niedziela, 2 czerwca 2019

Z wizytą w browarze Full Moon na Phuket

Ostatnie dwa tygodnie mojego życia, to urlop, który spędzałem w trzech różnych państwach - Tajlandii, Wietnamie oraz na Ukrainie. Zacznę od tego pierwszego w kolejności i tym razem zabiorę was na wyspę Phuket i do mieszczącego się tam browaru Full Moon. 


Pisząc wpis o tymże browarze, postępuję dość niechronologicznie, gdyż to był ostatni piwny punkt, który odwiedziłem w Azji, jakkolwiek uznałem, że czemu nie. Wyprawa na Phuket, to był jednodniowy wypad z Bangkoku. Rano wylot, wieczorem powrót i to wszystko dzięki Thai Airways. Bilet w na trasie BKK-HKT-BKK, to koszt około dwustu złotych, a jest okazja, by przelecieć się tajskimi 'grubasami'. Ja miałem szczęście załapać się na Boeinga 747-400 (Jumbo Jet) oraz Boeinga 777-200.

No, ale wróćmy do piwa. Full Moon zlokalizowany jest w bardzo rozrywkowej części wyspy, czyli w Patongu. Oprócz plaży która z roku na rok, traci swój urok, mamy tu całą masę salonów masaży, dyskotek, pubów, a także wielką, plugawą, głośną galerię handlową Jungceylon, w której na parterze mieści się właśnie browar rzemieślniczy Full Moon. Od razu chciałbym zaznaczyć, że wybierając się do tego browaru, warto najprzód zaopatrzyć się w dokładne dane odnośnie do lokalizacji tego obiektu, gdyż miejscowi, nie mają pojęcia w ogóle o fakcie, że na ich wyspie jest jakiś browar i po piwo odsyłają do sklepów 7 Eleven. 

Czas odwiedzin browaru, to był czas lekko przed południem i szczerze mówiąc obawiałem się, czy miejsce to będzie otwarte. Na szczęście browar otwarty jest codziennie od godziny 11:00 do 23:00. U drzwi browaru, przywitały mnie i moją sympatię, dwie miejscowe panie, które zaprosiły do środka. O tej porze browar, wraz z restauracją, był jeszcze pusty i przez kilkanaście chwil, byliśmy tylko jedynymi klientami. 

Tuż po przekroczeniu wrót browaru, po prawej stronie wita nas dwunaczyniowa warzelnia, a tuż za nią pomieszczenie z tankami. Jedna z sympatycznych pań, otworzyła drzwi, bym mógł zobaczyć sprzęt i zrobić fotki, jakkolwiek, do środka nie pozwoliła wejść, a o tej porze, ani piwowara, ani właściciela nie było. 






Bar i cale wnętrze lokalu, urządzone dość nowocześnie i bardzo funkcjonalnie. Bardzo ciekawie rozwiązany bar, za którym, na ścianie umiejscowione ciekawej urody krany. 



Ciekawostką stołu barowego są szklane pojemniki z różnymi słodami i gatunkami chmielu, które są wykorzystywane w procesie warzenie piw w browarze. 


Ciekawi jesteście pewnie, co można spotkać na miejscowych kranach i jak prezentują się piwa warzone w Full Moon. W jednym i w drugim aspekcie jest bardzo ciekawie, muszę przyznać na samym początku. Na kranach, tego dnia, dostępnych było piętnaście różnych piw, z czego dziewięć, to były piwa firmowe, a sześć z nich, to piwa z innych browarów, między innymi Guinness, Stone, czy Brewdog. 



Myśmy skupili się, na miejscowych wypustach. Na początek, jak zawsze, deska próbek, w skład której wchodzą takie cymesy, jak: Andaman (Phuket Dark Ale), Bussaba (ex-Weisse), Chalawan (Pale Ale) oraz Chatri (IPA). Wszystkie piwa superanckie, szczególnie IPA oraz ex-Weisse. To wszystko skłoniło do skosztowania innych piw, już większych rozmiarach. 






Tym kolejnymi piwami były Chinook IPA oraz Belgian IPA. Pierwsze z nich to, moim zdaniem, najlepsze piwo, którego tego dnia było dostępne na kranach. Nawet sama pani z obsługi mówiła, że to jej ulubione. Mega aromatyczne, mega smaczne, mega orzeźwiające z fantastyczną, odpowiednio wyważoną goryczką. Fenomenalne piwo, szczególnie w odniesieniu do klimatu, jaki panuje na wyspie. Gdyby, nie chęć plażowania, to pewnie byśmy cały pobyt na Phuket, spędzili sącząc to piwo szejker za szejkerem. Belgijska odmiana IPy, także smakowita, choć przy 'szinuku', była tylko piwem dobrym. 



Ceny piw w browarze, wahają się od 180 do 260 batów, czyli od ok. 22 do 31 złotych za szejker o pojemności 425 mililitrów. Tanio nie jest, ale w końcu to wakacje. Warto dodać, że na miejscu można kupić też butelki piw z głównej linii browaru, czyli, Chalawan, Chatri oraz Bussaba. Butelka o pojemności 330 mililitrów kosztuje 75 batów, czyli 9 złotych. Na miejscu, można kupić też firmowe szkło, z czego skorzystałem. Dostępne jest osobno, jak i w zestawie w butelkami piwa. Wybaczcie, ale ceny nie pamiętam. Rachunek został w knajpie.




Na miejscu, można się także pożywić. My jednakże z tej opcji nie skorzystaliśmy, a to z faktu, że niezbyt wiele ma ona wspólnego z miejscową kuchnią, a w będąc w Tajlandii, grzechem jest odmawiać sobie wszelkiej maści owoców morza, na rzecz burgerów, więc nie mogę wam napisać, jaki poziom prezentuje. 

Kończąc wpis, muszę nadmienić, że kilkugodzinny wypad na Phuket, był bardzo udany, a duży wkład w to miała wizyta w Full Moon. Super miejsce, bardzo miła obsługa, wyśmienite piwa i całkiem przyjemna muzyka lecąca z głośników. Będąc w środku, szybko zapomina się o tym, że jest się w wielkim centrum handlowym, co jest bardzo wielkim plusem tego miejsca. Wszystkim tym, którzy wybierają się na urlop do Tajlandii i chcieliby napić się dobrego rzemieślniczego piwa, polecam wizytę w Full Moon na Phuket. Tym, którzy jednak omijają tę wyspę z dala (rozumiem), chcę nadmienić, że piwa browaru, można dostać także w innych częściach kraju. Piwo, jak na warunki tajskie, jest szeroko dostępne. Wasze zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz