W ostatni weekend, nad naszym pięknym Morzem Bałtyckim, w wypoczynkowej miejscowości Łeba miało miejsce wiekopomne wydarzenie dla tej małej miejscowości. Otóż w dniach 07.08.-09.08.2015 odbywał się I Festiwal Prawdziwego Piwa.
Do Łeby zjechało osobiście oraz poprzez zaprzyjaźnione firmy wiele browarów rzemieślniczych, kontraktowych i restauracyjnych. Dość powiedzieć, że swoje piwa lały tam takie tuzy, jak AleBrowar, Artezan, Birbant, Brodacz, Doctor Brew, Gościszewo, Haust, Jan Olbracht, Kingpin, Lubrow, Nepomucen, Pinta, Reden, Stary Browar Kościerzyna, Widawa, Wrężel oraz Ci, których nie pamiętam ... proszę o wybaczenie.
Oprócz tego, swoje stoiska prezentowały jedna ze słodowni oraz lepsze i gorsze rzemieślnicze jadłodajnie. Jedno stoisko oferowało naprawdę niesamowite 'hambuksy'. Niestety, nie pamiętam, jak ich ten jedzeniowy pojazd miał szyld.
Namioty wystawców zlokalizowane były na jednej z polan (wybaczcie, nie wiem, jak to miejsce się nazywało i do kogo należało), dosłownie kilka metrów od ścisłego centrum nadmorskiej mieściny.
Ja sam, pojawiłem się w Łebie, wraz ze swoimi towarzyszami podróży (tymi bardzo bliskimi i tymi ciut dalszymi) w sobotę. Swoje pierwsze kroki skierowaliśmy najpierw do zaprzyjaźnionych ekip, by się po prostu przywitać. Zaraz potem nastąpiła degustacja. Na pierwszy rzut poszły piwa premierowe (wiem, wiem, pisałem coś o tym), to znaczy Kwas Gamma z Pinty, urodzinowe Pinty, AleBrowaru i Piwoteki Narodowej Spoko Marocco oraz kinpinowy Shaman.
Wszystkie te trzy piwa zacne, bardzo smakowite i na panującą na placu festiwalowym pogodę, jak najbardziej odpowiednie. Po prostu pychotki. Ale oczywiście, nie tylko te piwa wywarły na mnie wrażenie. Udało mi się skosztować także, też arcyciekawego i bardzo dobrego Albatrosa z Widawy, a także już znanych i lubianych przeze mnie piw od zaprzyjaźnionych browarów Gościszewo, Brodacz i Artezan. Można rzec zupełnie szczerze, że w czasie mojego pobytu w Łebie, tylko w tym kręgu się piwnie obracałem.
Festiwal w Łebie, to nie tylko piwo, ale także rozmowy i wykłady o piwie, czyli i coś dla ciała oraz coś dla ducha. Na scenie festiwalowej, występowali przedstawiciele browarów, blogerzy o wykładali oraz dyskutowali o polskiej scenie piwa rzemieślniczego, o tak zwanych browarach kontraktowych, o samym piwie i wielu innych sprawach. Na scenie można było zobaczyć i posłuchać między innymi Ziemowita Fałata z Pinty, Michała Saksa z AleBrowaru, Jacka Materskiego z Artezana, Krzyśka Kulę z Birbanta, Michała 'Docenta' Marandę z Polskie Minibrowary, czy Michała Gonczarskiego z Czas Na Browar.
Występy na scenie, nie tylko te wykłady, ale także i te muzyczne, koordynował, prowadził i zapowiadał mój serdeczny kolega z Gdańska Jarek 'Doktor' Janiszewski, znany wszem i wobec z udziału w takich muzycznych grupach jak: Bielizna, Czarno-Czarni, czy Doktor Granat. Sam do wielkich miłośników piwa nie należy, jakkolwiek dobrym cydrem lubi się uraczyć. Aha, właśnie było też stoisko z cydrem.
Jak widać, było piwo, dobre jadło, wykłady, muzyka. Jakkolwiek, ja sam pchałem się przez pół Polski do Łeby, głównie po to, by spotkać się z przyjaciółmi i dobrymi znajomymi, gdyż takie festiwale są ku temu najlepsza okazją. Wiadomo, piwa można napić się w knajpie lub w domu, ale tylu zacnych ludzi z branży, można spotkać tylko na festiwalach. Jednym z celów przyjazdu, był także ten wypoczynkowy, jakkolwiek on spalił na panewce, gdyż plaża w Łebie cała zaparawaniona. Warunki do letniego wypoczynku gorsze niż ... no tu mi zabrakło słów. Po prostu wszedłem na plaże i od razu wyszedłem.
Kilka fot niestety nie wyszło, specjalne z ekipą Gościszewa, Brodacza i Kingpina. Cóż złe ustawienia aparatu zrobiły swoje i ostrość została zjedzona przez nieokreślonej maści 'zamazy'. Tak, czy siak, ekipy wyżej wymienionych serdecznie pozdrawiam.
tego dnia, kiedy byłem w Łebie, swoje, drugie już urodziny, obchodził gdański wielokran Pułapka. Z tej też okazji, razem z ekipą Lawendowej 8 i Cafe Lamus, wysłaliśmy całej ekipie Pułapki wyraźny sygnał, że myślimy o nich i życzymy wszystkiego najlepszego.
Jak widać z powyższych zdjęć, rozmów, śmiechów chichów, dobrego piwa, było od groma. Jak oceniam pierwszą edycje festiwalu? No, ja zawsze oceniam pod względem towarzysko-piwnym i było wyśmienicie. A pod względem komercyjnym? Hmm, tu już mam większy problem. Chodzi bowiem o to, że przybyłymi osobami na festiwal, byli głównie ludzie z branży, czyli przedstawiciele browarów, piwowarzy domowy, blogerzy, wraz z osobami towarzyszącymi, czyli wszyscy się bardzo dobrze znający. Turystów, mieszkańców Łeby i okolic było baaaaardzo mało, niestety. Ani przez chwile nie zauważył ni krzty kolejki przy jakimkolwiek stoisku piwnym. Sam nie wiem, co o tym myśleć, gdyż patrząc na to, co działo się na festiwalu i wokół niego, mam wrażenie, że turystyczna nadmorska miejscowość, w środku lata, gdy temperatura powietrza przekracza trzydziestkę, a wody dwudziestkę, nie jest najlepszym miejscem na tego typu imprezę. Z kilku powodów. Po pierwsze, turyści wraz z dziećmi wolą być na plażach, smażąc się i kąpiąc, tudzież popijając koncerniaka z 'konserwy', ewentualnie spędzając czas w knajpach na lodach, smażonych rybkach, czy ... 'lokalnym' piwie. O dziwo stoiska 'lokalnego' piwa na festiwalu nie było. Było ono za to dostępne wszędzie poza terenem festiwalowym. Po trzecie, turyści będąc nad morzem mają klapki na oczach i liczy się tylko plaża, żarcie, dyskoteka wieczorową porą i nic więcej. Kto by sobie zaprzątał głowę jakimś festiwalem? Po trzecie, ja sam będąc na miejscu już, nie do końca miałem pojęcie, gdzie ten teren festiwalowy jest, gdzie to się odbywa. Dotarłem na miejsce dopiero dzięki informacjom w internecie poprzez telefon.
Niemniej jednak, ja sam bawiłem się świetnie i cieszę się, że choć na tych kilka chwil przybyłem do Łeby, by spotkać się, pogwarzyć i napić się super piwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz