czwartek, 29 listopada 2012

Ciechan - Marcowe

Przedstawiam piwo Ciechan Marcowe.



Zawartość ekstraktu: 13,8%.

Zawartość alkoholu: 6,2% obj.

Kolor: złoto-miedziany, klarowny

Zapach: słodowo-karmelowy.

Smak: wyraźnie słodowy, lekko słodki, lekkie nuty karmelowe, w tle wyczuwalna goryczka i delikatny alkohol.

Piana: wysoka, kremowa, gęsta, bardzo szybko opada.

Pasteryzacja: nie.

Termin przydatności do spożycia: około 4 tygodni.

Opakowanie: butelka 0,5l, zwrotna.

Producent: Browar Ciechan


Podsumowanie:

Skosztowałem dziś ostatnią nowość z Browaru Ciechan, którą jest Ciechan Marcowe. Do tego piwa podchodziłem z lekką obawą, czy jest one tożsame z Naszym Jubilatem, który pojawił się na rynku niewiele ponad miesiąc temu. Podczas dzisiejszej degustacji wziąłem na warsztat dwa te piwa. Niestety Nasz Jubilat był tydzień po terminie i porównanie nie do końca wyszło miarodajnie. To co zauważyłem, to fakt, że barwa Naszego Jubilata lekko zmętniała, poza tym wszystkie walory wyglądowo-smakowo-zapachowe okazały się bardzo podobne. Tak więc, pomimo deklarowanej mniejszej zawartości alkoholu, w przypadku Ciechana Marcowego (wiadomo, powyżej 5% zawartości alkoholu, jego wartość może się wahać o jeden punkt procentowy to w jedną, to w drugą stronę), śmiem przypuszczać, że jest to te samo piwo, albo robione wykorzystując tę samą recepturę. Ocenę wyglądu i walorów smakowych ustawiłem zatem na tym samym poziomie. Co do samego, mojego subiektywnego, odbioru tego piwa, to nie za bardzo lubię takie działania. Wspominał dziś już o tym Tomek Kopyra w swoim dzisiejszym 'wideowpisie', że tak to nowosłowem ujmę. Wydaję mi się, że jak browar wypuszcza coś specjalnego, jak w przypadku browaru z Ciechanowa, a także Pinty, to nie powinien tego samego piwa serwować potem, pod inną nazwą, w swojej stałej ofercie. Jak mówię, jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, ale wolałbym, by Nasz Jubilat i Wesołych Świąt pozostały czymś unikalnym, czymś co nie jest oferowane przez cały rok, na co czeka się przez cały sezon, a nawet dziesięciolecie. W oby przypadkach i Nasz Jubilat nie kojarzy mi się teraz z dziesięcioleciem działalności pana Marka Jakubiaka w Ciechanowie, ani Wesołych Świąt nie kojarzy mi się ze świętami, no chyba, że mamy je przez 365 (czasami 366) dni w roku. Bardzo szanuję pana Marka Jakubiaka i to co robi dla polskiego piwowarstwa, darzę wielkim sentymentem piwa z Ciechanowa i Lwówka Śląskiego i nie mam nic do Ciechana Marcowego, uważam, że dobrze się stało, że pojawił się na rynku, jakkolwiek na okrągły jubileusz uwarzyłbym coś naprawdę specjalnego, wyjątkowego. Każda nowość na polskim rynku piwnym, oczywiście, cieszy mnie bardzo, ale zamiana etykiet już nie tak bardzo. Tym niemniej wierzę mocno w to i nie jest to wiara bezpodstawna, że pan Marek i jego ekipa jeszcze nie raz zaskoczą moje piwne kubki smakowe, czego sobie, panu Markowi i całej rzeszy piwnej życzę.

Moja ocena: 
Kolor: - 9
Piana: - 7
Zapach: - 7
Smak: - 7
Etykieta: - 5

Ocena całościowa: 7,26/10 

Cena: 4,20 PLN [DESPERADO - Witomino]

środa, 28 listopada 2012

Manufakturowe szaleństwo

W moim kolejnym odcinku rozważań o piwnych etykietach, poświęcę troszkę uwagi etykietom z Manufaktury Piwnej, do czego nakłoniła mnie koleżanka Ewa z Gdańska, która straszliwie mocno uwielbia Piwo na miodzie gryczanym i jego labele także. 

W linii piw z Manufaktury Piwnej obecnie mamy dostępnych 7 piw: wspomniane już Piwo na miodzie gryczanym, Klasztorne piwo na wzór trapistów, Piwo trzy zboża, Altbier, Piwo wiśniowe, Manufakturowy Pils oraz Belfast. Temu ostatniemu poświęcę więcej słów, szczegóły troszkę później.  


Na początku chciałbym nadmienić, że takiego 'misz maszu' wśród etykiet jednej rodziny piwnej dawno nie widziałem, a na rodzimym rynku nigdy. Mnogość stylów i motywów graficznych, kolorów, użytych czcionek, wprost oszołamia. Podczas pierwszego spotkania z tymi piwami, można odnieść wrażenie, że ktoś sobie żarty struga z poważnych miłośników piwa, ale powinno się także odnieść wrażenie, że wszystko to ma 'ręce i nogi' na swoim miejscu i tworzy pewną ciekawą piwną całość.  


Etykiety główne są duże i mają owalny kształt. Każda jest inna, trudno doszukać się tu choć jednego elementu wspólnego dla wszystkich etykiet lub chociażby dla dwóch z nich. No więc, cóż my tu mamy? 

Bardzo infantylną, moim zdaniem, etykietę Piwa na miodzie gryczanym. Zdobi ją słoiczek z miodem i nazwą piwa, jakby napisaną przez młodego chłopca lub dziewczynkę ze szkoły podstawowej. Do tego, pełne zachwytu dziecka stwierdzenie 'dłuuugo leżakowane'. Ta radość w tym stwierdzeniu bierze się pewnie stąd, że piwo jest słodkie, miodowe, takie 'kubusiopuchatkowe'. Piwo oczywiście raczy zapachem oraz smakiem i gdyby nie zawartość alkoholu, to pewnie ta radość dziecięca spowodowałaby także konsumpcję dziecięcą. Wszystko to na białym tle, które mi tu bardzo średnio pasuje, jakby wszystko było zrobione na wyrwanej z zeszytu kartce. 

Etykieta 'klasztorniaka' natomiast taka akwarelowa, troszkę impresyjna, gdzie autor przyjemnie łączy architekturę klasztoru z 'lasem' chmielu. Tworzy to krajobraz sakralno-wiejski, troszkę sielankowy i letni wręcz. Czcionka zastosowana tutaj, ma przywoływać wieki średnie. Pasuje i podoba się, jakkolwiek nazwa piwa zbyt długa i wszystko pisane napisane mniejszym rozmiarem troszkę przytłacza. Kolorystycznie, etykieta bardzo się podoba. 

Patrząc na Piwo trzy zboża, widzimy kłosy trzech zbóż: jęczmienia, pszenicy i żyta, a także owoce jałowca. Tło i kolorystyka piwa bardzo minimalistyczna i myślę, że można by było więcej z tego wydusić. Nazwa piwa w postaci pieczątki, która przywołuje na myśl, moją tęsknotę za PRL'em. 

Ostatni z czwórki widocznej na zdjęciu powyżej jest Belfast. Tu miałem pewne problemy, czy zaliczyć te piwo do piw Manufaktury Piwnej czy nie. Jednak oferta piwna widoczna na stronie internetowej, uświadczyła mnie w przekonaniu, że to produkt, który jednak jest także w tej ofercie. Czemu miałem obiekcje? Etykieta jest zupełnie inna niż wszystkie, jest stonowana, elegancka, taka brytyjska i butelkę tego piwa zdobi zupełnie inna krawatka, niż pozostałych piw (o krawatkach troszeczkę więcej będzie w dalszej części). Biorąc do ręki Belfasta, mamy wrażenie, ze kupujemy piwo zrobione na Wyspach Brytyjskich (takie jest moje pierwsze skojarzenie). Otykietowanie tego piwa, jakby nie pasuje do reszty.


Etykieta Piwa wiśniowego od razu rzuca się w oczy, a właściwie jej bardzo jaskrawe, czerwone tło. Na pierwszy rzut oka przypomina plakat filmowy z lat 20-ych lub 30-ych ubiegłego wieku. Zastosowana czcionka, motyw wisienek oraz skrawek plakatu z kobietami, jakby potwierdza moją tezę. Motyw kobiet dodatkowo potęguje nasze przeświadczenie, że te piwo kierowane jest właśnie do płci pięknej. 

Patrząc na Altbier'a znowusz, mamy ciekawą kreskę, z której wyłania się antał i motywy roślinne. Czcionka w nazwie piwa taka stara, niemiecka, patrząc na tę etykietę od razu wiemy, że mamy do czynienia z piwem, którego korzenie znajdują się w państwie naszego zachodniego sąsiada. 

No i ostatnia etykieta (na razie mam nadzieję), to label Manufakturowego Pilsa. Motywem głównym jest centralnie umieszczony, duży napis Pils. który od pierwszej sekundy, ma za zadanie, przywoływać klienta szukającego właśnie pilsa, by sięgnął właśnie po nie. Kolorystycznie bardzo ciekawa etykieta, graficznie także. Mamy tu wtopione stare fotografie piwowarów oraz antałów. Dodatkowo widnieje tu podpis głównego piwowara, który tym faktem sygnuje te piwo i zaświadcza jego ponadprzeciętną jakość.

Każda etykieta główna z osobna wygląda ciekawie i nieciekawie zarazem. Wszystko zależy od tego, jak do tego się podchodzi. Gdy wszystkie te piwa ustawimy jednak w jednej linii widzimy, że jest to jednak pewna, nieregularna całość. Może się to podobać. 

Krawatki piw z Manufaktury Piwnej wszystkie są podobne do siebie i zawierają logo tejże manufaktury oraz delikatny motyw znany z etykiety głównej. Wyjątkiem jest tylko Belfast, który nie zawiera tegoż logo, tylko nazwę piwa. 

Kontry wykonane są w stylu etykiet głównych i krawatek piw, do których się odnoszą. Zawierają nazwy piw, informacje o danym piwie, skład, dane teleadresowe, pojemność, zawartość alkoholu, datę ważności oraz, co ciekawe, nazwiska właścicieli Browaru Jabłonowo, którego gałęzią jest Manufaktura Piwna. 

Podsumowując wpis, jest ciekawie, oryginalne, bez patosu, bez sztampy, z lekkim humorem i pomimo faktu, że każda etykieta nowego piwa zaskakuje stylem, to całościowo wszystko do siebie pasuje i co najważniejsze podoba się.

wtorek, 27 listopada 2012

Krajan - Armagedon 2012 (ciemny)

Przedstawiam piwo Krajan Armagedon 2012 (ciemny)



Zawartość ekstraktu: 14,0%.

Zawartość alkoholu: 6,0% obj.

Kolor: ciemny burgund, klarowny.

Zapach: palonego słodu z wyraźnymi nutami karmelowymi i winnymi.

Smak: słodki, mocno karmelowy, w tle nuty palonego słodu i lekki alkohol.

Piana: beżowa, średnio wysoka, średnio gęsta, lekko dziurawa, średni czas opadania.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 6 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, brak info o zwrotności.

Producent: Browar Krajan


 
Podsumowanie: 

Po wczorajszej degustacji jasnej wersji Armagedonu 2012 od Krajana, dzisiaj sięgnąłem po butelkę ciemnej odmiany. Piwo ma ładną, klarowną barwę. Piana ciemniejszej wersji, na pewno, bardziej raczy oko, niż jego jasny odpowiednik. Zapach jest dość słodki, przepełniony karmelem i tym, co możemy wyczuć otwierając butelkę wina. W smaku słodycz dominuje jeszcze mocniej, niż w przypadku zapachu. Naprawdę cukru (karmelu) nie pożałowano tutaj. Do tego można wyczuć tu jeszcze delikatny palony słód oraz alkohol, który na finiszu wyraźnie nam się uwidacznia i który dość długo zostaje na podniebieniu. Piwo jest dość treściwe, może nawet nazbyt treściwe. Wysycone słabo. Etykiety, które zdobią butelkę ciemnego Armagedonu, prawie takie same, jak w wersji jasnej. Różnią się tylko kolorem tła, który w przypadku ciemnej wersji jest granatowy. Słowem podsumowania, Armagedon 2012 w wersji ciemnej, końca świata nie zwiastuje i byłby całkiem dobrym piwem, gdyby nie mocna, wręcz nachalna słodycz, zarówno w zapachu, jak i smaku.

Moja ocena: 
Kolor: - 8
Piana: - 7
Zapach: - 6
Smak: - 5
Etykieta: - 9

Ocena końcowa: 6,26/10

poniedziałek, 26 listopada 2012

Krajan - Armagedon 2012

Przedstawiam piwo Krajan Armagedon 2012



Zawartość ekstraktu: 12,1%.

Zawartość alkoholu: 5,5% obj.

Kolor: jasnozłoty, klarowny.

Zapach: lsłodowo-zbożowy z nutkami zapachowymi, których nie potrafię do końca określić (niestety).

Smak: dość słodkawy, wyraźnie słodowy, delikatne nutki chlebowe i maślane.

Piana: biała, średnio wysoka, średnio gęsta, szybko opada.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 6 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, brak info o zwrotności.

Producent: Browar Krajan


PW ostatnim tygodniu dostałem paczkę z Browaru Krajan, która zawierała 2 piwa: Armagedon 2012 oraz Armagedon 2012 (ciemne), komplet etykiet tych piw, firmowy otwieracz oraz długopis. Za przesyłkę i gifty bardzo dziękuję.
 
 
Podsumowanie: 

Swoje spotkania z krajanowymi Armagedonami 2012 zaczynam od jasnego 'osobnika'. Piwo, ma typową dla lagera barwę. Piana jasnego Armagedonu zaraz po nalaniu zachwyca, by po kilku sekundach zacząć lekko rozczarowywać. Szybko się rozrzedza i opada w szybkim tempie. Jeśli chodzi o zapach, to tu miałem pewien problem. Wyraźnie wyczuć można nutki słodowe i zbożowe, jakkolwiek są także aromaty, których, wybaczcie, ale nie udało mi się zdefiniować. Zapach jest lekko dziwny, ale nie odrzucający. Smak podobny do zapachu, dominuje słód i chlebowość. Do tego, niestety, dochodzi leciutki bardzo diacetyl, co skutkuje posmakami maślanymi. Mimo zawartości chmielu (tak podaje kontra), w smaku nie wyczułem nutek chmielowych oraz goryczki chmielowej, a szkoda. Piwo jest średnio wysycone i średnio treściwe. Butelkę jasnego Armagedonu zdobią ładne, schludne etykiety. Graficznie jest naprawdę bardzo dobrze. W porównaniu do etykiet piw z dotychczasowej oferty Krajana widać duży postęp. Kontra zawiera wszelkie najważniejsze informacje. Przyznam szczerze, że miałem wielkie obawy sięgając po te piwo. Wcześniejsze moje doświadczenia nie były najbardziej smakowite. Być może Armagedon 2012, w tej jasnej odsłonie, może nie rewolucjonizuje rynku piwnego w Polsce, jakkolwiek jest znacznie lepszym piwem niż pozostałe oferowane przez browar z Trzeciewnicy. Nie ma się co bać Armagedonu 2012, ale zachwytu też w nim nie znajdziemy. Teraz przede mną spotkanie z 'ciemniejszą stroną mocy' Armagedonu od Krajana, ale o tym w następnym odcinku.

Moja ocena: 
Kolor: - 8
Piana: - 5
Zapach: - 5
Smak: - 6
Etykieta: - 9

Ocena końcowa: 6,58/10

sobota, 24 listopada 2012

Gościszewo - Naturalne Niefiltrowane

Przedstawiam piwo Gościszewo - Naturalne Niefiltrowane



Zawartość ekstraktu: 12,5% wag.

Zawartość alkoholu: 5,5% obj.

Kolor: złoto-bursztynowy, mętny.

Zapach: słodowo-drożdżowy, dostępne także nutki chlebowe, lekko kwaskowy.

Smak: treściwy, słodowo-chlebowy, w tle wyraźne nutki drożdżowe oraz bardzo delikatna goryczka.

Piana: kremowa, wysoka, gęsta, mocno pęcherzykowa, średni czas opadania.

Pasteryzacja: nie.

Termin przydatności do spożycia: 3-4 tygodnie.

Opakowanie: butelka 0,5l, bezzwrotna.

Producent: Browar Gościszewo
 


Podsumowanie:

Kolejnym piwem z Gościszewa, które dane mi było spróbować jest Naturalne Niefiltrowane. Aż wstyd się przyznać, ale nie miałem wcześniej okazji skosztowania tego piwa. Obecnie troszkę tego żałuję. Piwo ma przyjemną barwę i jest fantastycznie mętne. Piana także ciekawa w odbiorze. Słowem Naturalne Niefiltrowane raczy nas swoim wyglądem. Zapach piwa jest bardzo intensywny, przyjemny, nuty zbożowe cudownie komponują się z nutami drożdżowymi. Podobnie jest ze smakiem. Naprawdę piwo jest smaczne i bardzo treściwe i odpowiednio nagazowane. Pije się je z niekłamaną rozkoszą. W wyglądzie, zapachu i smaku jest bardzo bogatko, jakkolwiek na półce sklepowej piwo wygląda bardzo ascetycznie. Etykiety są bardzo skromne w wyrazie i grafice. Aczkolwiek podobają się. Kontra zawiera wszelkie najważniejsze informacje. Ciekawym elementem jest zawieszka na szyjce, która zawiera instrukcje nalewania piwa do szklanki. Mimo skromności, prezentuje się to wszystko bardzo ładnie. Moje wrażenia po konsumpcji tego piwa sa jak najbardziej pozytywne. Szczerze polecam.

Moja ocena: 
Kolor: - 10
Piana: - 8
Zapach: - 9
Smak: - 9
Etykieta: - 9

Ocena końcowa: 9,00/10

piątek, 23 listopada 2012

Kącik Piwnego Melomana - OGRÓD WYOBRAŹNI - Świątynia Dumania

Kolejny piątek nastąpił, wiec nadszedł najwyższy czas na kolejny odcinek Kącika Piwnego Melomana. Po ostatnich genialnych łomotach z Niemiec, dziś mamy spotkanie z muzyką polską przełomu lat 70-ych i 80-ych zeszłego wieku. Albumem, który dziś gości w KPM to 'Świątynia Dumania' grupy Ogród Wyobraźni z Ełku. Jest to ukłon troszkę w stronę jednego z czytelników mojego bloga, z Ełku właśnie. Dodatkowo jest to ukłon w kierunku regionu z którego pochodzę, czyli Warmii i Mazur.

Album 'Świątynia Dumiana' nie jest albumem takim stricte. Czemu tak jest, ano dlatego, że na krążku znajdują się utwory trzech różnych grup muzycznych, a są nimi Five Boys, Ogród Wyobraźni oraz Mad Max. Dzieje się tak dlatego, że płyta zawiera utwory tej samej grupy, która na przestrzeni czasów, zmieniała soją nazwę.

'Świątynia Dumania' została wydana długo po zakończeniu działalności zespołu, bo dopiero w roku 2007. W okresie swojej działalności, niestety nie doczekali się wydawnictwa.


Tak, jak zmieniały się nazwy zespołu, tak też się zmieniał skład formacji. Ten najsłynniejszy to: Jacek Olejnik (klawisze), Bogdan Łoś (gitara), Sławomir Chabski (perkusja), Władysław Jankowski (bas) oraz Janusz Zapolski-Downar (śpiew).

Muzyka, którą wykonywał zespół, to bardzo ciekawa odmiana progresywnego rocka z elementami blues'owymi oraz jazz'owymi.  


Album otwiera utwór 'Świątynia Dumania', nagrany właśnie jeszcze pod szyldem Five Boys. Piosenka, delikatna, ale jakże monumentalna w swym wyrazie, rzekłbym, że ciekawy hymn. Kolejne piosenki to już, wśród których rządzi 'Czas'. Utwór wręcz genialny, kompozycyjnie, muzycznie i wokalnie. Szczególnie pod koniec kawałka, nieżyjący niestety już Janusz, cudownie łechta nas swoją wokalizą, a partie gitary i basu dopełniają cudowne misterium. Gdy 'Czas' dobiega końca, nie mamy ani chwili ... czasu na odpoczynek, bo raptem w kolumnach możemy usłyszeć rozpoczynający się utwór o tytule 'Noc', który swoją tajemniczością, magią, cudownym śpiewem i genialnymi gitarą oraz klawiszami, powoduje, że już zakochani jesteśmy w tym albumie i chcemy coraz więcej. Kolejne utwory czyli 'Ego' oraz 'Nie Łam Się', to bardzo energetyzujące tej płyty, szczególnie ten drugi, który jest straszliwie rokck'owy w swoim wydźwięku. W dźwiękach gitary, da się wyczuć fascynację chłopaków grupą Thin Lizzy. O następnych dwóch klejnotach tego albumu, należałoby napisać troszkę szerzej. Sprawa dotyczy 'Komu Zapłacić Gwiezdne' oraz 'List Rewolucyjny'. Utwory maja tę samą linę melodyczna i trwają tyle samo. Słowa piosenek są jednak różne, choc refreny są do siebie nieco podobne. W 'Komu Zapłacić Gwiezdne' śpiewa Janusz Zapolski-Downar, a w utworze 'List Rewolucyjny' głosu użycza Elżbieta Grzegorczyk, która zastąpiła Janusza, po jego odejściu z zespołu w 1983 roku. Oba utwory cieszą słuchacza swoją fantastycznością, jakkolwiek sam wole wersję z wokalem Janusza. Potem mamy trzy utwory nagrane już pod nazwą Mad Max, których brzmienie jest już nieco nowocześniejsze. Można łatwo wyczuć, że mamy tu do czynienia już z latami osiemdziesiątymi w pełnym tego słowa znaczeniu. Płytę zamyka garażowy 'Wiatr', pochodzący z czasów Five Boys. Brzmieniowo niestety nie zachwyca, ale posłuchać się da.

W ogóle, pod względem brzmieniowym album nie rzuca na kolana, w kolumnach da się usłyszeć niedociągnięcia nagraniowe i masteringowe. Mamy tu trzaski, sprzężenia i inne, ale to i tak nie za bardzo przeszkadza w słuchaniu. Wspaniałość utworów powoduje, że nie zwracamy mocno uwagi na te niuanse.

Polecam szczerze zatopić się w utworach z tej płyty. Jestem przekonany, że większości osób czytających ten post, spodoba się muzyka zaprezentowana na tym krążku. Do odsłuchu zapraszam, jak zawsze na mojego 'chomika':
A w Andrzejki, czekać na was będzie kolejna płyta z gatunku muzyki elektronicznej. W dodatku, będzie to polski artysta, a właściwie artystka, rodem z Gdańska. Serdecznie zapraszam. 

czwartek, 22 listopada 2012

Kormoran - Podróże Kormorana - Weizenbock

Przedstawiam piwo Kormoran Podróże Kormorana Weizenbock.



Zawartość ekstraktu: 16,5%.

Zawartość alkoholu: 6,6% obj.

Kolor: ciemny, bursztynowo-miedziano-herbaciany, mętny.

Zapach: karmelowo-owocowy, wyczuwalne lekkie nutki drożdżowe i bardzo delikatny alkohol.

Smak: treściwy, lekko słodkawy i lekko kwaskowy, lekkie nuty karmelowe i owocowe, w tle przyjemna, delikatna goryczka, na finiszu, subtelne, delikatne nuty miodowe.

Piana: beżowo-kremowa, średnio wysoka, średnio gęsta, średni czas opadania, zostawia miłe osady.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 6 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, bezzwrotna.

Producent: Browar Kormoran


Podsumowanie:

Kilka dni temu Browar Kormoran, po rozdzieleniu swoich piw na dwie linie (Regionalne z Warmii i Mazur oraz Specjały Kormorana), zapowiedział utworzenie trzeciej, specjalnej linii. Tak narodziła się linia Podróże Kormorana. W grupie tych piw, Browar Kormoran będzie produkował piwa, które będą łączyły w sobie cechy stylów piwnych dla danych regionów na świecie z tradycjami piwowarskimi regionu Warmii i Mazur. Tak oto narodził się pierwszy przedstawiciel Podróży Kormorana, piwo o nazwie Weizenbock (koźlak pszeniczny). Jest to nie tylko pierwsze piwo w nowej linii produktowej, jest to także pierwsze piwo górnej fermentacji uwarzone w olsztyńskim browarze. Z tego też powodu, krajowa brać piwna, niecierpliwie oczekiwała, aż te piwo pojawi się na rynku. Ja sam także długo go wyczekiwałem. No i w końcu, wszyscy się doczekaliśmy. Nasuwa się pytanie, co dostaliśmy? Ano, piwo ma bardzo przyjemną barwę i bardzo sympatyczną pianę, która niestety jest zbyt mocno dziurawa, ale i tak przyjemnie cieszy piwne (takie ja mam hehe) i nie tylko, oczy. Zapach bardzo intensywny i przyjemny, w którym można wyróżnić wiele nut aromatycznych, wszystko bardzo dobrze skomponowane. To samo się tyczy smaku, który także raczy nas treściwością. Jest przyjemnie zabalansowany i naprawdę cieszy kubki smakowe. Nawet miód, przed którym wszyscy się wzdrygali, cudownie dopełnia smaku. W tym piwie jest on delikatny, subtelny, sympatycznie wieńczy każdy łyk tego piwa. Ten miód to chyba takie połączenie stylu weizenbocka z tradycjami regionu Warmii i Mazur. Piwo jest wlane w butelkę, którą zdobi etykieta w całkiem nowym stylu. Jest to owijka z delikatnej tekturki, która oplata butelkę w całym jej obwodzie. Graficznie doskonała, kolorystycznie także. Nazwa linii piwnej wytłoczona, co dodaje splendoru. Oczywiście, jak to w przypadku Kormorana, wszelkie najważniejsze dane zawarte, plus informacje z dziennika podróżniczego wyimaginowanego podróżnika rodem z Olsztyna. Zamiast krawatki, szyjkę butelki zdobi zawieszka z informacjami o Browarze Kormoran. Ciekawostą jest dodanie informacji, na froncie etykiety, o numerze warki danego piwa. Naprawdę, bardzo fajny pomysł. Wszystko wygląda naprawdę bardzo gustowne i elegancko. Kończąc wpis, muszę szczerze przyznać, że było warto czekać na tę nowość i już teraz niecierpliwie czekam na kolejne piwo z tej serii. Dodam na koniec, że dane mi było na samym początku pić te piwo także w wersji niepasteryzowanej, z beczki w jednym z olsztyńskich pubów i tamta wersja była jeszcze treściwsza i jeszcze pyszniejsza. Jak ktoś ma okazję spróbowania wersji beczkowej, to serdecznie polecam.

Moja ocena: 
Kolor: - 10
Piana: - 8
Zapach: - 8
Smak: - 9
Etykieta: - 10

Ocena całościowa: 8,71/10 

Cena: 7,20 PLN [TOMSON - Olsztyn-Piłsudskiego 54]

środa, 21 listopada 2012

Kormorana droga od pasji do specjałów

W ostatnim odcinku moich rozważań o etykietach, napisałem kilka słów od jednej linii produktowej Browaru Kormoran, czyli o Regionalnych z Warmii i Mazur. Dziś przyszła kolej omówić troszke tykiety z drugiej linii, czyli labele Specjałów Kormorana. 

Do linii Specjały Kormorana należą takie piwa, jak: Porter Warmiński, Wiśnia w piwie, Jabłko w piwie, Śliwka w piwie, Miodne, Krzepkie, Kormoran Jasny, Kormoran Ciemny, Szoko, Irish Beer oraz Świąteczne.  



Tak, jak w przypadku pierwszej linii, oprawę graficzną Specjałów Kormorana opracowała pracownia Tomasza Niewęgłowskiego.  

Etykiety główne mają owalny kształt, co jest zresztą domeną Kormorana. Wśród nich mamy etykiety metalizowane (rodzina owoców w piwie, Porter Warmiński, Szoko), lekko metalizowane (Świąteczne) oraz niemetalizowane (pozostałe). Troszkę to może przyprawiać o ból głowy. Wolałbym, by wszystko było w jednym stylu. Etykiety owoców w piwie (wiśnia, jabłko, śliwka) utrzymane są w jednym stylu, tworzą taką jakby rodzinę. W wyglądzie są bardzo orzeźwiające i takie letnie, że tak to ujmę. Przedstawiają każde z owoców, zanurzone w bardzo zimnym piwie, o czym świadczą krople rozmrożonego lodu na ścianach szklanki lub pokalu. Kolejną mini rodzinką w Specjałach Kormorana, są Kormorany: Jasny i Ciemny. Etykiety wykonane w jednym stylu, różniące się tylko kolorem i tytułowym kormoranem, który na obu etykietach, schwytany jest w innych fazach lotu. Mamy w Specjałach Kormorana także etykietę, która bardzo mi się podoba, to ta, która zdobi butelkę Świątecznego. Moim zdaniem jest graficznie i kolorystycznie perfekcyjna i na pierwszy rzut oka kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Elegancka, gustowna, lekko magiczna nawet. Są tu także etykiety, które za bardzo mi nie podchodzą. Chodzi o Portera Warmińskiego oraz Szoko. W porterze drażni mnie troszkę wyjący do Księżyca wilk. Myślę, że można by było wymyślić coś innego. etykieta Szoko natomiast, przywodzi na myśl opakowanie taniej, kiepskiej bombonierki. W temacie czekolady można by znaleźć tyle ciekawych wariacji, że aż szokuje fakt, że w tym wypadku wygrał totalny minimalizm. Nawet metaliczność nie ratuje tego labelu. Chociaż w przypadku tej etykiety, kolorystyka jest jak najbardziej prawidłowa. Razi troszkę także fakt, że nie na wszystkich etykietach jest umiejscowiony logotyp Kormorana. Brakuje go na 'owocach', Porterze Warmińskim, Krzepkim, Miodnym, oraz Irish Beer. Wydaje mi się (nie tylko mi zresztą), że ten element identyfikacji Browaru Kormoran, powinien znaleźć się na każdej z etykiet. Reasumując etykiety główne, na pierwszy rzut oka, wszystko wydaje się piękne, schludne i utrzymane w jednym konwencie. Jakkolwiek te niuanse, które uwypukliłem, myślę, że trzeba by było poprawić. Specjały na to zasługują. 

W przypadku krawatek mamy prawdziwy 'misz masz'. Na części piw mamy logo Regionalne z Warmii i Mazur, a na niektórych nazwę piwa. To jednak już jest w trakcie zmiany, gdyż większość krawatek, po wprowadzeniu linii produktowych, będzie miała logo Specjałów Kormorana (piw z nowymi krawatkami, niestety nie udało mi się jeszcze spotkać w Trójmieście. Na pewno dam znać, gdy już się pojawią). Wyjątkami w tej kwestii będą jedynie Irish Beer oraz Świąteczne. Co w przypadku Świątecznego jest zrozumiałe (piwo sezonowe, specjalne, świąteczne), to w przypadku 'ajrisza', jest dla mnie, niestety, nie zrozumiałe. Dlaczego te piwo ma być w specjalny sposób wyróżnione? Naprawdę nie mam pojęcia.

Ogólnie rzecz ujmując, jest bardzo dobrze. ale nie tak, by nie mogło być lepiej.

Na kolejną część rozważań o etykietach piw z Olsztyna, trzeba będzie poczekać do momentu aż wszystkie piwa z trzeciej linii produktowej (Podróże Kormorana), ujrzą światło dzienne.

wtorek, 20 listopada 2012

PINTA - Dyniamit

Przedstawiam piwo PINTA Dyniamit.



Zawartość ekstraktu: 16,5%.

Zawartość alkoholu: 6,0% obj.

Kolor: miedziano-herbaciano-pomarańczowy, lekko mętny.

Zapach: intensywny, goździkowo-cynamonowy, w tle lekkie nuty chmielowe i dyniowe.

Smak: słodkawy, wyraźnie goździkowy, wyraźne także lekkie nuty dyniowe oraz cynamonowe, w tle przyjemna, delikatna goryczka.

Piana: kremowa, dość wysoka, średnio gęsta, średni czas opadania, zostawia miłe osady.

Pasteryzacja: tak.

Termin przydatności do spożycia: 6 miesięcy.

Opakowanie: butelka 0,5l, bezzwrotna.

Producent: Browar Na Jurze dla PINTA


Podsumowanie:

Kolejnym piwem z Browaru Pinta, które uraczyło moje podniebienie, a dziś gości w moim blogu, jest Dyniamit. Tak, jak Naked Mummy z AleBrowaru, jest to kolejny pumpkin ale na polski rynku piwnym. Niektórzy polscy piwosze zauważają, że premiery Pinty i AleBrowaru, ostatnimi czasy zawsze mają miejsce albo w tym samym czasie, albo w bardzo zbliżonych terminach. Do tego, premiery ichnie zazwyczaj dotyczą piw podobnych stylowo. Częśc braci piwnej mówi o rywalizacji AleBrowaru i Pinty. Moim zdaniem tak nie jest. Nie od dziś wiadomo, że chłopaki z Pinty i AleBrowaru znają się doskonale i jestem przekonany, że warząc podobne piwa w tym samym czasie, chcą po prostu stworzyć dwie różne wariacje danego stylu, które będą równolegle dostępne na rynku. Nie wchodzą sobie w drogę, tylko po prostu raczą nas swoimi pomysłami na dany styl. To samo dzieje się teraz, gdy oba browaru zbliżają się do premier swoich piw świątecznych. Należy się tylko cieszyć, że chłopaki z obu browarów mają swoje własne pomysły i wprowadzają je w życie, co powoduje, że nasz rynek piwny staje się bardziej ciekawy, bardziej różnorodny. Ale wracając do Dyniamitu. Piwo ma bardzo ładną, lekko mętną barwę. Piana także może się podobać. W zapachu, tu jest inaczej troszkę, niż w przypadku wspomnianej wyżej Mumii. Zapach moim zdaniem taki bardziej świąteczny, przesycony goździkami. Dynia słabiej wyczuwalna niż w Mumii. Nie twierdzę, że jest zły, wręcz przeciwnie, jest bardzo przyjemny. Podobnie rzecz się ma ze smakiem. Tu także goździki dominują, ale o dyni nie zapomniano. Smak słodkawy, ale naprawdę bardzo przyjemny. Piwo jest umiarkowanie wysycone i jest bardzo treściwe. Naprawdę, bardzo przyjemnie się je pije. Etykieta, która zdobi Dyniamit, w stylu znanym z poprzednich wyrobów Pinty. Ładna kolorystycznie i ten zarys szyderczej dyni w tle. Bardzo mi się podoba grafika i dobranie kolorów. O wszelkich najważniejszych danych nie muszę wspominać. Duży plus. Konkludując, zarówno Dyniamit i Naked Mummy to dwa bardzo ciekawe piwa dyniowe, choć dwa zgoła różne spojrzenia na pumpkin ale. Mi oba bardzo smakują i będą częstymi gośćmi w moich szklankach, Dyniamit pewnie częściej zagości ze względu na dostępność.

Moja ocena: 
Kolor: - 10
Piana: - 7
Zapach: - 8
Smak: - 8
Etykieta: - 10

Ocena końcowa: 8,23/10

Cena: 7,50 PLN [SMAK - Gdańsk-Przymorze]

poniedziałek, 19 listopada 2012

Tomek w Albanii

Tak się złożyło, że ostatni weekend spędzałem w Tiranie i miałem niepowtarzalną okazję spróbowania piw rodem z kraju nad Adriatykiem. Lecąc do Albanii, spodziewałem się piw o jakości porównywalnej do tego, co zastało mnie w Kazachstanie, jakkolwiek, zaskoczyłem się mocno i to na plus. Choć sami Albańczycy mówią, że ich piwo jest ... wybaczcie, ale użyję kolokwializmu, który oni sami używają, czyli gówniane, to tak naprawdę jest całkiem nieźle w tej kwestii.

W Tiranie byłem 24 godziny i w tym czasie nie udało mi się zbyt dużo spróbować. W knajpach wypiłem piwa Tirana i Tirana Kuqalashe. Drugie z nich także zakupiłem sobie i wypiłem dziś na spokojnie w domu. Oba piwa nie zachwycają, prezentują poziom polskich koncernowych eurolagerów i tymże też są, pomimo iż w nazwach mają słowo 'Pils'.



Miałem okazję, podczas tego pobytu skosztować też piw z browaru Korca i w tym wypadku, bardzo miło się zaskoczyłem. Wypiłem dwa pilsy. Jeden jasny i jeden ciemny (E zeze). W przypadku tego drugiego, muszę przyznać, że piwo naprawdę jest bardzo dobre. Zaskakuje różnorodnością nut smakowych. Troszkę owocowe, troszkę karmelowe, troszkę winne, lekko kawowe. Bardzo pijalne, przyjemne, treściwe, oryginalne piwo, aczkolwiek piwo z pilsem samym w sobie ma niewiele wspólnego.


Wersja jasna, no tu niestety poziom zbliżony do tego, co możemy koncernowego dostać u nas w sklepach. Wypite, zaliczone i ... zapomniane. 


Podczas pobytu w Tiranie, zakupiłem także kosowskie piwo Peja (ciekawe czy nasz poczciwy Rychu Peja miał kiedyś okazję skosztowania tego piwa?). Czemu umieszczam je we wpisie tutaj. Ano z dwóch względów. Po pierwsze Kosowo uznawane jest przez mniej niż połowę państw na świecie. Po drugie dlatego, że większość mieszkańców Kosowa to Albańczycy, a piwo zawiera specjalną etykietę, z okazji stulecia niepodległości Albanii (tak się stało, w ostatni weekend, a całej Albanii, świętowano tę bardzo okrągłą rocznicę). Ten wpis więc, jest jak najbardziej miejscem na kilka słów o tym piwie. Piwo, sprzedawane jest jako pils, jakkolwiek jest typowym lagerem, aczkolwiek bardzo dobrym, treściwym i orzeźwiającym. Pije się je naprawdę przyjemnie. Kolejne zaskoczenie.


Ogólnie rzecz biorąc, Albania i ich piwa mocno mnie zaskoczyły. Nie miałem okazji spróbowania innych piw, na przykład Kaon i jeszcze paru, do których nie dotarłem. Następnym razem, jak odwiedzę Albanię, a na pewno odwiedzę, na pewno skosztuję. W Tiranie próbowałem szukać sklepów specjalistycznych z piwem, jakkolwiek nie udało mi się czegoś takiego znaleźć, mimo zagadania około 20 osób w tej kwestii. trafiłem tylko na jeden sklep, taki bazarowy, gdzie właściciel sprzedawał cała masę piw niemieckich i czeskich. Oprócz tego można było kupić u niego banany i jadalne kasztany, taki misz masz ciekawy. Za to specjalistycznych sklepów z papierosami istny multum. Albańczycy palą wszędzie, w autobusie, taksówce, na ulicy, podczas gry w domino w parku i innych sytuacjach.

Podsumowując, wypad do Albanii udany, choć bardzo krótki, a piwa ich, nie takie złe, jakby się mogło wydawać. Jak na kraj, nie tak typowo piwny, jak Niemcy, Polska, Czechy i inne, to piwa robią tam naprawdę niezłe.

czwartek, 15 listopada 2012

Kącik Piwnego Melomana - ASSASSIN - The Upcoming Terror

Chciałbym zacząć od tego, że zwykle w piątki dodaję wpis do Kącika Piwnego Melomana, jakkolwiek dzisiaj, nietypowo w czwartek, zamieszczam kolejny odcinek. Ostatnio jeden z komentatorów mojego bloga, poprosił mnie, by w KPM było więcej metalu. Tak więc dzisiaj znowu coś z ciężkich brzmień, a dokładniej z niemieckiego thrash metalu. Proszę państwa, przed wami album 'The Upcoming Terror', czyli jakże udany debiut grupy Assassin. Dla mnie osobiście, kultowa płyta niemieckich thrashers'ów. Najlepsza chyba ze wszystkich płyt nagrana kiedykolwiek przez Niemców. Choć przyznam, że miałem lekkie zwątpienie odnośnie tej płyty, gdyż prawie tak samo mocno, lubię album 'Agent Orange' gdrupy Sodom. No ale jednak, po dokładnym przesłuchaniu obu płyt, stwierdziłem, że 'The Upcoming Terror', bardziej zasługuje na dzisiejszy wpis.

Sam w swojej bogatej kolekcji mam dwa wydania tego albumu: winyl z 1987 roku, wydany przez niemiecki SteamHammer oraz wersję cyfrową na dwóch CD, wydaną przez brazylijską Marquee Records. Ta druga wersja dodatkowo, oprócz 'The Upcoming Terror', zawiera demówki 'Holly Terror' oraz 'The Saga of Nemesis', a także koncert 'Liva at the Kupferdachle, Pforrzheim, Germany 23 May 1987'.


Skład grupy na albumie tworzą: Robert Gonella (wokal), Dinko Vecic (gitara), Scholli (gitara), Lulle (bas) oraz Psycho Danger (perkusja).


Płytę otwiera, spokojny jak na ten album' 'Forbidden Reality', który na wydaniu Marquee Records jest rozbity na dwa utwory: 'Into War' oraz właśnie 'Forbidden Reality'. Po tym numerze (numerach), wchodzi jeden z moich ulubionych, czyli 'Nemesis'. Po prostu wielka, wspaniała thrash'owa miazga, a riffy gitarowe, takie jakie lubimy najbardziej. Jest ciężko i po prostu bosko, jeśli o metalu w ogóle można tak się wyrazić. Kolejne cudowne dreszcze przechodzą, gdy rozpoczyna się najlepszy numer na płycie, czyli 'Assassin'. Początek i środkowa część utworu jest, hmm, jakby to określić, troszkę norweska, grimness'owa wręcz. Poza tym, mamy tu miażdżące gitary, które swymi riffami doprowadzają do misteryjnego, metalowego obłędu. Dinko i Scholli naprawdę dają radę. Jeden z klasyków metalu w ogóle. Zaraz po nim, mamy także genialny 'Holly Terror'. No i pod koniec, wita nas swoimi dźwiękami, energetyczny 'Bullets'. Kiedy miałem 15 lat, a było to w 1990 roku, myślałem (mój dobry przyjaciel z osiedla, Grzesiek, także), że szybciej na perkusji nie da się zagrać. Dość szybko nasze poglądy, niestety, albo stety, zostały zweryfikowane. Nieskromnie uważam, że 'Bullets' powinien być ostatnim numerem na płycie, gdyż genialnie epiloguje album. No ale ostatnim jest 'Speed of Light', także bardzo, bardzo dobry numer. Zresztą na tej płycie nie ma słabych kawałków. 

Brzmienie płyty, jak na tamte czasy, jak na debiut kapeli, bardzo dobre, szczególnie w wersji winylowej SteamHammer. CD z Brazylii już niestety, po remasteringu, który zepsuł troszkę odbiór. Płyta, w wersji, CD jest nagrana za głośno, co może troszkę męczyć uszy. Dźwięk z winyla jest miękki, cieplejszy i chyba bardziej dynamiczny. Poza brzmieniem, na samym początku słuchania tego al;bumu, może nieznacznie męczyć wokal Roberta, trzeba się do niego przyzwyczaić. Potem już płyta wchodzi, jak przysłowiowy nóż w masło. 

Naprawdę płyta jest istnym klasykiem. Wszyscy moi znajomi, którzy siedzą zatopieni dość głęboko w metalu, maja podobne zdanie. Nie znam metalowego gościa, któremu by ta płyta się nie podobała. Kto jej nie zna, serdecznie polecam.

A na odsłuch, zapraszam do browarnikowego 'chomika':

W przyszłym tygodniu zaś, czekać będzie na was, prawdziwe polskie muzyczne misterium. Zdradzę tylko, że nazwa zespołu, jest dwuczłonowa. 

środa, 14 listopada 2012

Kormorana lot nad regionem

W kolejnym odcinku moich rozważań o etykietach polskich piw, chciałbym poświęcić kilka słów etykietom i całemu wizerunkowi graficznemu, piw z olsztyńskiego browaru Kormoran. Browar Kormoran, jak wiele osób wie, to browar z mojego rodzinnego miasta i darzę go dość dużą sympatią i strasznie mocno mu kibicuję. Takie lokalne dwa w jednym. 
 
Całą oprawę graficzną Browaru Kormoran, czyli etykiety, opakowania, stronę internetową, opracował Tomasz NiewęgłowskiTo co możemy podziwiać na butelkach piw z Olsztyna, wyszło właśnie spod jego ręki. Opracował on także znaki graficzne trzech nowych linii produktowych Browaru Kormoran, czyli: Regionalne z Warmii i Mazur, Specjały Kormorana oraz Podróże Kormorana. Dziś, w naszym odcinku, zajmiemy się etykietami piw z tej pierwszej linii.
 
Do linii Regionalne z Warmii i Mazur należą takie piwa, jak: Warnijskie, Orkiszowie, Orkiszowe z miodem, Orkiszowe z czosnkiem, Świeże, Rześkie, Warmiak, Marcowe, Cerevisia Marcialis, Olsztyńskie oraz Podpiwek Warmiński.  


 
Etykiety tej linii mają owalny kształt i wszystkie (oprócz Marcowego), rzeczywiście, mają regionalny charakter. Są takie sielskie i wiejskie w swoim charakterze, przywołują nam na myśl Warmię i Mazury, takie, jakie one były w dawnych wiekach. Klimaty te utrzymane są w kolorystyce letniej, ciepłej, słonecznej, przez co, odbiór etykiet jest bardzo przyjemny. Mamy tu karczmiarzy z kuflami piwa w ręku, piwowarów, ludzi pracujących na polu i nad wodą, stare ule pełne warmińskiego miodu, antały pełne piwa, snopy skoszonych zbóż, z których wyrabiany jest słód używany przy produkcji piw w regionie. Piwosz, trzymający w ręku piwa z Kormorana, patrząc na te właśnie etykiety, może rozmarzyć się i cofnąć w czasie do tamtych, jakże innych, spokojniejszych czasów. Inny charakter prezentuje tylko etykieta Olsztyńskiego. Jak dla mnie nazbyt nowoczesna. Zamiast zdjęcia (nie wiem czemu nocnego) olsztyńskiego ratusza, dałbym tu raczej ten sam ratusz w formie graficznej takiej, jak ule na Orkiszowym z miodem, czy wóz rolniczy na Orkiszowym. Pięknie także prezentowałby się Zamek Kapituły Warmińskiej, w podobnej formie i kolorystyce. Ta etykieta i etykieta Marcowego, poprzez fakt, że jest metalizowana, jakoś tak ten charakter regionalności Warmii i Mazur burzą.  
 
Etykiety główne, na pewno, nie są sztampowe, mimo zastosowanych tu różnych stylów graficznych. Są dość mocno rozpoznawalne na naszym rynku piwnym i z tego co wiem, większości odbiorców, podobają się. Czcionki użyte w nazwach piw są różne, jakkolwiek to nie niszczy ogólnego odbioru etykiet. Nazwy piw umiejscawiane są w różnych miejscach, w zależności od marki piwa. Na kilku z nich (Warnijskie, Orkiszowe, Orkiszowe z miodem oraz Orkiszowe z czosnkiem) mamy podany skład, co moim zdaniem, nie jest zbyt trafnym posunięciem, jakkolwiek wcale to nie działa destrukcyjno na odbiór etykiet samych w sobie. 
 
Krawatki wszystkich piw z lini Regionalne z Warmii i Mazur, zawierają znak towarowy tejże właśnie linii.
 
Na kontrach wszystkich piw z tej serii, możemy odnaleźć informacje o tym, jakie piwo właśnie trzymamy w ręku, czasami o nagrodach, jakie dane piwo zdobyło w konkursach piwnych. Są tu także skład (oprócz czterech piw, o których pisałem powyżej), informacja o pasteryzacji, dane teleadresowe oraz informacja o ekstrakcie i zawartość alkoholu. Wszystko bardzo spójne i czytelne.
 
Tło etykiety głównej, krawatki i kontry, w przypadku każdego z piw, jest takie same. Naprawdę całość wygląda bardzo sympatycznie i elegancko. Dodatkowo papier stosowany do wyrobu tychże etykiet jest wysokiej jakości i w większości przypadków, etykiety zawsze są równo przyklejone na butelkach. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko bardzo pięknie i schludnie.
 
W następnym odcinku, napisze kilka słów o drugiej linii produktowej, czyli o etykietach Specjałów Kormorana.