środa, 30 listopada 2022

Z wizytą w browarze Pivovarský dům Benedict w Pradze

Drugim piwnym miejscem, drugim browarem, który udało mi się odwiedzić podczas mojego ostatniego wyjazdu do Pragi, był Pivovarský dům Benedict.
 

 
Pivovarský dům Benedict zlokalizowany jest na Nowym Mieście, na rogu ulic Ječná/Lípová 15. Można powiedzieć, że kierując się ku Wełtawie, w prostej linii do słynnego 'tańczącego budynku'. Czynny jest codziennie w godzinach: poniedziałek-sobota 11:00-23:30 oraz niedziela 12:00-23:30.
 
Przekraczając wrota browaru, wita nas schludne, ładne wnętrze lokalu. Wszystko utrzymane w kolorystyce brązu, ciemnej zieleni, bieli i czerni, kontrastującej z lśniącą, miedzianą warzelnią.
 
 
 
Warzelnia właśnie, czyli serce browaru, zlokalizowana jest trochę na uboczu, w rogu, po prawej stronie od wejścia. To dwunaczyniowe machinarium. Niedaleko warzelni, w pomieszczeniu obok, widocznym przez duże przeszklenia, mamy fermentownię, którą stanowią trzy wanny fermentacyjne. Otwarta fermentacja - bosko! W tymże pomieszczeniu, przy wannach znajduje się jeszcze jeden zbiornik, prawdopodobnie unitank. Czy więcej zbiorników jest w prowarze? Tego się nie dowiedziałem.
 

 
Bar, wyposażony w kolumnę z ośmioma kranami, znajduje się na wprost od wejścia. Zawsze dostępnych jest 8 piw. Ja trafiłem na naprawdę przyjemny zestaw. Tego dnia dostępne były: Benedict 12% (jasna dwunastka), Nachmelený Benedict (IPL), Tmavý ležák 11% (ciemna jedenastka), Pšeničné pivo 11% (Weizen), Imperial Lager 20% (jasne mocne), Břevnovské Abbey 17% (dubbel), Klášterní IPA 15 % (IPA) oraz Weizenbock 16%. Jak widać, duży wybór bardzo ciekawych piw, jakkolwiek tylko jedno z nich, warzone jest na miejscu, a mianowicie pszeniczne. Raszta to wyroby innego praskiego browaru, a mianowicie Břevnovský klášterní pivovar sv. Vojtěcha. Dziwne to trochę, ale prawdziwe. Czyżby moce przerobowe Benedicta są tak niskie? Nie wiem.
 
 


Dostępne piwa można zamawiać w dwóch pojemnościach 0,3 i 0,5 litra, a także w postaci deski próbek. Powyższa zawiera wszystkie piwa dostępne na kranach (osiem), każde wlane w szkiełko o pojemności 90 mililitrów. Ja właśnie z tego rozwiązania skorzystałem. Koszt takiej piwnej karuzeli, to 200 koron, czyli jakieś 40 złotych polskich, czyli dosyć sporo jak na 720 mililitrów w sumie. Prezentuje się to tak.
 

 
No ale jak same piwa, pewnie spytacie? Otóż moi drodzy. Numer jeden i dwa, czyli jasna dwunastka i IPL, to wypusty, jak dla mnie wybitne. Wypiłem z wielkim smakiem. Mega aromatyczne, super nachmielone (dwójka znacznie mocniej) i po prostu pyszne. Gdyby czas pozwalał, to zamówiłbym po większej pojemności. Bardzo dobra także miejscowa pszenica i Weizenbock. Reszta piwa też ok, choć jakoś za bardzo mnie nie porwały. Najdziwniejszym okazał się imperialny lager. Niby fajny aromatycznie i całkiem nieźle ułożony, a jednak jakiś taki dziwny w odbiorze. Może, po prostu, nie do końca moja bajka. 
 
Pivovarský dům Benedict to browar restauracyjny, więc dość duża liczba osób przychodzi tu głównie posilić się. Ja, jak wyżej pisałem, skorzystałem tylko z piwa i to w niewielkiej ilości, więc trudno mi ocenić jej jakość. Na talerzach klientów, wyglądało to bardzo zachęcająco. W ogóle, co mnie mocno zaskoczyło, to ogromna liczba ludzi, która pojawiła się niewiele czasu po otwarciu się lokalu. Ja wstąpiłem tam równo o 11:00, czyli na samo otwarcie. Wszyscy ci klienci przybyli, prawdopodobnie, na lunch, bo wszyscy zamawiali właśnie dania miejscowej kuchni. 
 
Ogólnie rzecz ujmując, bardzo fajne miejsce, z fajnym piwem, tylko nie wiem, czemu warzonym głównie w innym browarze. Tak, czy siak, polecam tę miejscówkę. Wasze zdrowie!

niedziela, 27 listopada 2022

Z wizytą w Automat Matuška w Pradze

Ostatni weekend listopada, to była dla mnie kolejna okazja, by odwiedzić czeską Pragę. Wszystko dzięki Michałowi Saksowi i jego zaproszeniu na alebrowarowe kranoprzejęcie w jednym ze stołecznych lokali z kraftowym piwem. Półtorej dnia w Pradze, zaowocowało nie tylko imprezą z piwami AleBrowaru, ale także wizytami w kolejnych praskich browarach i piwnych lokalach. Jednym z nich jest Automat Matuška, czyli nowe miejsce na piwnej mapie Pragi.
 
 
Ten piwny lokal, z minibrowarem w środku, został otwarty dla klientów nieco ponad dwa tygodnie temu. Zlokalizowany jest na skrzyżowaniu ulic Bubeneckiej i Dejvickiej. Otwarty jest codziennie w godzinach 11:00-24:00, poza niedzielą, kiedy to zamyka się dwie godziny wcześniej niż w pozostałe 6 dni. 
 
Jak wspomniałem powyżej, jest to zupełna nowość dla miejscowych miłośników piwa, jakkolwiek po tych kilkunastu dniach swojego istnienia, wyrobiła już sobie rzeszę klientów, co widać szczególnie w godzinach popołudniowych i wieczornych, gdy w środku robi się naprawdę tłoczno.
 
Wnętrze utrzymane jest w klimacie dawnego polskiego baru mlecznego. Ściany obite białymi płytkami ceramicznymi i dość surowy bar zarówno ten z kranami z piwem, jak i ten drugi, w innym pomieszczeniu, z jadłem. 
 

 
Niech was jednak to nie zmyli, bo lokal jest bardzo nowoczesny. Po pierwsze w głównej sali, na ścianie mamy umiejscowione urządzenie, które mocno przypomina te, które widzieliśmy kiedyś na naszych dworcach kolejowych i lotniskach, na których wyświetlane były czasy, destynacje i numery peronów. Pamiętamy, gdy się wyświetlały nowe, to kosteczki z cyframi i literami, przeskakiwały układając odpowiedni czas i kierunek podróży. Podobnie tutaj, tyle że mamy tu zegar i podłączony Spotify. Gdy zmienia się kawałek urządzenie tak ustawia literki, by wyświetlało wykonawcę i tytuł piosenki, która właśnie leci. 
 
Mamy na ścianie też inkarnację zegara w postaci kreskówkowego mechanicznego piwosza, z ruchomymi oczami i ramianiem z kuflem piwa. Co kwadrans, zegar się uruchamia i piwosz kręci oczami, odpowiednio tyle razy, jaką wartość ma godzina. Czy jeśli jest np. trzecia, to kręci trzy razy i w zależności który wybija kwadrans, to tyle razy podnosi kufel do ust. Czyli, jeśli jesteśmy w knajpie i wybiła właśnie 15:30, to piwosz kręci trzy razy oczami i dwa razy podnosi kufel do ust. Znając tę zasadę i nie mając zegarka przy sobie, patrząc na te machinarium, możemy sobie łatwo odpowiedzieć która właśnie wybiła godzina.
 
Tak mnie ta tablica i zegar oszołomiły, że zapomniałem zrobić zdjęć i nagrać filmów. Wybaczcie! Musicie pojechać i zobaczyć to na własne oczy. 
 
Ale wróćmy do samego piwa. Tuż przy wejściu mamy salę z barem. Bar jest wyposażony w ciekawą kolumnę z dziewięcioma kranami. Oczywiście, podpięte są pod nie piwa z browaru Matuška. Piwa można zamawiać w dwóch pojemnościach, czyli 0,4 litra oraz 1 litr. Ta druga pojemność wlewana jest w wielkie, ciężkie kufle. 
 

 
Podczas wizyty, miałem okazję skosztować dwa miejscowe piwa, czyli Černý (stout) oraz California (American Pale Ale). Oba piwa bardzo pijalne i dobre. Na więcej nie starczyło czasu. Oprócz piwa na kranie, w lokalu można zaopatrzyć się w piwa butelkowe, do spożycia na miejscu lub do zakupu na wynos. Klasyka ta sama co na kranie oraz piwa specjalne i sezonowe.
 
Podczas degustacji pierwszego piwa, mieliśmy z Michałem takie szczęście, że spotkaliśmy właściciela i piwowara Adama Matuškę, który serdecznie z nami się przywitał i zaproponował dania miejscowej kuchni. Ja skorzystałem z ćwiartki kurczaka, a Michał uraczył się kanapką z łososiem i smakowitą sałatką z twarogiem i bakłażanem. 
 
Podczas kosztowania jedzenia i piwa, Adam poopowiadał nam trochę o historii tego miejsca, jak powstawało (samo przygotowanie lokalu do użytku trwało półtorej roku), o serwowanym piwie i jedzeniu, a także o tym, że w piwnicy znajduje się ... minibrowar, co mnie mocno zaskoczyło, gdyż myślałem że Automat Matuška, to tylko piwny lokal z wyszynkiem, bez produkcji. Zaskoczenie było tym większe, że to co zobaczyłem, okazało się najmniejszym komercyjnym browarem jaki odwiedziłem w swoim życiu. Adam 'oprowadził' nas po calym browarze. Moi drodzy, całe machinarium to dwunaczyniowa warzelnia o wybiciu 100 litrów (1 hektolitr) oraz cztery zbiorniki fermnentacyjno-leżakowe o takiej samej pojemności. Na zdjeciach widać tylko trzy takie zbiorniki, czwarty był umiejscowiony kilka metrów od warzelni niedaleko schodów. 
 




 
z Adamem Matuška
 
W trakcie wizyty, warzony był akurat pils i w powietrzu czuć było bardzo przyjemny aromat chmielu Saaz. Piwa warzone w tejże mikrowarzelni, nie trafiają na krany w lokalu. Są to piwa, które warzone są na zamówienie, np. na różnego rodzaju firmowe imprezy integracyjne, imprezy kulturalne i inne. Będąc osobą prywatną lub właścicielem firmy, można skontaktować się z właścicielami i ustalić uwarzenie takiego piwa na wyłączność. Naprawdę bardzo fajny pomysł z tym mikrobrowarkiem, nie sądzicie? Zauroczyło mnie to wręcz.
 
Jak widać, mimo lekko chłodnego klimatu rodem z baru mlecznego, miejsce bardzo ciekawe i bardzo piwne, w którym z czasem robi się coraz bardziej tłoczno i atmosfera też zaczyna być bardziej gorąca i przyjemna. W tle, słyszalny jest lekki harmider rozmów praskich piwnych lokalsów.
 
Będąc w Pradze, polecam Wam odwiedzić to miejsce, zwłaszcza że znajduje się tuż przy stacji metra Hradčanská (z okien lokalu widać wejście do metra), a także dość blisko innych zacnych praskich minibrowarów. Ja polecam bardzo! Wasze zdrowie!

wtorek, 22 listopada 2022

Z wizytą w browarze Brovaria w Poznaniu

Poznań, to takie miasto, które w swoim życiu odwiedzałem dość często, a to ze względu na rodzinę ze strony ojca, jak i z powodu odbywających się w tym mieście targów. Właśnie przy okazji tegorocznych Poznańskich Targów Piwnych, też nawiedziłem największe miasto Wielkopolski. Jadąc do Poznania pomyślałem, że warto wolny czas wykorzystać na wizytę w jakimś browarze. Oczywiście, jako pierwsza na myśl przychodzi Brovaria.
 
 
Brovaria, zlokalizowana w samym centrum Starego Miasta, przy Starym Rynku 73-74, naprzeciw Muzeum Postwania Wielkopolskiego, to trzeci najstarszy restauracyjny browar w Polsce, po Browarze Spiż z Wrocłąwia i CK Browarze z Krakowa. Swoje podwoja dla gości otwarzył w 1994 roku. Można więc śmiało powiedzieć, że w tym roku, browar osiągnął swoją pełnoletność. Sam, kilka razy już w swoim życiu odwiedziłem ten piwny przybytek, jakkolwiek, nigdy wcześniej nie miałem okazji na zrobienie fotorealcji. Tym razem się udało. 
 
Brovaria, to nie tylko browar restauracyjny, ale także hotel i restauracja, czyli taki turystyczny śródmiejski konglomerat. Moim przewodnikiem po browarze, był wieloletni główny piwowar Brovarii - Maciej Paszkowski.
 
Miejsca dla gości w Brovarii jest mnóstwo i widać to już po przekroczeniu drzwi tego miejsca. Największa sala, to serce browaru, czyli tak zwana Sala Piwna, z warzelnią, która jednorazowo może pomieścić 160 osób.
 

 
Poza tym, napić się piwa i zjeść możemy także w Sali Lunchowej (70 miejsc), Piwnicy (70 miejsc), Barze (65 miejsc) oraz w sezonie w Ogórdku Piwnym (100 miejsc). Jak widać, liczba miejsc w Brovarii jest ogromna, jakkolwiek w sezonie, znalezienie wolnego miejsca w godzinach popołudniowo-wieczornych, graniczy z cudem. 
 
Sercem browaru jest dwunaczyniowa warzelnia o wybicu 10-12 hektolitrów firmy SALM. 
 


 
Tuż obok warzelni umiejscowione mamy dwa zbiorniki fermentacyjne, osiem zbiorników wyszynkowych i hopgun. 
 


Zbiorniki fermentacyjne (unitanki) o pojemności 24 hektolitrów, zlokalizowane są w piwnicy. 
 
W Brovarii warzy się klasyczne style, jak i style nowofalowe. Trzon produkcji stanowią trzy piwa: Pils, Pszeniczne i Miodowe (marcowe z dodatkiem miodu). Te też piwa, można zakupić jako deskę degustacyjną (3 x 200 mililitrów), z czego skorzystałem.
 

 
Poza tym, w zależności od sezonu i idei piwowara, warzy się, jak wspomniałem wyżej, piwa nowofalowe. Podczas mojej wizyty, na kranach, dostępne były takie piwne przysmaki, jak Dyniowe, Dunkel, Witbier, Idaho Single Hop IPA, Porter Bałtycki i Coffee Baltic Porter. Wszystkie piwa browaru, można kupić także na wynos w półlitrowych butelkach, a oprócz nich także piwne gadżety (szkło w klilku odsłonach, otwieracze, podstawki, itp.).
 
 
Smakując piwa z deski degustacyjnej, muszę przyznać, że wszystkie powyższe piwa były dobre, może nie wyrwały mnie z butów, ale wypiłem z przyjemnością. Szczególnie Miodowe mnie zaskoczyło, które o dziwo miodowe było w aromacie, ale nie było słodkie. Po powrocie do domu, miałem okazję skosztować także Dyniowego z butelki, który także okazał się dobrym piwem, nie przesadzonym przyprawowo. W lodówce natomiast, czeka na swoją kolej Coffee Baltic Porter. 
 
W Brovarii, tego dnia, nic nie jadłem, ale to z powodu braku większej ilości czasu, jakkolwiek z rozmów ze znajomymi z Poznania i pamiętając przeszłe moje wizyty, jest w tym temacie bardzo nieźle. 
 
Ogólnie rzecz ujmując, poznańska Brovaria to bardzo fajne miejsce, z całkiem przyjemnym piwem. Warto odwiedzić, naprawdę. Obecnie, wrażenia z degustacji piwa i jadła, może psuć remont Starego Rynku i okolic, co powoduje, że o ogródku piwnym możemy zapomnieć na długie miesiące, jakkolwiek wnętrza miejsca rekompensują zewnętrzne niedogodności. Miejsca na degustację nadal pozostaje sporo, więc bez obaw będąc w Poznaniu, warto zahaczyć o Brovarię. Ja zabieram się zaraz za degustację sezonowego Coffee Baltic Porter, a wam życzę 'Na zdrowie!'.