Pierwsza sobota sierpnia to czas kiedy, jak co roku, wielkie piwne święto w podolsztyńskich Dywitach, a dokładniej Święto Warmińskiego Piwowara, którego organizatorem jest Gmina Dywity i niezwyciężony mistrz ceremonii Jacek Niedźwiecki.
Tego dnia, do Dywit przyjechało 8 browarów: trzy olsztyńskie, czyli Kormoran, Warmia i Ukiel, Mazurski z Ełku oraz debiutanci, czyli Chmury z Giżycka (dzielił stoisko z olsztyńskim sklepem Ćwiartka), Green Head z Działdowa oraz kontraktowi Last Bell z Pasłęka i Heilsberg z Lidzbarka Warmińskiego. Pierwsze cztery z nich święto dywickie traktują szczególnie, gdyż jest to jedyny lokalny festiwal piwa, na którym mogą się razem spotkać, powymieniać doświadczeniami, a także liczyć na tłum odwiedzający ich stoiska. Dość powiedzieć, że ile by piwa se sobą nie przywieźli, to i tak zawsze wypróżniają się do końca, że tak to delikatnie ujmę. W tym roku było podobnie
Wszystkie browary przywiozły po kilka pozycji piw beczkowych oraz szeroki wachlarz piw w butelkach. Ja sam, mimo że miałem chrapkę na wszystkie piwa lane, a przynajmniej na wszystkie od browarów debiutantów, to jednak z uwagi na bogactwo urodzaju, nie sprostałem wyzwaniu, a browary naprawdę przywiozły ciekawe pozycje, wspomniawszy chociażby o takich tuzach,, jak: Witbier i West Coast IPA z Ukiela, West Coast IPA z Green Head, Pszeniczne chmielone na zimno chmielem Huell Melon z Mazurskiego, czy bardzo dobre, moim zdaniem, New England IPA z Last Bell. Ciekawymi pozycjami okazały się Hefeweizen z Chmur i Hoppy Lager z Heilsberga. Przyznać to muszę, Warmia i Mazury, pod względem piwowarskim, potrafią bardzo mocno naprężyć muskuły.
Jak wspominałem powyżej, tłumy mieszkańców Dywit, Olsztyna i innych miejscowości nawiedziły festiwal i kilka chwil po rozpoczęciu lania piw, przy każdym stoisku stworzył się dość długi ogonek. Podobnie rzecz się miała przy stoiskach towarzyszących, czyli u Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Terenowego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, u bosego chłopa, który serwował swoje domowe piwo, prosto z dębowej beczki, którą odszpuntowywał wójt Gminy Dywity. Dużym zainteresowaniem cieszyło się także stoisko z nalewkami, winami, likierami El Tiburon, Baby Pruskie z Wielbarka i Ani Zielarki z Blanek. Oczywiście, konsumpcja piwa ciężko się odbywa bez udziału jadła, więc wszystkie stoiska serwujące regionalne i nie tylko smaki, były także dość mocno oblegane.
Jak co roku, degustacji piwa i spożywaniu wszelkiej maści smakołyków, towarzyszyła oprawa muzyczna. Do dywit zjechały tacy przedstawiciele sceny muzycznej jak: Bridge Band, Bownik, Bakshish oraz Harlem. Muszę szczerze przyznać, że najbardziej mnie zaskoczył i to in plus, Bownik. Ja sam oczekiwałem na scenie Adama Bownika, przedstawiciela nurtu muzyki elektronicznej (dziwiłem się co będzie robił na piwnej biesiadzie), a tu pojawił się całkiem inny Bownik, którego występ bardzo mi się spodobał.
Jak co roku, tłum nawiedził dywicki plac wokół stodoły. Mam wrażenie, że w tym roku padł kolejny rekord, bo ludzi, jak to się mówi, było 'milion'. Wśród odwiedzających, oczywiście cała masa znajomych, którzy z racji obecności lokalnych browarów, starają się nie odpuszczać tego wydarzenia.
Impreza w Dywitach, to także czas finału Warmińskiego Konkursu Piw Domowych, który w tym roku odbył się już po raz siódmy. Do konkursu zgłoszono piwa w czterech kategoriach, czyli: rosanke (jest zawsze), APA z herbatą, niskoalkoholowe APA oraz polskie pszeniczne. Zwycięzcą w najważniejszej kategorii, czyli rosanke, okazał się, tak jak rok temu Ireneusz Misiak, który będzie miał okazje ponownie przemysłowo uwarzyć swoje piwo, ale tym razem w Browarze ... Heilsberg. Nie chcę wchodzić głęboko w temat, dlaczego tradycja warzenia rosanke w Browarze Kormoran została przerwana, ale przyznać muszę, że jestem dość mocno zaskoczony tym faktem. Niemniej, czekam, niecierpliwie, na zwycięskie piwo z Browaru Heilsberg.
Podczas święta w Dywitach, spotkałem się z moim serdecznym kumplem po fachu Michałem Sułkowskim z bloga Kilka słów o piwie, który w tym samym czasie gdy ja warzyłem z Ukielem Witbiera, on współpracował z Hoppy Beaver, tworząc piwo More Than Words, czyli autorską wersję Hazy APA. Spotkanie w Dywitach, było okazją do piwnej wymiany. Michał także zgrabnie napisał kilka słów o Święcie Warmińskiego Piwowara na swoim blogu.
Podczas Święta Warmińskiego Piwowara po raz pierwszy nagrywałem filmy i plan był taki, by z każdym browarem nagrać krótką rozmowę, jakkolwiek, jak to w takich wypadkach bywa, następuje złośliwość rzeczy martwych i mikrofon odmówił mi posłuszeństwa, a właściwie to baterie, które się rozładowały i kilka filmów nagrało się bez głosu. Tu, przyznać muszę, że najbardziej żałuję rozmowy z Kamilem Wałęką z Browaru Green Head - ehh, wierze, że nadrobimy podczas odwiedzin browaru w Działdowie. To, co zostało uwiecznione, przedstawiam poniżej.
Podsumowując biesiadę w Dywitach, muszę szczerze wam wyznać, że jest to dla mnie, jedna z najwspanialszych piwnych imprez na świeżym powietrzu, w jakich biorę udział. Genialne piwo, dobre jadło, fantastyczni ludzie, super muzyka oraz przesympatyczna, swojska, lekko przaśna atmosfera. Dość powiedzieć, że ekipa Mazurskiego Browaru, powiedziała mi wprost, że w ciągu sześciu godzin trwania festynu w Dywitach, sprzedała dużo więcej piwa, niż podczas trzech dni festiwalu we Wrocławiu, to musi o czymś świadczyć. Podobnie zresztą wypowiadali się Green Headczycy, którzy byli baaardzo zaskoczeni przyjęciem i popularnością swoich piw. Ja wiem jedno, będę robił wszystko by nie opuścić żadnej z kolejnych edycji Święta Warmińskiego Piwowara i zrobię wszystko by wspierać tę imprezę ze wszystkich sił. Wszystkich tych, którzy nigdy nie mieli być okazji w Dywitach, zapraszam już za niecały rok. Wasze zdrowie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz