wtorek, 10 maja 2022

Z wizytą w Zuli Miodosytnia Warmińska w Kabikiejmach Dolnych

Podczas ostatniej Majówki, miłem okazję wstąpić do nowego olsztyńskiego sklepu Browarmia, w którym to Marcin, właściciel tegoż przybytku, namówił mnie na zupełną nowość na rynku, a mianowicie fermentowany miód pitny. Chodzi o markę Melarya, która pojawiła się na półkach w trzech różnych odsłonach, ale o tym za chwile. Namówiono mnie, na dwie z trzech pozycji i po powrocie do domu, skosztowałem jednego z nich i od razu mnie zauroczyło. Przy okazji degustacji, wrzuciłem na 'Insta' foto tegoż zacnego trunku i chwilę po tym, odezwał się do mnie twórca tegoż napoju i właściciel Zuli Miodosytni Warmińskiej, pan Jakub Wilk i zaprosił do odwiedzenia. Jako, że miodosytnia owa, mieści się na Warmi, a dokładniej w Kabkiejmach Dolnych, mniej więcej w połowie drogi między Olsztynem a Dobrym Miastem, więc cóż było robić, trzeba było się wybrać i zobaczyć miodne włościa. 
 
 
Do miodosytni dojazd jest dość prosty, choć sam zakład, jak i pasieka, bo trzeba wam wiedzieć, że właściciel korzysta ze swojego miodu, ze swojej pasieki, znajdują się trochę na uboczu wioski, na samym jej skraju, wśród pól i łąk, niopodal męandrującej rzeki Łyny. W takich pięknych okolicznościach przyrody, pasą się i żerują owce, słychać pianie kogutów oraz głośne, wszędobylskie trele ptaków. 
 
 
No, a tuż obok brodzącego w trawie zwierzyńca, stoi nowo wybudowany zakład, w którym powstają, wyżej wymienione, alkoholowe napoje piwne, których wspólna nazwa to Melarya.
 
 
Skąd, w ogóle, wzięła się nazwa Melarya? Otóż mel, to po łacinie miód, a jednym ze składników, w jednym z poroduktów Zuli jest chinina, czyli lek na malarię, więc uznano, że można trochę zmienić nazwę na choroby, na bardziej miłą, bardziej słodką i tak powstała Melarya. 
 
Zakład jest nowy i pomimo iż tego na zewnątrz nie widać, jest całkiem ładnie urządzony w środku, a to głównie za sprawą pięknych drzwi, które to właściciel sam zaprojektował i wykonał. Takie w klimacie starowarmińskim, że tak to ujmę. Zakład mały z zewnątrz, w środku kryje sporo miejsca i jest zaskakująco duży. 
 
Co my tu mamy, mamy warzelnię, która służy głównie jako pasteryzator, mamy zbiorniki fermentacyjne i leżakowe, ręczne nalewaki miodu i etykieciarkę oraz małe laboratorium, magazyn produktów gotowych i te które czekają na rozlew. 
 








 
Trzeba bowiem wiedzieć, że napoje Melarya, to nie jedyne produkty miodosytni, a także tworzą się tu kraftowe miody pitne, głównie trójniaki i czwórniaki, powstałe z różnych miodów (gryczany, wrzosowy) - sauté oraz z ciekawymi i dobrze dobranymi dodatkami. Nie będę, o tym wszystkim, tu pisał na obecną chwilę, poczekam aż właściciel sam się pochwali tymi wypustami wkróce, a muszę wam powiedzieć, że jest na co czekać. Tak, tak, petardy dojrzewają i wkrótce na rynku pojawią się pyszne perełki. Jedną z nich, widać na poniższych zdjęciach. Zwróćcie uwagę na piękną czerwoną barwę trunku.
 


 
Wróćmy do fermentowanych miodnych napojów Melarya, które właśnie ukazały się na rynku. Mieliśmy bowiem okazję, skosztować ich ponownie, na tarasie domu właściciela, tuż po wycieczce po zakładzie. Jak wspomniałem, są obecnie trzy, a właściwie cztery różne: Melarya Chmiel (chmielony na zimno odmianą Nelson Sauvin), Tonic (z dodatkiem odwaru z kory drzewa chininowego i soku z cytryny) oraz Imbir i Imbir Strong (z dodatkiem soku z imbiru - w przypadku wersji Strong soku jest dwa razy więcej, niż w wersji podstawowej). Ekstrakt początkowy wszystkich odmian to około 16%, a poziom alkoholu, to około 5%. Muszę przyznać, że wszystkie są smakowite, jakkolwiek Imbir jest najbardziej rześki, w szczególności wersja Strong. 
 
 
Zatem, jeśli macie dojście do tychże specjałów, koniecznie musicie spróbować, bo jest to, po pierwsze, coś nowego, a po drugie, coś naprawdę wyjątkowo dobrego. Wiem, że obecnie, można to dostać w Olsztynie i w kilku miejscach na Warmii. Podobno, wkrótce Melarya i inne produkty Zuli dotrą także w inne zakątki kraju, ale to trzeba śledzić. 
 
Ja ze swojej strony, chciałbym bardzo podziękować Jakubowi, człowieku pełnemu pasji i wiedzy, za super gościnę, wycieczkę i degustację oraz za koszulkę i wiem, że to nie była nasza ostatnia wizyta w  Kabikiejmach Dolnych. Pozostało tylko czekać, aż to, czego próbowaliśmy, pojawi się na półkach sklepowych. Wasze zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz