Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fortuna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Fortuna. Pokaż wszystkie posty

sobota, 22 grudnia 2018

10 najważniejszych piw, które wywarły na mnie największy wpływ

Ostatnimi czasy, na jednym z mediów społecznościowych, wśród miłośników dobrego piwa, krąży łańcuszek, którego tematyką jest 10 piw, które wywarły na nich największy wpływ. Postanowiłem dołączyć do tego grona i połańcuszkować trochę, ale nie na wspomnianym medium, ale tu na blogu, od razu wrzucić tę pełną dziesiątkę. Zatem, zaczynamy.

1. Zacznę od piwa, które jako pierwsze w swoim życiu wypiłem. Było to, gdy miałem niespełna piętnaście lat i miało miejsce na klasowym biwaku (szkoła podstawowa) w przytulnej osadzie Jęcznik, nad Jeziorem Sasek Wielki. Wtedy, większość chłopaków z mojej klasy, oprócz konserw, chleba i innej garmażerki, do plecaka schowała także piwo. Takim sposobem i moim bagażu znalazło się kilka butelek. A były to piwa, z nieistniejącego już olsztyńskiego browaru Jurand, a mianowicie ... tu właśnie dokładnie nie pamiętam. Były to albo piwa Warmiak, albo Dukat i właśnie to któreś z nich było tym dziewiczym. Od tegoż właśnie, zaczęła się moja droga życia, w której obecne było już piwo.



2. Drugim piwem, które zmieniło moje postrzeganie piwa, był Ciechan Miodowy, a było to tuż po jego pojawieniu się na rynku, czyli w 2004 roku. Było to tak naprawdę pierwsze piwo, które pokazało mi, że piwo może smakować inaczej. Dzięki Ciechanowi Miodnemu, także zacząłem zwracać uwagę na to, że w sklepach pojawia się coraz więcej piw z browarów regionalnych. Zaczęła się piwna eksploracja.


3. Trzecim piwem na mej liście, jest jeden z dawnych, kultowych 'Smoków', a mianowicie Czerwony Smok z Fortuny. Piwo to skosztowałem, mniej więcej w roku 2009, w którym po raz pierwszy wybrałem się do gdańskiej Degustatorni. Dzięki temu piwu, poznałem trójmiejskie piwne knajpy, zacząłem regularnie odwiedzać pierwsze wielokrany, gdzie podczas każdej wizyty, Czerwony Smok był pozycją obowiązkową. 


4. Czwartym piwem na mej liście jest piwo, od którego zaczęła się moja przygoda z blogiem, czyli Marcowe z Browaru Kormoran. Historię tego piwa oraz powstania mojego bloga, już wiele razy opisywałem, więc ominę to na obecną chwilę, ale nie ominę Marcowego, które jest chyba najważniejszym symbolem Browarnika Tomka.


5. Piątym na liście, melduje się prawdziwa piwna legenda, kultowe piwo, które dało początek polskiej piwnej rewolucji. Tak, tak, macie rację, chodzi o Atak Chmielu z Browaru Pinta. Do zakupu tego piwa, niewiele po tym, jak pojawiło się na rynku, skusiła mnie etykieta, której wzornictwo, dość znacznie rózniło się od tego, co mogliśmy zastać na rynku. Jak się chwile potem okazało, walory aromatyczno-smakowe, były także zgoła inne od wszystkiego, co wtedy było warzone w Polsce. Do tej pory, Atak Chmielu jest jedną z głównych pozycji w moim piwnym menu i to się pewnie nie zmieni nigdy.


6. Przyszła pora na pierwsze piwo zagraniczne. Tutaj na czoło wysuwa się ... dla niektórych pewnie dość duże zaskoczenie, Kriek od Lindemansa. Taki 'owocowy piwny szampan', w którym nuty owocowe, smaki słodkie, kwaśne, mieszają się, tworząc całkiem przyjemny konglomerat, który do tej pory dostarcza mi sporo radości. Wiedzą o tym właściciele piwnych lokali Cafe Lamus oraz Lawendowa 8, którzy to, zawsze gdy ich odwiedzam, serwują mi pucharek tego czerwonego, owocowego przysmaku.

