wtorek, 30 lipca 2019

Z wizytą w Fat Fish w Da Nang

Właśnie zauważyłem, że ostatnio, z wielu różnych powodów, zapomniałem o tym, by kontynuować temat mojego ostatniego urlopu i tego, co słychać w wietnamskim krafcie. Dziś nadszedł ten czas, by nadrobić zaległości i przedstawić wam kolejny ciekawy lokal w Da Nang, który serwuje bardzo dobre piwo. Mowa jest o restauracji Fat Fish, w której oprócz dobrego jedzenia znajdziemy cztery krany, z których leje się naprawdę genialne piwo.


Do Fat Fish trafiłem w sumie przez przypadek, a dokładnie szukając lokalu za potrzebą. Tak szedłem do 7 Bridges, które znajduje się dosłownie kilka drzwi od Grubej Ryby, która to zlokalizowana jest przy 439 Tran Hung Dao Street, którą to w trakcie bardzo szybkiego, pełnego sprintu wręcz spaceru, ujrzałem lokal, który przykuł mój wzrok. Szybko wparowałem do wnętrza, od razu spoglądając na bar i cztery krany i wiedziałem, że tu się na dłużej rozlokuję. Ale najpierw ... 

Wróćmy do Fat Fish. Otóż jak wspomniałem powyżej, Gruba Ryba, to lokal, który łączy w sobie restaurację i typowy bar. Wnętrze prezentuje się nader luksusowo, co u maniaka piwa, może wywoływać dziwne doznania. Jednakże, obsługa w tym lokalu, szybko wprowadza przesympatyczną atmosferę. 

 
W Lokalu można napić się piwa lanego, jak i tego z butelek. Na kranie dostępne piwo z browaru Heart of Darkness z Ho Chi Minh City. Na czterech kranach, znajdziemy takie piwa, jak: Kurtz's Insane IPA, Dream Alone Pale Ale, Dream Alone Pale Ale, Pitiless Folly Pale Ale oraz dolniak Conquistador's Mexican Lager. Prawda, że bardzo ciekawy zestaw?



Piwo można zamawiać w dwóch pojemnościach: 225 mililitrów (55 tysięcy dongów / około 9 PLN) oraz 325 mililitrów (95 tysięcy dongów / około 15 PLN). Jak widać, bardziej się opłaca brać kilka maluchów, niż większą pojemność. Można także zamówić sobie deskę próbek składającą się z trzech różnych piw z nalewaka, za sumę 160 tysięcy dongów, czyli około 26 PLN. 

Wszystkie cztery piwa, okazały się wyśmienitymi, choć moim zdaniem, najlepszym, najbardziej wyrazistym, najprzyjemniej goryczkowym piwem była IPA. Tak mi zasmakowała, że skusiłem się na trzy sztuki. Szczerze mówiąc, obawiałem się, że będą to średnie piwa, zważywszy na fakt, jak się potem dowiedziałem, że Heart Of Darkness leją w wielu lokalach. Jednakże moje obawy były niczym nie poparte. piwa okazały się świetne.






To, co dodatkowo bardzo mi się podobało, to fakt, że do każdego z dostępnych na kranach piw, dawano dedykowaną podkładkę, różną dla obu pale ale, ipy oraz lagera. Naprawdę, chciałbym by polskie browary i knajpy wzięły dobry przykład z tej praktyki. 


Do degustacji, do każdego piwa, w lokalu podawane są orzeszki ziemne, co jest zresztą powszechnie stosowaną praktyką w większości lokali z piwem w Wietnamie. Sięgając sześć razy po piwo ze stajni Heart Of Darkness, dostałem sześc porcji fistaszków.  Miłe, prawda? 

Wszystkiemu temu towarzyszy bardzo miła obsługa, która chętnie opowiada o piwie, zadaje pytani, puszcza świetną muzykę, obdarowuje serdecznym uśmiechem i zachęca do robienia zdjęć w lokalu, bez jakiejkolwiek krępacji. Na moje pytanie, czy mogę kupić sobie jedno z dostępnych szkiełek browaru, sięgnęła na półkę po pokala i po prostu mi go wręczyła, a dodatkowo dorzuciła nowe podstawki piw. Naprawdę bardzo, ale to bardzo miło mnie to zaskoczyło. Dodatkowo, widząc, co dzieje się za oknami, a właściwie drzwiami, poprosili byśmy wyszli na zewnątrz, bo tam akurat matka natura odkrywała przed nami swoje moce i niesamowite piękno. Tego dnia, wraz z moją połówką, byliśmy świadkami chyba najwspanialszego zachodu słońca w życiu. Niebo bawiło się wręcz barwami, a my cieszyliśmy się tym zjawiskiem, stojąc po drugiej stronie ulicy, przy brzegu rzeki, z piwami w dłoniach, mając świadomość, że tu picie na ulicy, nie jest karane. Spójrzcie sami, jak to pięknie się prezentowało.

Nie było nam dane skosztować kuchni w lokalu, ale to głównie ze względu na fakt, że mieliśmy wielką ochotę na owoce morza i różnego gatunku ślimaki i lody ... na deser, które czyhały na nas niedaleko, na nocnym markecie, do którego udaliśmy się po degustacji fantastycznych piw z Heart Of Darkness.

Podsumowując, Fat Fish to genialne miejsce do przyjemnego spędzania czasu, serwujące doskonałe piwo, gdzie obsługa jest bardziej twoim znajomym, kumplem, niźli tylko barmanem, czy kelnerem. Naprawdę polecam to miejsce. Nie zawiedziecie się.


Wasze zdrowie!

poniedziałek, 15 lipca 2019

Z wizytą w Mazurskiej Manufakturze Alkoholi w Szczytnie

Jakiś miesiąc temu dotarła do mnie wiadomość, że na polski rynek, wraca regionalna marka piwa, znana szerzej na Warmii i Mazurach, a mianowicie Jurand. Przyznam szczerze, że bardzo mnie to ucieszyło, dlatego tez chciałem zgłębić temat bliżej. Właścicielem marki i znaku towarowego jest firma Mazurska Manufaktura Alkoholi, do której obecnie należy dawny szczycieński browar. Browar, który kiedyś, wraz z browarami w Olsztynie i Biskupcu, wchodził w skład Browarów Warmińsko-Mazurskich, został zamknięty w 1999 roku. Przez dwadzieścia lat, mało kto wierzył, że kiedykolwiek, ponownie w tym miejscu, w Szczytnie w ogóle, warzone będzie piwo, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że od 2001 roku, w budynkach browaru, znajdowała się wytwórnia likierów i napojów 'Tarpan Fabryka Likierów'. 



Jakkolwiek, to co jeszcze niedawno wydawało się tylko bujaniem w obłokach, obecnie zaczyna nabierać realnych kształtów. W 2016 roku, nowym właścicielem obiektu został pan Jakub Gromek, który na wytwórni likierów, założył Mazurską Manufakturę Alkoholi i zrestrukturyzował zakład. W pierwszej połowie 2018 roku, przedstawiona została wizualizacja dawnego browaru oraz pomysł na obiekt, w którym oprócz wytwórni mocnych alkoholi, pojawić się miały: browar, piwny pub, muzeum browarnictwa, a także hotel z restauracją. By zebrać jak najwięcej środków na realizację celu, na początku kwietnia tego roku, rozpoczęła się akcja crowdfundingowa, mająca na celu zebranie środków na realizację części z zaplanowanych w dawnym szczycieńskim browarze inwestycji. 


W nawiązaniu do tejże akcji, jak i do historii związanej z piciem piwa przeze mnie, a mianowicie z piwem Jurand, które było jednym z tych, które rozpoczęły moją piwną przygodę, kilkanaście dni dostałem wiadomość od agencji Good One PR, w której to zachęcono mnie do wzięcia udziału w tejże akcji, a także przedstawiono mi informacje związane z powrotem marki Jurand na polski rynek piwny. Było było dla mnie przyczynkiem do tego, by poznać Mazurską Manufakturę Alkoholi lepiej i zobaczyć, jak obecnie wygląda zakład i na jakim etapie jest obecnie rewitalizacja browaru i związanych z nim inwestycji. Udało mi się umówić z panem Jakubem Gromkiem, dzięki czemu kilka dni temu, udałem się do Szczytna do miejsca, gdzie powstawały kiedyś piwa Jurand. Dodam, że akcja crowdfundingowa zakończyła się 1 lipca o północy. Zebrano ponad 2,4 miliona złotych, a jednym z udziałowców została słynna restauratorka Magda Gessler, która stała się właścicielką 13500 akcji, na łączną sumę ponad 400 tysięcy złotych. 

Dzień, w którym umówiłem się na wizytę w Szczytnie, rozpoczął się słonecznie, co zapowiadało, że mój pobyt w mieście Krzysztofa Klenczona, upłynie w gorącej, miłej atmosferze. Ta towarzyszy od samego początku, czyli od przekroczenia bram zakładu, gdzie natrafiamy na pierwsze ślady piwowarstwa w Szczytnie.



Zanim spotkałem się z właścicielem, miałem przyjemność zwiedzić zakład produkujący mocne alkohole. Moim przewodnikiem był Adam Bigus, Kierownik Produkcji, który przywitał mnie bardzo serdecznie i jak się okazało jest piwowarem domowym, który warzy piwo od kilku ładnych lat, podpatruje mojego bloga, jak i wszystko, co dzieje się w Warmińsko-Mazurskim Oddziale PSPD. Miłe zaskoczenie dla mnie, muszę przyznać. Po wzajemnych uprzejmościach, rozpoczęliśmy wycieczkę. Jako, że nie jestem specjalistów od zakładów, w których destyluje się alkohole mocne, napiszę tylko, że miałem okazję zobaczyć destylarnię, zbiorniki leżakowe, z których dwa miały, zaskakujący dla mnie sześcienny kształt. Te dwa właśnie, służą do leżakowania nalewek. Leżakowanie trwa od 3 do 7 dni. 







W pomieszczeniu obok leżakowni, zlokalizowany jest magazyn spirytusu, który ze względów bezpieczeństwa, nie mógł być mi udostępniony. Udało mi się zobaczyć zbiorniki na spirytus, których łączna pojemność to 611,5 hektolitrów. Niestety, przez grubą szybę, zdjęcie nie do końca mi wyszło, dlatego też, wybaczcie, ale ze względów estetycznych, się nim nie podzielę. 

Kolejnym etapem, była wizyta w pomieszczeniu, w którym zlokalizowana jest nowoczesna linia rozlewnicza. Wydajność linii 7000 tysięcy butelek na godzinę dla pojemności 0,5 i 07 litra oraz 9000 butelek na godzinę dla pojemności 0,1 i 0,2 litra. Na obecnym etapie rozwoju firmy, rozlewa się około 2-3 tysięcy butelek na godzinę, a dziennie średnio od sześciu do ośmiu tysięcy butelek. Zakład pracuje na jedną zmianę. W zakładzie produkowane są rzemieślnicze wódki pod markami własnymi, takimi jak Bielik, czy Wódka z Mazur, a także ajerkoniak Advocaat. W Szczytnie produkowane są także alkohole dla innych podmiotów. Wyroby firmy trafiają na rynek lokalny oraz na eksport. 





Opuszczając destylarnię, udaliśmy się z Adamem oraz panem Stanisławem, który w ostatnich latach działalności browaru, warzył piwo w Szczytnie. Byłem bardzo ciekawy, tego, co ujrzę, jak obecnie wygląda browar, co z niego zostało. Zacznijmy od końca. Z dawnego browaru, nie zostało zbyt wiele.  Kotłów, kadzi, rynien już nie uświadczymy. O ich obecności świadczą tylko dziury widoczne z poziomu podłogi oraz stropu. Jakkolwiek, dają one nam informację o skali i liczbie tychże. Kocioł warzelny miał pojemność 90 hektolitrów. 




W browarze zachowane zostały wszystkie zbiorniki fermentacyjne, rozlokowane w kilku różnych pomieszczeniach, których jest w sumie 26. Największe z nich nich mają pojemność 300 hektolitrów. Nie jestem specjalista od oceniania ich aktualnego stanu, ale większość z nich, moim zdaniem jest w stanie dobrym. 



Jeśli chodzi o leżakownie, to z kilkudziesięciu zbiorników, ostały się dwa (numery 9 i 10), które nie dają nam zapomnieć o tym, że w tym właśnie miejscu, dojrzewało kiedyś piwo, które dla Warmiaków i Mazurów, było czymś więcej niż tylko piwem. Wspomnieć należy chociażby o słynnej olsztyńskiej Bandzie Juranda, ale to temat na zupełnie inny wpis. 



Spacerując po pomieszczeniach, możemy natrafić na różne artefakty, które działają jak taki piwny wehikuł czasu.




Kończąc wycieczkę, spotkałem idącego w moim kierunku pana Jakuba Gromka, który serdecznym uśmiechem przywitał mnie i szerokim gestem zaprosił do swojego biura, gdzie kontynuowaliśmy peregrynacje po tym, co obecnie jest i co wkrótce powstanie. 

To, czego się dowiadywałem w trakcie rozmowy, z minuty na minutę powiększało uśmiech na mojej twarzy. Otóż moi drodzy. Prace nad odbudową browaru rozpoczną się w przyszłym roku, a sam browar ma zostać uruchomiony pod koniec 2021 roku, najpóźniej na początku roku 2022. Jak widzimy, na piwo warzone w Szczytnie przyjdzie nam poczekać jeszcze chwilę, jakkolwiek najważniejszą informacja jest to, że jesteśmy już bliżej celu. Dostawca sprzętu do browaru został już wybrany i obecnie przygotowywana jest dokumentacja browaru. Na tym etapie, nie mogę podać jeszcze nazwy firmy, która wyposaży browar, jakkolwiek jest to dobrze znana marka w piwowarskim świecie. To samo się tyczy parametrów piwnego machinarium, jakkolwiek z czasem docierać do nas będą docierać kolejne informacje dotyczące tego projektu. 

Jednak by mieszkańcy Szczytna oraz całego regionu Warmii i Mazur, nie czekali tak długo na piwo spod znaku zbrojnego rycerza na koniu, właściciel zdecydował się na produkcję kontraktową w browarze w Kościerzynie. Na początku pojawią się dwa piwa marki Jurand: jasny lager oraz pszeniczne. Umowa zawarta pomiędzy Mazurską Manufakturą Alkoholi oraz Browarem Kościerzyna została podpisana na okres dwóch lat, tak by do rozpoczęcia warzenia w Szczytnie, piwo było cały czas na lokalnym rynku. Oficjalna premiera obu piw zaplanowana jest na drugą połowę lipca. Pierwszy raz będzie można ich skosztować podczas Dni Szczytna. 

Do roli głównego piwowara w nowym szczycieńskim browarze przymierzany jest, wspomniany wyżej Adam Bigus. Pozostaje mi tylko trzymać mocno kciuki.

Podczas naszej konwersacji, miałem także okazję trochę wejść głębiej w ideę rzemieślniczego podejścia do produkcji alkoholi mocnych, a także ich spróbować. Jako osoba, która dzięki miłości do piwa, niezbyt często pija alkohole mocne (poza whisky), muszę przyznać, że to, czego spróbowałem, wywarło na mnie niesamowite wrażenie. Petarda! Ajerkoniak niesamowicie delikatny, gładki, przyjemnie esencjonalny, z bardzo dobrze ukrytym alkoholem. Bardzo smaczny trunek, który dzięki tej degustacji, nie raz jeszcze pojawi się u mnie w szkle. Dodatkowo, poczęstowano mnie nalewkami, które dopiero wchodzą do szerszej produkcji i dystrybucji. Dwa warianty, czyli wiśnia i pigwa, tak samo jak ajerkoniak, skosztowałem z wielką przyjemnością. Niesamowicie delikatne, mimo dość wysokiego woltażu, przyjemnie owocowe, z przyjemnie ukrytym alkoholem, które ciężko mi byłoby ustawić w jednym szeregu, ze znanymi mi, dostępnymi na rynku, słodkimi ulepkami. Naprawdę, bardzo, ale to bardzo dobre trunki. Jeśli to jest praktyczna strona idei kraftowych mocnych alkoholi, to ja jestem na tak. Oczywiście, nie tylko sam wygląd, aromat i smak, ale i podejście do produkcji, jest zupełnie inne, niż w przypadku odpowiedników, dostępnych szeroko na rynku. 

Mi, nam wszystkim, pozostaje czekać na rozwój wydarzeń w Szczytnie, w których sam także postaram się was informować. Z tego, co mi pokazano, powiedziano, nakreślono, jestem przekonany, że warto czekać na efekt finalny, który z pewnością stanie się nie tylko wizytówką Szczytna, ale i całego regionu, który dzięki kolejnemu działającemu browarowi, będzie rósł w siłę na piwnej mapie polski. Mnie i nie tylko mnie, cieszy reaktywacja tegoż miejsca i przywrócenia mu piwnego charakteru, przywrócenia tradycji piwowarskich w Szczytnie. 

niedziela, 14 lipca 2019

Oficjalna trójmiejska premiera Witbiera Browaru Ukiel i Browarnika Tomka w Lawendowej 8

Druga sobota lipca, to dzień, kiedy na kranach trójmiejskich lokali, po raz pierwszy pojawiło się piwo z Browaru Ukiel. To wszystko dzięki trójmiejskiej premierze naszego kooperacyjnego piwa Witbier, które zagościło w czterech gdańskich lokalach: Lawendowa 8, Pub Spółdzielczy, Z Innej Beczki oraz Labeerynt oraz w sklepie oferującym piwo lane z beczki do buteleczki - Może Piwa? Oficjalne spotkanie z piwem oraz ekipą browaru i mną, miało miejsce u Łukaszy - Guza i Jankowskiego - w Lawendowej 8. Tam, oprócz Witbiera, browar dostarczył także beczkę szlagierowego piwa browaru, czyli West Coast IPA.


Zanim, ja i ekipa Ukiela, przybyliśmy do gdańskiego trójkąta piwnego, tam mówi się o skrzyżowaniu ulic Straganiarskiej i Lawendowej, na której zlokalizowane są Lawendowa 8, Cafe Lamus oraz Pułapka, odwiedziłem wszystkie miejsca, gdzie tego dnia miał zagościć kooperacyjny Witbier. Swoją podróż zacząłem od sklepu Może Piwa?. Sklep mieści się niedaleko dworca kolejowego Gdańsk - Oliwa, na rogu Bora-Komorowskiego i Słowiańskiej. Na małej przestrzeni mieści się bardzo dobrze zaopatrzony sklep, który oprócz piw butelkowych, oferuje też piwo lane do petów, dzięki zamontowanej kolumnie z dwoma kranami. Tego dnia, jeden okupowany był przez naszego Witbiera. Co ciekawe, oprócz butelkowej wersji tego piwa, która także pojawiła się w Gdańsku, u Artura (tak się nazywa właściciel sklepu, bardzo, bardzo sympatyczny i pozytywny człowiek), można zakupić także inne pozycje Browaru Ukiel, a mianowicie West Coast IPA, APA i Porter Bałtycki. To co było dla mnie zaskoczeniem, to fakt, że Artur z okazji podpięcia Witbiera i mojej wizyty, przygotował dla mnie miłą bardzo niespodziankę, za którą chciałbym bardzo serdecznie podziękować.




Drugim miejscem piwnym, do którego zajechałem z roboczą wizytą był Browar Spółdzielczy. Tam, oprócz sympatycznego przyjęcia, jak zawsze, spotkałem także znajomych z dawnej pracy, których, między innymi do Spółdzielczego, sprowadziło premierowe piwo. W czasie mojej wizyty, nie było go jeszcze na kranach, ale jak ekipa lokalu zapewniła, do wieczora miał się pojawić. 


Po opuszczeniu Spółdzielczego, szybki szus na Wajdeloty do pubu Z Innej Beczki, gdzie także wieczorem miał pojawić się Witbier. Przyznam szczerze, że dawno nie byłem w tych rejonach Gdańska i muszę przyznać, że rejon Wajdeloty właśnie, zmienił się nie do poznania. Super rewitalizacja miejsce, gdzie po remoncie, a właściwie rewitalizacji, pojawiło się wiele ciekawych ciekawych miejsc, gdzie można spędzić miło czas: kawiarnie, restauracje, lokale usługowe i właśnie pub Z Innej Beczki. W środku, było już kilka osób, które czekały na naszego słonecznego Witbiera. 



Czwarta beczka pojechała na Szeroką na Głównym Mieście prosto do pubu Labeerynt. Latem lokal ten i wszystkie inne znajdujące się na tej ulicy, oblegane są dość mocno przez turystów. Tego dnia nie było inaczej. W lokalu można było usłyszeć język angielski, francuski, szwedzki. Ten zagraniczny konglomerat ludzki, także miał okazję tego dnia skosztować tego, jak warzy się w Gutkowie pod Olsztynem.


Po odwiedzeniu powyższych lokali, swoje kroki skierowałem do Lawendowej 8 i w tym momencie, zadzwonił do mnie Łukasz Jankowski, z pytaniem, czy może już zacząć polewać Witbiera, gdyż klienci już się o niego pytają. Oficjalnie, lanie miało zacząć o dwudziestej, ale przecież spragnionych gości, nie można zbyt długo trzymać w oczekiwaniu na ambrozję, więc piwo zaczęto lać około w pół do ósmej. 



Do lokalu przyjechali właściciele, udziałowcy i piwowarzy Browaru Ukiel, czyli Maciej i Adam Uszpolewicz oraz Kamil Tchorzewski, którzy tego dnia, spędzili jeden z najwspanialszych dni w historii browaru. Gdański trójkąt piwny, jak co lato oblegany jest przez miłośników dobrego piwa, więc w ogródkach trzech lokali i wokół nich, bawiło się mnóstwo ludzi. Część z nich była gorąco zainteresowana piwami Ukiela, część przyszła na bitwę piwną browarów Nepomucen i Dwóch Braci, która tego dnia odbywała się w Pułapce, a część po prostu przybyłą spędzić miło czas przy dobrym piwie. Ku mojemu i 'ukielowców' zaskoczeniu, oba piwa browaru, cieszyły się dużą popularnością. Dość powiedzieć, że Witbier skończył się po dwóch godzinach od rozpoczęcia sprzedaży, co dla nas było niesamowitą nagrodą. Co było bardzo miłe także, to fakt, że wszyscy co pili kooperacyjne piwo, twierdzili, że to naprawdę bardzo dobry witbier. Wszystkim naprawdę bardzo smakował. Cieszy nas to bardzo, gdyż Witbier wchodzi do sezonowej oferty Browaru Ukiel i co roku będzie dostępny w okresie wiosenno-letnim. Dość powiedzieć, że obecnie dojrzewa właśnie druga warka tego piwa. 








Lato w Gdańsku, w Trójmieście w ogóle, to czas kiedy obywa się cała masa imprez, po prostu dużo się dzieje. Dla każdego coś miłego. Jednym z  corocznych wydarzeń, które ma miejsce w Gdańsku jest FETA, czyli Festiwal Teatrów Ulicznych i Plenerowych. Na tę okoliczność, do Gdańska przyjechała grupa muzyków z Barcelony, w skład której wchodziło osoby rodem z Peru, Kolumbii, Argentyny, Hiszpanii i innych krajów. Artyści, tego dnia odwiedzili także róg Straganiarskiej i Lawendowej i ku uciesze gości trzech knajp, wykonali swoje aranżacje szlagierów rockowych i metalowych, wśród których znalazły się utwory takich kapel jak Iron Maiden, Slayer, Judas Priest, czy Rage Against The Machine. Naprawdę fenomenalne muzyczne doznanie. W podzięce ekipy lokali częstowali muzyków piwem, do czego dołączyliśmy się także my z naszym Witbierem. Bardzo im smakował. W ogóle, atmosfera zabawy, jaką doznali w Polsce, była czymś co ich naprawdę oszołomiło.






W tak miłej atmosferze, wśród przyjaciół i znajomych z Lawendowej 8, Lamusa i Pułapki oraz ekip browarów Nepomucen, Dwóch Braci i Brokreacja (pojawił się Jerry Brewery), bawiliśmy się do późnych godzin nocnych. Cała masa dobrego piwa, smakowite jedzenie z zaparkowanego nieopodal jedzeniowozu, dobra muza, genialne rozmowy, nowe kontakty, sporo wyśmienitego humoru, fenomenalni ludzie, to wszystko sprawiło, że ten dzień, na bardzo długo utkwi w pamięci ekipy Browaru Ukiel oraz mojej. Fenomenalna premiera, superanckie spotkanie, po prostu mega wydarzenie. Tak powinny wyglądać piwne sptokania, piwne premiery. Tak, po prostu, trzeba żyć. 

Mogę was zapewnić, że to pierwsze spotkanie z ekipą Ukiela w Trójmieście, ale na pewno nie ostatnie. Po takim przyjęciu, po takich opiniach piw, na pewno jeszcze nie raz tu zawitamy z ciekawymi piwami. Kończąc wpis, chciałbym bardzo podziękować Łukaszom i całej ekipie Lawendowej 8 i Lamusa za fantastyczne przyjęcie, za możliwość rozlania naszego piwa i po prostu za wszystko. Wielkie podziękowania także dla Dominika Stankiewicza i hurtowni Standbu, za dystrybucję piw Browaru Ukiel na terenie Trójmiasta. Do zobaczyska ponownie i na zdrowie!