czwartek, 1 lutego 2018

Z wizytą w browarze Bruery Terreux w Anaheim

Niedawno wróciłem z mojej kolejnej wyprawy do Stanów Zjednoczonych, a konkretniej do Anaheim w Kalifornii, gdzie przy okazji NAMM Show, miałem możliwość zwiedzenia kolejnych lokalnych browarów i poznania szerzej miejscowej sceny kraftowej. Na pierwszy ogień, poszedł browar, który ... no właśnie, aż ciężko mi pozbierać myśli po wizycie, rozwalił moje postrzeganie piwnego rzemiosła i pokazał, że piwo to naprawdę znaczy więcej, znacznie więcej.

Tym browarem był Bruery Terreux. 


Browar wraz z przylegającym taproom'em zlokalizowany jest, jak większość browarów rzemieślniczych w USA, na dalekich przedmieściach Anaheim, w jego przemysłowej dzielnicy, przy 1174 N Grove Street.


Przed wyprawą do Terreux, zajrzałem do nich na stronę i już wiedziałem, że muszę tam być! Na stronie w większości piwa dzikie (uwielbiam) i kwasy. Cóż było czynić, trzeba było zamówić Ubera i jechać. 


Po wejściu do browaru, od razu co się rzuca w oczy, to bardzo szerokie multimedialne menu piwne na ścianie nad barem oraz ilość kranów przy barze. Tak, tak, moi drodzy, jest ich dokładnie 48, z czego wszystkie to pozycje Bruery Terreux lub kolaboracje browaru z innymi kraftowcami. 




Jakkolwiek, to nie te elementy wzbudziły mój wielki podziw i zainteresowanie, a całe nagromadzenie beczek, których ilość oszołamia już na wejściu.


Tak, moi pilni czytelnicy, browar słynie z wszelkiej maści piw leżakowanych w beczkach. Co więcej, wszystkie uwarzone w browarze piwa wędrują do beczek i leżakują w nich od trzech miesięcy do trzech lat. 
Po wejściu w serdeczne progi browaru, przedstawiłem się i powiedziałem w jakim celu przybywam, a na takie dictum, jeden z pracowników browaru, czyli Will Waltherson, mocno uścisnął moją i mojego piwnego towarzysza dłoń i powiedział, że postara się zając nami i powiedzieć trochę o historii browaru i o tym, jaka filozofia z hasłem 'Bruery Terreux' się kryje. Na początek jednak, zapytał, jakie lubimy piwa i takie dobrał zestawy. Po czym zaczęła się degustacja lokalnych wspaniałości.





W trakcie degustacji sampli (po ok. 150 ml) Will opowiadał o historii browaru. Browar został założony w 2008 roku i w tym roku, jak łatwo można się domyślić, obchodzi swoją dziesiątą, okrągło rocznice istnienia na rynku i cieszenia miłośników piwa swoimi dobrami. Browar za cel swojej działalności uznał leżakowanie piwa w beczkach i co ciekawe, wszystko warzone piwa w Terreux, właśnie lądują w beczkach. Są to beczki nowe, nieużywane wcześniej, jak i beczki z destylarni, winnic i innych alkoholowych podmiotów. W miejscu moich odwiedzin, beczek było ponad 2500, czyli znacznie więcej niż można zliczyć w całym polskim krafcie, a dodatkowe kolejne dwa tysiące w innym magazynie. Jak sobie możecie wyobrazić, jest to raj dla osób zakochanych w 'barelejdżingu'. Wśród beczek, w których piwa leżakują mamy beczki po whiskey, po burbonie, po porto, po winach z Napa Valley (najdroższe, kosztujące około 300 USD za sztukę) i wiele, wiele innych. 












Jak widać po załączonych obrazkach, podróż pomiędzy beczkami małymi i dużymi, beczkami starymi i nowymi, ciemnymi i jasnymi, była wielkim piwo-beczkowym misterium. Moja twarz uśmiechała się, co chwila, od ucha do ucha. Dodatkowo, cała ekskursja połączona była z degustacją różnego rodzaju trunków leżakowanych w tychże fantastycznych beczkach. Każda beczka zaopatrzona, u podstawy dekla, w gwoździk, który zatykał dziurkę, przez którą lano piwo do degustacji, sprawdzając przy tym obecną jakość danego piwa. Chodzi o to, by odkorkowując beczkę od góry, nie naleciało do piwa powietrze, które mogłoby wpłynąć niekorzystnie na samo piwo. A tak, wyciąga się gwoździk, piwo leci średnio wolnym ciurkiem do szkiełka, bez obawy o jakiekolwiek zakażenie. Po nalaniu, gwoździa ponownie wbija się delikatnie w beczkę. 




Co najciekawsze jednak, po uwarzeniu danego piwa, cała warka jest dzielona na kilka części i lądują w różnych beczkach, na przykład, po burbonie, porto i jasnym winie z Napa. Co więcej, każda z tych części, leżakuje nierównomiernie czasowo, co znaczy, że jedną beczkę rozlewa się po upływie, na przykład trzech miesięcy, kolejną, po pół roku, a następne po roku, latach dwóch i trzech i w ten sposób z jednej warki danego piwa, uzyskuje się kilkanaście odmian tego samego piwa i co określony czas rozlewa się do butelek i puszcza na krany browaru. Nieprawdaż, że to jest coś niesamowitego?! Ja wręcz oniemiałem na wieść i myśl o tym wszystkim.

W tym samym miejscu, gdzie są po ustawiane beczki, w których to leżakuje piwo, umiejscowiona się maszyneria browaru.




Jak widać, poza beczkami, mamy także całkiem normalny browar.
No, ale wróćmy do samego piwa, bo o nim najmniej napisałem. Przyznam szczerze, że zdegustowałem bardzo, ale to bardzo wiele najróżniejszych piw, wśród których były dzikusy, kwasy, lambiki (tak, tak), piwa z szerokiej gamy IPA, portery oraz imperialne stouty. Jak możecie zauważyć, spektrum bardzo duże. Oczywiście, wśród tych piw, są ich różne odmiany, wzbogacone dodatkami, takimi chociażby, jak laktoza, owoce, kawa, miód i inne. Naprawdę, nudzić się w tym browarze nie da, a jedna wizyta, to zdecydowanie za mało. 


Nie muszę chyba wspominać o tym, że wszystkie piwa prezentowały naprawdę bardzo wysoki poziom. Dodatkowo, dzięki uprzejmości Willa oraz menedżera, także bardzo w porządku jegomościa o imieniu Ryan, miałem niepowtarzalną okazję skosztowania miejscowych, tak zwanych sztosów. Otóż w ofercie kranowej browaru, są piwa, które mogą zakupić tylko klubowicze Bryuery Terreux, coś na kształt Loży Jeża Browaru Artezan. Dla mnie zrobiono wyjątek i poczęstowano mnie tymi wspaniałościami, a były wśród nich takie specjały jak: Marzipandemonium (BBA Imperial Stout z dodatkiem marcepanu i ziaren wanilii - 16,7% alkoholu), Peanut Butter & Jelly Thursday (BBA imperial stout z dodatkiem mączki z orzechów ziemnych oraz krzyżówki maliny i jeżyny - 19,2% alkoholu), Peanut Butter Thursday '18 (Massive BBA Imperial Stout z dodatkiem mączki z orzeszków ziemnych - 19,7% alkoholu), Green Monday (Massive BBA Imperial Stout z dodatkiem orzechów laskowych - 19,8% alkoholu), czy chociażby Black & Blue BBL's (BA Sour Stout & BBA Imperial Stout Blended z dodatkiem borówki amerykańskiej i jeżyn - 16,7% alkoholu). Prawdziwe, rzemieślnicze piwne smary! I co Wy na to powiecie moi drodzy? Prawda, że zrobiło się poważnie?


