poniedziałek, 18 czerwca 2018

Z wizytą w browarze Lovelady Brewing w Henderson

Tuż po wizycie w Las Vegas Distillery miałem jeszcze trochę sił i postanowiłem zwizytować jeszcze jeden z browarów mieszczących się w Henderson. Tym, który tego dnia był otwarty, był browar Lovelady Brewing. 


Do mieszczącego się około sześć kilometrów od destylarni browaru szedłem około godzinę w prawie czterdziestostopniowym upale. Rozpoczynając podróż do browaru Lovelady, byłem zaopatrzony w wiadomość, że to tylko mila od destylarni, jak się okazało mila niejedno ma imię. Nic tam, ważne, że szczęśliwie dotarłem do docelowego miejsca. 

Lovelady Brewing to przedsięwzięcie czterech braci o imionach Robert, Richard, Jerry i Jeffrey, których nazwisko to ... tak, tak ... Lovelady. Młodsi bracia blizniacy, czyli Robert i Richard, zaczęli warzyć piwo, w momencie gdy skończyli siedemnaście lat. Po wielu latach od tego momentu, postanowili otworzyć browar. Dołączyli do nich do nich starsi bracia i 1 kwietnia 2016 roku, otworzyli swój własny browar wraz z przylegającym wielokranem. Ten ostatni czynny jest: w poniedziałek nieczynny, od wtorku do czwartku w godzinach 12:00-22:00, piątek i sobota 12:00-23:00 oraz w niedzielę od 12:00 do 20:00.

Browar zaopatrzony jest w warzelnię o wybiciu 10 baryłek oraz zbiorniki leżakowe o pojemności 20 i 30 baryłek. 





Na powyższym machinarium, bracia Lovelady warzą całkiem ciekawe piwa, wśród których możemy znaleźć: jasne lagery (light, export, Oktoberfest), piwa pszeniczne (Hefeweizen oraz peach Weizenbock), koźlak z dodatkiem cynamonu, kakao oraz papryczek ancho oraz koźlak IPA, czyli koźlak mocno chmielony amerykańskimi odmianami chmielu, stouty takie jak nitro dry Irish stout oraz strong stout, porter warzony z dodatkiem kawy Cafe Femenino, czekolady oraz masła orzechowego, kwas pineapple sour, red ale, belgijski troippel oraz india pale ale w postaci double IPA oraz NE IPA. Możemy także napić się blendy red ale oraz pinneaple sour.


Jak zawsze, zamówiłem na początek deskę degustacyjną, w której skład wchodziły: Hop Atomic (double IPA), Love Juice #11 (NE IPA), 9th Island (pineapple sour), Sun City Light (light lager), Sun City Weisse (pszeniczne) oraz Sin City Stout (nitro dry Irish stout). 


Z powyższego zestawu, najbardziej przemówiły do mnie trzy piwa, a mianowicie podwójna IPA (bardzo chmielowa, owocowa, z delikatną, ale wyczuwalną goryczką), pszenica (to mnie orzeźwiło na maxa) oraz ten stout na azocie. Ten szczególnie, bardzo gładki i esencjonalny. Wchłonąłem go w kilka chwil, a nawet minichwil. Amerykanie w ogóle, moim nieskromnym zdaniem, są mistrzami piw 'nitro'. Większość z nich to, po prostu, klasa światowa. Tak samo było w przypadku Sin City Stout. Dość powiedzieć, że piwem tym raczyłem się ponownie, tuż po opróżnieniu deseczki. Na dobitkę zamówiłem jeszcze Love Triangle (red ale) oraz Paleo Porter, czyli wspomniany, złożony bogaty porter, który także wywarł na mnie dość niesamowite wrażenie. Bardzo mnie to ucieszyło, zwłaszcza, po dość średniawym czerwonym ale. Dziwne w tym wszystkim jest to, że to ciemne piwa wywarły na mnie największe wrażenie, a nie te w jaśniejszych klimatach. Czyżbym się starzał?


Ogólnie rzecz ujmując, w Lovelady warzy się dobrze. Wszystkie piwa to dobrze przedstawiciele amerykańskiego rzemiosła, choć moim skromnym zdaniem są one dość 'grzeczne', że tak to ujmę. Pije się dobrze, choć wydaję mi się, że bracia mogliby z nich wycisnąć jeszcze więcej. Niemniej jednak, wizyta udana i jak w większości przypadków, polecam wyprawę do tego browaru, jakkolwiek nie piechotą. Wybierzcie raczej Ubera, a n ie własne nogi, szczególnie gdy na zewnątrz temperatura dochodzi do czterdziestu stopni Celsjusza.

Bardzo chciałbym tez podziękować Robertowi, za przyjęcie, tak z mostu, bez wcześniejszego umawiania się oraz za krótką historię browaru. Thank you so much Bob!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz