poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Z wizytą w Usedomer Brauhaus w Heringsdorfie

Drugim i niestety ostatnim browarem, który udało mi się odwiedzić, podczas bardzo krótkiej wizyty w landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie, był restauracyjny Usedomer Brauhaus w Heringsdorfie. 
 
 

Heringsdorf, to mała miejscowość wypoczynkowa, która położona jest zaledwie około dwa kilometry od polskiej granicy. Miejsce wypoczynku wielu Niemców, szczególnie tych w średnim wieku i starszych. W tejże miejscowości mieści się mały, ale bardzo sympatyczny browar restauracyjny Usedomer Brauhaus. W wolnym tłumaczeniu "Browar Uznamski". Usytuowany jest przy Friedensplatz.
 
Został otwarty w 2004 roku, także jak widać, w przyszłym roku osiągnie pełnoletność. Mimo młodego wieku, tuż po wejściu do środka, możemy poczuć klimat typowego niemieckiego miejsca, gdzie leje się piwo i serwuje się precle oraz niemiecka kiełbasę. Tak tez było i w tym wypadku. Naprzeciw wnętrza wita nas, wymodelowany w podkowę, bar, a po jego prawej stronie, w rogu, mamy dwunaczyniową warzelnię, lśniącą warzelnię.
 

 
W czasie naszej wizyty w browarze trwało akurat warzenia, a na garach można było spotkać głównego piwowara. Zagadnąłem go i spytałem, czy będzie możliwość zwiedzenia wnętrza browaru i zrobienia kilku zdjęć. Odpowiedział, że akurat jest w trakcie warzenia, ale spróbuje jakoś pomóc i po kilku chwilach, przyprowadził do naszego stolika, swojego kolegę po fachu, pomocnika głównego piwowara, sympatycznego, młodego dżentelmena z ... Polski o imieniu Paweł, który przywitał mnie szerokim uśmiechem i zaprosił na browarne włości. 
 
Pomieszczenie fermentacyjno-leżakowe, magazyn surowców, rozlew mieszczą się w piwnicach browaru. Mamy tu 14 zbiorników fermentacyjno-leżakowych, w których leżakuje piwna klasyka.
 



 
Obok pomieszczenia z tankami, mamy pomieszczenie rozlewu, gdzie piwa nalewa się do butelek, które można zakupić na górze w browarnej restauracji, a także do kegów. 
 

 
Bardzo ciekawym miejscem w piwnicach browaru, jest pewna część korytarza, w którym, na metalowej półce leżą bańki z cieczami, które zawierały w sobie aromaty, które występują w piwie, te porządane i te mniej. Do baniek przymocowane są pompki, dzięki czemu możemy dobitniej poczuć co jest w środku. I co my tam mieliśmy? Między innymi aromat kawy, diacetylu, zielonego jabłuszka oraz trzy inne, których obecnie nie pamiętam. Bardzo fajna sprawa, naprawdę.
 
 
W browarze, tworzy się także piwne destylaty.
 

 
No, ale wróćmy na parter, do głównego pomieszczenia browaru i do samego piwa. W ofercie browaru mamy takie specjały piwne, jak: Naturtrüb, Schwarz, Weizen oraz Pils. Piwa można zamawiać w czterech różnych rozmiarach: 0,1 l (1,30 euro), 0,3 l (3,50 euro), 0,5 l (4,90 euro) oraz 1 litr (7,80 euro). By spróbować wszystkich, na początek najlepiej zamówić zatem zestaw degustacyjny, czyli 4 razy 0,1 litra. 
 

W Usedomer Brauhaus warzy się naprawdę dobrze. Wszystkie skosztowane piwa, były naprawdę dobre, a pszeniczne i pils, to dwie miejscowe petardy, które chce się pić i pić. Warto zostać na dłużej, pomimo faktu iż, na nasze warunki, nie są to najtańsze piwa. 
 

 
W browarze można napić się także miejscowego radlera, czy diesla, a także zamówić koktaile na bazie warzonego na miejscu piwa. 
 
Oprócz dobrego piwa, browar serwuje także kilka dań, tych lżejszych i tych bardziej treściwych, typowo niemieckich. Między innymi precle, pieczone ziemniaki, wursty, golonki i inne dania. 
 
 
Konkludując, Usedomer Brauhaus, to bardzo fajne miejsce, w którym warzy się bardzo dobrą, orzeźwiającą klasykę, którą chce się pić bez końca. Polecam wszystkim odwiedzającym polskie zachodnie wybrzeże, wyprawę do Heringsdorfu, miasteczka, które jest tak blisko Polski. Wasze zdrowie!

sobota, 14 sierpnia 2021

Z wizytą w Browarze Störtebeker w Stralsundzie

Wakacje na wschodnim wybrzeżu polskiego Bałtyku, to dobra okazja do tego, by odwiedzić tez Niemcy i ich browary zlokalizowane w niedalekiej odległości od granicy z Polską, a Świnoujście, jako baza wypadowa, do tego się idealnie nadaje. 
 
Na pierwszy dzień wizyty w Niemczech, a dokładnie w landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie, wybraliśmy Rugię i browary zlokalizowane w pobliżu, czyli Störtebeker Biermanufaktur w Stralsundzie (tuż przy samej Rugii) oraz Insel Brauerei na wyspie tejże, w miejscowości Rambin. Zacznę od tego, że do tego drugiego, w końcu nie dotarliśmy, ale o tym pod koniec wpisu. Przejdźmy zatem do Störtebeker Biermanufaktur.
 
 
Na początku dodam, że mimo obecnej sytuacji na świecie, wjazd do Niemiec bezproblemowy. Granica Świnoujście-Ahlbek, tak naprawdę bez żadnej kontroli, więc w jedną i drugą stronę jedzie się bez duszy na ramieniu. Tak było przynajmniej na koniec lipca tego roku. Jak jest teraz, nie mam pojęcia. 
 
Browar Störtebeker mieści się w przemysłowej dzielnicy Stralsundu, tuż przy porcie morskim, przy Greiswalder Chaussee 84-85. Do browaru można dostać się, wykupując wycieczkę po browarze na ich stronie. Choć patrząc teraz na tę stronę, akurat dział ze zwidzaniem nie działa, więc nie wiem, jak to teraz wygląda, ale pod koniec lipca, taką wycieczkę, z ubezpieczeniem, można było sobie wykupić za 13,50 euro. W cenie tej zwiedzanie browaru, które trwa około dwóch godzin oraz degustacja pięciu piw browaru, w firmowej degustatornii. 
 
Od razu nadmienię, że tak naprawdę, nie są to dobrze wydane pieniądze, gdyż wycieczka, dla ludzi ogarniających choć trochę piwo, jest po prostu nudna, a i zobaczyć samego browaru zbyt wiele nie można. Zwiedzanie z przewodnikiem, bardzo miłym zresztą, odbywa się w języku niemieckim. Sporo niemieckiego rozumiem, jakkolwiek mam duże problemy z mówieniem, jakkolwiek nawet z taką znajomością niemieckiego, można ogarnąć co przewodnik mówi. Przewodnicy znają język angielski, ale 95% odwiedzających browar to osoby niemieckojęzyczne, więc i tour jest po niemiecku. 
 
Wróćmy jednak do samego browaru. Browar ita nas z oddali wielkimi zbiornikami fermentacyjno-leżakowymi oraz tuż za nimi starymi zabudowaniami browaru, przy których mieści się parking dla gości oraz ... tak, moi drodzy, market przybrowarny, o którym za chwilę. 
 

 

 
Zwiedzanie browaru, zaczyna się od końca, czyli od rozlewu, na którego okalających szybach, widieją naklejki informujące o zakazie fotografowania, jakkolwiek, przewodnik nie zabronił mi robienia zdjęć. Więc kilka strzeliłem. 
 


 
Nowoczesna maszyneria, cała masa butelek. Piwa Störtebeker leje się do butelek zwrotnych, dlatego tez cały rozlew wyposażony jest w takie maszyny jak, zdzierarka etykiet, myjka butelek, maszyny do nalewania, kapslowania, etykietowania i pakowania w kartony. Wybaczcie, ale zapomniałem, jaka jest wydajność godzinowa tegoż machinarium. 
 
Po wizycie w rozlewni, udajemy się do innego budynku, w którym mieści się warzelnia, pomieszczenie głównego piwowara oraz inne socjalne pokoje. Warzelnia, przyznam już na samym początku, rzuca za kolana. Po prostu, piękne, lśniące, super zaaranżowane miejsce pracy piwowara. Warzelnia mieści w sobie 7 różnych zbiorników. Mamy tu więc: śrutownik, dwa kotły zacierne, dwie kadzie filtracyjne oraz dwa kotły warzelne. Wszystko to pracuje 24 godziny na dobę. W czasie mojej wizyty, w jednym ze zbiorników trwało gotowanie, a w jednym filtracja. W pomieszczeniu, jest też mapa surowcowa, czyli skąd pochodzą surowce, których browar używa do warzenia piwa, a także tablica z informacją, jakie słody i odmiany chmielu browar stosuje. Jakkolwiek, tablica nie do końca jest aktualna, bo chmieli, wiem to doskonale, używa jednak więcej odmian. Poza tym, ściana z medalami zdobytymi na europejskich i światowych festiwalach, a także super informacje o wodzie, słodzie, chmielu i drożdżach. Naprawdę bardzo ciekawe pomieszczenie.
 




 



 
Zwiedzanie warzelni trwa około ... godzinę, podczas to którego, przewodnik opowiada o surowcach, o tym, jak się warzy piwo, do czego służą poszczególne elementy warzelni, no i oczywiście o tych medalach. Gdy człowiek myśli, że za chwile pójdzie sobie na fermentownie i leżakownie, zobaczyć magazyn surowców, itp., to w tym momencie wycieczka się kończy i wszyscy udają się do firmowej karczmy, gdzie odbywa się degustacja. No przyznam szczerze, że mocno mnie to zawiodło, że do zwiedzania jest tylko warzelnia i rozlew, bo trochę sobie to inaczej wyobrażałem. Na szczęście tanki sfociłem z zewnątrz. 
 
A zatem degustacja. Podczas degustacji, zwiedzający ma możliwość skosztowania pięciu róznych piw browaru. W naszym przypadku, były to: Baltik Lager, Keller Bier, Roggen Weizen, Pazifik Ale i Stark Bier.
 

Gospodarze leją po około 80-100 ml każdego z nich. Na stołach dostajemy ponadto dzban z woda do płukania szklanic oraz chleb do zagryzania między spożywaniem kolejnych piw. Mimo iż Störtebeker to duży browar i w naszym mniemaniu wręcz koncernowy, to ich piwa naprawdę urzekają. Mnie podczas degustacji najbardziej zachwycił Pazifik Ale (genialnie chmielowe, rześkie, z super goryczką) oraz zwykły Lager Bier (bardzo czysty, słodowy, z delikatną, ale wyczuwalną goryczką). Sama degustacja trwa około 30 minut. W trakcie tejże, przewodnik opowiada o każdym z nich, ich charakterystyce aromatyczno-smakowej, użytych surowcach i o tym, jak się powinno spożywać. 
 

Ogólne wrażenie po degustacji? Miło i smacznie, ale tak typowo po niemiecku. Rozumiecie, troszkę sztywno, w jak najlepszym porządku.

Na koniec wizyty w Störtebeker, nie odmówiłem sobie wizyty w ichniejszym markecie piwnym i to była najgenialniesza część wizyty w Stralsundzie w ogóle. 
 
 
Market przybrowarny po prostu oszołamia. Czegoś takiego, jeszcze w swoim browarnikowym życiu nie widziałem. Wielki market pełen wyrobów browaru, gadżetów i piw i napojów z zaprzyjaźnionych firm. Wszystko na olbrzymiej powierzchni, a ceny naprawdę bardzo atrakcyjne, zważywszy na jakoś warzonych piw. Butelki 0,33 większość w cenie 0,89 euro, oprócz wymrażanych piw, które kosztują śmieszne 2,49 euro. Butelki półlitwowe to koszt 1,15 euro za sztukę. W ofercie mamy wszystkie piwa browaru, w tym radlery, wymrażarki oraz piwo, które sami możemy sobie nalać do wielkich butli. Do tego, tak zwany merch, w postaci szklanek,  koszulek, portfeli, podstawek, kapsli i innych. Dostępne są zestawy piw ze szklankami i jeden ja sobie taki zakupiłem. 
 
 



 

Do tego, whisky Störtebeker w kilku odmianach, na którą oczywiście się skusiłem. No coś pięknego. 
 

 
Za 9 piw, jeden zestaw piwo + szklaki oraz klasyczną whisky, zapłaciłem w sumie 63 euro, czyli jakieś 290 złotych, ponad dwie-trzecie tej sumy to sam łiskacz. Nieźle, prawa?

Podsumowując, wizyta w samym browarze, rozczarowująca, ale już ta w markecie, to istna petarda. Marzy mi się, by kiedyś któryś z polskich browarów, otworzył podobny market przy swoim browarze, na przykład taki Kormoran. Ehh, marzenie! Piwa Störtebeker można nabyc w Polsce, więc jak ktoś ma chęć spróbowania, to serdecznie polecam.

Kończąc wpis, musze napisać kilka słów o Insel Brauerei. Niestety, źle zaplanowałem wizytę w Störtebeker, bo w ciągu dnia, można w trzech slotach odbyć taki tour, o 11:00, 14:00 i 17:00. Ja, niestety wybrałem 14:00 i jako, że po ponad dwóch godzinach, spieszyło nam się do klifów na Rugii, to nie zdążyliśmy już do browaru w Rambin. Mea culpa. No cóż, może następnym razem.

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Święto Warmińskiego Piwowara 2021 w Dywitach

Dywity - ta nazwa, od kilku lat, kojarzy się jednoznacznie ze świętem piwa, a dokładnie że Świętem Warmińskiego Piwowara. Po rocznej przerwie, spowodowanej wiadomo czym, warmińska impreza piwna wróciła do kalendarza polskich imprez browarniczych. Na szczęście, trzeba dodać. 
 
Festyn, jak zawsze, organizowany przez, niezłomnego fana piwa i dobrej muzyki, Jacka Niedźwieckiego, jak zawsze w pierwszą sobotę sierpnia, tym razem przeniósł się w trochę inne rejony podolsztyńskiej wioski, a dokładnie mówiąc, nad brzeg Jeziora Dywickiego, gdzie w ostatnich latach została zrewitalizowana plaża i powstało całkiem przyjemne zaplecze socjalne. Nowa miejscówka, to nie tylko jezioro, większy kontakt z zielenią, przyrodą, ale także co i więcej miejsca. Ilość miejsca, to jeden z mankamentów, z którym organizatorzy musieli dawać sobie radę, zwłaszcza przy zwiększającej się liczbie browarów na Warmii i Mazurach. Tym razem jednak, browarów pojawiło się mniej. Nie wiem, czy to sytuacja, jaką mamy w kraju i na świecie, czy inne czynniki sprawiły, że browarów pojawiło się mniej, ale to wcale nie umniejszyło fajności tej imprezy. Podczas Święta Warmińskiego Piwowara swoje stoiska miały olsztyński Browar Ukiel, Mazurski Browar z Ełku, Green Head z Działdowa oraz debiutant ze Starych Sadów, czyli Browar Mikołajki. Było tez stoisko olsztyńskiego sklepu piwnego Ćwiartka, który na imprezie reprezentował olsztyński Browar Kormoran i szczycieński Browar Jurand. Browary, przywiozły z sobą, to co najlepsze, dla każdego klienta, czyli piwa jasne i ciemne, te lżejsze i te mocniejsze, te bardziej wytrawne, ale i te słodsze w swym jestestwie także. 
 





 






Jak zawsze, imprezę zaszczycił Mariusz Sekulski, czyli Chłop Bosy, który tym razem przywiózł ze sobą antał piwa konopnego, którego odszpunt, był symbolicznym otwarciem Święta Warmińskiego Piwowara. Bardzo dobre piwo wyszło w tym roku Chłopu Bosemu, naprawdę!
 


 
Jak zawsze, były także stoiska z nalewkami El Tiburona oraz zielarki Ani z blanek. Trzeba zaznaczyć, że El Tibuton oprócz nalewek zaszczycił gości, tym razem, bardzo dobrym cydrem.
 

 
Nie zabrakło także stoiska Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Terenowego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, na którym odwiedzający mogli zobaczyć, jak w warunkach domowych można uwarzyć piwo. Można było także dowiedzieć się wielu ciekawych informacji o stylach piwnych, surowcach piwowarskich i innych ciekawych rzeczach związanych z zawodem piwowara. 
 

Nie zabrakło też oczywiście, czegoś na żołądek. Swoimi smakołykami fanów piwa i nie tylko, karmili jedzeniowóz z potrawami rybnymi RyBus, Bar Dzyndzałek oferujący dania kuchni warmińskiej, a także inne stoiska, takie jak z rzemieślniczymi serami, wędlinami, miodami, pieczywem, czy słodkościami. Dla każdego coś dobrego. 
 


No, ale wróćmy do piwa. Mimo dość skromnej warmińsko-mazurskiej prezentacji browarnej, to piwa lały się ogromne ilości. Dość powiedzieć, że frekwencja tego dnia dopisała, a przy stoiskach browarów tworzyły się duże kolejki, ludzi spragnionych spróbować czegoś, czego wcześniej nie mieli okazji spróbować, a także tych, którzy czekali na to by po prostu sprawdzić formę rzemieślników. Tu dodam, że można było, na stoiskach Mazurskiego Browaru i Browaru Ukiel, skosztować dwóch browarnikowych witbierów i porównać je. Na stoisku Green Heada, zainstalowana była pompa, dzięki czemu miłośnicy piwa, mieli możliwość skosztowania piwa, które na myśl przywodziło Guinnessa, dzięki smukłości oraz efektowi kaskadowemu. Miejscowa społeczność, a także turyści, między innymi z Włoch, kupowali także sporo piwa butelkowego na wynos. 
 



 
Ze Świętem Warmińskiego Piwowara, od początku związany jest Warmiński Konkurs Piw Domowych. W tym roku, piwowarzy domowi, wystawili swoje piwa w czterech kategoriach: berliner Weisse, Hefeweizen, kveik IPA oraz królewskiej warmińskiej - rosanke. Jak co roku, zwycięzca w kategorii rosanke, zdobywa Grand Prix i dostaje możliwość uwarzenia swojego piwa komercyjnie. Tym razem zwycięskie rosanke uwarzył, jak to zazwyczaj ma miejsce, warmiak rodem z Olsztyna Maciej Brzozowski. Gratulacje!
 


 
Dywickie piwne święto, to także wspaniała okazja do spotkań z przyjaciółmi, z ludźmi z którymi nie widziało się dosyć długo. Okazja do rozmów przy piwie, do tego, by po prostu fenomenalnie spędzić czas. To jest chyba największa zaleta Święta Warmińskiego piwowara, a ja, mimo zaproszeń na inne piwne imprezy w tym samym czasie, pojawienia się w Dywitach sobie nie odmawiam. 
 



 




 
Spotanie w Dywitach, mimo swego bardzo piwnego charakteru, to także dobra muzyka. Tym razem na scenie wystąpiły takie formacje, jak Romantycy Lekkich Obyczajów, Byle Do Przodu, Dubska (organizato Jacek Niedźwiecki to wielki fan reggae) oraz gwiazda wieczoru Róże Europy, która to kapela zagrała swoje wielkie hity, w tym mój ulubiony 'Moda na scyzoryki'. 
 
Podsumowując, Jacek Niedźwiecki, gmina Dywity, browary, kapele oraz samo Święto Warmińskiego Piwowara, nie zawiodło po raz kolejny, Wspaniała frekwencja, atmosfera i hektolitry wypitego piwa. Dość powiedzieć, że browary praktycznie wyprzedały się z tego, co przywiozły, a to chyba bardzo dobry wyznacznik tego, jak ta impreza jest genialna. Ja mam nadzieję, że będzie ona kontynuowana w przyszłym roku i w latach następnych, bo na to i lokalna społeczność oraz wszyscy przyjezdni miłośnicy dobrej zabawy, bardzo zasługują. Zatem - do zobaczenia za rok!