Przyznać się muszę Wam bez bicia, że degustacja sprawiła mi bardzo, ale bardzo, niesamowitą przyjemność, jak stwierdziłem wyżej, było to coś na kształt misterium, a ja sam byłem bliski osiągnięcia nirwany!

To wszystko, co opisałem powyżej, spowodowało, że browar odwiedziłem ponownie już następnego dnia. Co ciekawe, a była to środa, browar nawiedził jeden z zaprzyjaźnionych serowarów i w lokalu miało miejsce parowanie sera z piwem. Przygotowane zostało menu, na który składały się różne deski serów, do których dopasowywano deskę piwo browaru. Czyż nie zacna inicjatywa?


Jak się okazało, parowanie piwa z jedzeniem, odbywa się co tydzień w browarze. Zapraszani są wtedy lokalni, zaprzyjaźnieni serowarzy, rzeźnicy, piekarze i inni spożywczy rzemieślnicy.

Ponadto, co może naszym miejscowych właścicieli knajp lekko zaskoczyć, każdego dnia w lokalu i nie tylko tym, jest tłum ludzi, miłośników dobrego piwa.


Jak widać powyżej, Bruery , to nie jest zwykły browar, to miejsce magiczne, miejsce, gdzie każdy fan dobrego piwa oniemieje z zachwytu i choć przez chwile znajdzie się w prawdziwym raju. Sam fakt umiejscowienia tak wielkiej ilości beczek drewnianych w jednym miejscu, robi wrażenie na widzach, a co dopiero fakt, że w każdej z tych beczek, leżakuje jakieś fantastyczne piwo, na które to właśnie ma się największą ochotę. Co ciekawe, w Bruery Terreux, w końcu, przekonałem się do leżakowania w beczkach, być może dlatego, że ekipa browaru robi to w naprawdę fenomenalny sposób. Nie wiem naprawdę, co mógłbym jeszcze napisać o tym genialnym miejscu. Jak ktoś ma możliwości wybrania się do Kalifornii, to jest to miejsce obowiązkowe na piwnym szlaku, ważniejsze chyba do zobaczenia, niż słynny most Golden Gate!

Z tej strony, chciałbym jeszcze raz podziękować Will'owi, Ryan'owi oraz całej ekipie Bruery Terreux, za fantastyczne przyjęcie, za możliwość zwiedzenia tej piwnej osobliwości, za fenomenalną degustację i po prostu za cłą sympatie, która przelali na moją browarnikową osobę. Bardzo, bardzo dziękuje jeszcze raz!



Dear friends of Bruery Terreux! I would like to thank you for all these great moments I met while visiting your bruery. It was my pleasure to meet you guys and taste all your delicious BA beers! The mysterious trip among all these barrels was something magical to me as well. Thank you very much for that great adventure and hospitality and see you again ... soon!

7 komentarzy:

  1. Kurczę, głowa nie boli po piciu takich mocnych trunków?

    Swoją drogą te beczki to fantastyczny widok, a same smaczki pewnie rewelacyjne i długo nie do przebicia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, głowa a nic, a nic nie bolała. Co ciekawe, nawet w tak mocnych trunkach, alkohol bardzo dobrze ukryty. Jakkolwiek pijąc te wysokoprocentowe sztosy, czuć było ich wilka moc.
      Tak, widok tych beczek fantastyczny, na długo pozostanie w pamięci. Piwa, no jak wspomniałem, rewelacja, ale jeśli chodzi o przebicie, to hmm, zależy czego od piwa się oczekuje, bo w samym Anaheim, pod względem sesyjności są jeszcze inne tuzy :)

      Pozdrawiam
      Tomek

      Usuń
  2. "Tylko" ten browar odwiedziłeś po tamtej stronie wody?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wizyta zaplanowana na wrzesień :-)

    OdpowiedzUsuń