipollo, czy Boon.
Piwa dostępne są w dwóch pojemnościach 250 i 270 mililitrów. Ceny od 160 do 440 batów i co ciekawe, te najdroższe piwo, to miarka o pojemności ... 250 mililitrów. Łatwo więc obliczyć, że za 'malucha' (akurat Omnipollo) trzeba zapłacić 'po polsku' prawie 53 złote. No, proszę państwa! Tanio nie jest, ale jak mawiał słynny polski piwny wieszcz: 'Sztosy muszą być drogie!'. Sam, skoncentrowałem się na piwach Mikkellera tylko i przyznam się wam bez bicia, że wszystko co spróbowałem, co spróbowaliśmy, było naprawdę świetne. Wśród tego, co skosztowaliśmy były takie pozycje jak: Sukhumvit Pils i The Natonial (oba pilsnery), Groen Blixt (wild ale uwarzone wspólnie z Warpigs), Windy Hill (NE IPA), Peter, Pale and Mary (pale ale). Wild ale z tego towarzystwa najgenialniejsze. można pić litrami i się nie znudzi. Fenomenalne wręcz piwo.
Atmosfera w knajpie bardzo przyjemna. Mili sympatyczni ludzie za barem. Pomocni w wyborze piw, serdeczni w podejściu do klienta, uśmiechnięci i ogólnie robiący dobry klimat.
Ten ostatni zyskuje także dzięki muzyce puszczanej w lokalu. Otóż z głośników leci bardzo dobra zachodnia muzyka rockowa i hardrockowa. Pijąc piwo i rozmawiając, przy akompaniamencie fantastycznych dźwięków z głośników, robi się naprawdę miło i o to przecież chodzi.
W lokalu, oprócz piwa, można także dobrze zjeść, a także zaopatrzyć się, między innymi, w szkiełka firmowe (zakupiłem jednego malucha) oraz koszulki firmowe.
W lokalu, oprócz nas Polaków, tylko miejscowi. Przez fakt, bycia na pewnego rodzaju odludziu, do lokalu jeśli trafiają zagraniczniacy, to tylko tacy, którzy już są zaznajomieni w świecie kraftu.
Podsumowując krótką, ale sympatyczna wizytę w Mikkeller Bangkok, jest to miejsce godne polecenia, ze względu na piwo, obsługę, muzykę i atmosferę. Nie odwiedzimy go jednak spacerując po Bangkoku na piechotę, jak to jest możliwe w przypadku innych lokali, nie dojedziemy także tuk tukiem, gdyż kierowcy tychże, nie mają pojęcia o istnieniu tejże knajpy, ani tez w większości nie zapuszczają się w tę dzielnicę (zapomniałem dodać, że to dzielnica, jak my to nazywamy, domków jednorodzinnych).
Tak więc, będąc w Bangkoku i mając ochotę na coś, co się w miarę zna, warto wstąpić do Mikkeller Bangkok, mając jednak na względzie fakt, że w środku zostawi się całkiem sporo dukatów. Wasze zdrowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz