No właśnie, kto?
Często gęsto odwiedzając przybytki w Polsce, w których sprzedawane jest piwo, obserwuje osoby, które sprzedają piwo. Nie zwracam uwagi tylko na osoby stojące za ladą, kasą, czy przy barze, ale także na właścicieli piwnych lokali, sklepów, a także hurtowni. Czemu w ogóle podejmuję ten temat, ano dlatego, że wynik moich obserwacji jest zatrważający.
Podobno my Polacy na wszystkim się znamy i wszystko umiemy najlepiej, co w dużej mierze znaczy, ni mniej ni więcej, że nie znamy się tak naprawdę na niczym i niezbyt wiele umiemy. Odzwierciedleniem tego są także osoby handlujące piwem. W większości przypadków, tak naprawdę te osoby nie wiedzą, co tak naprawdę sprzedają. Nie chcę mówić o tym, że osoby te nie mają pojęcia z czego powstaje piwo, że mylą gatunki z markami, nie wiedzą czym jest pasteryzacja (mimo to wiedzą, że niepasteryzowane piwa są znacznie lepsze od tych pasteryzowanych) i tym podobne. Najgorsze jednak jest to, że mając dane piwo w ręku i patrząc na etykietę, nie potrafią zbyt wiele powiedzieć o tym, co tak naprawdę w ręku trzymają. Podobnie rzecz się ma z wiedzą o tym, co leje się z kranu.
Tak, jak około 95% (albo i więcej) piwa na polskim rynku to jasne pełne, tak samo, te ponad 90% ludzi handlujących piwem nie ma pojęcia co sprzedaje. Najczęściej wiedzę o piwie mają Ci, których pochłonęła tak zwana piwna (r)ewolucja. Pokłosiem tego jest sytuacja, że cały czas najlepiej sprzedają się jasne pełne od największych graczy na naszym rynku. Wiem, wiem, wolumen produkcji także ma znaczenie. Naprawdę dziwi mnie fakt, gdy widzę właściciela lub sprzedawcę w sklepie (mam na myśli sklepy stricte monopolowe i te mieniące się sklepami piwnymi), który w swojej ofercie ma piwa z kilkudziesięciu browarów, tych koncernowych, regionalnych, rzemieślniczych, polskich i zagranicznych, a tak naprawdę niewiele potrafi powiedzieć o tym, co ma na półkach? O jakimkolwiek doradztwie w tym wypadku nie ma mowy. Ostatnio będąc w jednym sklepie z dość dużym wyborem piw, tych niszowych także, jeden z klientów zapytał pana za ladą jakie piwa mocno chmielone polecić? W odpowiedzi usłyszał, że mają nowego Harnasia mocno chmielonego. Kopara mi opadła i musiałem sporo się siłować, by ją ponownie umieścić na właściwym miejscu. Klient popatrzył jeszcze chwila na półki, odwrócił się i wyszedł. Dlatego też, takie mam wrażenie, w większości przypadków, klienci zdają się na to, czy piwo jest ciemne lub jasne, a najczęściej wybierają te, które już znają, czyli koncernowe, ewentualnie niektóre pozycje z browarów regionalnych, bo te akurat znają. Bo jak mawiał Zdzisław Maklakiewicz: 'mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem'.
Właściciele i sprzedawcy powinni być właśnie tymi, którzy spowodują, że klient będzie miał w końcu okazję posłuchania pierwszy raz tej nowej melodii, czyli spróbowania nowego piwa. Nie mam pojęcia, czemu tym osobom na tym nie zależy? Czy to jest tak, że podchodzi się do tematu sprzedaży tak, że nie ważne co to jest, ważne że się sprzedaje, a czy lepiej, czy gorzej, to już mniej ważne? Ważne, że nazywa się piwo, a w końcu dla tych większości osób, piwo tylko jedno ma imię ... niestety.
Nie wiem, może za bardzo się czepiam, może za dużo wymagam, może mam gorszy dzień i chcę się wyładować, ale naprawdę tego nie rozumiem. Jest to o tyle dziwne, bo w końcu to ich 'chleb'. Nie wiem, czy Wy także macie podobne odczucia?
To pokazuje, jak wiele jeszcze trzeba zrobić żeby dotrzeć do ludzi z dobrą nowiną. Jesteśmy dopiero na początku drogi.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że jest lepiej niż kiedyś. W Piwotece zawsze można było pogadać (tylko, że już jej nie ma), dziewczyny w moich Afroalko (Fikak i Obłuże) też ogarniają i czasami doradzą coś fajnego, w tym sklepie z piwem ma Kilińskiego (fajny sklep swoją drogą) też panie wiedzą co i jak.
OdpowiedzUsuńChociaż jasne - są też sklepy - takie ogólnomonopolowe z jakąś tam ofertą cratfu, gdzie sprzedawcy słabo czują czaczę.