poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Z wizytą w browarze Gordon Biersch w Las Vegas

Kilka dni temu, wróciłem z mojej ponownej wizyty ze Stanów Zjednoczonych. Tym razem zawitałem do stanu Nevada, a konkretnie do miasta rozpusty, hazardu, kiczu oraz kilku ciekawych browarów, czyli do Las Vegas. I właśnie to ostatnie z wymienionej listy, mnie najbardziej interesowało, a pierwszym browarem, który odwiedziłem był Gordon Biersch Brewery & Restaurant.



Gordon Biersch mieści się przy jednej z głównych ulic miasta, a mianowicie przy 3987 Paradise Road. Wyczaiłem go, jadąc busikiem z lotniska do hotelu.

Gordon Biersch to firma sieć browarów rozsianych na terenie całych Stanów Zjednoczonych, a ten w Las Vegas, jest jednym w dwudziestu siedmiu. Firma posiada jeszcze jeden browar, stacjonarny, w którym warzy piwa tylko do sprzedaży detalicznej. Ten browar znajduje się w San Diego w Kaliforni. A nazwa sieci Gordon Biersch, to od nazwisk dwóch założycieli, czyli Dana Gordona oraz Deana Bierscha, którzy swój pierwszy browar otworzyli równo 30 lat temu.

Browar, który odwiedziłem, czynny jest siedem dni w tygodniu: niedziela - czwartek 11:00-23:00, a w piątek i sobotę od 11:00 do 24:00. 

Browar odwiedziłem coś koło godziny 15:00 i zarówno w przybrowarnym ogródku, jak i wewnątrz, było sporo biesiadników. Jak się później dowiedziałem, miejsce to, jest dosyć popularne wśród mieszkańców, jak i turystów. Zaraz po wejściu, zapytałem obsługę o głównego piwowara lub menadżera miejsca, by mieć możliwość zwiedzenia browaru. Po chwili, podszedł do mnie uśmiechnięty jegomość o imieniu Jay, który bardzo serdecznie mnie przywitał i zaprosił na zwiedzanie skromnych włości Gordon Biersch. 

Zaczęliśmy od dwunaczyniowej warzelni o wybiciu około 40 hektolitrów (tak na oko). Niestety Jay nie pamiętał dokładnych parametrów.





Następnie prześliśmy do leżakowni, w której znajdowało się kilkanaście tankofermentorów i kilka drewnianych beczek. 




Następnie, wraz z Jayem, przeszliśmy do baru, gdzie mój genialny przewodnik zaproponował mi degustację asortymentu tego, co  było podpięte pod kranów. Na kranach w większości klasyka, ta rodem z Niemiec, Belgii, USA. Poniżej załączam szczegółową rozpiskę wachlarzu browaru.




Po kilku chwilach Jay był już za barem, gdzie to zaczął nalewać dla mnie dobra browarowe.



Podczas naszej rozmowy w trakcie degustacji, dowiedziałem się, że 'dojną krową' browaru jest Marcowe, którego warzy i sprzedaje się najwięcej. Mi osobiście, najbardziej zasmakowały trzy pozycje, a mianowicie Coconut Oatmeal Stout (cudowny balans pomiędzy nutami kokosowymi, a palonymi, czekoladowymi i kawowymi), Belgian Tripel oraz IPA. Naprawdę bardzo wyśmienite trunki, zachwycające zarówno aromatem, jak i smakiem. Po degustacji, pozwoliłem sobie jeszcze na wypicie po szklanicy 'kokosanki' oraz 'ipki'. Mógłbym te piwa pić codziennie. 


W browarze posiedziałbym jeszcze kilka, a nawet kilkanaście chwil dłużej, bo atmosfera w nim zacna, a i podobno dobra kuchnia, której jednak, przy pełnym brzuchu, nie skosztowałem. Jakkolwiek, przede mną jawiła się wizyta w drugim browarze, który znajdował się kilka minut od Gordon Biersch, ale o tym podczas następnego spotkania.

Podsumowując, browar Gordon Biersch oferuje szeroką gamę piw, z których kilka jest naprawdę bardzo dobrych. Do tego, atmosfera w lokalu jest bardzo przyjemna, a z głośników leci genialna amerykańska i europejska muzyka, głównie klimaty lat 80-ych i 90-ych. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że obsługa lokalu jest bardzo sympatyczna i dobrze zorientowana w piwie, to wizyta w tymże browarze, powinna dostarczyć super wrażeń, nawet tym najbardziej wybrednym sympatykom piwa. Będąc w Las Vegas, punkt obowiązkowy! Na zdrowie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz