piątek, 2 maja 2014

Kącik Piwnego Melomana - FLEETWOOD MAC - Rumours

W ostatnim tygodniu obiecałem wam, że w kolejnym muzycznym wpisie będzie coś lżejszego i dotrzymuję słowa. Zapraszam was na spotkanie z zespołem Fleetwood Mac i ich genialnym albumem 'Rumours'. 

 
Album 'Rumours' został nagrany w 1976 roku, a wydany rok później nakładem Warner Bros Records. Ja w swoich zbiorach mam remastera na winylu z roku 2011 wydany nakładem Reprise Records o numerze bocznym 9362-49793-5. Wcześniej miałem w swojej kolekcji także kompakt z 1990 roku, ale sprzedałem go kilka ładnych lat temu. 

 
Na 'Rumours' skład wygląda następująco: Stephanie Lynn 'Stevie' Nicks (wokal), Christine McVie (wokal, instrumenty klawiszowe), Lindsey Lindsey Buckingham (gitara, banjo, wokal), John McVie (bas) oraz Michael 'Mick' Fleetwod (perkusja).

Albus jest bardzo rock'owy, bardzo melodyjny, fajnie wpada w ucho i dodaje mnóstwo pozytywnej energii. Album otwiera bardzo żywiołowy 'Second Hand News', który niczym ciuchcia powoli rozpędza cała płytę w ruch. Drugi numer, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych w historii grupy, czyli 'Dreams', który wyhamowuje nieco skoczne dźwięki płynące z pierwszej piosenki. Trzeci utwór na stronie, to jeden z moich ulubionych. Tym numerem jest akustyczny, nieco czupurny i lekko frywolny 'Never Going Back Again'. Nastęnie przychodzi czas na 'Don't Stop', który niestetry, nie należy do moich ulubionych kompozycji. Ten niedosyt muzyczny, dość szybko rekompensuje następny w kolejce 'Go Your Own Way'. Genialny melodyjny, cudowny kompozycyjnie i niesamowicie energetyczny hit. Pierwszą stronę wieńczy bardzo przyjemna ballada 'Songbird', w której pierwsze ... skrzypce ... moim zdaniem gra pianino. Rewelacja po prostu. Drugą stronę otwiera ciekawa piosenka, bardzo złożona kompozycyjnie, czyli 'The Chain'. Zaraz po nim wchodzi niesamowicie radosny i młodzieńczy 'I Don't Want to Know', w którym zakochałem się od pierwszego odsłuchu. Co ciekawe, przesłuchałem go już z kilkaset razy i cały czas odczuwam ten sam wigor i świeżość. Przedostatnim utworem jest nostalgiczny 'Oh Daddy', a album wieńczy niesamowity, genialny muzycznie 'Gold Dust Woman'. 
 
Brzmienie na albumie, mimo remasteringu jest naprawdę bardzo dobre. Słucha się tego niesamowicie. Jedynym minusem krążka jest fakt, że słuchanie mija bardzo szybko i szybko się kończy.
 


A w następnym odcinku coś z polskiej sceny muzycznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz