piątek, 28 grudnia 2018

Z wizytą w Browarze Przystanek Tleń w Tleniu

Okres pomiędzy Świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem, to doskonały moment, by wybrać się na kolejną piwną eskapadę i zwiedzić parę polskich browarów. Oczywiście, to wszystko jest możliwe, gdy w tym czasie wzięło się urlop. Ja tak właśnie zrobiłem i wybrałem się na zachód od Olsztyna, ku nowej przygodzie. 

Kompas nastawiłem na zachód i wyruszyłem w kierunku Borów Tucholskich. Akurat pogoda dopisywała, śniegi stopniały, temperatura wzrosła, także jazda przez nasz kraj była czystą przyjemnością. Pierwszym przystankiem na browarnym szlaku był browar i pensjonat Przystanek Tleń. 


Trasa od autostrady A1 w kierunku Tlenia, to piękny, naturalny szlak przecinający cudowne, dostojne lasy, które co jakiś czas, odkrywały tafle mijanych jezior. Gdyby nie asfalt, po którym toczyło się auto, można by pomyśleć, że jesteśmy w miejscu, którego nowoczesna cywilizacja nawet nie tknęła. W takich oto cudownych okolicznościach przyrody, docieramy do miejsca docelowego, znajdującego się w samym sercu Wdeckiego Parku Krajobrazowego. Wyjeżdżając z lasu, wita nas budynek Przystanku Tleń oraz wody rzeki Wdy przepływającej tuż obok. 


Tuż po przekroczeniu wrót Przystanku Tleń, wita nas bardzo przyjemne, świątecznie nastrojone wnętrze oraz przemiła, uśmiechnięta obsługa. Czekając na Romka Pękałę, piwowara browaru, który tego dnia obiecał być naszym przewodnikiem, zamówiliśmy kawę, którą do Tlenia dostarcza palarnia kawy z Bydgoszczy. Chwile potem pojawił się Romek, więc ruszyliśmy na krótką eskapadę po browarze. 

Na początku zahaczyliśmy serce browaru, czyli warzelnię. Tu od razu nadmienię, że sprzęt do browaru dostarczyła firma Minibrowary.pl. Dwunaczyniowa warzelnia składająca się z kotła zacierno-warzelnego oraz kadzi filtracyjnej, ma wybicie 600 litrów. 





Tuż za ścianą, znajduje się pomieszczenie leżakowni, w której obecnie zainstalowanych jest osiem tanków fermentacyjno-leżakowych o pojemności dziesięciu hektolitrów. Jak poinformował mnie Romek, są już plany, by zwiększyć liczbę zbiorników do dziesięciu w ciągu najbliższych miesięcy. 





W tym samym pomieszczeniu znajduje się także kolumna wyszynkowa, która rozprowadza piwo do kranów na barze, wprost z napełnionych wcześniej petainerów. 


Będąc jeszcze w leżakowni, Romek poczęstował leżakowanymi tam piwami. Była to okazja spróbowania Miodowego oraz Pszenicznego. Miodowe, to pełne zaskoczenie. Piwo z genialnym zapachu i smaku gryczanego miodu, a przy tym wytrawne. Coś, czego wcześniej, w polskich piwowarstwie nie doświadczyłem. Bardzo, bardzo fajne piwo. Jako, że Romek narobił nam smaku, to udaliśmy się wkrótce do baru, by skosztować tego, co akurat było podpięte do kranów. A tam działo się zacnie także. Tego dnia, były podpięte cztery piwa: Pils, IPA, Brut IPA oraz Tropical Stout. Zamówiliśmy zestawy degustacyjne.



Trzeba przyznać, że sława piw z Tlenia, która dotarła nawet na Warmię, nie jest bezpodstawna. Wszystkie próbowane tego dnia piwa, były wyśmienite, a dwa z nich, a mianowicie Tropical Stout i Brut IPA, wręcz fenomenalne. Tropikalny stout, to fantastyczny konglomerat aromatów owocowych oraz kawowo-czekoladowych. Delikatny w smaku, ale jednocześnie bardzo wyrazisty, z delikatna, przyjemną goryczką na finiszu. Brut IPA natomiast, to absolutny hit. Piwo leżakowane w beczce po Chardonnay, która to wywarła na sam trunek bardzo olbrzymi wpływ. Nuty owoców tropikalnych cytrusów i typowo winnych mieszają się tworząc całkiem przyjemne pachnidło oraz bardzo wyważony trunek, który nie dość że dostarcza fantastycznych walorów smakowych, to jeszcze dodatkowo, znakomicie orzeźwia. Dla mnie, piwo wybitne, które polecam każdemu. Będziecie państwo zadowoleni. Nie dziwota, że piwa Przystanku Tleń, rokrocznie zdobywają medale na Konkursie Piw Rzemieślniczych w Poznaniu. Ściana z trofeami zapełnia się i wierze, że przyszłym roku, pojawią się kolejne, gdyż wierzę, że chłopaki na pewno nas czymś jeszcze nie raz zaskoczą.


W Przystanku Tleń, nie dość że dobrze warzą, to jeszcze równie wyśmienicie karmią. Tego dnia skusiliśmy się na żurek (zawsze próbuję w każdym nowym miejscu), flendze, czyli placki ziemniaczane z wędzonym pstrągiem w komplecie z kwaśną śmietaną yuzu oraz szarpaną kaczkę w sosie terryiaki, podana w bułce z pomidorem, rukolą okraszoną domowym ajwarem. Wszystkie dania przepyszne, treściwe i cieszące nie tylko podniebienie, ale także i oczy. Jedynie, co bym co nieco poprawił, to kwaśność żurku, gdyż w obecnej formie, jest to gęsty, treściwy wywar, bardziej odpowiadający tym, którzy wolą żurek w tej mniej kwaśnej odmianie.

Samo piwo, serwowane dania oraz genialna obsługa, spowodowała, że właśnie układam plany ponownej wizyty w Przystanku Tleń, w okresie późnowiosennym, gdyż ta krótka wizyta, tylko podrażniła moje kubki smakowe. 

Kończąc wpis, chciałbym serdecznie podziękować Romkowi za bardzo miłe przyjęcie, za oprowadzenia po browarze, wszelkie wiadomości oraz po prostu dawkę serdecznej atmosfery oraz dobrego humoru, a także za fantastyczny, zaskakujący i przemiły czteropak. Podziękowania kieruję także kierownictwu, w szczególności Michałowi Semrau, właściwie za to samo, za co wdzięczny jestem Romkowi. Wierzę, że wkrótce ponownie się zobaczymy. 

Na koniec wizyty, małe piwne zakupy (piwa, szkiełka, itp.), krótki spacer po okolicy, ostatnie pamiątkowe zdjęcia, by wkrótce rozpocząć kolejny etap browarozwiedzania. Na miejscu można też zaopatrzyć się miody, które pochodzą z zaprzyjaźnionej pasieki,  przetwory owocowe, a także w rzemieślniczy olej. Oczywiście, piw butelkowych też jest cała masa, począwszy od delikatnych lagerów, kończąc na wysokobalingowych sztosach. 



 
A jaki kolejny przystanek wybraliśmy? O tym dowiecie się w kolejnym wpisie, który pojawi się jeszcze w tym roku. Wasze zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz