środa, 9 maja 2018

Z wizytą w browarze Hop Nuts w Las Vegas

Po wakacyjnych wojażach, czas powrócić do zaległości i zająć się przedostatnim moim wyjazdem, czyli wizyta w Las Vegas, gdzie to odwiedziłem kilka browarów. Tym czwartym z kolei, który udało mi się odwiedzić, to Hop Nuts Brewing.


Mikrobrowar ten umiejscowiony przy 1120 S Main Street #150, na północ od największych i najokazalszych kasyn, jadąc w kierunku downtown. Browar wraz z kranopomieszczeniem czynny jest od niedzieli do czwartku w godzinach od 14:00 do 2:00 oraz w weekendy od 14:00 do 4:00. 

Zaraz na wejściu do lokalu, podróżnych spragnionych dobrego piwa wita firmowy dywan, po którym wchodzimy do części barowej.


Serca browaru, tym razem, nie udało mi się zwiedzić, gdyż z powodu późnej godziny mojej wizyty, nikogo z osób związanych z warzelnią, ani menadżera lokalu, który mógłby mnie oprowadzić po browarze, więc tylko jedna fotografia zza szyb informująca, że naprawdę w tym przybytku się warzy i się dobrze darzy.


Przejdźmy szybko zatem do tego, co najważniejsze, czyli do piwa warzonego w Nop Nuts, a warzy się tam całkiem nieźle. Tego dnia, na kranach było dziesięć różnych pozycji browaru, a mianowicie: Godlen Ale, Witbier, Pale Ale, IPA, Double IPA, Red Ale, Porter, Imperial Stout, Fruit Sour oraz piwo o nazwie The Golden Night, które nie pamiętam, jaki reprezentowało styl. Ja, jak to zawsze mam w zwyczaju, zamówiłem na początek zestaw próbek, na które składały się Witbier, IPA, Double IPA, Fruit Sour i Imperial Stout.


Wszystkie próbowane przeze mnie piwa dobre, choć nie wywarły one na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Może dlatego, że wcześniej wizytowałem Banger Brewing, w którym to piwa mnie zachwyciły. Najlepszym, o dziwo, z całej piątki okazał się ... Imperial Stout, czyli piwo z gatunku tych, za którymi jakoś specjalnie nie przepadam. Wypijam, ale nigdy jakoś się nie zachwycam. Naprawdę solidna pozycja i myślę, że większość polskich beer geeków i blogerów, stwierdziłaby, że jest to sztos i to mimo faktu, że nie był zapakowany w fikuśny, kolorowy kartonik.


Witbier za to, w upalny pustynny wieczór, nieźle mnie orzeźwił i dostarczył ciekawych doznań cytrusowo-kolendrowych. Dobry przedstawiciel gatunku, choc ten z Kormorana i tak zostawia go w daleko w tyle.


Piwa zamawia się wypisując numery piw z tablicy, na skrawku kartki, wcześniej podając barmance swoje imię. Jak to wygląda, możecie przekonać się na poniższej fotografii.


Jak widać na załaczonym zdjęciu, dość ciężko jest rozczytać moje imię, hehe.

W lokalu, można zakupić także piwa na wynos. Dostępne są w bardzo ładnych puszkach.


W Hop Nuts, podczas degustacji piwa, można także coś przekąsić. W menu lokalu znajdują się takie pozycje, jak: kanapki, naczosy, skrzydełka z kurczaka i inne smakołyki.


Na koniec mojej krótkiej, ale ciekawej wizyty w Hop Nuts, poczęstowałem sympatyczną barmankę rodem z Litwy oraz dwóch sympatycznych metalowców polskich piwem. Tym razem padło na Portera Bałtyckiego z olsztyńskiego Browaru Ukiel. Częstowana ekipa była nieco zaskoczona, ale tenże gest wywołał u nich zadowolenie i pewien wyraz szacunku dla mojej osoby. Wiadomo, sympatycy dobrej metalowej muzy, zawsze się trzymają razem. Właśnie moi drodzy, w lokalu rozbrzmiewa z głośników metalowa i hard rockowa muzyka. Możemy usłyszeć takie kapele, jak Metallica, Thin Lizzy, Black Sabbath, Anthrax i wiele innych. Super klimacior!


Podsumowując, wizyta w Hop Nuts bardzo udana. Piwa dobre, prezentujące solidne rzemiosło, choć takie, w których brakuje takiej lekkiej nuty fantastyczności. Atmosfera genialna, super klimat, muzyka i genialne towarzystwo. To wszystko sprawia, że czas spędzany w tymże piwnym przybytku, mija bardzo szybko i zostaje na długo w pamięci. Jeden z numerów obowiązkowych w Las Vegas, a nawet w całej Nevadzie. Na zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz