poniedziałek, 13 maja 2019

Z wizytą w Browarze Jan Olbracht w Toruniu

Drugim odwiedzonym przeze mnie browarem, po Browarze Grudziądz, podczas ostatniej majówki, był szeroko znany u nas na Warmii i lubiany toruński Browar Jan Olbracht. Do wizyty w tymże browarze, namawiał mnie dość mocno, jeden z dwóch piwowarów olsztyńskiego Browaru Ukiel, a mianowicie Kamil Tchórzewski, który wcześniej warzył w ... Janie Olbrachcie właśnie. Dość powiedzieć, że zaanonsował mnie przed moim przyjazdem, za co chciałbym mu serdecznie podziękować. 

 
W Toruniu, podczas majówki, na tamtejszej starówce, wieczorową porą robi się naprawdę tłoczno, jakkolwiek nie ma zbyt wielkiej trudności by dotrzeć do browaru. Przy głównej ulicy starówki, postawiony jest taki trójboczny informator, który oznajmia miejscowym i turystom, po polsku i angielsku, gdzie w mieście Kopernika napijemy się najlepszego piwa. 



Jak widać na zdjęciu powyżej, Browar Jan Olbracht mieści się przy ulicy Szczytnej 15. Cynny jest codziennie w godzinach: poniedziałek-czwartek - 11:00-23:00, piątek-sobota - 11:00-24:00, niedziela - 11:00-22:00. Budynek browaru już z zewnątrz prezentuje się bardzo zacnie. Stylowa kamienica z bardzo ładnie wykonaną elewacją oraz przylegający do niej zadaszony ogródek. W środku, oszołamia równie mocno. Już sam fakt, że jest tu kilka poziomów i kilka różnych wystrojów każdego z pomieszczeń, czyni te miejsce takim, które po samym przekroczeniu progu, staje się miejscem, w którym chce się być i piwo pić. Na początku nadmienię, że mamy tu do dyspozycji cztery poziomy i kilka różnych sal.Na parterze, tak zwana sala 'Beczki', gdzie klienci siedzą w ogromnych drewnianych beczkach, z których rozpościera się widok na bar oraz warzelnię. W piwnicy mamy kolejny bar, a właściwie wielokran i tutaj oprócz miejscowych piw, także dostępne są z kranu piwa innych zaprzyjaźnionych browarów, odbywają się tu także kranoprzejęcia. Poziom nad 'Beczkami' mamy gustowną, stylową Salę Królewską, w której to ja się stołowałem. Poziom nad nią dostępna jest duża sala restauracyjna, a do dyspozycji klientów jest jeszcze antresola, z której rozpościera się fenomenalny widok na bar główny i warzelnię. Każde to miejsce cechuje się innym wystrojem, klimatem i poziomem gwarności. 

Poziom 0 - bar główny

Piwnica z wielokranem

 Bar wielokranu

 Sala Królewska

Jako, że wyżej wspomnieliśmy o warzelni, to warto nadmienić, że sercem browaru jest dwunaczyniowe machinarium o wybiciu tysiąca litrów. 



W piwnicy, tuż za salą wielokranową, znajduje się pomieszczenie gdzie ulokowane są zbiorniki fermentacyjno-leżakowe. Jest ich dziesięć. Każdy o pojemności tysiąca litrów. Jak dobrze widać, w Janie Olbrachcie jedna warka piwa, to jedno warzenie. 



Skoro wspomniałem o sprzęcie, to czas najwyższy wspomnieć o piwach tam warzonych. W stałej ofercie na kranie. mamy do dyspozycji trzy piwa (pils, pszeniczne oraz piernikowe), a także piwo specjalne, który podczas mojej wizyty było Tea IPA. Jak wieść niesie, piwa specjalne warzone są razem z piwowarami domowymi. W butelkach dostępne było jeszcze piwo z serii sztosowatych, czyli Legenda Króla (RIS piernikowy). Jak to zwykle bywa, zacząłem, wraz z moją przesympatyczna gromadką, zamówiliśmy na początek deseczkę wszystkich piw na spróbowanie.



No i tak, dwa z piw, które kosztowałem, były świetne, wręcz wybitne, czyli pils oraz specjalne - Tea IPA. Pierwsze wyśmienicie nachmielone. Aromat boski, tu chmiel gra pierwsze skrzypce i podobno jest to nasz rodzimy Lubelski od Polish Hops. Chmiel naprawdę ma potencjał. Do tego przyjemna kontra słodowa. Smak to wielobarwny konglomerat doznań chmielowo-słodowych, zwieńczonych, przyjemną, niezbyt długą, nie zalegającą wyraźną goryczką. Takie pilsy to my uwielbiamy. Tea IPA, to znowu fenomenalny aromat świeżych mandarynek i herbaty. W smaku, cytrusy jeszcze bardziej grają, takie właśnie słodkomandarynkowe. Do tego przyjemna, delikatna, aczkolwiek wyrazista kontra słodowa i przemiła owocowo-ziołowa goryczka. No piwo - klasa światowa, tak samo, jak miejscowy pils. Co do dwóch pozostałych piw, to hmm, pszeniczne, moim zdaniem było zbyt mocno nagazowane, co troszkę mi przeszkadzało w konsumpcji, a piernikowe, no to nie do końca mój piwny klimat. 125 mililitrów wypiłem ze smakiem, ale z większą ilością miałbym problem. Choć, jak zauważyłem, wśród klienteli, piwo to cieszy się wielkim szacunkiem. Dalszą degustację, uskuteczniałem w towarzystwie tych dwóch pierwszych tuzów od toruńskich piwowarów.

Jan Olbracht to nie tylko piwo, dobre piwo, ale także coś dla żołądka, czyli miejscowa kuchnia. Menu prezentuje się naprawdę przyjemnie.


Niestety, jako że nasi toruńscy gospodarze, z którymi zawitaliśmy do browaru, przed wizytą w tymże, poczęstowali nas obfitą, wykwintną obiadokolacją, to mimo szczerych chęci skosztowania, między innymi, miejscowego żurku, zadowoliliśmy się miejscowymi warzywnymi frytaki, robionymi z piertuszki, selera, marchewki i nie pamiętam czego jeszcze. Przekąska podawana z dwoma sosami. Mimo swojego niestandardowego jestestwa, potrawa naprawdę bardzo dobra. Skonsumowana została niezwykle szybko i ze smakiem. 


Jak widać, Jan Olbracht ma się czym pochwalić, zarówno pod względem piwa, jak i jadła. Do tego, bardzo miła i pomocna obsługa i co najważniejsze uśmiechnięta, tak szczerze, luźno, bez hollywoodzkiej sztuczności. To bardzo lubię. I gdyby nie pewne przeszkody, natury dziecięcej, że tak się wyrażę, to pewnie degustowałbym piwo w przyjemnej atmosferze, do samego zamknięcia browaru. Jakkolwiek trzeba było ruszać dalej. Niemniej jednak, jest to przyczynek do kolejnych odwiedzin, z którym mam zamiar wkrótce skorzystać. 

Warto nadmienić, że miejscowe piwa, można kupić na wynos w półlitrowych butelkach, ale dostępne są tylko piwa ze stałej oferty oraz Legenda Króla (ta w dwóch różnych butelkach). Oczywiście skorzystałem z zakupu superanckiego pilsa i co ciekawe, na moja wielką prośbę, nalano mi także, do bardzo 'niestandardowej', ale bardzo toruńskiej butelki, piwa specjalnego, które wkrótce zresztą zaraz wypiłem. Nie mogłem się oprzeć, by czekało dłużej. Serdecznie dziękuję za ten miły gest! 

Na koniec, chciałbym bardzo podziękować jednej osobie z ekipy browaru, a mianowicie Mateuszowi Słowińskiegu, za przesympatyczne przyjęcie, za ogarnięcie stołu, mimo natłoku gości, za wycieczkę po browarze i ogólnie za super atmosferę i to pomimo faktu, iż tego wieczora, naprawdę ekipa miała co robić. Dzięki wielkie!


Po opuszczeniu browaru, pośród miejskich murów, natknąłem się na dwóch miejscowych rycerzy, którzy o tej późnej porze, zamiast bronić miejscowego zamku, także uskuteczniali proceder piwa piwa i to w jakiej scenerii, iście chmielowej. Gromkim 'Waćpanie Browarniku!' zaprosili na kufelek, z czego skrzętnie skorzystałem. Popiłbym dłużej i  więcej z tymi wojami, jakkolwiek, chylili się ku odlotowi w objęcia Morfeusza, więc cóż było robić, trzeba było pożegnać załogantów. 


A kończąc ten wpis, polecam serdecznie wizytę w Janie Olbrachcie. Być może zdarzy się tak, że odwiedzając to miejsce, napotkacie mnie w tych zacnych progach i być może pojawi się szansa, na wspólne wypicie choćby miejscowego pilsa. Wasze zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz