Przy okazji Dream Tour, czyli okolicznościowego lotu Boeingiem 787-8 Polskich Linii Lotniczych LOT, który odbył się 23 lutego, udało mi się, wraz z moimi znajomymi z forum Lotnictwo.net.pl, udać do Tallinna. W samej stolicy Estonii byłem tylko kilka chwil, właściwie miałem, tylko około półtorej godziny, więc po wylądowaniu, wraz z trójką lotniczo-piwnych kamratów, udaliśmy się nie zastanawiając w ogóle, na miejscową starówkę, by odwiedzić jeden ze stołecznych browarów. Mieliśmy do wyboru dwa, ale jako, że czas nie jest z gumy, wybraliśmy właśnie starówkę i browar Beer House.
Nie dość, że czasu było tyle, co kot napłakał, to jeszcze pogoda iście zimowa, czyli śnieg i ogólnie rzecz ujmując słota. Niemniej jednak, nie to było ważne tylko browar i piwo oczywiście. Beer house, jak wspominałem, mieści się w samym sercu starówki tallinnskiej.
Samo wejście i obszar tuż po wejściu, mówi nam, że wchodzimy do miejsca, w którym się piwo warzy i w którym się dobrze darzy, tak to jakoś się mi przypomniało to hasło.
Sam browar, wystrój jego wnętrza, ławy, dziewczęta z obsługi powodują, że w mgnieniu oka, nasze ciało i dusza, zaczynają odbierać to miejsce, jako typowo piwne, tak mocno klasyczne. Odczuwamy po prostu klimat prawdziwej piwiarni. Nie ma szans na to, byśmy zaznali w tym miejscu piw nowofalowych, leżakowanych w beczkach, i tym podobnych, jakkolwiek sama wizyta w Beer House dostarcza bardzo przyjemnych wrażeń. Obsługa sprawnie mówi po estońsku, angielsku i rosyjsku.
Była to druga moja wizyta w Tallinnie, po trzynastu latach co prawda, i pierwsza w ichnim browarze, ale myślę, że późną wiosną lub latem wybiorę się na ponownie, na dłuższe posiedzenie, nie tylko w browarach, ale także i pubach, gdyż estoński kraft, także oferuje wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz