poniedziałek, 9 marca 2015

Craft BeerWeek - edycja I

Pierwszy weekend marca, jak wielu innych piwnych smakoszy spędziłem w Krakowie, dokąd się wybrałem na pierwszą edycję festiwalu Craft BeerWeek. Tak bardzo byłem spragniony spotkania się z ludźmi z piwnego światka, że nie odmówiłem sobie wybrania się do dawnej stolicy Polski. Przy tym udało mi się odwiedzić naprawde zacny browar, o którym więcej w przyszłym wpisie.

Craft Beerweek trwał od 6 do 8 marca, ja sam zaś zjawiłem się tylko w sobotę, czyli 7 marca. Na miejscu zjawiłem się około 16.30 i zacząłem piwną zabawę. Na samym początku kupiłem festiwalowe szkło, by zacniej cieszyć się konsumowanym piwem. Przyznam szczerze, że to które wybrałem, czyli tumbler, bo tak chyba się ono nazywa, naprawdę przypadło mi do gustu.

Zacząłem szybką degustację dostępnych piw i to w otoczeniu super znajomych, czyli ekipy Browaru Brodacz, Piwoteki Narodowej oraz browaru trzech kumpli. 



Degustację premierowych piw rozpocząłem od Trzech Kumpli właśnie i ich Pan IPAni i moim skromnym zdaniem, było ono najlepszym wyborem, jaki dokonałem tego wieczoru.


Ciekawy był także saison Niezłe Ziólko z Browaru Piwoteka, Red Brett z Artezana i Tropicalia z Piwnego podziemia. 



Pozostałe piwa, hmm, no wypite, że tak to ujmę, zaliczone znaczy się. Jakoś większego wrażenia na mnie nie wywołały. 




Było także festiwalowe piwo, Summer Ale, które uwarzone zostało w krakowskim browarze Twigg. Wypiłem je dopiero po powrocie do Olsztyna. Zbyt wiele się po nim nie spodziewałem i nie zawiodłem się. Ot piwo do wypicia, choć pomysł na nie, na to by okrasić festiwal 'brandowanym' piwem bardzo mi się spodobał. 




Piwo piwem, ale jak wspominałem wyżej, w Krakowie zjawiłem się głownie dla ludzi, którzy związani są z piwem, by razem z nimi po prostu spędzić sympatycznie czas. Jak już wspominałem, miałem okazję pogwarzyć z ekipą Browaru Brodacz (Martą i Tomkiem), Markiem Putą z Piwoteki Narodowej i jednocześnie Browaru Piwoteka. Sporo fajnego czasu spędziłem z Karolina i Kacprem z blogu Piwna Zwrotnica




Miałem okazje także poznać ekipę podchełmskiego browaru Piwne Podziemie, czyli Ewelinę i Darka Piecuch, z którymi zresztą miałem okazję przeprowadzić krótki wywiad dla Hoppy News. Namówił mnie do tego, główny redaktor portalu Marcin Kwil. Może się ukaże, kto wie. Choć z mojego debiutu dla tejże inicjatywy, nie za bardzo jestem zadowolony, a to z powodu wypicia wcześniej kilku piw. No, ale zobaczymy, co z tego wyszło już wkrótce.


Bardzo zadowolony jestem także ze spotkania się i poznania z Darkiem Dmytryszynem z kanału Piwne Degustacje. Naprawdę, bardzo sympatyczna osoba w piwnym półświatku i do tego stary punkowiec. Twoje zdrowie Darek!


Poza tym, dość sporo znanych wszem i wobec osób, min. Kopyr, Docent, znajomi po fachu i wielu innych. Oni wszyscy tak naprawdę zrobili robotę na tym festiwalu.


A czemu to ludzi zrobili robotę? Ano, bo zawsze mówię, że piwo, że to co w nim najważniejsze, to ludzie właśnie. Po spotkaniu w Krakowie nadal będę to powtarzał i to głównie dlatego, że sam festiwal, w mojej ocenie zostawił po sobie niezbyt przyjemne wrażenie. Po pierwsze, wszechobecna ciemność. Naprawdę było tam, jak w jakiejś imprezowni i nie jest to słowo na wyrost, gdyż miłośnikom piwa przygrywała muzyka w klimatach 'czilałtowo-hałsowych'. Nie do końca mogłem się wbić w zamysł organizatorów, jeśli chodzi o ten aspekt imprezy. Kolejnym słabym ogniwem festiwalu była ... szatnia. Wychodząc już z terenu piwnego spotkania, dałem klucz człowiekowi w szatni, a on nie mogąc znaleźć mojej kurtki oddał mi numerek i powiedział, bym przyszedł później, bo nie może znaleźć. Masakra! Na szczęści sam moje odzienie wyłowiłem w tłumie innych ciuszków i mogłem o swoim czasie wyjść spokojnie. Poza tym, hmm, był to festiwal piw rzemieślniczych, a tak naprawdę każdy miał wrażenie, że czegoś, kogoś w Krakowie brakowało. Wiem, wiem, problemy wieku dziecięcego, ale pewne rzeczy należy planować w zarodku. Jak to się mówi, impreza zaliczona, czy wybiorę się na następną edycję? Bardzo wątpliwe. Z powyżej wymienionymi ludźmi spotkam się pewnie już wkrótce w Warszawie, a zaraz potem we Wrocławiu, gdzie znacznie bardziej odczuwam piwny klimat.

Krakowskie picie piwa dokończyłem w knajpie ekipy Pracowni Piwa Tap House, gdzie miałem okazję wypić kilka naprawdę zacnych piw.


Tak więc, byłem, zobaczyłem i się napiłem. Dziękuję wszystkim spotkanym ludziom za fajną atmosferę i za sporą dawkę dobrego humoru. Do zobaczenia wkrótce. Trzymajcie się i na zdrowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz