wtorek, 3 lipca 2018

Z wizytą w browarze Bad Beat Brewing w Henderson

Po wydarzeniach związanych z premierą piwa Mazurski Witbier, czas powrócić do Stanów Zjednoczonych i opisywania browarów, które się tam odwiedziło i zwiedziło. Kolejnym, który chciałbym przedstawić, to browar Bad Beat Brewing z przedmieść Las Vegas, czyli ze znanego już wam Henderson. 


Do browaru wybierałem się dwa razy, ale za pierwszym razem, musiałem zadowolić się pocałowaniem klamki i spotkaniem z Nathanem, którego wziąłem najpierw za zwykłego pracownika, który potem okazał się właścicielem browaru. A było to mniej więcej tak, było gorące wtorkowe popołudnie, a wtorek to jedyny dzień kiedy browar i umiejscowiony przy nim wielokran są zamknięte. Jako, że nie sprawdziłem tego przed przyjazdem, to zastałem zamknięty browar. Tak, czy siak, zapukałem. Otworzył mi młody lekko zdziwiony mężczyzna i gdy powiedziałem, czy mimo faktu zamknięcia browaru można go zwiedzić, odpowiedział że nie, żebym przyszedł następnego dnia lub dzień później i wtedy z chęcią pokaże mi browar. Stwierdziłem, że w porządku, że odwiedzę browar za dni. Na koniec podaliśmy sobie dłonie na pożegnanie. 

Gdy dwa dni potem znowu podjechałem do browaru, wszystko było już otwarte, a w środku była cała masa ludzi. Jak się chwilę potem okazało, wszyscy pili piwo, oglądali finał Pucharu Stanleya (Las Vegas Knights byli jednym z finalistów) i dobrze się bawili. Od razu udałem się do baru, gdzie się przedstawiłem i powiedziałem w jakim celu przybywam. Przywitała mnie sympatyczna April, która to właśnie poinformowała mnie, że Nathan to właściciel i że skoro obiecał mi zwiedzanie browaru, to pomimo faktu, że go danego dnia nie było, to zapewniła, że pozna mnie z piwowarem, który oprowadzi mnie po browarze. 

Ale zacznijmy od początku. Bad Beat Brewing mieści się przy 7380 Eastgate Rd. w Henderson. Czynny jest sześć dni w tygodniu. Jedyny wolny dzień, to wtorek właśnie. Poza tym, możemy tam wstąpić w poniższych godzinach: poniedziałek i środa od 17:00 do 22:00, czwartek od 16:30 do 23:00, piątek od 14:00 do 24:00, sobota od 12:00 do 24:00 oraz w niedziele od 12:00 do 23:00.

Po browarze oprowadzał mnie bardzo sympatyczny piwowar Andrew, który pokazał mi wszelkie zakamarki serca tego miejsca oraz poopowiadał o historii browaru i warzonych tam piwach. 


Browar został otwarty cztery lata temu. Za kilkanaście dni, dokładnie 14 lipca, czyli w moje urodziny, odbędzie się tam wielka impreza jubileuszowa. Ach, szkoda, że moje urodziny, nie mogą się odbyć w tamtym miejscu. Można by było połączyć dwie imprezy i zrobić polsko-amerykańską kooperację. Ale powróćmy do browar. Warzelnia zamontowana w browarze ma wybicie 10 baryłek, a zbiorniki fermentacyjno-leżakowe odpowiednio 12, 20 i 30 baryłek. 






W browarze, dość popularnym zjawiskiem jest także leżakowanie piwa w beczkach.


Browar otwarty jest na kooperacje i wszelki inne piwowarskie pomysły.

No, ale dokładnie, co tam się warzy? Tego dnia, kiedy ja odwiedziłem Bad Beat Brewing, to na kranach dostępne były takie oto piwa: The Ringer (German pils), Bluffing Isn't Weisse (Hefeweizen), Ante Up Amber (Amber Ale), Hoppy Times (IPA), Hoppy Pale Ale (hoppy pale ale), Queen of Hearts (Berliner weisse), The Heater (imperial milk stout with Serrano peppers), Smooth Call (BBA double Oatmeal Stout) oraz Garbage Idea to Put a Team in the Desert (New England IPA). Jak widać, całkiem przyjemny zestaw. 



Na początek zamówiłem zestaw degustacyjny, zawierający wszystkie te piwa.


Musze przyznać, że wszystkie piwa bardzo mi zasmakowały, choć naprawdę superanckie wrażenie wywarły na mnie trzy piwa: IPA, imperialny milk stout z papryczkami oraz podwójny stout owiany leżakowany w beczce. Naprawdę bardzo, ale to bardzo genialne wywary, że tak to ujmę. 


Te trzy właśnie piwa, po degustacji próbek, zamówiłem na dalszą część wieczoru w Bad Beat Brewing. Browar także butelkuje i puszkuje piwa, które to można zakupić na wynos. 

Atmosfera w wielokranie bardzo, ale to bardzo gorąca. Był to czas ostatniego meczu finału Pucharu Stanleya. Wszyscy zgromadzeni kibicowali oczywiście Las Vegas Knights, debiutantom w lidze NHL. Niestety, mimo wielkiego serca i chęci, przegrali, musieli uznać wyższość Washington Capitals. Gwar, doping i dobry humor towarzyszył projekcji meczu. Temu wszystkiemu towarzyszyło - oczywiście - dobre piwo. Po skończonym meczu, odbyły się jeszcze quizy, w których także wziąłem udział i przyznam się wam szczerze, mimo braku wiedzy na temat pewnych amerykańskich seriali i historycznych wydarzeń tego kraju, to zająłem całkiem wysokie miejsce. Była to także okazja do poznania kilku osób z sali. 

Podsumowując wypad do Bad Beat Brewing, muszę napisać, że jest to fantastyczne miejsce, zarówno pod względem piwnym, jak i atmosfery, którą tworzą ludzie, zarówno ci za barem jak i ci przed nim. Będąc w Las Vegas, pozycja obowiązkowa! Wasze zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz