piątek, 21 czerwca 2013

Kącik Piwnego Melomana - BLACK SABBATH - Sabbath Bloody Sabbath

W komentarzu do ostatniego wpisu z cyklu Kącik Piwnego Melomana, jeden z moich czytelników zasugerował, bym w następnym wpisie umieścił płytę Black Sabbath. Zatem dziś spełniam te życzenie. Przed wami, moim zdaniem, najgenialniejszy album w historii zespołu, czyli 'Sabbath Bloody Sabbath'.
 
Album 'Sabbath Bloody Sabbath' został nagrany w 1973 roku i wydany nakładem WWA Records oraz Vertigo w tym samym roku. Ja sam mam wydanie z 1996 roku, remaster ESM CD 305 od Essential.
 

Skład Black sabbath na tym albumie to: Ozzy Osbourne (wokal, instrumenty klawiszowe), Tony Iommi (gitara), Geezer Butler (bas), oraz Bill Ward (perkusja). Gościnnie mamy tu także Rick'a Wakeman'a, znanego między innymi z grupy Yes, który zagrał tu na instrumentach klawiszowych w jednym numerze.
  

Album otwiera jakże genialny i kultowy 'Sabbath Bloody Sabbath'. Jest to utwór, dzięki któremu w ogóle poznałem i polubiłem tę grupę, a wszystko to dzięki grupie ... Anthrax i ich mini albumowi 'I'm the Man', gdzie usłyszałem ich cover tego utworu. Drugi na płycie 'A National Acrobat' to dla mnie numer jeden na tej płycie. Melodyjnie i wokalnie genialny, a koncówka w wykonaniu Tony Iommi to po prostu majstersztyk. Trzeci kawałek, czyli 'Fluff', to instrumentalna, delikatna, piękna podróż letnią porą przez nieskażone ręką człowieka tereny. Czwarty numer, czyli 'Sabbra Cadabra', to moim zdaniem dość chaotyczny numer. Lubię go, ale nie jest moim faworytem. Słuchając go, widać skąd Steve Harris z Iron Maiden brał wzorce. Słychać to wyraźnie na debiutanckim albumie 'mejdenów'. Piątka, to fenomenalny 'Killing Yourself to Live'. Ach, muzyka, która pieści moje uszy i zwoje mózgowe. Zaraz potem mamy nieco psychodeliczny 'Who are you'. Słysząc śpiew Ozzy'ego w tej kompozycji, przed oczami mam postać Jokera z filmu 'Batman'. Nie wiem czemu, ale tak właśnie jest. Siódemka, czyli 'Looking for Today' to taka troszkę galopująca jazda i zabawa, coś na kształt muzyków jazz'owych, taka wariacja instrumentalno-wokalna. Album wieńczy 'Spiral Architect', utwór wypełniony nie tylko rockowymi riffami, ale także smyczkowymi zwiewnymi smugami. 

Płyty słucha się naprawdę przyjemnie i czas płynący podczas jej słuchania mija niesamowicie szybko! 

Brzmienie mojego remastera jest dość dobre, choć przy genialności tego albumu, mam wielką ochotę skonfrontować go ze starym winylem, ale nigdy jeszcze tej płyty w tego nośnika nie słuchałem.

Jak zawsze, zapraszam moich znajomych i przyjaciół na mojego 'chomika', którzy chcieliby posłuchać Black Sabbath. Folder z numerami chroniony hasłem, które można otrzymać po uprzednim skontaktowaniu się ze mną:

Za tydzień też będzie ostro i po raz pierwszy będzie taka sytuacja, że będzie opisywana płyta grupy, która już gościła w KPM. Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz