Dywity - ta nazwa, od kilku lat, kojarzy się jednoznacznie ze świętem piwa, a dokładnie że Świętem Warmińskiego Piwowara. Po rocznej przerwie, spowodowanej wiadomo czym, warmińska impreza piwna wróciła do kalendarza polskich imprez browarniczych. Na szczęście, trzeba dodać.
Festyn, jak zawsze, organizowany przez, niezłomnego fana piwa i dobrej muzyki, Jacka Niedźwieckiego, jak zawsze w pierwszą sobotę sierpnia, tym razem przeniósł się w trochę inne rejony podolsztyńskiej wioski, a dokładnie mówiąc, nad brzeg Jeziora Dywickiego, gdzie w ostatnich latach została zrewitalizowana plaża i powstało całkiem przyjemne zaplecze socjalne. Nowa miejscówka, to nie tylko jezioro, większy kontakt z zielenią, przyrodą, ale także co i więcej miejsca. Ilość miejsca, to jeden z mankamentów, z którym organizatorzy musieli dawać sobie radę, zwłaszcza przy zwiększającej się liczbie browarów na Warmii i Mazurach. Tym razem jednak, browarów pojawiło się mniej. Nie wiem, czy to sytuacja, jaką mamy w kraju i na świecie, czy inne czynniki sprawiły, że browarów pojawiło się mniej, ale to wcale nie umniejszyło fajności tej imprezy. Podczas Święta Warmińskiego Piwowara swoje stoiska miały olsztyński Browar Ukiel, Mazurski Browar z Ełku, Green Head z Działdowa oraz debiutant ze Starych Sadów, czyli Browar Mikołajki. Było tez stoisko olsztyńskiego sklepu piwnego Ćwiartka, który na imprezie reprezentował olsztyński Browar Kormoran i szczycieński Browar Jurand. Browary, przywiozły z sobą, to co najlepsze, dla każdego klienta, czyli piwa jasne i ciemne, te lżejsze i te mocniejsze, te bardziej wytrawne, ale i te słodsze w swym jestestwie także.
Jak zawsze, imprezę zaszczycił Mariusz Sekulski, czyli Chłop Bosy, który tym razem przywiózł ze sobą antał piwa konopnego, którego odszpunt, był symbolicznym otwarciem Święta Warmińskiego Piwowara. Bardzo dobre piwo wyszło w tym roku Chłopu Bosemu, naprawdę!
Jak zawsze, były także stoiska z nalewkami El Tiburona oraz zielarki Ani z blanek. Trzeba zaznaczyć, że El Tibuton oprócz nalewek zaszczycił gości, tym razem, bardzo dobrym cydrem.
Nie zabrakło także stoiska Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Terenowego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, na którym odwiedzający mogli zobaczyć, jak w warunkach domowych można uwarzyć piwo. Można było także dowiedzieć się wielu ciekawych informacji o stylach piwnych, surowcach piwowarskich i innych ciekawych rzeczach związanych z zawodem piwowara.
Nie zabrakło też oczywiście, czegoś na żołądek. Swoimi smakołykami fanów piwa i nie tylko, karmili jedzeniowóz z potrawami rybnymi RyBus, Bar Dzyndzałek oferujący dania kuchni warmińskiej, a także inne stoiska, takie jak z rzemieślniczymi serami, wędlinami, miodami, pieczywem, czy słodkościami. Dla każdego coś dobrego.
No, ale wróćmy do piwa. Mimo dość skromnej warmińsko-mazurskiej prezentacji browarnej, to piwa lały się ogromne ilości. Dość powiedzieć, że frekwencja tego dnia dopisała, a przy stoiskach browarów tworzyły się duże kolejki, ludzi spragnionych spróbować czegoś, czego wcześniej nie mieli okazji spróbować, a także tych, którzy czekali na to by po prostu sprawdzić formę rzemieślników. Tu dodam, że można było, na stoiskach Mazurskiego Browaru i Browaru Ukiel, skosztować dwóch browarnikowych witbierów i porównać je. Na stoisku Green Heada, zainstalowana była pompa, dzięki czemu miłośnicy piwa, mieli możliwość skosztowania piwa, które na myśl przywodziło Guinnessa, dzięki smukłości oraz efektowi kaskadowemu. Miejscowa społeczność, a także turyści, między innymi z Włoch, kupowali także sporo piwa butelkowego na wynos.
Ze Świętem Warmińskiego Piwowara, od początku związany jest Warmiński Konkurs Piw Domowych. W tym roku, piwowarzy domowi, wystawili swoje piwa w czterech kategoriach: berliner Weisse, Hefeweizen, kveik IPA oraz królewskiej warmińskiej - rosanke. Jak co roku, zwycięzca w kategorii rosanke, zdobywa Grand Prix i dostaje możliwość uwarzenia swojego piwa komercyjnie. Tym razem zwycięskie rosanke uwarzył, jak to zazwyczaj ma miejsce, warmiak rodem z Olsztyna Maciej Brzozowski. Gratulacje!
Dywickie piwne święto, to także wspaniała okazja do spotkań z przyjaciółmi, z ludźmi z którymi nie widziało się dosyć długo. Okazja do rozmów przy piwie, do tego, by po prostu fenomenalnie spędzić czas. To jest chyba największa zaleta Święta Warmińskiego piwowara, a ja, mimo zaproszeń na inne piwne imprezy w tym samym czasie, pojawienia się w Dywitach sobie nie odmawiam.
Spotanie w Dywitach, mimo swego bardzo piwnego charakteru, to także dobra muzyka. Tym razem na scenie wystąpiły takie formacje, jak Romantycy Lekkich Obyczajów, Byle Do Przodu, Dubska (organizato Jacek Niedźwiecki to wielki fan reggae) oraz gwiazda wieczoru Róże Europy, która to kapela zagrała swoje wielkie hity, w tym mój ulubiony 'Moda na scyzoryki'.
Podsumowując, Jacek Niedźwiecki, gmina Dywity, browary, kapele oraz samo Święto Warmińskiego Piwowara, nie zawiodło po raz kolejny, Wspaniała frekwencja, atmosfera i hektolitry wypitego piwa. Dość powiedzieć, że browary praktycznie wyprzedały się z tego, co przywiozły, a to chyba bardzo dobry wyznacznik tego, jak ta impreza jest genialna. Ja mam nadzieję, że będzie ona kontynuowana w przyszłym roku i w latach następnych, bo na to i lokalna społeczność oraz wszyscy przyjezdni miłośnicy dobrej zabawy, bardzo zasługują. Zatem - do zobaczenia za rok!
Za rok się tam wybiorę :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!:)
Usuń