7. Kolejne zagranica, ale tym razem nie jedno piwo, a cała rodzina piw. Rodzina? Tak, tak, rodzina piw wędzonych z Bambergu od Aecht Schlenkera. Nie potrafię wymienić tego jedynego, które wywarło na mnie największe wrażenie, bo każde z ich oferty jest przegenialnym wędzonym majstersztykiem. Dzięki piwom z tejże bawarskiej Wenecji, zakochałem się w wędzonkach, w tak zwanej kiełbasie w piwie. Nie wszyscy moi znajomi to rozumieją, ale cóż, nie muszą. 

8. Na ósmym szczeblu tejże piwnej piramidy, należy umieścić piwo, które dało dość wyraźny sygnał, że polskie chmiele mają sens i pozwoliły mojemu serdecznemu przyjacielowi, czyli Pawłowi Piłatowi (PolishHops), wypłynąć ze swoją ofertą na szersze wody. Chodzi oczywiście o piwo Hop Sasa z Alebrowaru, które jet tak zwanym jednochmielem, do chmielenia którego użyto superanckiej odmiany Iunga. Zawsze jak pojawia się ono w ofercie browaru, zawsze choć jeden shaker, a właściwie jego zawartość, ląduje wewnątrz mnie. 


9. Przedostatnim piwem na liście, jest piwo, które rozpoczęło odrodzenie się warmińskiego piwnego stylu, piwa warmińskich chłopów, a chodzi oczywiście o rosanke. Piwem tym jest, pierwsze piwo Browaru Solipiwko (jeszcze w kooperacji - z Browarem Widawa), czyli Młócka. Wojtek Solipiwko wygrał tym piwem pierwszy Warmiński Konkurs Piwowarów Domowych i po roku przywiózł to piwo do Olsztyna (oficjalna premiera), na nieodbywający się już, Warmiński Festiwal Dziedzictwa Browarniczego. Tak w Polsce pojawił się styl rosanke.


10. Ostatnim piwem na liście, jest wywar, który moim zdaniem jest przykładem fenomenalnych umiejętności browarniczych, genialnie trafiający w moje gusta, dającym mi niesamowita ilość doznań. Polski piwowarski geniusz, czyli Ribesium Nigrum Arcanum z Browaru SzałPiw. Od kilku lat, zakochany jestem w piwach dzikich, a to opisywane właśnie, jest apogeum dzikości, czymś co mógłbym codziennie pić litrami, nie zaznając przy tym nudy, zmęczenia tymi samymi aromatami i smakiem. Moje ulubione polskie piwo. Szkoda, że tak rzadko warzone i widziane na rynku. Jakkolwiek wcześniej udało mi się odpowiednio zabezpieczyć, dzięki czemu mogę cieszyć się nim po dzień dzisiejszy. Co ciekawe, z czasem dzikość piwa wzrasta, co mi się bardzo podoba.


Jak wam się podoba moja dziesiątka? Czy wśród powyższych piw, są takie, które i wy byście umieścili w swojej liście? Czy może macie zupełnie innych przedstawicieli? Śmiało podzielcie się tym w komentarzach. Na zdrowie!

piątek, 9 listopada 2018

Z wizytą w Browarze Fortuna w Miłosławiu

Kończąc swoją wizytę w Browarze EDI, przez dłuższą chwilę zastanawiałem się, o który kolejny browar zahaczyć, wracając do Olsztyna. Miałem w głowie kilka pomysłów, jakkolwiek, wsiadając do auta, przypomniałem sobie, że mój dobry kumpel Marcin Ostajewski, jakiś czas temu, trafił do zespołu Browaru Fortuna. Szybki telefon, krótka rozmowa, gaz do dechy i wyruszyłem w kierunku Miłosławia. 

Do browaru, nie było łatwo trafić, jakkolwiek po jakiejś godzinie, zawitałem przed bramę browaru. Tu muszę wam się przyznać bez bicia, że jestem pełen podziwu dla kierowców tirów, które codziennie zjeżdżają do brawu, gdyż wjazd jest naprawdę wąski. Widziałem na własne oczy takie manewrowanie i wywarło to na mnie wielkie wrażenie.

Przy bramie czekał na mnie już Marcin, który wskazał mi miejsce, gdzie mógłbym zaparkować auto. Po wyjściu z samochodu, ukazał mi się majestatyczny, bardzo przyjemny obraz browaru. A, że pogoda dopisywała tego dnia, to i wrażenia były pełniejsze. Zresztą zobaczcie sami, jak browar z zewnątrz się prezentuje.



Kontemplując, gospodarz zaprosił mnie do środka. Najpierw do swojego biura, gdzie zamieniliśmy kilka zdań, by po kilku chwilach, uzbrojeni w fartuchy, ruszyliśmy na podbój browaru. Zaczęliśmy, jak się domyślacie, od warzelni. W jej skład wchodzą kadź zacierna i kocioł warzelny oraz kadź filtracyjna Ta ostatnia, to skarbnica miedzi, że tak to ładnie określę, pamiętająca jeszcze początki browaru. Kocioł warzelny o wybiciu osiemdziesięciu hektolitrów.





Prawda, że ten ostatni kocioł prezentuje się niczym Utopias od Samuela Adamsa? 

Kolejnym przystankiem na naszym browarnym szlaku, byłą fermentownia i to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli otwarte kadzie, a w nich fermentujące i ... pełno piany. Zobaczcie sami, jaki to piękny, przepyszny widok.




Tuż obok powyższej, wiekowe, ale imponującej fermentowni, zlokalizowana jest nowa, nowoczesna, gdzie też piana rządzi i wychodzi sobie 'na spacer', że tak to kolokwialnie przedstawię.



Idąc dalej, przechodzimy przez wiele różnych zakamarków. Browar Fortuna to prawdziwy labirynt, nie tylko w odwzorowaniu horyzontalnym, ale także i wertykalnym. Przez chwilę, miałem wrażenie, że znajduje się w labiryncie Dedala, w którym to zamknięto Minotaura. Mój przewodnik poruszał się w tej przestrzeni bardzo sprawnie, choć jak sam przyznał, musiało minąć kilka dobrych dni, by bez problemu, mógł trafiać w każdy zakątek browaru. 

No, ale koniec dygresji, ruszamy dalej. Przechodzimy do leżakowni, która to można rzec, jest jakby odwzorowaniem historii piwowarstwa. W browarze zainstalowane są dość wiekowe leżaki poziome, które cały czas są w użyciu, oraz nowe i nowsze leżaki pionowe. Przyznać muszę, że po raz pierwszy z czymś takim w browarze się spotkałem.




Kolejny etap wycieczki, to pomieszczenie, gdzie znajduje się taśma rozlewnicza. Tak szczęśliwie trafiłem, że akurat trwał rozlew Komesa Porter Bałtycki. Piękny widok.




Ostatnim etapem zwiedzania, było miejsce, które pewnie dla wielu byłoby swoistą piwną mekką, miejsce magiczne, czyli skład drewnianych beczek. 




Ta przestrzeń, to królestwo Marcina, które jest jego browarnym oczkiem w głowie. To tutaj leżakują eksperymentalne piwa. Beczek, na obecną chwilę jest kilkanaście, ale to dopiero początek, gdyż plany wobec tego miejsca, wobec tematu leżakowania w beczkach są naprawdę bardzo daleko idące. Dość powiedzieć, że już w najbliższym czasie sporo beczek przybędzie. Większość beczek, na obecną chwilę pochodzi z Francji, jakkolwiek w niedalekiej przyszłości, planowana jest także dywersyfikacja.

Jak widzicie, Browar Fortuna to połączenie historii i nowoczesności, gdzie tradycje piwowarskie mieszają się z piwowarstwem nowofalowym i najnowszymi trendami w tym temacie. Dla mnie pobyt w tym miejscu bardzo przypadł do gustu i tylko żal, że trzeba było szybko wracać do Olsztyna, bo pewnie bym został dłużej, pogwarzył i pocieszył się widokami, które zewsząd mnie otaczały. Ale, komu w drogę temu czas. Kończąc ten wpis, chciałbym serdecznie podziękować mojemu przewodnikowi Marcinowi oraz prezesowi Krzysztofowi Pankowi, za miłe przyjęcie i ukazanie mi najbardziej ukrytych zakamarków browaru, za miłą niespodziankę i w ogóle za przyjemnie spędzony czas. Wierzę, że w przyszłości, będzie mi dane odwiedzić Miłosław i Fortunę jeszcze raz. Wasze zdrowie!.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Polski piwny rok 2014 - D-K

Zapraszam na drugi odcinek piwnych podsumowań. Tym razem zobaczymy, co można powiedzieć o zeszłym roku w przypadku podmiotów i wydarzeń w zakresie literek D-K. Więc co my tu mamy?

Doctor Brew - nowa polska inicjatywa kontraktowa, która według mnie, robi więcej szumu wokół osób tworzących ją, niż jeśli chodzi o stronę piwną. Dwóch młodych chłopaków za cel wzięło sobie, pokazanie pijącym piwo Polakom, że potrafią dosypać całą masę chmielu i tak powstało całe mnóstwo piw opartych o jedną zasadę - wiele marek piw, jeden pomysł. Tak powstały: American IPA, Cascade IPA, Mosaic IPA, Centennial IPA, Black IPA, Kinky Ale, Sunny Ale, Summer Ale. By jednak pokazać, że oprócz 'ipowania' potrafią także uwarzyć coś innego, to w 2014 roku, zaproponowali swoim klientom także American Weizen, American Witbier, Australian Weizenbock i Xmas Rye (wszystkie oczywiście mocno chmielone). Do tego dochodzi, moim zdaniem, dość niskiej klasy marketing i samouwielbienie, niby pielęgniarki, które oprócz ozdoby dwóch twórców inicjatywy kontraktowej, nic nie wnoszą do projektu oraz wielu rzeczy, o których pisałem w przypadku Pinty chociażby. Jedyne, co mi się w przypadku Doctor Brew podoba, to etykiety. Szczerze mówiąc, nie do końca dla mnie jest zrozumiały sukces tego projektu. No, ale może ja już za stary jestem na tego typu przedsięwzięcia. Mimo wszystko, życzę jak najlepiej i ciekawych piw.

Faktoria - kolejna inicjatywa kontraktowa. Warzą swoje piwa w Browarze Zodiak. Ekipa Faktorii zafascynowana światem dzikiego zachodu zaproponowała piwoszom takie piwa, jak: Rio Bravo Pale Ale, Buffalo Bill (American Amber Ale), Peacemaker (AIPA), Pony Express (American Wheat), Bass Reeves (Black IPA), Winchester (IIPA) oraz Uncle Helmut (hefeweizen &American hops), Madame Blond (Belgian Blond & spices) i Miss Ginger (Pale Ale & ginger root). 

Fortuna - browar dość mocno wziął się za reaktywację browaru w Grodzisku Wielkopolskim, a także zaproponował swoim klientom jedno nowe piwo - Fortuna Mirabelka (miało być edycją limitowaną, ale weszło do stałej oferty), jedno podrasowane - Miłosław Pilzner, które zostało dodatkowo chmielone na zimno oraz Cydr Miłosławski.


Gościszewo - tutaj działo się naprawdę sporo. Zwiększono w znacznym stopniu wydajność browaru. Zatrudniono Michała Saksa z AleBrowaru na stanowisko Dyrektora ds. Produkcji. Zmieniono etykietowanie i nazwy piw oraz pojawiło się na rynku kilka nowych, ciekawych piw: Pils Single Hop Halleratu Mandarina Bavaria, Bock Hallertau Cascade, Darz Bór (wędzony jasny lager wędzony; jedno z najlepszych piw tego roku moim zdaniem), Route 55 Lager Sybilla oraz Czerwony Lager (ostatnie, limitowane piwo, które przyozdobione zostało starym etykietowaniem).



Grupa Żywiec - koncern piwny na ziemiach polskich, który troszkę 'namieszał' na polskim rynku piwnym i jako pierwszy wielki gracz uwarzył piwo nowofalowe. Wszystko to pod hasłem Żywieckiej Szkoły Piwowarskiej. Na początku pojawiły się w tej serii Marcowe, Bock i Białe, a w końcówce roku APA, którego samo pojawienie się wywarło tyleż samo kontrowersji, co zainteresowania. Jednym smakowało, innym nie, jedni się zachwycali (mimo iż im nie wypadało), inni nie. Tak, czy siak, 'ŻAPA', bo tak się w piwnych kręgach mówi o Żywiec APA, spowodowała, że już nic w koncernach w Polsce nie będzie takie same. Do serii dołączył także, ubrany w nowe szaty, Żywiec Porter. Grupa Żywiec kolejny raz także uwarzyła Grand Championa, tym razem był to belgijski Dubbel, którego w Konkursie Piw Domowych uwarzył ... Czesław Dziełak. Poza tym, z Grupy Żywiec został wydzielony Bracki Browar Zamkowy, który obecnie jest samodzielnym tworem, którego właścicielem jest ten sam podmiot, co reszty browarów grupy. W browarze w Cieszynie mają być warzone piwa specjalne, wyszukane, oferujące więcej niż te, które są produkowane w pozostałych browarach grupy.


Grybów - a właściwie obecnie Pilsweiser, w zeszłym roku przeprowadził proces rebrandingu (nowe etykiety, logotypy, linie produktowe). Zaproponował klientom, na wznoszącej fali zainteresowania piwami mocno chmielonymi amerykańskimi odmianami chmieli), także swoje American India Pale Ale o nazwie Wujek Sam.


Jabłonowo - browar i jego Manufaktura Piwna dała się poznać w ostatnim roku swoim klientom z trzech nowych piw: Gryczane, Dubel i Jasne Pełne. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że to już nie jest ta sama Manufaktura Piwna, co jeszcze dwa lata temu, a zielona butelka chyba już każe nam myśleć, że Jabłonowo zeszło z drogi rzemiosła i obrało (chyba) inny trochę kurs. 


Jan Olbracht Rzemieślniczy - nowy browar z Piotrkowa Trybunalskiego. W ubiegłym roku zaproponował swoim klientom kilka piw: Korona Olbrachta (pils), Śmietanka (piwo pszeniczne), Córa Koryntu (Weizenbock), Królewskie Tajemnice (stout), Powrót Króla (APA), Pomarańczarnie Króla (witbier), Opactwo Olbrachta (Belgian IPA) i Gród Króla (piwo grodziskie). Uwagę należy zwrócić na etykiety, których (poza piwem grodziskim) twórca był Andrzej Mleczko.


Kingpin - nowy browar kontraktowy, który od samego początku swojego istnienia, wystartował z 'wysokiego C'. Kingpin, to czwórka pasjonatów dobrego piwa: Wojtek Usak, Bartek Kluczyński, Marek Kamiński oraz piwowar Michał Kopik, znany między innymi, jako twórca bloga Piwny Garaż. Kolejny przykład na to, jak szybko można przejść z etapu blogera do profesjonalnego piwowara. Browar warzy swoje piwa w Mekce kontraktowców, czyli w browarze w Zarzeczu. Dotychczas, chłopaki spod znaku 'szemranego prosiaka', uwarzyli trzy piwa: Rocknrolla (APA ze skórką pomarańczy i werbeną), Berserker (Black IPA z wrzosem, skórką pomarańczy i jaśminem; dla mnie jedno z najlepszych piw ubiegłego roku), Muerto (Pumpkin Ale z rokitnikiem). Ekipa Kingpina do piwa podchodzi bezkompromisowo. Aha, wszyscy słuchają ostrej muzy!

 
Kompania Piwowarska - największy producent piwa w Polsce zaproponował swoim klientom dwa nowe piwa z serii Książęce: Świeży Chmiel (niestety, nie dostępne w wersji butelkowej) oraz Chlebowo Miodowe. Ponadto Kompania Piwowarska bawiła się ze swoimi klientami nazwami swoich sztandarowych piw, co owocowało innymi niż zwykle etykietami. Tak było w przypadku piw Lech Pils (min. WLKP) i Tyskie (Dla Mnie, Dla Męża, Uśmiechu, Prezentów, Szczęścia, Spokoju i chyba Dla Ciebie jeszcze). Szkoda trochę, że nie poszli drogą Grupy Żywiec. 



Kormoran - olsztyński browar, w zeszłym roku, zaprezentował polskim piwoszom 8 nowych piw: PLON Brązowy (pierwsza premiera roku 2014 w ogóle), PLON Czerwony, PLON Niebieski, Jabłko w Piwie z miętą (następna Jabłka w Piwie), Warmińskie Rewolucje (sukcesor Olsztyńskiego), Marcowe (nowa receptura piwa marcowego) oraz dwa piwa z serii Podróże Kormorana, czyli Coffee Stout i Rauchbock.


Wraz z pojawieniem się nowych piw, zniknęło kilka pozycji z portfolio browaru: Rześkie, Warmiak, Warnijskie, Olsztyńskie, Orkiszowe z Czosnkiem i Gruit Kopernikowski. Zmieniono także etykiety piw, niektóre zmieniane były nawet dwa razy.



Niestety, Kormoranowi nie udało się w ostatnim roku uwarzyć piwa rosanke, nad czym ubolewam i dawne piwo warmińskich chłopów zostało uwarzono pierwszy raz na szeroką skalę na ... Dolnym Śląsku w Browarze Widawa.
  
Krajan - mały browar z Trzeciwnicy, w zeszłym roku rzucił się na szerokie wody oceanu piw rzemieślniczych i uwarzył autorskie piwo w stylu India Pale Ale, pod nazwą Nelson. W grudniu miały pojawić się na rynku jeszcze Ale Krajan i Nelson Black India Pale Ale. Niestety, do końca roku nie spotkałem ich ani w sklepach stacjonarnych, ani internetowych.


W następnym odcinku, zeszłoroczne najważniejsze ciekawostki z przedziału liter N-R.

środa, 26 marca 2014

KKK, czyli Kuchnia Króla Kraftu - Galaretka a'la Komes Porter Bałtycki

Panie i Panowie! Ladies and Gentlemen! Mesdames et Messieurs! Meine Damen und Herren! Stało się! Dziś swój żywot zaczyna, nowy na blogu cykl (mam nadzieje, że cotygodniowy), w którym będę prezentował przepisy na potrawy z ... no oczywiście z piwa lub z dodatkiem piwa. Nie będzie tu mowy o łączeniu piwa i dań, ale o łączeniu piwa w daniach. wierzę, że nowy cykl przypadnie wam do gustu.

W pierwszym odcinku Kuchni Króla Kraftu chciałbym pokazać jak szybko można zrobić smakowitą galaretkę z piwa. Do jej przygotowania użyłem, naszego zeszłorocznego Króla Porterów bałtyckich, czyli Komesa Porter Bałtycki. Uważałem, że galaretka dzięki temu nabierze dostojności, a i doznania smakowe będą pełniejsze.

Co na potrzeba do przygotowania takiej galaretki? Oto składniki:
- 1 butelka Komes Porter Bałtycki,
- 1 saszetka żelatyny (20 gramów),
- 1 saszetka cukru wanilinowego,
- około 20 gramów startej gorzkiej czekolady,
- śmietana 30% (na fotografii jej nie umieściłem, gdyż nie chciałem robić lokowania produktu). 


Porter wlewamy do garnka i podgrzewamy na niskim ogniu do temperatury około 70-80 stopni Celsjusza. Nie doprowadzamy do wrzenia. Po zagotowaniu porteru dodajemy żelatynę i mieszamy do całkowitego jej rozpuszczenia. 


Gdy żelatyna już się całkowicie rozpuści, wlewamy 'żelatynowy porter' do szkiełek. Mi wystarczyło na trzy porcje. Potem wstawiamy do lodówki, by galaretka stężała.


W zależności od temperatury panującej w lodówce, zostawiamy galaretke na 2-3 godziny. Po tym czasie możemy ją wyjąć i cieszyć się jej wspaniałym widokiem. Nawet piana porteru przyjemnie stężała. 


W sumie, można by było już galaretkę jeść, ale przecież to ma być królewski deser, więc zrobimy do niego jeszcze bitą śmietanę. Do tego celu użyjemy śmietany kremówki 30%. Wlewamy ją do plastikowego pojemnika, dodajemy cukier wanilinowy. Miksujemy robotem, aż piana nabierze odpowiednich kształtów.


Patrząc na fotkę bitej śmietany można zauważyć nawet Ducha Kraftu!

Piane układamy ładnie na galaretce i posypujemy starkowaną gorzką czekoladą. Tarkowanie czekolady to najgorsza robota. Czekolada roznosi się dosłownie wszędzie. Lepiej kupić wiórki czekoladowe. Ja po tarkowaniu miałem masę sprzątania! Ale efekt? Zobaczcie sami!


I jak wam się podoba? Smakuje wyśmienicie. W smaku galaretki mamy wszystkie te smaki, które możemy wyczuć pijąc Komesa Porter Bałtycki. Są suszone owoce, jest gorzka czekolada, jest nawet przyjemna goryczka. Można rzec, że galaretka jest bardzo ... pełna. W połączeniu z bitą śmietaną i wiórkami czekoladowymi, ... ach ... dla mnie bomba! Wszystkim, którzy odważą się spróbować zrobić takie cudo samemu, życzę smacznego!

W następnym odcinku kolejny ciekawy przepis, ale to na razie tajemnica!

niedziela, 23 marca 2014

Fortuna - Mirabelka

Przedstawiam piwo Fortuna Mirabelka.



Zawartość ekstraktu: brak danych.

Zawartość alkoholu: 5,1% obj.

Kolor: bursztynowy, opalizujący.

Zapach: owocowy, wyraźne nuty mirabelek, w tle delikatne nuty słodowe oraz utlenione.

Smak: dość kwaśne, owocowy, wyraźnie mirabelkowy, w tle delikatne nuty słodowe oraz utlenione.

Piana: biała, dość wysoka, niezbyt gęsta, szybko się rozrzedza i opada do zera.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 6 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, zwrotna.

Producent: Browar Fortuna


Podsumowanie:

2 lipca 1988 roku Lockheed L-1011 TriStar należący do British Airways wystartował z lotniska Heathrow w kierunku Kanady. Na pokładzie tego samolotu byłem między innymi i ja. Po kilku godzinach lotu maszyna płynnie usiadła na lotnisku Mirabel pod Montrealem. Czemu o tym piszę? Ano dlatego, że Browar Fortuna, swoją serię piw Fortuna, ostatnimi czasy wzbogacił o nowy smak - Mirabelkę. Gdy zobaczyłem zapowiedzi tego piwa w internecie, to od razu mi się przypomniał dzień sprzed prawie 26 lat. Z czystej ciekawości, postanowiłem sprawdzić, jak moja ulubiona mirabelka smakuje w połączeniu z piwem. Piwo ma ładną barwę i przyjemnie opalizuje. Piana z początku ładna i dość bujna, bardzo szybko się redukuje i znika do zera. Zapach dość wyrazisty. Po otwarciu butelki nasze nozdrza atakowane są wyraźną owocowością. Niestety dla zapachu, w tle majaczą nutki utlenione w postaci aromatu mokrego kartonu. W smaku także owocowe, dość kwaśne. Tu także wyczuć możemy niechciany kartonik. Wysycone jest dość wysoko. Butelkę zdobi typowa 'fortunowa' etykieta. Tym razem w kolorze żółtym, który ma przywodzić nam na myśl tytułową mirabelkę. Jest taka letnia rzekłbym. Na półce łatwo wychwycić Mirabelkę wśród tłumu innych piw. Piwo, mimo kartonika, dość szybko znikło mi ze szklanki. Nie jest to hit jakiś, ale jest pijalne i dość orzeźwiające. Krawatka mówi, że to edycja limitowana, więc, jak ktoś ma chęć spróbować 'Polish lambic' z Miłosławia, jak to określił jeden z użytkowników Browar.biz, to zapraszam do sklepu, gdyż za jakiś czas może się okazać, że po Mirabelce zostanie nam tylko wspomnienie, tak jak po lotnisku Mirabel, które od dawna już nie przyjmuje pasażerów. Można rzec, że Mirabel to było też takie 'Limited Edition'.

Moja ocena: 
Kolor: - 8
Piana: - 5
Zapach: - 6
Smak: - 6
Etykieta: - 8

Ocena końcowa: 6,22/10 

Cena: 3,89 PLN [CARREFOUR - Olsztyn-Nagórki]