Ostatni dzień kwietnia, to by także mój ostatni dzień w podrównikowych tropikach, a co za tym idzie, także dzień, w którym musiałem wracać do domu. Tak się złożyło, że lecąc do Polski, miałem długą przesiadkę w Kijowie, dzięki czemu, miałem kilka godzin na to, by zwiedzić trochę miasto, a także odwiedzić jeden z browarów tam się mieszczących.
Lecąc na pokładzie Boeinga 767-300 linii Ukrainian International Airways z Bangkoku do Kijowa, dość szybko zorientowałem się, że przede mną siedzą ludzie związani z piwem rzemieślniczym. Okazało się, że to główny piwowar jednego z kijowskich browarów wraz ze swoją małżonką, którzy także wracali z wakacji do domu. Miła rozmowa doprowadziła do tego, że przedstawiono mi historię browaru Lisopylka, bo tak nazywa się właśnie piwny przybytek, w którym głównym piwowarem był mój towarzysz podróży Oleksandr. Dyskutując o piwie na Ukrainie i w Polsce, browar Lisopylka został mi tak mocno zareklamowany, że nie było siło, by po przylocie do Kijowa, go nie odwiedzić.
Browar Lisopylka mieści się przy ulicy Starosilska 1E. Został otwarty w 2015 roku i jest czynny codziennie w godzinach: niedziela-czwartek 16:00-24:00 oraz w weekendy od 14:00 do 24:00.
Tuż po wejściu do lokalu, od razu wiemy do jakiego miejsca trafiliśmy. Browar Lisopylka to, można spokojnie rzec, świątynia kijowskiego, a chyba nawet ukraińskiego kraftu. Po kranach na barze widać, że sporo się tam dzieje. No, ale zacznijmy może od serca browaru, czyli warzelni i leżakowni. Moimi przewodnikami po browarze byli Andrei oraz Ivan.
W browarze zainstalowana jest aparatura browarnicza węgierskiej firmy ZiP Technologies. Po przekroczeniu wrót części produkcyjnej, wita nas dwunaczyniowa warzelnia o wybiciu 20 hektolitrów. Poza tym, w browarze znajduje się kilkanaście zbiorników fermentacyjno-leżakowych o pojemności 20 oraz 60 hektolitrów. Ekipa Lisopylki, idąc za ostatnio modnym trendem, leżakuje także piwa w beczkach.
W dniu, w którym robiłem krótką ekskursję po browarze, akurat byłem w trakcie przygotowywania piwa z dodatkiem ... pomidorów.
Po wizytacji wnętrza browaru i rozmowie z Andreiem oraz Ivanem, przyszedł czas na to, co najważniejsze, czyli piwo. , a jak napisałem powyżej, w Lisopylce warzy się naprawdę bardzo dobrze. Dość powiedzieć, że na kranach przy barze, dostępnych było dwanaście pozycji. Wszystko pod marką Varvar, czyli marką własną browaru Lisopylka. Wśród tego, co można było spotkać na kranach, były takie pozycje, jak: Hoppy Lager, Golden Ale, Porter Angielski, Coconut Porter, Oriental Ale, American Wheat, Imperial Stout, Milk Stout, Witbier, DIPA, IPA, APA, Black IPA. Prawda, że niezła oferta?
Zestaw degustacyjny to jedenaście próbek po 100 mililitrów. Wszystko, co obecnie było na kranach, oprócz imperialnego stoutu. Sama degustacja, to było także bardzo niesamowite przeżycie. Pomógł przy tym dość mocno Andrei, który przy każdym degustowanym piwie, opowiadał jego historię oraz mówił z jakich surowców dane piwo zostało uwarzone. Wielkie dzięki dla Ciebie Andrei za to!
Wszystkie piwa, oprócz jednego, naprawdę mi zasmakowały, a trzy z nich wręcz zauroczyły, a były to: Coconut Porter (istna petarda), Hoppy Lager (za takie jasne lagery dałbym się pokroić) oraz Milk Stout. Po degustacji jedenastu próbek, właśnie takie trzy domówiłem sobie, ale już w większej pojemności. Nie tylko ja zresztą.
Degustację piw Varvar uprzyjemniała także miejscowa kuchnia. W tym temacie, Lisopylka ma także się czym pochwalić. Niby w ofercie tylko przekąski, ale jakże przepysznie przygotowane. My wybraliśmy przyjemnie pikantne i treściwe tacosy oraz genialną sałatkę z indykiem. Mniam, mniam, po prostu!
Jako, że dzień, a właściwie wieczór, podczas którego odwiedziliśmy browar był bardzo ciepły, to knajpa była pełna ludzi, głownie lokalsów, ale także i turystów zagranicznych. Z tego, co się dowiedziałem, to browar jest bardzo popularnym miejscem wśród miejscowych i nie tylko miłośników dobrego rzemieślniczego piwa. Szczerze mówiąc, a właściwie pisząc, wcale się nie dziwię.
Podsumowując moja krótką, ale wyśmienita wizytę w Lisopylce, mogę tylko napisać, że jest to wyśmienite miejsce na spędzenie wolnego czasu, z genialnym piwem, smacznym jedzeniem oraz sympatyczną i profesjonalną obsługą.
Do tego, piwa warzone na miejscu można kupić także na wynoś, gdyż piwa warzone ma miejscu są także sprzedawane w butelkach o pojemności 330 mililitrów. Cóż więcej mógłbym napisać. Na pewno jest to punkt obowiązkowy podczas peregrynacji piwnych miejsc w Kijowie. Musicie koniecznie odwiedzić to miejsce. Nie zawiedziecie się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz