Kontynuując relacje z mojego ostatniego urlopu, chciałbym was dziś zabrać do Bangkoku, do jednego z tamtejszych pubów, a mianowicie do jednego z lokali pod marką Craft. O dobry browar trudno w Bangkoku, w ogóle w Tajlandii, więc tym razem skupiłem się na piwnych lokalach, które mają do zaoferowania naprawdę ciekawe lokalne i nie tylko piwa. Padło więc na Craft. Marka ta posiada w Bangkoku dwa lokale, jeden w dzielnicy Silom a drugi w Sukhumvit. Jako, że mój hotel znajdował się w miarę blisko tego pierwszego, więc padło na Craft w dzielnicy Silom. Lokal co prawda mniejszy znacznie, niż ten, który znajduje się na Sukhumvit, jakkolwiek i tak jest o czym pisać.
Lokal mieści się przy 981 Silom Road i jest czynny codziennie od 11:30 do 02:00. Ja sam odwiedziłem Craft około godziny szesnastej i wchodząc do lokalu zauważyłem, że wraz z moją sympatią, będziemy o tej porze jedynymi gośćmi. Przekraczając próg knajpy, obsługa, bardzo dobrą angielszczyzną, przywitała nas bardzo serdecznie i zaprosiła do środka, byśmy zajęli miejsce przy jednym ze stolików. Lokal już przed wejściem, od razu mi się spodobał, a to dlatego, że na zewnątrz, jak i w jego wnętrzu, do wystroju użyto dość sporej ilości drewna, co ja bardzo lubię. Po prostu drewno dla mnie jest synonimem ciepła, przytulności i naturalności. W takim środowisku czuję się wyśmienicie.
Po wzajemnym przywitaniu się i zapoznaniu z obsługą, przyszedł najwyższy czas, by zobaczyć, co pijalnia oferuje swoim klientom, jeśli chodzi o piwo. Trzeba przyznać, że lista piw w menu, robiła wrażenie. Co więc takiego było ciekawego na kranach? Ano, podpięte były piwa z Tajlandii, Japonii, Sri Lanki, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Belgii i Wielkiej Brytanii. Rotacyjnie pojawiają się też piwa z Wietnamu, Australii i innych krajów.
W sumie dziewiętnaście różnych piw i jeden cydr. By spróbować jak największej ilości tych dobroci, zamówiliśmy dwa zestawy degustacyjne próbek. Ja sam wziąłem takie pozycje jak Shiro z browaru Coedo z Japonii (Hefeweizen), Lion Stout z Lion Brewery Ceylon ze Sri Lanki (stout), Fogcutter z USA (podwójna IPA) oraz The Dark Side (stout) i Gancore (IPA) od Stone Head z Tajlandii. Wszystko bardzo ładnie nalane i podane. Muszę przyznać, że pierwsze dwapiwa mnie nie porwały, ale kolejne trzy już naprawdę zrobiły na mnie wielkie wrażenie, szczególnie 'dabelek' z USA, czyli Fogcutter. Tak proszę państwa, wybitny przedstawiciel stylu. Ach, jakbym wiele dał, by wszystkie tego typu piwa były takie wyraziste, po prostu wyborne.
Degustując piwo, dostajemy do ręki piwne menu, w formacie książkowym, że tak to ujmę, dzięki czemu możemy się co nieco więcej dowiedzieć na temat spożywanego przez nas piwa.
Do tego, obsługa z wielką chęcią i uśmiechem na twarzy, opowiada także o piwach podpiętych do kranów. Ceny piw wysokie. Próbki (100 mililitrów) wahają się od 70 batów do 140 batów (ok. 8,50 do 17 złotych). Za piwa lane do szkieł o pojemności 250 mililitrów trzeba wydać od 180 do 250 batów (ok. 22 do 30 złotych), a za duże piwa (470 mililitrów), trzeba już wysupłać od 280 do 400 batów (ok. 34 do 48 złotych). Narzekamy na ceny w polskich wielokranach, a jak widać u nas ceny przy tych, to pikuś. Warto nadmienić, że najdroższe piwa to te z USA i Belgii. Aktualny spis piw i cennik, dostępny jest zawsze na stronie pubu na Facebook.
Na miejscu, można kupić także piwa butelkowe tajskich kraftowców, z czego i my chętnie skorzystaliśmy i zakupiliśmy dwa piwa z browaru Stone Head: Tuk Tuk (Cream Ale) oraz Coconut Cream Ale (Cream Ale).
Na miejscu skorzystać można także z kuchni, jakkolwiek, myśmy z tego dobrodziejstwa nie skorzystali. Nauczony kilkoma wyprawami do Azji, staram się jadać tam, gdzie jedzą lokalsi, czyli na ulicy i to w takich miejscach, które są troszkę na uboczu od głównych szlaków turystycznych. Najlepsze jedzenie, najświeższe i ceny na lokalnym poziomie, a nie turystycznym, choć i ten ostatni jest bardzo rozsądny, porównując do tego, co mamy w kraju.
Jako, że tego popołudnia w planie były jeszcze dwa inne lokale, o których w następnych wejściach na blog, to degustację piw skończyliśmy na deseczkach z próbkami. Na koniec pamiątkowe zdjęcie, z przesympatyczną i bardzo społecznie nastawioną obsługą. W momencie, gdy zbieraliśmy się do wyjścia, w lokalu i na zewnątrz w firmowym ogródku, zaczęło przybywać miłośników kraftu.
Craft, jako piwny lokal, jako pijalnie dobrego piwa, mogę z całego serca polecić. Przyjemna atmosfera w środku. Tu warto dodać, że w pubie leci bardzo fajna muzyka z głośników (rock, ciężki rock, a nawet metal). Do tego, super piwo na kranach oraz przemiła, uśmiechnięta i bardzo pomocna obsługa. Czegóż więcej chcieć? Tylko częstszych wizyt w Bangkoku. Wasze zdrowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz