Koniec roku, to taki czas, że mimo zimnej aury za oknem, ja zazwyczaj zwiedzam więcej browarów, niż wtedy, gdy piękna pogoda. Tak tez jest w tym roku. Kilkanaście dni temu, miałem okazję odwiedzić ponownie Kaszuby i zawitać do jednego z browarów, tamże ulokowanych. Mowa o Browarze Lubrow z miejscowości Borcz.
W browarze mamy zatem dwunaczyniowe serce browaru o wybiciu 10 hektolitrów, 10 fermentorów i dużą liczbę (nie liczyłem) zbiorników leżakowych, których łączna pojemność to 330 hektolitrów.
Od momentu przeprowadzki do Borcza, Browar Lubrow zrezygnował z lania piwa do butelek i przeszedł na puszki. Instalacja do puszkowania, to własnej roboty machinarium, które to właściciele sami w garażu wyprodukowali. Stworzyli także własnego hopguna, a obecnie są na etapie produkcji depaletyzatora. Puszki, do których obecnie browar wlewa swoje piwo, to te mniejsze, o pojemności 330 mililitrów.
Po przeprowadzce, Lubrow nadal warzy swoje klasyczne piwa, znane z czasów, gdy browar był w Gdańsku, takie jak SKM (pils), Zachmielacz (AIPA), czy Mik Jet (Milk Stout). Do oferty doszły jednak także zupełnie nowe wypusty, jak chociażby Hop Roller (NEIPA), czy Tropic Jellies (Tropical Sour Ale). Etykiety, obecnie, bardziej odpowiadają duchowi kraftu i przywodzą na myśl, te znane z USA.
Sama atmosfera w browarze jest iście amerykańska. Z głośników leci muzyka grunge, można poczuć się jak na zachodnim wybrzeżu. Całą ekipa browaru, ubrana także tak rockowo. Czuć w powietrzu taki amerykański luz, co mi akurat całkiem przypadło do gustu. Miłe przyjęcie, miłe oprowadzenie po browarze, piwo, herbata, ciacho. Po prostu przyjemnie spędzony czas, mimo tego, że wokół cały czas było czuć ducha obostrzeń pandemicznych.
Jednym słowem, jak rząd zniesie obostrzenia, oby jak najszybciej, to polecam wybrać się do Borcza, na piwo, posłuchać dobrej muzyki i smacznie zjeść. Wasze zdrowie!.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz