środa, 1 maja 2019

Rozmowy okołopiwne - Beer geek kupi wszystko!

1 maja to dzień szczególny, więc warto go zacząć z przytupem, a tym mam nadzieję, będzie ten wpis. Co mnie natchnęło, by go stworzyć? Otóż, moi drodzy, zauważyłem jedną tendencję wśród piwnych blogerów (niestety), instagramerów i wielu innych, uważających się za piwnych smakoszy, pasjonatów, świrów i bóg wie kogo jeszcze. Mowa o tym, że jakiekolwiek nowe piwo, które wypuści z wielkich browarów (koncernowych), natychmiast staje się ich oczkiem w głowie i czym prędzej wyruszają po nie do sklepu, tak jak argonauci po złote runo. 


Wybaczcie, ale jest to dla mnie jeden z fenomenów, na który od pewnego czasu szukam odpowiedzi i do tej pory nie mogę jej znaleźć. No bo jak to jest, że ci wszyscy ludzie psioczą na browary produkujące te piwa. Produkty tych browarów, podczas degustacji tychże, na oczach użytkowników sieci wylewane są do zlewu, sedesu, piachu i innych środowisk. Co ciekawe, proceder ten, powtarzany jest za każdym razem, gdy jeden z dużych browarów wypuści nowość i nieważne, czy to lager, górniak, porter, ipa, radler, czy bezalkoholowe). Wszelkie tego typu akcje są okraszane tekstami typu: 'wypiłęm za was, byście wy nie musieli', 'ja wypiłem, więc wy już nie musicie', 'wylałem do zlewu. nie kupujcie!', 'smakuje jak zużyta ścierka do podłogi', itp., itd. 


Co prawda, żadne piwo z tychże browarów, jeszcze ich nie powaliło na glebę i być może dlatego, cały czas, tak jak Syzyf, próbują każdej nowości, z efektem takim samym jak poprzednio. Biorąc pod uwagę fakt, że na naszym rynku, pojawia się rokrocznie około półtora tysiąca piw, to mając na uwadze fakt, że niemożnością jest spróbowanie wszystkich, to jednak ci, którzy na uwadze mają piwa z małych, rzemieślniczych browarów, próbują całą masę tych, którymi wręcz gardzą. Przyznacie, że jest to coś fenomenalnego. Socjologowie, mają pewnie na taki przypadek, jakąś swoją fachową nazwę i szczegółowe wytłumaczenie. 


Co jeszcze zdumiewające jest w tym wszystkim, to fakt, że często gęsto, ci ludzie wszem i wobec oświadczają, że nie mają pieniędzy na to, by często kupować dobre piwo z małych browarów, ale jak widać mają na to, by tracić fundusze na to, co potem wylewają. Ekonomiści, też mają na to swoje mikroekonomiczne wyjaśnienie. 

Ja tego wszystkiego nie rozumiem i być może mi to ktoś wytłumaczy? Byłbym rad, gdyż przeglądanie koncernowo-internetowego deja vu, staje się nie tylko nużące, ale i bardzo irytujące. 

Być może tym tekstem, kogoś uraziłem, by nie napisać dosadniej, ale sami sobie jesteście winni. Wierzę jednak, że lekcje, które do tej pory przerobiliście, czegoś jednak was nauczą. Na zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz