wtorek, 13 marca 2018

Z wizytą w browarze Brouwerij De Prael w Amsterdamie

Przedostatnim browarem, który odwiedziłem w Amsterdamie był Brouwerij De Prael. 


Browar De Prael tak naprawdę to dwa różne miejsca położone w starszej części Amterdamu, tuż przy dzielnicy Czerwonych Latarni. Piszę dwa różne miejsca, gdyż sam browar mieści się przy Oudezijds Voorburwal 30-A i jest on także otwarty dla miłośników piwowarstwa rzemieślniczego, ale tylko trzy dni w tygodniu, od wtorku do czwartku. Jako, że w tych dniach nie udało mi się zawitać do samego browaru, to musiałem zadowolić się Wielokranem De Prael, który zlokalizowany jest dosłownie 20-30 metrów od samego browaru, przy Oudezijds Armsteeg 26. Co ciekawe oba miejsca są ze sobą połączone, dzięki czemu miałem okazję zwiedzić także i część browaru, tą najważniejszą z mojego punktu widzenia. Wielokran, w odróżnieniu do samego browaru, czynny jest codziennie. 

Już kilka sekund po wejściu do tego miejsca, można odczuć ducha kraftu. Bardzo ciekawy wystrój: ciekawie urządzone wnętrze, super sale degustacyjne, z jednej strony dość nowoczesne, a z drugiej utrzymane w stylu retro. Każdy mebel z innej parafii, od innego stolarza, na ścianach winyle oraz lampy, te wiszące i te stojące, które tworzą fenomenalny klimat. Bar także dający odczuć, że tu nie leje się zwykłego piwa. Do tego kominek i stare kafle na ścianie, plus cała masa starych anonimowych fotografii. No i obsługa, wyłącznie męska, a każdy dżentelmen jakby wzięty z innego starego, klasycznego, dobrego filmu, ze wszystkich możliwych gatunków znanych współczesnej kinematografii. Zauroczyłem się od pierwszego spojrzenia. 




Po kilku chwilach pobutu w De Prael, w trakcie których przeżywałem lekkie oszołomienie, podszedłem do pierwszego napotkanego gościa z obsługi, przedstawiłem się i zapytałem, czy można zwiedzić browar, zobaczyć tanki i co tylko można w takim miejscu zobaczyć. Facet spojrzał na mnie dziwnie i po trzech sekundach milczenia powiedział, że się zapyta menedżera i da mi znać. Widząc minę tego człowieka, pomyślałem, że nic z tego nie będzie. Jakkolwiek, jak u mnie w rodzinie zawsze powiadali - 'Nie oceniaj zawartości po opakowaniu!' - tak i ja sobie tego tym razem do serca mocno nie wziąłem i miło się zaskoczyłem i za chwilę ruszałem już do części browarnej. Tam warzelnia, kilka tanków fermentacyjno-leżakowych, maszyna do butelkowania i beczki drewniane ... napełnione. Cała wycieczka trwała ... 3-4 minuty. Szybko, ale miło i sporo śmiechu.






No, skoro zwiedzanie miałem już za sobą, to trzeba było zobaczyć, co tam jest na kranach i jak to smakuje. A na kranach bardzo ciekawie, a mianowicie dziesięć równych piw w bardzo ciekawych stylach. Proszę bardzo oto lista dostępnych, a wśród nich: Porter Angielski, Bitter, Amber Ale, Tripel, Bitterblond, Pale Ale, Dubbel, RIS, Barley Wine oraz Milk Stout. 


Ja, jak zapewne się domyślacie, na początek zamówiłem zestaw degustacyjny, który składał się z pięciu różnych piw oraz miłego dodatku w postaci szklaneczki pełnej fistaszków. Wśród piw, które zamówiłem były Porter, Milk Stout, RIS, Pale Ale i Bitterblond. 



Zamówione piwa okazały się nader dobre, choć ni mogę powiedzieć, że zawierały w sobie efekt 'WOW'. Jak mówię, dobrze uwarzone, pijalne piwa. Piwa te sprawiły mi taką frajdę, że postanowiłem zostać dłużej i skosztować jeszcze co nieco. Tak chyba zamówiłem jeszcze pięc piw chyba, już w normalnym rozmiarze, wśród których po dwa razy miałem okazję kosztować Barley Wine i Milk Stout (tak, tak, uwielbiam milk stouty),a ten piąty? Cóż teraz nie pamiętam już.

W lokalu jest jeszcze kuchnia i żałuję bardzo, że jej nie skosztowałem. Ale przyszedłem do De Prael nafutrowany i oprócz piwa, nie dałem rady nic w siebie wcisnąć. Dlaczego jednak żałuję., bo widząc to, co obsługa nosiła gościom, ślinka sama mi się kłębiła wewnątrz ust. 

Podsumowując, wizyta w De Prael (mówię tu o ich wielokranie), to bardzo przyjemnie spędzony czas, wśród przyjemnych piw i ludzi. Będąc kolejny raz,a mam nadzieję, że to nastąpi szybciej, niż później, odwiedzę ponownie. Na koniec fotka z bardzo sympatycznym, komunikatywnym menedżerem lokalu (wybaczcie, ale nie zanotowałem imienia) i trzeba było żegnać się z tym ciekawym, pod względem nie tylko piwnym, miejscem.


Tak więc - polecam! Na zdrowie!

2 komentarze:

  1. Zawsze mnie to ciekawi - kto Ci strzela te fotki? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech to pozostanie dla Ciebie największą tajemnicą życia ;-)

      Usuń