poniedziałek, 15 lipca 2019

Z wizytą w Mazurskiej Manufakturze Alkoholi w Szczytnie

Jakiś miesiąc temu dotarła do mnie wiadomość, że na polski rynek, wraca regionalna marka piwa, znana szerzej na Warmii i Mazurach, a mianowicie Jurand. Przyznam szczerze, że bardzo mnie to ucieszyło, dlatego tez chciałem zgłębić temat bliżej. Właścicielem marki i znaku towarowego jest firma Mazurska Manufaktura Alkoholi, do której obecnie należy dawny szczycieński browar. Browar, który kiedyś, wraz z browarami w Olsztynie i Biskupcu, wchodził w skład Browarów Warmińsko-Mazurskich, został zamknięty w 1999 roku. Przez dwadzieścia lat, mało kto wierzył, że kiedykolwiek, ponownie w tym miejscu, w Szczytnie w ogóle, warzone będzie piwo, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że od 2001 roku, w budynkach browaru, znajdowała się wytwórnia likierów i napojów 'Tarpan Fabryka Likierów'. 



Jakkolwiek, to co jeszcze niedawno wydawało się tylko bujaniem w obłokach, obecnie zaczyna nabierać realnych kształtów. W 2016 roku, nowym właścicielem obiektu został pan Jakub Gromek, który na wytwórni likierów, założył Mazurską Manufakturę Alkoholi i zrestrukturyzował zakład. W pierwszej połowie 2018 roku, przedstawiona została wizualizacja dawnego browaru oraz pomysł na obiekt, w którym oprócz wytwórni mocnych alkoholi, pojawić się miały: browar, piwny pub, muzeum browarnictwa, a także hotel z restauracją. By zebrać jak najwięcej środków na realizację celu, na początku kwietnia tego roku, rozpoczęła się akcja crowdfundingowa, mająca na celu zebranie środków na realizację części z zaplanowanych w dawnym szczycieńskim browarze inwestycji. 


W nawiązaniu do tejże akcji, jak i do historii związanej z piciem piwa przeze mnie, a mianowicie z piwem Jurand, które było jednym z tych, które rozpoczęły moją piwną przygodę, kilkanaście dni dostałem wiadomość od agencji Good One PR, w której to zachęcono mnie do wzięcia udziału w tejże akcji, a także przedstawiono mi informacje związane z powrotem marki Jurand na polski rynek piwny. Było było dla mnie przyczynkiem do tego, by poznać Mazurską Manufakturę Alkoholi lepiej i zobaczyć, jak obecnie wygląda zakład i na jakim etapie jest obecnie rewitalizacja browaru i związanych z nim inwestycji. Udało mi się umówić z panem Jakubem Gromkiem, dzięki czemu kilka dni temu, udałem się do Szczytna do miejsca, gdzie powstawały kiedyś piwa Jurand. Dodam, że akcja crowdfundingowa zakończyła się 1 lipca o północy. Zebrano ponad 2,4 miliona złotych, a jednym z udziałowców została słynna restauratorka Magda Gessler, która stała się właścicielką 13500 akcji, na łączną sumę ponad 400 tysięcy złotych. 

Dzień, w którym umówiłem się na wizytę w Szczytnie, rozpoczął się słonecznie, co zapowiadało, że mój pobyt w mieście Krzysztofa Klenczona, upłynie w gorącej, miłej atmosferze. Ta towarzyszy od samego początku, czyli od przekroczenia bram zakładu, gdzie natrafiamy na pierwsze ślady piwowarstwa w Szczytnie.



Zanim spotkałem się z właścicielem, miałem przyjemność zwiedzić zakład produkujący mocne alkohole. Moim przewodnikiem był Adam Bigus, Kierownik Produkcji, który przywitał mnie bardzo serdecznie i jak się okazało jest piwowarem domowym, który warzy piwo od kilku ładnych lat, podpatruje mojego bloga, jak i wszystko, co dzieje się w Warmińsko-Mazurskim Oddziale PSPD. Miłe zaskoczenie dla mnie, muszę przyznać. Po wzajemnych uprzejmościach, rozpoczęliśmy wycieczkę. Jako, że nie jestem specjalistów od zakładów, w których destyluje się alkohole mocne, napiszę tylko, że miałem okazję zobaczyć destylarnię, zbiorniki leżakowe, z których dwa miały, zaskakujący dla mnie sześcienny kształt. Te dwa właśnie, służą do leżakowania nalewek. Leżakowanie trwa od 3 do 7 dni. 







W pomieszczeniu obok leżakowni, zlokalizowany jest magazyn spirytusu, który ze względów bezpieczeństwa, nie mógł być mi udostępniony. Udało mi się zobaczyć zbiorniki na spirytus, których łączna pojemność to 611,5 hektolitrów. Niestety, przez grubą szybę, zdjęcie nie do końca mi wyszło, dlatego też, wybaczcie, ale ze względów estetycznych, się nim nie podzielę. 

Kolejnym etapem, była wizyta w pomieszczeniu, w którym zlokalizowana jest nowoczesna linia rozlewnicza. Wydajność linii 7000 tysięcy butelek na godzinę dla pojemności 0,5 i 07 litra oraz 9000 butelek na godzinę dla pojemności 0,1 i 0,2 litra. Na obecnym etapie rozwoju firmy, rozlewa się około 2-3 tysięcy butelek na godzinę, a dziennie średnio od sześciu do ośmiu tysięcy butelek. Zakład pracuje na jedną zmianę. W zakładzie produkowane są rzemieślnicze wódki pod markami własnymi, takimi jak Bielik, czy Wódka z Mazur, a także ajerkoniak Advocaat. W Szczytnie produkowane są także alkohole dla innych podmiotów. Wyroby firmy trafiają na rynek lokalny oraz na eksport. 





Opuszczając destylarnię, udaliśmy się z Adamem oraz panem Stanisławem, który w ostatnich latach działalności browaru, warzył piwo w Szczytnie. Byłem bardzo ciekawy, tego, co ujrzę, jak obecnie wygląda browar, co z niego zostało. Zacznijmy od końca. Z dawnego browaru, nie zostało zbyt wiele.  Kotłów, kadzi, rynien już nie uświadczymy. O ich obecności świadczą tylko dziury widoczne z poziomu podłogi oraz stropu. Jakkolwiek, dają one nam informację o skali i liczbie tychże. Kocioł warzelny miał pojemność 90 hektolitrów. 




W browarze zachowane zostały wszystkie zbiorniki fermentacyjne, rozlokowane w kilku różnych pomieszczeniach, których jest w sumie 26. Największe z nich nich mają pojemność 300 hektolitrów. Nie jestem specjalista od oceniania ich aktualnego stanu, ale większość z nich, moim zdaniem jest w stanie dobrym. 



Jeśli chodzi o leżakownie, to z kilkudziesięciu zbiorników, ostały się dwa (numery 9 i 10), które nie dają nam zapomnieć o tym, że w tym właśnie miejscu, dojrzewało kiedyś piwo, które dla Warmiaków i Mazurów, było czymś więcej niż tylko piwem. Wspomnieć należy chociażby o słynnej olsztyńskiej Bandzie Juranda, ale to temat na zupełnie inny wpis. 



Spacerując po pomieszczeniach, możemy natrafić na różne artefakty, które działają jak taki piwny wehikuł czasu.




Kończąc wycieczkę, spotkałem idącego w moim kierunku pana Jakuba Gromka, który serdecznym uśmiechem przywitał mnie i szerokim gestem zaprosił do swojego biura, gdzie kontynuowaliśmy peregrynacje po tym, co obecnie jest i co wkrótce powstanie. 

To, czego się dowiadywałem w trakcie rozmowy, z minuty na minutę powiększało uśmiech na mojej twarzy. Otóż moi drodzy. Prace nad odbudową browaru rozpoczną się w przyszłym roku, a sam browar ma zostać uruchomiony pod koniec 2021 roku, najpóźniej na początku roku 2022. Jak widzimy, na piwo warzone w Szczytnie przyjdzie nam poczekać jeszcze chwilę, jakkolwiek najważniejszą informacja jest to, że jesteśmy już bliżej celu. Dostawca sprzętu do browaru został już wybrany i obecnie przygotowywana jest dokumentacja browaru. Na tym etapie, nie mogę podać jeszcze nazwy firmy, która wyposaży browar, jakkolwiek jest to dobrze znana marka w piwowarskim świecie. To samo się tyczy parametrów piwnego machinarium, jakkolwiek z czasem docierać do nas będą docierać kolejne informacje dotyczące tego projektu. 

Jednak by mieszkańcy Szczytna oraz całego regionu Warmii i Mazur, nie czekali tak długo na piwo spod znaku zbrojnego rycerza na koniu, właściciel zdecydował się na produkcję kontraktową w browarze w Kościerzynie. Na początku pojawią się dwa piwa marki Jurand: jasny lager oraz pszeniczne. Umowa zawarta pomiędzy Mazurską Manufakturą Alkoholi oraz Browarem Kościerzyna została podpisana na okres dwóch lat, tak by do rozpoczęcia warzenia w Szczytnie, piwo było cały czas na lokalnym rynku. Oficjalna premiera obu piw zaplanowana jest na drugą połowę lipca. Pierwszy raz będzie można ich skosztować podczas Dni Szczytna. 

Do roli głównego piwowara w nowym szczycieńskim browarze przymierzany jest, wspomniany wyżej Adam Bigus. Pozostaje mi tylko trzymać mocno kciuki.

Podczas naszej konwersacji, miałem także okazję trochę wejść głębiej w ideę rzemieślniczego podejścia do produkcji alkoholi mocnych, a także ich spróbować. Jako osoba, która dzięki miłości do piwa, niezbyt często pija alkohole mocne (poza whisky), muszę przyznać, że to, czego spróbowałem, wywarło na mnie niesamowite wrażenie. Petarda! Ajerkoniak niesamowicie delikatny, gładki, przyjemnie esencjonalny, z bardzo dobrze ukrytym alkoholem. Bardzo smaczny trunek, który dzięki tej degustacji, nie raz jeszcze pojawi się u mnie w szkle. Dodatkowo, poczęstowano mnie nalewkami, które dopiero wchodzą do szerszej produkcji i dystrybucji. Dwa warianty, czyli wiśnia i pigwa, tak samo jak ajerkoniak, skosztowałem z wielką przyjemnością. Niesamowicie delikatne, mimo dość wysokiego woltażu, przyjemnie owocowe, z przyjemnie ukrytym alkoholem, które ciężko mi byłoby ustawić w jednym szeregu, ze znanymi mi, dostępnymi na rynku, słodkimi ulepkami. Naprawdę, bardzo, ale to bardzo dobre trunki. Jeśli to jest praktyczna strona idei kraftowych mocnych alkoholi, to ja jestem na tak. Oczywiście, nie tylko sam wygląd, aromat i smak, ale i podejście do produkcji, jest zupełnie inne, niż w przypadku odpowiedników, dostępnych szeroko na rynku. 

Mi, nam wszystkim, pozostaje czekać na rozwój wydarzeń w Szczytnie, w których sam także postaram się was informować. Z tego, co mi pokazano, powiedziano, nakreślono, jestem przekonany, że warto czekać na efekt finalny, który z pewnością stanie się nie tylko wizytówką Szczytna, ale i całego regionu, który dzięki kolejnemu działającemu browarowi, będzie rósł w siłę na piwnej mapie polski. Mnie i nie tylko mnie, cieszy reaktywacja tegoż miejsca i przywrócenia mu piwnego charakteru, przywrócenia tradycji piwowarskich w Szczytnie. 

1 komentarz:

  1. Szkoda gadac. Do wydajnej roboty zachecam. Pozdrawiam Milosnik produkcji tej firmy.

    OdpowiedzUsuń